Najlepsze spektakle operowe 2021 roku
Pomimo pandemii, lockdownów i problemów z podróżowaniem rok 2021 obfitował w interesujące produkcje operowe. Poniżej znajduje się moje subiektywne zestawienie najciekawszych europejskich przedstawień operowych minionego roku.
„Tristan und Isolde”, Richard Wagner (Festival d'Aix-en-Provence)
Dyrygent: Sir Simon Rattle, reżyser: Simon Stone, soliści: Stuart Skelton, Nina Stemme, Jamie Barton, Josef Wagner König, Franz-Josef Selig, Dominic Sedgwick; London Symphony Orchestra
To jedna z tych produkcji, których się nie zapomina. Wspaniały skład solistów, którzy są specjalistami od Wagnera, sprawił, że było to wykonanie na najwyższym poziomie. Simon Rattle poprowadził London Symphony Orchestra, wydobywając z tego dzieła niezwykłe bogactwo ekspresyjne. Jednak to reżyser sprawił, że przedstawienie to było wyjątkowe. Stone poprzez historię Tristana i Izoldy ukazuje związek współczesnych małżonków z metropolii. Po latach małżeństwo się rozpada, a ludziom pozostają wspomnienia i żal. Stone ma świetny zmysł wizualny i narracyjny. Stworzył spójną i poruszającą historię, nie o Tristanie i Izoldzie, ale o życiu tu i teraz.
„Il trionfo del Tempo e del Disinganno”, Georg Friedrich Haendel (Salzburger Festspiele)
Dyrygent: Gianluca Capuano, reżyser: Robert Carsen, soliści: Regula Mühlemann, Cecilia Bartoli, Lawrence Zazzo, Charles Workman; Les Musiciens du Prince-Monaco
Gdy Cecilia Bartoli zabiera się do produkcji operowej, to wszystko jest dopracowane do perfekcji. „Il trionfo del Tempo e del Disinganno” może się wydawać nieco schematycznym oratorium, jednak ze składem barokowych gwiazd pod kierownictwem Gianluki Capuano była to pasjonująca produkcja. Robert Carsen sprawił, że marny moralitet nie tylko nabiera życia, lecz także jest fascynującą prezentacją codzienności i problemów młodej modelki. Regula Mühlemann podbiła serca publiczności. Jej głos był jasny, lekki, a technika wokalna imponująca.
„La Calisto”, Francesco Cavalli (Teatro alla Scala)
Dyrygent: Christophe Rousset, reżyser: David McVicar, soliści: Chen Reiss, Federica Guida, Olga Bezsmertna, Markus Werba, Christophe Dumaux, Svetlina Stoyanova, Véronique Gens, Chiara Amarù, Damiana Mizzi, Luca Tittoto; Les Talens Lyriques
„La Calisto” to jedno z najwybitniejszych dzieł wczesnego baroku. Opera ta doczekała się wreszcie wybitnej interpretacji. Christophe Rousset poprowadził Les Talens Lyriques uważnie, z elegancją, ale też ze sporą dozą energii. David McVicar stworzył dość klasyczną, poprawną produkcję, choć jest tutaj również sporo ironii i humoru. Chen Reiss imponowała jedwabistą barwą głosu, natomiast Markus Werba i Christophe Dumaux śpiewali naturalnie i ekspresyjnie. To przedstawienie udowadnia, że dzieło Cavalliego nie jest jedynie akapitem w historii muzyki, ale operą, która wciąż jest w stanie poruszyć i rozśmieszyć.
„Innocence”, Kaija Saariaho (Festival d'Aix-en-Provence)
Dyrygentka: Susanna Mälkki, reżyser: Simon Stone, soliści: Magdalena Kožená, Sandrine Piau, Tuomas Pursio, Lilian Farahani, Markus Nykänen, Jukka Rasilainen, Lucy Shelton; London Symphony Orchestra
Nowa opera fińskiej kompozytorki Kaiji Saariaho udowadnia, że opera jest wciąż żywa i ma potencjał, aby ukazywać ważne problemy społeczne. Tematem jest strzelanina w szkole. Wielu uczniów zginęło, a ci, którzy ocaleli, mają trudności z powrotem do normalnego życia. „Innocence” to refleksja o zmaganiu się z traumą. Dziesięć lat po tragedii bohaterowie opery wciąż wracają do dnia strzelaniny, nie mogąc sobie poradzić z utratą najbliższych i poczuciem winy. Muzyka Saariaho na orkiestrę symfoniczną, chór i elektronikę ma impresjonistyczny nastrój. Pojawiają się tutaj jakby fale dźwięków, które powracają, stając się niemal obsesyjne. Jest to mocne dzieło, które ma szansę stać się klasyką.
„Elektra”, Richard Strauss (Salzburger Festspiele)
Dyrygent: Franz Welser-Möst, reżyser: Krzysztof Warlikowski, soliści: Tanja Ariane Baumgartner, Ausrine Stundyte, Vida Miknevičiūtė, Michael Laurenz, Christopher Maltman, Peter Kellner, Verity Wingate, Evgenia Asanova, Matthäus Schmidlechner; Wiener Philharmoniker
Franz Welser-Möst poprowadził Filharmoników Wiedeńskich z mocą. Było to potężne wykonanie opery Straussa. Wspaniałe wyraziste głosy na czele z Tanją Ariane Baumgartner oraz Ausrine Stundyte. Krzysztof Warlikowski stworzył dystopijny świat kobiet rządzony przez przeszłość, nostalgię i traumy. „Elektra” to przedstawienie na pograniczu snu, koszmaru i podświadomości. W tym świecie błędne koło przemocy jest tym, co wszystko napędza. Małgorzata Szczęśniak zaprezentowała stylową, a zarazem intelektualnie subtelną scenografię.
„Jenůfa”, Leoš Janáček (Royal Opera House)
Dyrygent: Henrik Nánási, reżyser: Claus Guth, soliści: Asmik Grigorian, Karita Mattila, Elena Zilio, Nicky Spence, Saimir Pirgu, Jeremy White, Yaritza Véliz, David Stout, Jacquelyn Stucker; Orchestra of the Royal Opera House
„Jenůfa” to opera, którą trudno porównać z innymi. Janáček stworzył własny, oryginalny język muzyczny. Henrik Nánási zaprezentował muzykę czeskiego kompozytora jako barwną, pełną rytmów i wciągającą. Nánási ma świetny zmysł narracyjny, tak że jego muzyczna opowieść była zawsze bogata w detale i wciągająca. Głos Asmik Grigorian był niezwykle intensywny. Claus Guth stworzył prostą i mocną hiperbolę losu kobiet. Produkcja jest czarno-biała, nieco abstrakcyjna, pojawiają się tutaj odwołania do psychoanalizy, ale co najważniejsze, nie pozostawia ona widza obojętnym.
„Idoménée”, André Campra (Opéra de Lille)
Dyrygentka: Emmanuelle Haïm, reżyser: Àlex Ollé, soliści: Tassis Christoyannis, Eva Zaicik, Samuel Boden, Hélène Carpentier, Lucy Page, Chiara Skerath, Frédéric Caton, Victor Sicard, Yoann Dubruque; Le Concert d’Astrée
„Idoménée” Campry to dziś niemal zapomniane dzieło francuskiego baroku. Emmanuelle Haïm poprowadziła Le Concert d’Astrée z energią i wyjątkowym wyczuciem rytmów. Słuchając tej opery w jej interpretacji, aż chce się tańczyć. Àlex Ollé stworzył dość abstrakcyjną produkcję. Akcja rozgrywa się pośród wypartych pragnień seksualnych i podświadomych marzeń o przemocy. Zarazem jednak Ollé podchodzi do tego dzieła z pewnym dystansem i humorem. Reżyser świetnie rozpracował ruch sceniczny, wplótł do opery współczesny taniec, tak że cały czas magnetyzuje uwagę widza. Sprawia to, że produkcja ta jest unikatowa.
„Der Rosenkavalier”, Richard Strauss (Garsington Opera)
Dyrygent: Jordan de Souza, reżyser: Bruno Ravella, soliści: Miah Persson, Hanna Hipp, Madison Leonard, Derrick Ballard Faninal, Richard Burkhard, Rebecca von Lipinski, Colin Judson, Kitty Whately, Oliver Johnston, Julian Close; Philharmonia Orchestra
Było to pod każdym względem wspaniałe wykonanie „Der Rosenkavalier”. Philharmonia Orchestra pod batutą Jordana de Souzy miała bogate, a zarazem delikatne, nieco kameralne brzmienie. Bruno Ravella zaprezentował dość tradycyjną interpretację osadzoną w realiach połowy XX w. Jest to wizualnie pociągająca produkcja, która jest pełna humoru i nostalgii. Wokalnie niezapomniane interpretacje stworzyły Miah Persson oraz Hanna Hipp.
„Luisa Miller”, Giuseppe Verdi (Glyndebourne Festival)
Dyrygent: Enrique Mazzola, reżyser: Christof Loy, soliści: Carrie-Ann Williams, Vladislav Sulimsky, Mané Galoyan, Charles Castronovo, Krzysztof Bączyk; London Philharmonic Orchestra
„Luisa Miller” bezsprzecznie była w tym roku jedną z najciekawszych produkcji operowych w Wielkiej Brytanii. Stało się tak przede wszystkim za sprawą Enrique Mazzoli, który poprowadził London Philharmonic Orchestra z niebywałą energią. Jego interpretacja była ekspresyjna i wyjątkowo emocjonalna. Mané Galoyan stworzyła poruszającą, wielowymiarową rolę Luisy, świetny wokalnie był też Krzysztof Bączyk. Christof Loy ukazał historię Miller w sposób minimalistyczny, dając pierwszeństwo muzyce.
„Medea in Corinto”, Simon Mayr (Donizetti Opera Bergamo)
Dyrygent: Jonathan Brandani, reżyser: Francesco Micheli, soliści: Roberto Lorenzi, Michele Angelini, Carmela Remigio, Juan Francisco Gatell, Marta Torbidoni, Caterina Di Tonno, Marcello Nardis; Orchestra Donizetti Opera
Dziś zapomniany Simon Mayr był nauczycielem Donizettiego i jednym z prekursorów bel canta. Jego muzyka jest wirtuozerska i ekspresyjna. Pod względem wokalnym produkcja ta należała do Carmeli Remigio, która swoją interpretacją tytułowej roli zelektryzowała publiczność. Poprzez operę Mayra Francesco Micheli zaprezentował gorzką opowieść o życiu pary imigrantów w Grecji w drugiej połowie XX w. Życie w niewielkim mieszkaniu i problemy finansowe mają silny wpływ na związek małżeński. Deprawacja finansowa prowadzi do deprawacji emocjonalnej, a w końcu życie razem staje się koszmarem. Głęboka, świetnie zrealizowana produkcja.