W krainie Brittena

21.11.2022
Benjamin Britten

Chociaż nikt nie ma wątpliwości, że Benjamin Britten był jednym z najważniejszych twórców operowych XX wieku, a jego nazwisko jest dzisiaj niemal synonimem brytyjskiej opery, jego droga twórcza była raczej wąską ścieżką, którą szedł on sam, z dala od europejskiej awangardy i zmieniających się trendów.

Jedni uważali go za reformatora, a inni za konserwatystę. Nie chcę jednak wchodzić w te dyskusje ani próbować oceniać jego twórczości. Dla mnie osobiście był i jest to ważny kompozytor. Jego dzieła przemawiają do mnie na różnych płaszczyznach – od intelektualnej po głęboko emocjonalną. Nagrania z jego operami towarzyszyły mi, gdy dorastałem i odkrywałem swoją seksualność. Jego opery często przedstawiają mężczyznę, który nie pasuje do swojej społeczności. W wielu przypadkach, takich jak „Peter Grimes”, „Billy Budd” czy też „Death in Venice”, czuje się klaustrofobiczną atmosferę, w której jednostka nie jest w stanie się odnaleźć. Dopiero znacznie później dowiedziałem się, że Benjamin Britten był gejem. Muzyka Brittena jest często gęsta i intensywna, mówi o odrzuceniu przez społeczność, braku miejsca na indywidualizm. To były jedne z pierwszych oper, gdzie pojawiają się wątki homoerotyczne. Dla młodego geja wychowanego w Polsce dzieła te były swoistym katharsis.

Ostatnio postanowiłem odbyć nostalgiczną podróż śladami Brittena. Nieco zaskoczyło mnie, że Britten niewiele czasu spędzał w Londynie. Oczywiście bywał on w tym mieście, gdy wystawiano jego dzieła, podróżował też po świecie, koncertując, ale w zasadzie całe swoje życie spędził w wiejskim obszarze Wschodniej Anglii zwanym Suffolk. Nawet tutaj Britten wymyka się schematom. W połowie XX wieku, gdy homoseksualizm w Wielkiej Brytanii był przestępstwem, zapewne łatwiej było gejom żyć w wielkim mieście takim jak Londyn, gdzie szczególnie artyści mieli swoje bezpieczniejsze miejsca spotkań. Britten wprawdzie przeprowadził się kilka razy w życiu, ale jedynie zmieniał wsie w tym samym rejonie Suffolk. Przez ostatnie dekady swojego życia mieszkał on w Snape. Tam znajduje się Red House, miejsce, w którym żył ze swoim partnerem, Peterem Pearsem.

Snape Malitngs, sala koncertowa

Aby tam się dostać, musiałem wsiąść w pociąg z Londynu do Ipswich, jedynego miasta w tamtej okolicy. Stamtąd niewielkim lokalnym pociągiem udałem się do niewielkiego Saxmundham. Tam w zasadzie kończy się transport publiczny. Nawet o taksówkę trudno, więc musiałem ją zamówić ze znacznym wyprzedzeniem. Wreszcie po kilku godzinach podróży dotarłem do Snape. Tam Britten mieszkał i tam założył Aldeburgh Festival w 1948 roku. Przyznam, że sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że Britten swoje największe dzieła napisał właśnie tutaj – wśród pól, niedaleko wioski rybackiej i kamienistej, niezbyt uroczej plaży. W 1967 roku Britten otworzył tutaj dość nowoczesną salę koncertową zwaną od lokalnej wioski Snape Maltings. Jest to dość niezwykły kompleks ceglanych budynków, który raczej przypomina niewielką fabrykę niż centrum muzyki. Do dziś odbywa się tutaj zainicjowany przez Brittena festiwal oraz wiele innych wydarzeń muzycznych. W Snape Maltings są też kursy dla młodych muzyków, wykłady oraz wystawy. Poza tym lokalni farmerzy przyjeżdżają tutaj sprzedawać swoje plony. Obok sklepu z instrumentami muzycznymi można kupić lokalne ciasta, a nieco dalej owoce i warzywa. Sama sala koncertowa to dawny browar, zapewne dlatego miejsce to ma charakterystyczną akustykę. Od dekad przyjeżdżają tutaj muzycy z całego świata, aby wśród pól Suffolk wykonywać muzykę od baroku po współczesność. Snape Maltings podąża za linią artystyczną wyznaczoną przez Brittena i co roku zamawia nową operę. W tym roku latem można było tam zobaczyć „Violet” Toma Coulta. Jesienią natomiast odbywa się tutaj cykl wydarzeń związanych bezpośrednio z twórczością Brittena.

„The Rape of Lucretia”, Niemeyer

W tym roku, gdy odwiedziłem Snape, prezentowano operę „The Rape of Lucretia” oraz cykle pieśni Brittena. Tę samą produkcję – „Gwałt na Lukrecji” – można zobaczyć również w Londynie, ale dla mnie wyjątkowym przeżyciem było obejrzenie tego dzieła właśnie w Snape, miejscu, gdzie kompozytor stworzył to dzieło. Corinna Niemeyer w sposób bardzo intensywny poprowadziła orkiestrę Aurora. Jej brzmienie charakteryzowała intymność i delikatność, a zarazem pewna emocjonalna bezpośredniość. Jako soliści wystąpili dość młodzi śpiewacy: Anne Marie Stanley, Carolyn Holt, Sarah Dufresne, Jolyon Loy, Anthony Reed, Kieran Rayner, Sydney Baedke oraz Michael Gibson. Wszyscy oni wykonali swoje partie kompetentnie i z zaangażowaniem. Bardzo ciekawa była reżyseria Olivera Mearsa. Z dość schematycznej, antycznej historii z religijnymi motywami stworzył on poruszającą, współczesną historię. Jego Lukrecja może dziać się dziś w Ukrainie albo w innym kraju, gdzie wojna lub absolutna władza sprawiają, że kobiety stają się żerem dla żołnierzy. Mears prezentuje sytuację konfliktu zbrojnego, gdzie brutalna siła wojska nie ma granic. Przedstawienie ukazuje dramat od strony rodziców, którzy próbują zrozumieć samobójstwo córki dokonane po brutalnym gwałcie. Mears operuje niemal filmową techniką. Jego „The Rape of Lucretia” jest wstrząsająca.

The Red House, dom Brittena w Aldeburgh

Wyjątkowym przeżyciem była dla mnie również wizyta w the Red House, domu, w którym Britten żył ze swoim partnerem, Peterem Pearsem. Dziś jest to muzeum, w którym odbywają się czasowe wystawy. Znajduje się tutaj również archiwum z oryginałami partytur kompozytora. Najważniejszy jest jednak sam dom. W tym ceglanym budynku zachowano wszystkie rzeczy osobiste artystów. Chodząc po tym domu, można dostrzec nieco porozrzucane rzeczy osobiste Pearsa – książki, ubrania, a nawet talerze Brittena i Pearsa. Wszystko wygląda tak, jakby artyści wyszli na spacer i niedługo mieli powrócić. Chodząc po Red House, miałem poczucie pewnej bliskości z Brittenem. Wizyta w tym domu i w Snape Maltings miała dla mnie coś z pielgrzymki, podczas której mogłem nostalgicznie wrócić do młodzieńczych fascynacji muzycznych, odkryć na nowo muzykę Brittena i dostrzec jej wpływ na mnie. Myślę, że muzyka nie jest po prostu uniwersalnym pięknem. Często oddziałuje ona na nas w odniesieniu do naszych doświadczeń. Britten był w stanie zaoferować mi refleksję nad odmiennością, sensem wyalienowania i relacjami ze społeczeństwem. Często sztuka może być ucieczką lub pomocą w życiu. Dla mnie opery Brittena były pomocą w zrozumieniu samego siebie.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.