Salzburg Festival – bogactwo perspektyw
Festiwal w Salzburgu bezsprzecznie jest najbardziej prestiżową imprezą tego typu na świecie. Co roku najważniejsi artyści z całego świata prezentują tutaj spektakle operowe i teatralne oraz koncerty.
W tym roku zaprezentowano bardzo ambitny program. Jego kulminacją było przedstawienie „Elektry” Richarda Straussa wyreżyserowane przez Krzysztofa Warlikowskiego, ze scenografią i kostiumami Małgorzaty Szczęśniak. Warlikowski i Szczęśniak stworzyli dystopijny świat kobiet pogrążonych w błędnym kole przemocy. Ta z pozoru alternatywna rzeczywistość może być bliska naszemu światu. Warlikowski wprawdzie operuje hiperrealizmem, ale prezentuje refleksję nad przemocą. Przemoc w „Elektrze” wydaje się nie mieć początku ani końca. Jest to energia ożywiająca bohaterów. Reżyser świetnie przygotował śpiewaków od strony aktorskiej. Było to niezwykle intensywne przeżycie teatralne. Franz Welser-Möst poprowadził orkiestrę Vienna Philharmonic z mocą. Pod jego batutą brzmiała ona potężnie i krystalicznie. Tytułową rolę zaśpiewała Ausrine Stundyte. Jej głos był intensywny, momentami przeszywający. Tanja Ariane Baumgartner wykonała rolę Klytämnestra pewnie i wyraziście. Jej głos miał nieco mroczną barwę, a postać przez nią stworzona była wieloznaczna. Brawa należą się także Vidzie Miknevičiūtė, która wcieliła się w postać Chrysotemis. Jako Orestes wystąpił Christopher Maltman. Jego głos oscylował między ostrą i ciepłą barwą. Warlikowski i Welser-Möst sprawili, że „Elektra” była wyjątkowo mocnym przedstawieniem. Muzyka i teatr zeszły się tutaj w jedno, tworząc dotkliwe doświadczenie.
„Don Giovanni” Mozarta był diametralnie odmiennym przedstawieniem. Romeo Castellucci to wyrazisty reżyser, który słynie z autorskich, niekonwencjonalnych spektakli. Jego „Don Giovanni” był z pewnością zaskoczeniem. Opera o uwodzicielu wszech czasów była pozbawiona emocji. Wydawała się zimna i przesadnie intelektualna. Castellucci ukazuje świat pozbawiony sacrum. W tym świecie wszystko staje się parodią. Okazuje się, że Don Giovanni do niego nie pasuje. Niejako warunkiem istnienia bezbożnika jest właśnie sacrum. „Don Giovanni” jest tutaj przypomnieniem świata minionego, do którego nie mamy dziś dostępu. Jest to oryginalne i prowokujące przedstawienie. Niejako w kontrze do wizji scenicznej Teodor Currentzis emocjonalnie poprowadził orkiestrę musicAeterna. Davide Luciano pod względem wokalnym i aktorskim był wyrazistym Don Giovannim. Vito Priante, który wykonywał rolę Leporello, ma lekki i elastyczny głos. Anna Lucia Richter wyróżniała się w roli Zerliny. Jej głos był figlarny i swawolny. Michael Spyres imponował ciepłym głosem. Jego legato brzmiało naturalnie i urzekająco.
Odmienną estetykę zaprezentował Christof Loy w swojej produkcji „Così fan tutte” Mozarta. Ta dość banalna komedia u Loya staje się minimalistyczną hiperbolą o akceptacji związku i partnerów życiowych z ich słabościami. Reżyser stworzył subtelne i wyważone przedstawienie, w którym górowała muzyka. Scenicznie „Così fan tutte” było dość monotonne. Joana Mallwitz, dyrygując Wiedeńskimi Filharmonikami, wspaniale wydobyła z partytury Mozarta dynamikę. Jako soliści wystąpili Elsa Dreisig, Marianne Crebassa, Andrè Schuen, Bogdan Volkov, Lea Desandre i Michael Nagy. Każdy ze śpiewaków miał odmienną barwę głosu, co sprawiło, że przedstawienie to cechowało bogate brzmienie. Wokalnie jednak dominowały Dreisig i Crebassa. Ich głosy były pełne i energetyczne.
ochodzące z 1707 r. „Il trionfo del Tempo e del Disinganno” Haendla może z pozoru wydawać się dziś schematyczne. Przywołuje ono tradycje dawnych moralitetów. Robert Carsen udowodnił, że nawet z moralitetu potrafi stworzyć pasjonujący spektakl, który przemawia do współczesnego widza. Carsen poprzez oratorium Haendla przedstawia konkurs piękności. Jest to historia młodej modelki zagubionej po wygranej w telewizyjnym show. Zostaje ona rzucona na głęboką wodę, gdzie musi nauczyć się, komu ufać, ale przede wszystkim co jest dla niej w życiu najważniejsze. Carson stworzył przedstawienie, które jest dynamiczne, wizualnie niemal hipnotyzujące, ale też oferuje refleksję nad przemijaniem. Jest on w stanie w niewymuszony sposób rozbawić oraz skłonić do zadumy. Dla mnie był to przykład idealnej reżyserii. Jako soliści wystąpili Regula Mühlemann, Cecilia Bartoli, Lawrence Zazzo, Charles Workman. Bartoli to już legenda. Oczywiście śpiewaczka nie zawiodła. Jej charakterystyczna technika wokalna wywołała burzę oklasków. Głos Bartoli wydaje się już słabszy niż kilka lat temu, ale charyzma jest wciąż ta sama. Regula Mühlemann to wprawdzie dość młoda śpiewaczka, ale ma piękny głos i wspaniale nim operuje. Charles Workman wykazał się wyborową artykulacją i muzykalnością. Gianluca Capuano z pasją i unikatowym wyczuciem rytmu poprowadził Les Musiciens du Prince-Monaco.
Salzburg Festiwal wytycza trendy w operze i teatrze. W tym roku mogliśmy zobaczyć diametralnie odmienne ujęcia teatralne oper. To bogactwo perspektyw sprawia, że jest to wyjątkowe miejsce na światowej mapie kultury.
Dr Jacek Kornak