Tradycja, czyli jak szlachcic został Sarmatą

28.12.2021
Tradycja, czyli jak szlachcic został Sarmatą

Jednym z ciekawszych zjawisk w Polsce była kultura szlachecka. W artykule skupię się jej fragmencie obejmującym XVI, XVII i XVIII w., czyli okres od pierwszej wolnej elekcji aż do rozbiorów Polski.

Pierwsze z tych wydarzeń przyczyniło się do stopniowego wzmacniania przywilejów szlacheckich – każdy kolejny kandydat na króla musiał coś szlachcie obiecać, w związku z czym władza królewska słabła, a wpływy szlachty, a właściwie magnaterii, wzrastały. Z kolei rozbiory doprowadziły do formalnego rozpadu Polski i włączenia jej terenów do Rosji, Austrii i Prus, co zapoczątkowało zupełnie nowy rozdział w historii polskiej szlachty.

 

Kultura szlachecka – w odniesieniu do XVI, XVII i XVIII w. nazywana również sarmacką – była nierozerwalnie związana z tradycjami, czyli przywiązaniem do pewnych obyczajów, przekonań, wierzeń, poglądów i norm społecznych. Tradycje te pozwalały na szybką identyfikację, czy dana osoba należy, czy też nie do danej grupy społecznej. A dokładniej odróżniały szlachtę od mieszczan oraz chłopów, co było niezwykle ważne, ponieważ to szlachta była warstwą uprzywilejowaną: współtworzyła prawo, wybierała króla, mogła posiadać majątki ziemskie, piastować wysokie urzędy w państwie. Miała też przywilej i jednocześnie obowiązek bronić państwa w razie zagrożenia, biorąc udział w pospolitym ruszeniu.

 

Pierwszą rzeczą, po której najłatwiej można było poznać szlachcica, był jego strój. Typowym ubiorem szlachcica w XVII i XVIII w. był noszony na spodnie i długą koszulę żupan – zapinany na guziki płaszcz spodni, na który nakładano (lub nie) kontusz – płaszcz wierzchni z długimi rozciętymi rękawami. Kontusz lub żupan przewiązywano pasem kontuszowym – jedwabnym lub wełnianym, niezwykle bogato zdobionym i długim czasami na cztery metry. Wartość pasów kontuszowych była wielka, zwłaszcza tych sprowadzanych z Persji. Później zaczęto je wytwarzać w Polsce, w manufakturze w Słucku, jednak ciągle były towarem drogim, ekskluzywnym, a przede wszystkim zarezerwowanym dla szlachty. Głowę szlachcica wieńczył kołpak – czyli ozdobna czapka obszyta futrem, często z przodu udekorowana piórem lub klejnotem. Na nogach noszono wysokie skórzane buty – baczmagi. Najbogatsi mogli pozwolić sobie na obuwie w kolorze czerwonym lub żółtym – obecność takich butów sugerowała, że ich właściciel jest osobą zamożną i ustosunkowaną. Osoby mniej zamożne, ale z aspiracjami, zamawiały czasem u szewca obuwie w kolorze czerwonym lub żółtym, jednak by ograniczyć koszty, cholewa (zakrywana przez żupan lub kontusz) była już ze zwykłej skóry. Doprowadzało to czasami do kłopotliwych sytuacji, kiedy np. zawiał wiatr, a żupan zanadto się unosił, obnażając prawdę o podstępie ambitnego właściciela. Stąd pochodzi powiedzenie: „Znać pana po cholewce”. Atrybutem szlachcica i niezbędnym uzupełnieniem stroju była szabla, zarezerwowana wyłącznie dla stanu szlacheckiego.

portret Stanisława Antoniego Szczuki, ok. 1735-1740

A szlachcianki? Od kobiety oczekiwano skromności i godności w strojach. Po bardzo powściągliwym (jeśli chodzi o modę damską) wieku XVI, sporo zamętu wprowadziły w XVII w. dwie polskie królowe pochodzenia francuskiego. Pierwsza z nich to Maria Ludwika Gonzaga – francuska księżna, która przybyła na dwór polski, by najpierw poślubić Władysława IV, a potem jego młodszego brata – Jana Kazimierza. Druga królowa to Maria Kazimiera de La Grange d'Arquien, słynna Marysieńka – ukochana żona Jana III Sobieskiego. Obie panie promowały w Polsce modę francuską, co dla części szlachty, zwłaszcza zaściankowej, żyjącej z dala od dworu i nowinek z wielkiego świata, było wielkim zgorszeniem. Moda francuska pozwalała bowiem nawet zamężnym damom na pokazywanie luźno upiętych włosów, głębokich dekoltów (które nawet dziś byłyby uznane za bardzo śmiałe) oraz rąk aż do łokci. Oczywiście tak odważne stroje dopuszczalne były na dworze królewskim lub w pałacach książęcych. W zwykłym dworku zapewne podobna ekstrawagancja nie miała miejsca.

 

Gdzie mieszkała szlachta? Najbogatsza jej warstwa, czyli magnateria, mogła pozwolić sobie na siedziby w mieście oraz wielkie wiejskie posiadłości ziemskie również z pałacami, często równymi prywatnym pałacom królewskim. Jednak przeciętny siedemnastowieczny szlachcic zapewne zaprosiłby nas do siebie do dworku na wsi. Gościnność była wtedy czymś bezdyskusyjnym. Odwiedzano się i podróżowano często. Przy czym odwiedziny krewnego mogły się przerodzić w wielomiesięczny pobyt, a nawet stałą rezydenturę.

 

Średnio zamożna szlachta zagrodowa mieszkała na wsi w drewnianych dworach lub dworkach. Przez ganek wchodziło się do sieni – gdzie witano gości, a ściany udekorowane były bronią (zarówno tą używaną przez pana domu, jak i jego przodków). Obok znajdowała się izba stołowa, w której biesiadowano, a jej ściany często ozdabiały trofea myśliwskie. Dla wybranych, szczególnie ważnych gości przeznaczono izbę gościnną. Mniej ważni (lub gdy w dworku przebywało wiele osób) spali na ławach, stołach albo wiązkach siana w sieni, jadalni czy innych dostępnych pomieszczeniach. Często osobno wydzielona była izba pani domu – świat męski i damski różniły się bardzo w tamtych czasach i należało stworzyć dla nich osobną przestrzeń. Oczywiście była też sypialnia gospodarzy. Pozostałe pomieszczenia mogły pełnić funkcję sypialni dzieci lub innych domowników. Kuchnię lokalizowano w oficynie obok dworu (aby uniknąć ewentualnego pożaru). Ubikację natomiast zastępował nocnik stojący koło łóżka.

Sadowie (kieleckie). Drewniany dwór alkierzowy z XVIII w. Rysunek z 1876 roku

Dworek otaczały zabudowania gospodarcze oraz pola, pastwiska, lasy- czyli folwark. Folwark był to w miarę możliwości samowystarczalny majątek ziemski, gdzie starano się produkować wszystkie niezbędne do życia produkty. Jeśli czegoś brakowało (np. materiałów na suknie, perfum, biżuterii, broni), to jeżdżono na targ do miasta lub miasteczka i kupowano lub wymieniano za produkty pochodzące z folwarku (zboże, mleko, sery, mięso, wełną, miód, warzywa, owoce, drewno, itp.).

 

Zazwyczaj produkty, których nie udało się wyprodukować na folwarku, były bardzo drogie, np. zagraniczne przyprawy. Oczywiście dostępne były też o wiele tańsze zamienniki – przyprawy lokalne, takie jak cebula, czosnek, zioła. Jednak kuchnia sarmacka, oparta na koncepcie, czyli chęci zaskoczenia i wprawienia w zdumienie i zachwyt biesiadników, lubowała się w wielkiej ilości zagranicznych, trudniej dostępnych przypraw. Należały do nich m.in.: szafran, pieprz, cynamon, goździki, gałka muszkatołowa. Równie drogi był cukier, który mniej zamożni zastępowali swojskim miodem. Dlatego szlachcic, który chciał zaimponować swoim gościom, podawał im podczas uczty dania niezwykle ostre, doprawione taką ilością drogich zagranicznych składników, że oryginalny smak potrawy był nie do odróżnienia. I tak goście mogli zostać zaskoczeni pojawiającymi się na stole kuropatwami, które tak naprawdę miały tylko kształt ptaków, ale uformowane były z ryb. Albo szczupakiem, który był w 1/3 upieczony, w 1/3 ugotowany, a w 1/3 długości usmażony – wszystko to bez przecinania ryby na kawałki! Był też tajemniczy kapłon (czyli wykastrowany, tuczony kogut), zaserwowany we flaszy (butelce z wąską szyjką). Stół ozdabiały „cukry” czyli figurki wykonane z farbowanego cukru, świadczące o zamożności i geście gospodarza, który swoim gościom chciał i mógł zaoferować to, co najlepsze (i najdroższe).

 

Elementem dobrego wychowania była znajomość łaciny, która pełniła funkcję języka międzynarodowego, tak jak dziś angielski. Często jednak uczono się jej bez zrozumienia, po prostu zapamiętując całe zdania lub pojedyncze słowa, które potem wtłaczano do polskiej wypowiedzi. Czasami nie chodziło więc o to, by władać językiem i samodzielnie konstruować poprawnie zdania. Wystarczyło zamanifestować, że się go zna, choćby powierzchownie.

 

Na początku wspomniano o stroju szlacheckim, pozwalającym na szybką identyfikację wizualną przynależności do uprzywilejowanej warstwy społecznej. Równie ważną rzeczą zarezerwowaną dla szlachty był herb – czyli znak, który przynależał do danego rodu. Mieszczanie mogli legitymować się jedynie gmerkiem. Pokazuje to, jak ważna była pamięć o rodzie, z którego się ktoś wywodził, i o przodkach, najlepiej takich, na których można się było wzorować i się nimi chwalić (w końcu szlachta to potomkowie dawnych rycerzy).

Sarmatia et Scythia, Russia et Tartaria Europaea, mapa z XVII wieku

Kult przodków i poszukiwanie korzeni doprowadziło do zadziwiającej sytuacji. W XVI w., podobnie w Polsce, jak i w innych krajach, starano się poznać swoich protoplastów. Niektóre narody mogły wyprowadzić korzenie z cywilizacji rzymskiej, a był to okres, kiedy kultura antyczna była niezwykle ceniona w Europie. Dla polskiej szlachty było to niemożliwe – nie stanowiliśmy części Cesarstwa Rzymskiego. W źródłach historycznych pojawiały się jednak wzmianki o Sarmatach, w których polska szlachta upatrywała swoich przodków. Był to starożytny lud koczowniczo-pasterski pochodzący z Persji, który przybył na tereny między dolną Wołgą a Donem. Warto dodać, że był to lud, który nigdy nie został pokonany przez Rzymian. Sarmaci przybyli do wschodniej Europy i podbili lokalną ludność, nad którą zaczęli sprawować władzę. W pewien sposób sankcjonowało to i usprawiedliwiało późniejsze wyzyskiwanie chłopów (jako potomków ludu podbitego) oraz fakt, że życie i los chłopa całkowicie zależał od właściciela ziemi, czyli szlachcica. Trzecią grupa społeczną w Polsce byli mieszczanie – była to jednak często ludność napływowa z zagranicy: kupcy, złotnicy, budowniczy i innego rodzaju rzemieślnicy. Każda z tych grup znacznie się od siebie różniła. Szlachta posiadała najwięcej praw i przywilejów.

 

W teorii każdy szlachcic był sobie równy, w praktyce jednak istniały silne podziały. Magnateria stanowiła najbogatszą warstwę, która zajmowała najwyższe stanowiska w państwie i była właścicielami wielkich majątków ziemskich – latyfundiów. Później występowała szlachta zagrodowa (posiadająca mniej lub więcej ziemi), a wreszcie gołota, czyli szlachta zupełnie pozbawiona ziemi, czasami zamożnością niewiele różniąca się od chłopów. A jednak nawet najuboższy szlachcic miał niezbywalne prawa do herbu, stanowienia prawa, udziału w pospolitym ruszeniu oraz wolności osobistej.

 

Kultura, a w tym tradycje szlacheckie do dziś w jakiś sposób wciąż żyją w naszej wyobraźni. Na pewno każdy z nas choć raz słyszał radośnie powtarzane hasło: „Szlachta nie pracuje”. Co oczywiście nie było prawdą. Szlachcic pracował, ale w odpowiednich zawodach. Jako potomek rycerzy mógł być żołnierzem. Mógł być też urzędnikiem państwowym, np. sędzią, posłem, senatorem, kanclerzem itp. I dodatkowo, niezależnie od wcześniejszych funkcji, każdy chciał być posiadaczem ziemskim. Oczywiście szlachcic sam nie wykonywał prac w polu (oranie lub żniwa nie były w żadnym razie odpowiednim zajęciem) – miał od tego chłopów. Zawsze pozostawała też możliwość kariery duchownego (szczególnie zalecana dla młodszych synów, którzy nie mogli liczyć na odziedziczenie tytułu lub majątku). Jeśli chodzi o kobiety, to najpopularniejszą opcją było małżeństwo, do którego dziewczyna była przygotowywana od młodego wieku. Powinna więc umieć czytać, pisać, rachować (czyli to, co kiedyś przyda jej się w praktyce). Ponadto tańczyć, śpiewać, wyszywać lub dziergać oraz miło prowadzić konwersację. Jeśli jakaś panna nie chciała lub nie mogła wyjść za mąż – wtedy alternatywą mógł być klasztor. W najgorszej sytuacji pozostawały niezamężne i niezamożne kobiety zdane na łaskę rodziny. Nie mogły same o sobie decydować, musiały pozostać pod opieką męskiego członka rodziny: najpierw ojca, potem braci i bratanków.

 

Barwny świat tradycji sarmackiej i szlacheckiej do dziś nas fascynuje. Poruszają wyobraźnię piękne stroje, fantazja, odwaga, oburza być może egocentryzm, buta i arogancja. Artykuł ten jest jedynie wstępem do niezwykle bogatej kultury szlacheckiej, gdzie każdy miał wyznaczone miejsce z uwagi na: pochodzenie, wiek, płeć, stan cywilny, wiarę itp. Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że w przeciwieństwie do szlachty nie musimy szukać odległych protoplastów. Dzięki ich samozaparciu mamy własnych – siedemnastowiecznych polskich Sarmatów.


 

W artykule korzystałam z materiałów:
Stanisław Czerniecki „Compendium Ferculorum albo Zebranie Potraw”, Muzeum Pałacu w Wilanowie, 2010. Oryginał wydany w 1682 r.
Jędrzej Kitowicz „Opis obyczajów za panowania Augusta III”, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, 1970. Oryginał napisany w XVIII w.
https://www.wilanow-palac.pl/silva_rerum.html

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji: Edyta Ruta | edyta.ruta [at] prestoportal.pl | +48 579 66 76 78

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.