Morski horyzont – pejzaż niezmienny od tysięcy lat

30.08.2023
morze

Morze zna tylko jeden głos, potężny, urzekający naszą duszę swą wspaniałą harmonią (…) zdaje się mieć w sobie coś z potęgi niebios”.

Lucy Maud Montgomery „Wymarzony dom Ani”

 

Gdy wypłyniemy statkiem w morze, zobaczymy pejzaż, który nie zmienił się od tysięcy lat! Dookoła tylko morze i niebo. Poza tym nie ma nic. Daleko od brzegu nie ma mew, a ryb w wodzie nie widać. Duże przestrzenie wodne fascynują. Morza i oceany to uniwersalne symbole niezwykłej mocy Natury i Ziemi.

 

Morza i oceany

Dzielą i łączą kontynenty, budzą chęć wędrówki w głąb ludzkiej duszy i zawsze skłaniają do zastanowienia się nad tym, co kryje się gdzieś daleko za wielkimi wodami. Lubię podróże statkiem. Gdy stoję przy bocznej burcie i patrzę na łączące się na horyzoncie dwa błękity, w moim umyśle tworzą się obrazy, zaczynam marzyć. Lubię wtedy być sama, na przykład o świcie, gdy pasażerowie jeszcze śpią, a delikatna, słona bryza zrasza mi twarz. Obserwuję wschód słońca, który na otwartym morzu jest niezwykłym spektaklem. Wydaje mi się wtedy, że czuję ruch Ziemi, spotęgowany świadomością wielu metrów wody pode mną. Kocham morze, ale się go boję. Nigdy nie żeglowałam. Straciłam pewnie możliwość niezwykłych doświadczeń.

 

Dla niektórych morze jest symbolem władzy, dla innych jest źródłem pożywienia i życia, podczas gdy są i tacy, którzy postrzegają morze jako coś nieznanego, niezbadanego, tajemniczego. Morze jest piękne, wielkie i głębokie, zachwyca nas, kusi, jednocześnie budząc strach i zdumienie.

 

Nie ma nic bardziej orzeźwiającego i kojącego niż stanie na brzegu, słuchanie harmonijnego szumu fal, obserwowanie świateł odbijających się od grającej kolorami tafli morza. Nie ma nic bardziej przerażającego niż szalejące fale. Jesteśmy bezbronni wobec tej wielkiej, niszczycielskiej siły.

 

Wyspa

Wiele lat temu mieszkałam na jednej z należących do Francji wysp atlantyckich. Pierwszy raz w życiu miałam morze (a właściwie ocean) na co dzień, o każdej porze roku, a nie tylko przez dwa tygodnie latem. Mieszkając w piniowym lesie, tuż za wydmą, słyszałam, jak morze codziennie mnie woła. Uczyłam się go. Po szumie fal, zapachu i wietrze rozpoznawałam skalę Beauforta, wiedziałam, kiedy ocean odpływa, a kiedy jest przypływ. Zdarzało się, zwłaszcza wiosną w czasie pełni, że morze cofało się nawet na dwa kilometry! Wtedy wyłaniało się morskie dno. Księżycowy, skalisty krajobraz, pełen kałuż, w których przyssane do skał żyjątka spokojnie czekały na powrót oceanu. W tych pozostałych wśród skał „oczkach wodnych” tańczyły maleńkie, przeźroczyste krewetki, które po ugotowaniu robiły się szare. Tubylcy zjadali również ich łebki i ogonki! Ja nie. Nie potrafiłam ugryźć patrzących małych, czarnych oczek! Łatwiej mi było zjadać żywe ostrygi. Ludzie morza oraz turyści w specjalnych butach wychodzili na „polowanie” na morskim dnie, w jednej ręce trzymając nóż do odłupywania ostryg ze skał, a w drugiej butelkę wina. Do tego bagietka pod pachą i cytryna w kieszeni. Po co wracać na ląd, gdy można ucztować na dnie morza.

 

A wyspa? Nie duża, ale i nie mała, kształtem swym przypomina wielką osę, której żądło to trzykilometrowy most łączący ten niewielki skrawek lądu z kontynentem. Wcześniej na wyspę dopływało się promem. Kilkunastogodzinne kolejki były wprawdzie bardzo uciążliwe, ale za to wyspa dawała ukojenie i spokój, którego obecnie bardzo brak. Jej specyficzny mikroklimat, oceaniczne wiatry, przypływy i odpływy sprawiały, że wraz z wjazdem na wyspę przybywało nam sił, ustępował ból głowy, a upał, tak nieznośny na kontynencie, tutaj stawał się zapachem, drżącym powietrzem i delikatną mgłą. Zima też jest tutaj piękna, chociaż niebezpieczna. Mieszkańców jest wtedy niewielu, szum wzburzonego morza miesza się z odgłosami piniowego lasu. Czasem zdarzają się katastrofy, gdy morze niszczy betonowe zabezpieczenia i zalewa wyspę. Giną ludzie, „odpływają” samochody, pękają domy. Zdarzyło mi się przeżyć tu małe tsunami, gdy ogromny, zimowy przypływ połączył się z wielką burzą. Zginęły 52 osoby, woda w miasteczkach sięgała dwóch metrów, a wyspa została częściowo zalana, blokując drogi i więżąc mieszkańców. Tu jedyny raz w życiu widziałam fiołki (kwitną już w lutym) w bryłkach lodu. Prawdziwym skarbem, który posiada wyspa, są leżące wokół wgryzającego się w nią fiordu słone błota. Takiego światła, kolorów i zapachu nie ma nigdzie indziej. Gdy morze odpływa, stare rybackie kutry „wylegują się” w trawie, czekając na powrót oceanu. Małe, słone jeziorka to miejsca pozyskiwania soli morskiej. Działanie słońca i wiatru powoduje osadzanie się na brzegach kryształków solnych, z których wieśniacy usypują małe, białe kopczyki, pozwalając soli przeschnąć, by następnie zsypać ją do woreczków i sprzedać.

 

Morze jako inspiracja

Ogromne przestrzenie morskie inspirują do wyobrażania sobie odległych światów i lądów poza naszym bezpośrednim zasięgiem. Morze nie tylko każe nam się zastanawiać, co kryje się za wodą, ale także nad tym, co jest ukryte w głębinach, do których człowiek nigdy nie będzie w stanie dotrzeć bez specjalnego sprzętu. Niektórzy malarze znajdują w oceanie źródło inspiracji dla swoich dzieł, inni czerpią z niego twórczą energię. Gdy pływam, przychodzą mi do głowy najciekawsze pomysły na obrazy. Zatracam się też całkowicie, malując na brzegu to, co dzieje się w miejscu, gdzie morze łączy się z lądem. Czerwone, wylegujące się na brzegu algi, zielone, wodne mchy, muszle, kraby… Ileż razy zdarzyło mi się, że zajęta malowaniem akwareli nie zauważałam szybko zbliżającego się morza, którego fale przelatywały przez mój blok i farby! Często potem znajdowałam w pudełku z farbami nieżywe pchły morskie, maleńkie skorupiaki, żerujące na brzegu i uciekające przed falą.

 

Nie ma nic bardziej żywiołowego i niezwykłego niż nieskończone morze. Zawsze inspirowało malarzy – Moneta, Gauguina, Renoira, Turnera… Od średniowiecza, po impresjonistów, ekspresjonistów, surrealistów, aż do sztuki współczesnej. Cóż, działanie morza na wyobraźnię artysty jest ogromne. Wielką fascynacją są przypływy i odpływy, zmiany na niebie i ciągłe falowanie. Najciekawsze zadania malarskie to jednak morskie katastrofy. Iluż malarzy malowało burze morskie, maleńkie stateczki na bezkresnych wodach, pełnię księżyca odbijającą się w falach, czarne chmury, przez które próbuje przebić się słońce. O ile w literaturze liryzm związany z przyrodą osiąga swoje apogeum w opisach nastrojów, o tyle w malarstwie wyraża się w sile kompozycji, pracy nad światłem i wyborze motywu estetycznego. To rzeczywiście staje się dla malarza uprzywilejowaną przestrzenią do nakładania na nią swojej wrażliwości. Otwarta na nieskończoność, nieujarzmiona przestrzeń staje się także miejscem zadumy, poczuciem samotności, melancholii. Ogrom morza mówi także o małości człowieka wobec Boga. Właśnie po to, by ukazać człowieka wobec ogromu żywiołu, często widzimy łódeczkę w oddali, zagubioną na horyzoncie, lub ludzi na brzegu obserwujących wspaniały spektakl natury. Widz patrzący na obraz jest zaproszony do podzielenia się tym doświadczeniem, które wywołuje uczucie strachu oraz prowokuje rozmyślania nad istnieniem świata i miejscem człowieka w przyrodzie.

 

Według mnie najpiękniejsze obrazy morskie stworzył William Turner, który budował pejzaż kolorem, a nie linią. Był malarzem światła. Na jego obrazach błękit morza i nieba w oddali tonie w świetlistej szarości. Wszystko rozpuszcza się, tworząc perspektywę powietrzną oraz piękne sfumato (zamglenie). Morze, ze względu na swój zmienny charakter, szczególnie dobrze oddaje stan duszy tego artysty. Turner obserwował dawne malarstwo marynistyczne, jednocześnie rzucając wyzwanie widzom poprzez nowy sposób przedstawiania morza. Szczególną rolę w jego obrazach odgrywa światło. Artysta twierdził, że jego ideałem jest malowanie czystego światła. W ostatnich tygodniach przed śmiercią Turner zwykł powtarzać: „Słońce jest Bogiem”. Na jego obrazach można podziwiać delikatną zorzę świtu, jasne promienie wschodu, pełne światło południa, krwiste i karmazynowe barwy zachodu, ale także dramatyczne światło sączące się poprzez chmury i mgły w czasie burz morskich.

 

Równie wspaniałe są obrazy Iwana Ajwazowskiego. Morski żywioł był jego ukochanym tematem malarskim. W ciągu swojej 60-letniej kariery malarz stworzył około 6000 obrazów, z których zdecydowana większość to pejzaże morskie. Znajdują się wśród nich zarówno monumentalne arcydzieła, jak i nieśmiałe szkice. Podobno swoje morskie krajobrazy malował zawsze z pamięci – legendarnej pamięci, z której słynął. Mówiło się o nim, że był w stanie odtworzyć to, co widział jedynie przez chwilę, więc zwykle nie stosował wstępnych szkiców, tylko malował od razu, zrywami, dynamicznie. Miał niezwykłą zdolność do uchwycenia efektów falującej wody oraz światła słonecznego i księżycowego odbitego od morskich fal. Malował duże, niezwykle działające na wyobraźnię morskie pejzaże i katastrofy. Na obrazie „Gniew morza” widzimy walkę człowieka z żywiołem. Wzburzone fale giną w ciemności. Szalejące morze łączy się z czarnymi chmurami, przez które przebijają się promienie księżyca. Obraz działa na widza z niezwykłą siłą, zwłaszcza gdy na pierwszym planie widać łódź rozbitków walczących z żywiołem. Czujemy ich strach i coraz większą beznadzieję. Dominują ciemne barwy, jednak kontrast pomiędzy ciemnymi, nieprzeniknionymi chmurami, a jasnymi promieniami księżyca ujawnia bogactwo barw użytych przez malarza. W wielu obrazach czujemy, że wołanie głębi to doświadczenie samotności między niebem a morzem, co każe przewidywać pojawienie się Boga w zmysłowym doświadczeniu sacrum.

 

Wołanie głębi

Niektórzy ludzie śnią o morzu cały czas, podczas gdy inni tylko raz na jakiś czas. Ludzie pracujący na morzu śnią o nim bardzo często, co jest logiczną konsekwencją silnej więzi, jaka ich z nim łączy. To samo dotyczy ludzi, którzy mieszkają nad morzem, a całe ich życie i praca w dużym stopniu uzależnione są od morza. Jednakże morze równie często pojawia się w marzeniach ludzi kochających podróże lub tych, którzy mają w sobie wewnętrzną chęć odkrywania i próbowania rzeczy, których inni woleliby nie robić. Trudno mi przeżyć wakacje bez morza. Od kilku lat jeżdżę nad morze zimą lub wtedy, gdy inni wracają. To mi zapewnia spokój na dzikich plażach. Dzięki przyczepie campingowej mogę słuchać morza, zasypiając i budząc się rano.

 

Morze, dając nam ogrom możliwości do inspiracji oraz wyciszenia, jest także symbolem czystości. Woda jest jednym z pierwszych elementów stworzonych przez naturę. Zanurzenie się w niej symbolicznie oznacza powrót do pierwotnego czasu, możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Morze to nie tylko „ogromny obszar słonej wody, który pokrywa znaczną część powierzchni kuli ziemskiej”, to przede wszystkim głębia, ruch, zew. Wyciąga człowieka z ograniczeń ziemskiej przestrzeni i konfrontuje go z siłami kosmosu.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.