Odczarowani bohaterowie [„Miłość to cyngiel języka, który nie zawodzi” Przemysława Wechterowicza]
Przemysław Wechterowicz napisał dwa świetne tomy poetyckie. To różne, koncepcyjne książki. W obu można obcować z ogromną inteligencją, błyskotliwością, poczuciem humoru autora. Dziś opowiem o drugiej z tych publikacji, zatytułowanej „Miłość to cyngiel języka, który nie zawodzi”, wydanej w czerwcu 2023 roku przez Fundację Kultury AFRONT.
Autor w drugim tomie wraca do muśniętych w poprzednim motywów, a w pierwszym prorokuje, jak gdyby nieśmiało zapowiada, jaki będzie jego przedmiot zainteresowania w kolejnej książce. Zatem w pierwszym tomie poeta wspomina zakon Jedi, jego tytułowy mężczyzna „czuje się kruchym i troskliwym bohaterem”. W drugiej książce zaś jedna z postaci wyznaje: „Stoję bezradnie przed kobietą w hotelowym pokoju i płaczę. A płaczę, bo zapomniałem, jak to się robi”. I ta poruszająca bezradność, pokazanie, że antybohater też ma chwile słabości, od razu kojarzy się z postacią z wierszy, z tomu „Wnętrze mężczyzny jest wspaniałe”. Choć „Wnętrze…” raczej jednak opowiada o zwykłym facecie, okazuje się, że każdy ma w sobie pierwiastek niezwykłości, jest maleńkim chłopcem. Zatem może zwłaszcza przeciętniacy są cudowni? W drugim tomie poeta udziela nam na to pytanie odpowiedzi.
Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że dzieła te uzupełniają się. One są zaskakująco odmienne, autor wykonał kawał dobrej roboty, szukając dla wybranych tematów nowych środków wyrazu. Nie można jednak powiedzieć, że poeta wykonał potężny skok rozwojowy – tak różne są oba jego tomy. Można zauważyć, że w drugiej książce Wechterowicz nabrał śmiałości i rozmachu. I niekoniecznie stwierdzam to po tym, że w drugim zestawie wierszy jest ich więcej, choć generalnie i tak niedużo. Wnioskuję to z lektury, podczas której wspomniałam swoje dzieciństwo i młodość spędzane też przed telewizorem, by z wypiekami na twarzy oglądać pierwsze superprodukcje – śledzić losy Batmana, Supermana czy ekipy z „Gwiezdnych wojen”, ich zmagania ze światem przestępczym, gangsterami i złymi mocami.
Marzę jednak, że Wechterowicz nie poprzestanie na tym ukłonie w stronę przeszłości. Oby mógł wrócić do swoich superbohaterów w przyszłości, bo jak deszczu potrzebujemy pozytywnych wzorców męskości. I kobiecości. I rodzicielstwa. A może poeta pozytywnie przeżywa nowe produkcje, przykładowo Filmowego Uniwersum Marvela?
Tak jak pisałam na początku, nie chcę tu porównywać obu książek, szukać między nimi analogii, bo są niepotrzebne. Tekst ten chcę poświęcić superbohaterom z tomu „Miłość to cyngiel języka, który nie zawodzi”. We wspomnianej książce bowiem Wechterowicz pokazuje nam bohaterów jednoznacznie pozytywnych, jednoznacznie negatywnych i takich, na których nie można patrzeć tylko poprzez czarno-białe filtry.
Pytania, które mi się jednak nasuwały podczas lektury książki, były takie: czy oni wszyscy są jeszcze naszymi herosami? Czy się nie postarzeli? Czy tak jak bohaterowie wielu innych tekstów kultury nie stali się dzisiaj niepoprawni politycznie? A może superbohaterem jest dziś każdy z nas? Autor patrzy jednak na swoich bohaterów okiem dobrego człowieka, może nawet feministy, którym jest, bo chce nim być. Wechterowicz jest moim superbohaterem, który wciągnął do swojej książki całą plejadę postaci z filmów fantastyczno-naukowych.
Zatem może się pospieszyłam, bo z perspektywy naszego czasu, z perspektywy człowieka zanurzonego w aktualności, wreszcie w mniemaniu Wechterowicza nie ma niczego, co jest tylko czarne albo tylko białe. Wszystko jest raczej w różnych odcieniach szarości, może nawet jest barwne. Nie ma tylko jednej prawdy, jest ich wiele. Każdy ma swoją prawdę. I Wechterowicz bardzo dobrze o tym wie, choć czasem jego utwory przypominają bajki. Całe szczęście bez morału. To bajki, w których autor puszcza do nas oko, śmieje się, nie idealizuje. Tylko w ostatnim wierszu czytamy coś, co, moim zdaniem, wybrzmiewa mentorsko. Bowiem podmiot liryczny w dwóch wersach wykrzykuje: „Doceń znaczenie higieny osobistej i przemyj pachy. I miłuj się z bliźnim!”. Ale czy nie chcemy być ludźmi, którzy mają podobne wartości? Może już nimi jesteśmy? Jesteśmy superbohaterami i superbohaterkami naszej epoki, bo mamy wysoki poziom wartości, a przy tym charakteryzuje nas wyrozumiałość dla występków innych odważniaków – tak przynajmniej widzi to poeta.
Wechterowicz jest też autorem nagrodzonym Nagrodą Literacką m.st. Warszawy w kategorii literatura piękna dla dzieci. Poeta generalnie pisze bajki, na stronie lubimyczytac.pl wykaz pokazuje ich około czterdziestu, stąd można wyciągnąć wniosek, że superbohaterskie moce są mu bliskie, oscylują wokół jego zainteresowań, pracy, może nawet życia? Na bank. Stąd obecna w jego wierszach walka dobra ze złem, odważne przygody bohaterów, nieprawdopodobne wydarzenia, nieziemskie i nieprawdopodobne siły. Występuje tam Yoda posiadający potężną Moc Mistrz Jedi, Spider-Man, James Worthington Gordon i Harvey Dent, czyli policjant i prokurator pomagający Batmanowi walczyć z przestępczością w Gotham City. Jest Joker – antagonista Batmana, któremu podmiot liryczny chce pomagać, któremu wyraźnie współczuje. Pojawiają się takie negatywne postacie, jak Eddie Brock czy Oswald Chesterfield Cobblepot. Jest nawet Ramzes oraz lewe oko Ra. Są rodzice – mama i ojczym, dzieci, wreszcie są superbohaterki!
Niezupełnie uwolniliśmy się jeszcze od patriarchatu, więc biorąc na warsztat superbohaterów, autor nie miał ogromnego pola do popisu dla przygód ponadprzeciętych kobiet, śmiałkiń. Wechterowicz jednak o nich nie zapomina. Bo pojawia się tam Batgirl, Bat-Woman czy Wonder Woman, a nawet „Sąsiadka [niezidentyfikowana] wojująca z plujką przy użyciu blendera”. Dlatego nie jest to książka tylko dla małego chłopca w nas, to jest też książka dla małej dziewczynki w nas. To rzecz dla dzieci w nas, może dorosłych z pięknym, radosnym id w sobie, którzy marzą o poruszających akcjach i tym, co jeszcze można z nich wycisnąć, co można inaczej zobaczyć. Może można inaczej zobaczyć bohaterów popkultury, np. jako normalsów? Trzeba nawet, a Wechterowicz to udowadnia. Bo jego książka to jedna wielka przygoda chwatów i chojraczek, drak z codziennością. To rzecz dla tych wszystkich dojrzałych dzieciaków, które siedziały w latach dziewięćdziesiątych podczas świąt wgapione w telewizor, by podziwiać nieprawdopodobne światy, uczyć się, że zło jest potężne, ale zawsze wygrywa dobro. To lektura obowiązkowa dla fanów współczesnego kina fantastyczno-naukowego, którzy wierzą, że nie zawsze wygrywa dobro. Ale przeważnie wygrywa, bo wszystko kiedyś się przecież kończy. Zatem fani Batmana czy Supermana mogą sobie dziś skonfrontować własne wspomnienia o superbohaterach ze wspomnieniami poety, mogą się bawić razem z nim, jego świeżymi historiami, krytycznym, ironicznym spojrzeniem na tytanów, wreszcie mogą być prześmiewczy, uszczypliwi w miły sposób. Oni wręcz muszą odkryć postaci z komiksów i bajek na nowo, może nawet muszą zrozumieć, że każdy ma w sobie coś z Yody czy Wonder Woman? Każdy więc może z nadludzką szybkością pokonywać przeszkody, latać, korzystać z magicznego oręża czy być ponadprzeciętnie mądrym. Każdy może być ludzki, czasem kuriozalny, jak odczarowani superbohaterowie Wechterowicza.
Dobro w wierszach Wechterowicza nie zawsze wygrywa. Poeta nie pokazał życia bez strat. Przykładowo w wierszu „A tribute to Spider-Man’s father” czujemy smutek, dobro poniosło klęskę, w katastrofie lotniczej zginęli młodzi ludzie, rodzice. Na pogrzebie widzimy więc dziecko w stroju kowboja. Są też słowa, które nie zostaną już wypowiedziane, wiszą w gęstym od żalu powietrzu. Bo to nie jest tylko wesoła rzecz, autor nie tylko kpi i droczy się z superbohaterami, potrafi też pochylić się z zadumą nad ich losem, prezentując ich słabości, które potrafią być ich mocą. W ogóle Wechterowicz prezentuje całą paletę uczuć i emocji.
Śmiałam się i płakałam, czytając tom „Miłość to cyngiel języka, który nie zawodzi”. Dałam się w tym tomie uwieść takim zdaniom, jak: „Czuję mięsko przyczajone w boksie żeber. To duszyczka!”, „Miłość to otyły koliber zatrzymany w locie przez kontrolera ruchu”, „O! Za oknem mewa dynda na wietrze”, „Komisarzy policji się nie przytula – myślała” czy „Ludzkość ma charakter koleżeński”.
Zatem superbohaterko i superbohaterze naszych czasów, idź i czytaj tom Wechterowicza. No „I miłuj się z bliźnim!”. Bo: „Człowiek umiłowany właściwie, zgodnie z zasadami naukowej, przyrodniczej dialektyki, odnajdzie się w pełni sił fizycznych i umysłowych, jego praca będzie wydajna, a jego życie potrwa dłużej”. Miej też dystans do siebie i innych i czasem dla żartu przeczytaj od końca tom „Miłość to cyngiel języka, który nie zawodzi”. Więcej – nie tylko dla hecy, literuj go od końca, bo to powinna być biblia każdego współczesnego superbohatera czy superbohaterki.