Dominic Konrad: Transmisja w Arte nadaje operze wymiar filmowy
O zaletach i wadach transmisji, społecznej roli opery oraz o tym dlaczego warto oglądać spektakle w domu z Dominikiem Konradem odpowiedzialnym za organizację obecnego sezonu Arte Opera rozmawia Jacek Kornak
Jacek Kornak: Jestem oddanym fanem opery. Co roku staram się obejrzeć większość produkcji dostępnych w moim miejscu zamieszkania, ale czasem też podróżuję, aby zobaczyć interesujące przedstawienia w innych miastach. Nie oglądam oper online. Mnie do prawdziwego przeżycia muzyki potrzebny jest teatr z jego unikatową akustyką. Wizyta w teatrze operowym ma dla mnie niemal transcendentny wymiar. To nie tylko usłyszenie po raz kolejny muzyki Verdiego. Taką wizytę planuję zawczasu. Przed wyjściem do opery ubieram się bardziej elegancko. Teatr operowy ma magię, która symbolicznie przenosi nas w inną rzeczywistość. Innym doświadczeniem będzie obejrzenie „Traviaty” w La Scali, a innym w Garnier. Co może mnie przekonać do oglądania oper na kanale Arte?
Dominic Konrad: Myślę, że jest to fundamentalne pytanie, na które rzeczywiście musimy sobie odpowiedzieć, transmitując opery. Uważam, że warto rozpocząć tę refleksję od nagrań oper na płytach, a później adaptacji filmowych, które stały się popularne w latach 90. Słuchając oper na CD, nie mamy wrażenia, że jest to konkurencja dla spektaklu w teatrze. Jest to doświadczenie innego rodzaju. Gdy zaczęły się pojawiać adaptacje filmowe oper oraz pierwsze transmisje z teatrów operowych, nie miały one zastąpić przedstawień na żywo. Tutaj nie ma alternatywy: albo transmisja – albo spektakl na żywo. Wręcz przeciwnie: myślę, że są to niejako dwa odrębne gatunki, które oferują przeżycie innego rodzaju. Gatunki te mogą się niekiedy dopełniać. Czasem, oglądając na Arte spektakl, który widziałem na żywo, skupiam się na innych rzeczach niż wtedy, gdy oglądałem go w teatrze. Transmisje nie mają zastąpić wizyt w teatrze ani ich imitować. Mają one dać możliwość innego doświadczenia dzieła operowego we własnym domu albo na spotkaniu ze znajomymi w kameralnej atmosferze. To doświadczenie jest nieporównywalne i tym samym przedstawieniem „Traviaty” można się cieszyć, odbierając je na inne sposoby – zarówno w teatrze, jak i w domowym zaciszu. Ja sam bardzo lubię podróżować po Niemczech oraz innych krajach, aby zobaczyć jakąś rzadko wykonywaną operę. Często oglądam spektakl na żywo oraz później transmisję. Mam wrażenie, że wtedy mój odbiór danego dzieła jest bogatszy.
Na czym zatem polega to inne doświadczenie opery oglądanej w transmisji na Arte? Czym się różni, według Ciebie, transmisja od wizyty w teatrze? Jeśli o mnie chodzi, to podczas oglądania transmisji opery nigdy nie wywołała ona we mnie tak intensywnych emocji, jak przedstawienie oglądane na żywo. Doceniam czasem możliwość obejrzenia przedstawienia operowego online, ale nie jest to dla mnie pełne przeżycie.
Opera jest tu wyjęta ze swojego naturalnego kontekstu, którym jest teatr. W domu możemy obejrzeć ją bez całej otoczki, którą stanowi teatr i zgromadzeni tam widzowie. Arte oferuje też inną optykę. Tutaj pewnych wyborów dokonuje za nas kamera, które skupia się na wybranych szczegółach, a inne omija. Czasem taka transmisja, dzięki dobrej pracy kamerzystów, może być bardzo dynamiczna. Oglądając przedstawienie na Arte, w pewnym sensie mamy nad nim kontrolę. Możemy je zatrzymać kiedy chcemy, powtórzyć jego fragment, porównać z nagraniem, które mamy na półce. Nie twierdzę, że takie przeżycie jest lepsze lub gorsze niż wizyta w teatrze. Jak zawsze w takich przypadkach, coś zyskujemy i coś tracimy. Jeśli chodzi o emocjonalne wejście w operę, to jest to do pewnego stopnia sprawa indywidualna. Zgoda, teatr tworzy szczególne warunki, w których możemy się skupić na oglądanym dziele i przeżyć je głębiej. Transmisja w Arte nadaje operze wymiar filmowy. Myślę, że ona również może być emocjonalna, ale w inny sposób.
W ostatnich dwóch latach Arte stało się bardzo popularnym kanałem, na którym oprócz opery możemy zobaczyć też reportaże i inne programy kulturalne. Czy fenomen tej telewizji jest ściśle związany z pandemią? Być może po niej ludzie wrócą do teatrów, a Wy znów będziecie niszowym medium.
Rzeczywiście podczas pandemii liczba widzów Arte kilkukrotnie się powiększyła. Jednak Arte nie zawdzięcza swojej pozycji pandemii. Istniejemy już od prawie trzydziestu lat. Od samego początku był to kanał z misją. Transmisje operowe są częścią tej misji. Warto zauważyć, że bilety na spektakle operowe często są dość drogie. Wielu nie może sobie pozwolić na częste wizyty w teatrze. Czasem też bariera językowa może być problemem w podróżach. Wprawdzie coraz więcej ludzi w Europie posługuje się angielskim, to jednak wciąż nie jest to norma. Arte stwarza wszystkim tym osobom możliwość obejrzenia spektakli z różnych stron Europy we własnym domu. Nie zapominajmy też o ludziach starszych lub niepełnosprawnych, dla których podróżowanie nie jest łatwe. Dla nich Arte jest często jedyną możliwością kontaktu z kulturą. Poza tym kanał oferuje bogatą ofertę różnorodnych przedstawień w wysokiej jakości nagraniach, dlatego nie obawiam się, że po pandemii ludzie przestaną nas oglądać. Przeciwnie, myślę, że Arte będzie się stawało coraz popularniejsze, gdyż konsekwentnie budujemy naszą markę, opierając się na misji i wartościach. Arte było jednym z pierwszych kanałów, które wniosły operę do internetu. Konsekwentnie rozwijamy się i poszerzamy naszą ofertę. Myślę, że po pandemii ludzie wrócą do teatrów operowych. My jednak nie konkurujemy o publiczność z teatrami, raczej poszerzamy publiczność operową.
Istnieją teatry operowe, które znane są z tradycyjnych, można powiedzieć konserwatywnych produkcji. Idąc natomiast na przedstawienie np. do Frankfurt Oper, możemy się spodziewać współczesnych produkcji. Niektóre teatry specjalizują się w określonym repertuarze, a inne są znane z zaangażowania politycznego. Czy ukazując mieszankę różnych przedstawień z wielu teatrów europejskich, nie boicie się, że te regionalne różnice nie tylko znikną, ale efektem będzie zestetyzowana papka wyprana ze wszystkiego, co w produkcji operowej może być aktualne czy też radykalne? Tworząc sezon, który jest mieszanką różnych stylów wykonawczych, możemy zatracić lokalny wymiar przedstawień. Na przykład wersja opery „La Bohème”, w której główni bohaterowie są imigrantami, będzie miała inny wydźwięk w dość homogenicznym etnicznie kraju, takim jak Polska. Tutaj taki spektakl może być odbierany jako radykalny, natomiast w krajach o bogatej tradycji wielokulturowej może nie wnieść nić do debaty publicznej. Dotykamy tu fundamentalnego pytania: czy opera ma wciąż funkcję krytyczną w odniesieniu do społeczeństwa, kultury, polityki, czy stała się jedynie czysto estetyczną rozrywką.
Zgadzam się, że opera jest nie tylko rozrywką, lecz także ma aspekt krytyki społecznej. Było to ewidentne w XIX w., ale produkcje operowe wciąż są komentarzem do problemów społecznych, takich jak ekologia, debaty feministyczne, imigracja czy też LGBT. Zapewne przedstawienie z teatru operowego we Francji, które odnosi się do lokalnych problemów politycznych, może być niezrozumiałe w polskim kontekście. Arte jednak nie estetyzuje opery. Bardzo ważne są dla nas aktualne debaty społeczne, dlatego transmisjom operowym często towarzyszą debaty lub programy dokumentalne, które bezpośrednio odnoszą się do różnych zagadnień społecznych. Ja wierzę w misję opery, którą rozumiem nie jedynie jako rozrywkę, ale narzędzie inicjujące debaty społeczne. Transmisje operowe nie tworzą uniwersalnej papki estetycznej, ale dają szerszej publiczności dostęp do lokalnych teatrów operowych, które mają własną tożsamość. Niektóre teatry w Europie Wschodniej nie znajdują się na typowych szlakach operowych, ich styl wykonawczy i repertuar są odmienne od tego, co oferują największe teatry operowe na kontynencie. Arte prezentuje artystów z peryferii i w ten sposób daje im głos. Aspekt lokalny jest dla nas niezwykle istotny. Arte zrywa ze stereotypem, że tylko produkcje z Berlina, Wiednia, Mediolanu czy też Paryża są warte obejrzenia. Podsumowując, myślę, że transmisje operowe mogą oferować publiczności przed ekranami coś więcej niż piękną muzykę. Wierzę, że opera dziś, tak jak sto lat temu, może prowokować do krytycznej refleksji. Arte nie jest programem neutralnym. Dla nas empatia, otwartość na innego człowieka, różnorodność są podstawami naszej misji. Wiele spektakli przez nas prezentowanych to współczesne produkcje, które wpisują się w dyskusje o kolonializmie oraz feminizmie.
Jak zatem Arte tworzy swój sezon operowy? Co jest najważniejsze w doborze dzieł, które zobaczymy na tym kanale?
Kluczem jest różnorodność. Chcemy zaoferować ludziom, którzy jedynie sporadycznie mają kontakt z operą ABC: „Aida”, „La Bohème”, „Carmen”. Ważne jest to, aby prezentować klasykę, zarazem jednak staramy się też przedstawiać dzieła od baroku po współczesność i uwzględniać nowo odkryte utwory, np. Catalaniego czy też Mayra. Ostatnio zobaczymy też na Arte więcej oper Straussa. Wynika to z faktu, że teatry operowe w Europie częściej sięgają po dzieła tego kompozytora. Staramy się, aby nasza publiczność miała dostęp do klasyki, ale także dzieł, które nie są łatwo dostępne w lokalnym teatrze. Zawsze staramy się również prezentować dzieła, które są niejako częścią tożsamości danego teatru, zatem z czeskich teatrów najchętniej prezentujemy opery Dvořáka oraz Janáčka.