Minimalizm niekoniecznie dla Verdiego [„Don Carlo” w gościnnym spektaklu artystów z Litwy na 28. Bydgoskim Festiwalu Operowym]

13.11.2022
Minimalizm niekoniecznie dla Verdiego [„Don Carlo” w gościnnym spektaklu artystów z Litwy na 28. Bydgoskim Festiwalu Operowym]

Artyści Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie wystąpili z gościnnym spektaklem na 28. Bydgoskim Festiwalu Operowym, prezentując tzw. „włoską” wersję dzieła stworzonego przez Giuseppe Verdiego pt. „Don Carlo”. Minimalizm formy przyjętej przez reżysera, Güntera Krämera, z jednej strony pozwolił na ukazanie nowych sensów, z drugiej – pozostawił poczucie niedosytu.

Wileński zespół już po raz czwarty zagościł na scenie Opery Nova podczas bydgoskiego festiwalu. Tym razem przedstawił dzieło, które w zamyśle włoskiego mistrza miało być przedstawieniem monumentalnym, wielowątkowym i prezentowanym ze scenicznym rozmachem. Autorami libretta opery „Don Carlo” są Joseph Mery i Camille du Locle, których zainspirował tekst dramatu Fryderyka Schillera; ten zaś powstał w oparciu o fragment z historii XVI-wiecznej Europy. Tytułowy Don Carlo to syn króla Hiszpanii Filipa II. Między mężczyznami dochodzi do konfliktu: obiecana synowi Elżbieta ze względów politycznych poślubia władcę i nie zamierza złamać danego słowa, mimo iż wciąż darzy uczuciem dawnego kochanka. Tłem wątku miłosnego jest walka Filipa II o utrzymanie władzy i niepodległościowe dążenia Flandrii.

 

Na przekór formalnym założeniom oryginalnej wersji dzieła spektakl „Don Carlo” w reżyserii Güntera Krämera charakteryzował skrajny minimalizm. Przebogate dekoracje zastąpiła ruchoma ściana z zamontowanymi siedzeniami, na których umieszczeni byli milczący aktorzy. Bogactwo kolorów ustąpiło czerni i bieli oraz złotej barwie i grze świateł. Choreografia ograniczała się do statycznych póz i gestów, a aktorzy nosili proste, współczesne stroje.

 

Taki pomysł na realizację arcydzieła Verdiego można odrzucić lub przyjąć z podziwem. Spektakl został doceniony w roku swojej premiery (2016) – „Don Carlo” zdobył 3 nagrody Złotego Krzyża Sceny: dla Güntera Krämera (najlepszy reżyser), dla Herberta Schäfera (najlepszego scenografa) i solistki Eglė Šidlauskaitė (za rolę Eboli). Dostrzegając artystyczną wartość pewnych zabiegów i urodę wokali, nie umiem jednocześnie zachwycić się wizją przyjętą przez reżysera.

Wybierając się na operę Verdiego, pragnęłabym przeżyć wizualną i muzyczną ucztę. Spragniona bogatej scenografii, barwnych kostiumów i dynamicznej choreografii liczę na to, że ich przepych dorówna warstwie instrumentalnej i wokalnej. Tęsknię za wiernym oddaniem dzieła, bez uproszczeń, przeinaczeń i wymyślnych zabiegów, które odchodzą od pierwotnego zamysłu autora. A jeśli dzieło jest ponadczasowe i uniwersalne (a takim z pewnością jest „Don Carlo”), z powodzeniem można odnieść opowiadaną historię do czasów współczesnych bez pomocy dodatkowych rekwizytów. Dekoracje i żywy ruch sceniczny skupiają na sobie uwagę i wprowadzają do przedstawienia dynamikę, zwłaszcza we fragmentach, w których słuchamy długiej arii opartej na licznych powtórzeniach czy lirycznym nastroju.

 

Zastąpienie inscenizacyjnego przepychu skromnymi środkami wyrazu daje pole do tworzenia nowych sensów. Rezygnacja z historycznych strojów i olśniewających dekoracji oraz prosty ruch sceniczny pozwoliły twórcom nowej wersji spektaklu na wprowadzenie wyrazistej symboliki i podkreślenie dramatyzmu zawartego w dialogach. „Odarcie” przedstawienia z oprawy właściwej tradycyjnym operowym inscenizacjom zintensyfikowało wymowę dzieła Verdiego, które ukazuje okrucieństwo władzy, tragizm nieszczęśliwej miłości i odwieczne pragnienie dążenia do wolności.

 

Nie w każdym aspekcie jednak ten zamysł okazał się skuteczny.  Choć koncepcja ruchomej ściany i wprowadzenie elementów nawiązujących do konwencji teledysku (inspiracją dla reżysera miał być wydany w 2016 roku album „Blackstar” Davida Bowiego) były dość oryginalne, a skromna choreografia miała w wielu fragmentach opery swoje uzasadnienie, to ostatecznie czuję niedosyt wynikający z przyjętych uproszczeń. Teatralna umowność znacznie zubożyła wizualną warstwę dzieła Verdiego. Statyczność postaci, zamiast wprowadzać w zadumę nad wyśpiewywanymi słowami, powodowała u widza zniecierpliwienie. Działo się tak szczególnie w zakończeniu spektaklu, gdy scena wraz z bohaterami zanurzała się stopniowo w ciemności, czyniąc finał nieznośnie długim i nużącym.

Wprowadzając nawiązania do aktualnych wydarzeń, trzeba mieć wyczucie. Elementem, który wzbudził moje największe zaskoczenie (niekoniecznie pozytywne), była wielokrotnie pojawiąjąca się na scenie niebiesko-żółta flaga ze smokiem na prawym boku żółtego pola. Trudno było nie odczytać tego rekwizytu jako odwołania do Ukrainy. Smok zdaje się zaś nawiązywać do symbolu Flandrii – terytorium, którego mieszkańcy walczyli o niepodległość z królestwem Hiszpanii. Historyczne nawiązania libretta do rządów króla Filipa II z XVI wieku rzeczywiście mogłyby stanowić aluzję do trwającej obecnie wojny w Ukrainie. Okazuje się jednak, że zestawienie obu czasów i sytuacji nie jest do końca adekwatne.

Moment, w którym sześciu posłańców z Flandrii, mających na szyjach przewiązane chusty w barwach niebiesko-żółtych, klęka przez królem i błaga o to, by traktował ich naród łagodniej, albo scena śmierci markiza Posy, który z ostatnim oddechem upuszcza flagę i umiera w imię wolności Flandryjczyków, zdają się być nie do końca trafione.

 

Szkoda, że zastrzeżenia dotyczące formy spektaklu przyćmiły występ samych artystów. Nie można przecież nie wspomnieć o tym, że od strony muzycznej spektakl w reżyserii Güntera Krämera, przygotowany pod kierownictwem muzycznym Pierre’a Valleta, został zrealizowany wspaniale. Choć śpiew Don Carla (Eric Phillip Fennell) niknął chwilami na sali, to pozostali artyści zachwycili barwą i mocą głosów. Na największą uwagę zasługują sopranistki – Viktorija Miškūnaitė grająca rolę Elżbiety oraz Eglė Šidlauskaitė wcielająca się w postać Księżnej Eboli. Doskonały duet stworzyli również Karl Franz Huml jako Król Filip II oraz Steponas Zonys jako Rodrigo, markiz Posa.

Chciałabym zobaczyć tych samych artystów przebranych w kostiumy z epoki, poruszających się w scenerii królewskiego zamku i przeżywających odwieczne dylematy rozpisane na partyturze przez mistrza Verdiego. Jestem przekonana, że wybrzmiałyby one dużo bardziej przekonująco i wyraziście.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.