Sztuka na drodze do Sanktuarium [wystawy w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie]

20.06.2024
Rafał Borcz, Cisze Przyrody, Miejska Galeria Sztuki w Czestochowie

Tym razem to nie pamiątkowe obrazki z wizerunkiem Czarnej Madonny – najbliższe skojarzenie z Częstochową i to nie tylko dla polskich katolików, lecz dla całego świata. Przy drodze na Jasną Górę, ukryta wśród zieleni, strojna w szklane mozaiki, stoi Miejska Galeria Sztuki. Niewielu pielgrzymów ma świadomość, że choćby godzinny pobyt w tym miejscu może być doświadczeniem innego sacrum, tego, które daje nam kontakt ze sztuką.

Tak się stało, gdy z zalanej słońcem, pachnącej kwiatami lip i róż ulicy Najświętszej Marii Panny, przez uroczy kafejko-bar „Słodko gorzki”, weszłam do wyciszonej, chłodnej galerii. Czekała na mnie przemiła przewodniczka, pani Elżbieta Hak, która meandrami Galerii poprowadziła mnie na wystawy, gdzie z pasją, swadą oraz olbrzymią wiedzą opowiadała o artystach i dziełach. Wystaw jest kilka. Wybieram dwie. Trzecia – Elżbiety Kuraj sama się odkrywa, gdy przechodząc, spostrzegam genialne malarstwo abstrakcyjne.

Wojciech Siudmak, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie

 

Wojciech Siudmak - czego nie zobaczysz na reprodukcji

Dzieła Wojciecha Siudmaka znałam i podziwiałam od lat, lecz tutaj mogłam stanąć z nimi twarzą w twarz. Pierwszy zachwyt to niesamowita precyzja malarska. Genialna kreska i jeszcze wspanialsze plamy. Laserunek, rozcieranie palcem, by niejednolita mgła, która pojawia się na wielu obrazach, mogła dodać im tajemniczości. Jest ona bardzo potrzebna, gdyż tematyka dzieł jest niejednoznaczna. To surrealistyczne, magiczno-mityczne wizje kondycji człowieka wobec Wszechświata. Często są one mroczne, wręcz przerażające. Obrazy te czyta się jak otwarte księgi, a każdy widz czyta je inaczej. Każdy ma własny kod postrzegania, zależny od erudycji, wykształcenia czy znajomości sztuki. Widzę na obrazie rzeczy, które są zupełnie inaczej interpretowane przez panią Elżbietę, w dodatku obie całkowicie różnią się od wizji towarzyszącego nam mojego męża. To jest właśnie największą tajemnicą Siudmaka, zwanego polskim Salvadorem Dalim – nagromadzenie detali oraz symboli, które przekładają się na osobne wizje oglądających. Symbolika tego malarstwa przenosi do innego wymiaru. Skomplikowane detale budzą podziw i zachwyt, aż trudno oderwać od nich wzrok. Wiele obrazów wyróżnia się kontrastami kolorystycznymi i wyrazistymi kompozycjami, ale równie często pojawiają się fragmenty lub pełne kompozycje malarskie całkowicie chromatyczne – od ciemnego brązu po biel. Tutaj nie przypomina się Dali, lecz Leonardo, który cienkimi jak włos kreseczkami oraz laserunkiem czyni swoje genialne sfumato. Jakże często zaskakuje nas efekt widziany dopiero przy całkowitym zbliżeniu się do dzieła. Tekstura, przypominająca obłok lub jakby puch anielskiego skrzydła w Posłańcu, z bliska staje się strumieniem ludzkich kości i czaszek. Tego nie zobaczymy na żadnej reprodukcji! Dopiero bezpośredni kontakt z dziełem umożliwia nam tego typu odkrycia. To samo dzieje się, gdy patrzymy na rysunek ręki, pokryty elegancką arabeską, która w zbliżeniu okazuje się plątaniną nagich, ludzkich ciał, wijących się jak w Sądzie Ostatecznym Memlinga.

Wojciech Siudmak, Turandot, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie

 

Kiedy wchodzimy na wystawę, spogląda na nas wyzywająco księżniczka Turandot. To niesamowicie precyzyjny obraz malowany akrylem, gdzie nie jest łatwe osiągnięcie takiego efektu. Mit Turandot to opowieść o kobiecie, która ma niszczycielski stosunek do mężczyzn. Odrzuca ich, zabija, boi się zaangażować w miłość z mężczyzną. Jakże trafnie przekazał nam to artysta. Hieratyczna poza księżniczki, tron we krwi, a w tle odwrotność gronostajowego płaszcza! No i mój ulubiony obraz, gdzie artysta pogrywa z konwencją czasu i przemijania. Jak w wielu obrazach, tak i tutaj pozwala sobie na zabawę z anatomią człowieka, którego budowa jest tak delikatnie przetworzona, że ktoś, kto nie jest za pan brat z anatomią, nigdy tego nie zauważy. W tym obrazie czaszka ludzka staje się zegarkiem z dewizką, czyli na łańcuszku! Podejrzewam, że artysta posiada taki zegarek, gdyż precyzja, z jaką go maluje, jest po prostu niesamowita. Jego wirtuozerska technika malarska pozwala w wyjątkowo sugestywny sposób ukazywać przenikanie się świata realnego z fantastycznym, przez niego wyobrażonym. Nie wiemy, gdzie kończy się łańcuszek zegarka, a zaczyna improwizacja, czyli dzieje się misterium sztuki.
 

W lutym 2000 r. odbyła się gigantyczna projekcja dzieł artysty na fasadzie świątyni Ramzesa III w Luksorze w Egipcie. Jego dzieła stały się symbolami graficznymi takich wydarzeń, jak Festiwale Filmowe w Cannes, Montrealu czy Paryżu. W tym ostatnim mieście w 1999 r. otwierał prestiżową wystawę eksponowaną na symbolizującej Paryż i Francję wieży Eiffla (a czynił to z okazji rozpoczęcia III Tysiąclecia). Jego autorstwa jest okładka Diuny.

Wakacje 2024 to niezwykła szansa, by spotkać się – zanim powrócą do Francji – z dziełami Siudmaka w Częstochowie.

Rafał Borcz, Cisze Przyrody, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie

 

Rafał Borcz - brama do wejścia w wyobraźnię artysty

Po zagmatwanych, gęstych i niespokojnych wizjach Siudmaka obrazy Rafała Borcza działają jak balsam, koją, przywracają równowagę. Są mi niezwykle bliskie. Moją pustelnią są mazurskie jeziora i morze. Tak jak pan Rafał jeździmy tam zimą lub jesienią, gdy możemy posłuchać ciszy, poczuć zapach unoszących się mgieł, na które patrzymy, wygrzebując się z namiotu i grzejąc przy świeżo rozpalonym ognisku. Niezliczoną ilość razy spotykamy się z naturą. Z najróżniejszym stopniem uwagi, drzewami i wodami oraz tysiącami przemian wszelkiego rodzaju świateł i chmur – ale zauważenie szczegółu, a nawet jednoczesne kontemplowanie go nie wystarczy jeszcze, aby uświadomić sobie, czym jest pejzaż. Aby w niego wejść, by krajobraz mógł się rozpocząć, świadomość musi mieć poza realnymi elementami nową całość, nową jedność, spojoną przez kreację i wyobraźnię.

 

Obrazy Rafała Borcza to nie są „kawałki natury”. Natura nie ma części, jest jednością. Wzbogacona o przemyślenia twórcy, próbującego uchwycić chwilę, patrząc na dziejący się przed oczami cud, jest bytem sama w sobie. Artysta to wie, czuje, że musi zamienić „zakrzepłą krew”, którą według Ewy Kuryluk jest obraz, w płynący strumień. Poszukuje więc sposobu, by pomiędzy dwa wymiary wpisać nie tylko ten trzeci – przestrzeń, lecz także czwarty, czyli czas. Próbuje, jak impresjoniści, malować ten sam pejzaż o różnych porach dnia, maluje nadciągającą noc, wstający świt. To ciągle dla niego zbyt mało. Powiększa wymiary swych dzieł, wręcz do prawie dwumetrowych kompozycji, większych niż człowiek, by stały się bramą do wejścia w wyobraźnię artysty. Bo pejzaże te, chociaż wyglądają jak fotografie, są wypadkową myślenia, inspiracji oraz fantazji. Kolejnym zabiegiem jest dodanie koloru. Mąci on trochę błękitno-szarą ciszę, lecz niektórym może dać możliwość głębszego wniknięcia w dzieło.

Rafał Borcz, Cisze Przyrody, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie

 

A skąd pomysł tworzenia małych formatów, by zdobyte przy pracy nad nimi doświadczenie wykorzystać w podobnych, lecz już wielkoformatowych dziełach? Artysta twierdzi, że tego typu sposób pracy ma kilka powodów. Jednym z nich jest dążenie do perfekcji. Rzeczywiście, gdy zbliżymy się do dzieła, możemy zobaczyć niezwykłą precyzję w plątaninie kreseczek, raz będących drzewem, a raz mgłą. Drugim, ważnym powodem jest ciekawość w podejmowaniu tematu i chęć jak najszybszego zobaczenia efektu działania. Gdy zadowala, artysta mniej lub bardziej dosłownie powtarza go na dużej powierzchni. Mniejsze obrazy to często akwarelowe szkice, na których artysta ćwiczy i porównuje układy kompozycyjne oraz kolory. Jego pejzaże to nie są obrazy z natury. To raczej wyobrażenia pejzażu. Tutaj zarówno kolor, jak i kompozycja traktowane są emocjonalnie. Oddziaływanie barw jest dla pana Rafała czymś niezwykle ważnym. Odpowiednie ich użycie może także stać się dla widza bramą pozwalającą wejść w głębię obrazu, zanim odgadnie się jego przesłanie. Materiał pejzażu, jaki dostarcza surowa natura, jest tak nieskończenie różnorodny, tak zmienny w zależności od przypadku, że punkty widzenia i formy, które tworzą jedność wrażenia, również będą bardzo zmienne. Przyglądając się prezentowanej przez tego artystę Ciszy przyrody, czujemy, że każdy z tych obrazów może być jedynie drogą przejścia dla uniwersalnych sił bytu. Inną opowieścią są portrety dzikich zwierząt, zwłaszcza groźnych, wychudzonych wilków, rysowanych i malowanych różnymi technikami, w nocnej ciszy. Artysta zaczął je tworzyć, gdy Rosja wypowiedziała wojnę Ukrainie. W te nieco przerażające wizje zagłodzonych bestii malarz wplótł cały swój strach, niepokój o jutro, o rodzinę. Zrobiły na mnie niesamowite wrażenie! Tak jak i piękne, szaro-błękitne, duże kompozycje, takie jak Krajobraz z krukiem oraz małą łódeczką – marzeniem o podróży, Olchy nad jeziorem czy Pejzaż z Olchowca, z maleńkim, białym jak hostia słońcem, którego aureola jest jedynym blado-pomarańczowym akcentem w biało-błękitnej szarości. Z zachwytem wpatruję się w złotawą, niewielką akwarelę Mgnienie, gdzie doskonale są zaznaczone wodne „zmarszczki” na jeziorze, a dwie maleńkie postaci, zanurzone w blasku zachodzącego słońca, przypominają nam o sile i potędze natury.

Elżbieta Kuraj, Poetyka Materii, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie

 

Elżbieta Kuraj - wentyl bezpieczeństwa i dialog z widzem

Wizytę w Miejskiej Galerii Sztuki kończę w niewielkiej sali wielkich dzieł Elżbiety Kuraj. Poetyka materii działa na widza równie silnie jak wizjonerstwo Siudmaka czy ciche malarstwo Borcza. Jednak to już zupełnie inna siła. Mamy tutaj abstrakcyjne obrazy, które jak zapalniki działają na naszą wyobraźnię. Rozpalają ją bardzo mocno poprzez swoją skalę. Są dużymi, ponadmetrowymi kompozycjami, które każdy odbiera inaczej. Artystka tworzy „nowy byt”, wcześniej nieistniejący. To zapewne jej wentyl bezpieczeństwa, ale i dialog z widzem. Przy pomocy kreski i plamy, w pełni intuicyjnie, próbuje przekazać to, co jej w duszy gra. Niemożliwym jest ustalenie „prawdziwego działania” obrazów abstrakcyjnych. Tworzenie ich to sprawa subiektywna, często ułamek chwili, błyskawica myśli. Czuję to w obrazie Z lotu ptaka czy niezwykłej Promenadzie. Nie działa tu czas, pociąga nas w tych obrazach jego „zatrzymanie”, tajemnica trzech wymiarów w dwóch, wrażenie wywołane przez układ barw. Nie bójmy się podchodzić do obrazów, zaglądać do galerii. Nie warto się zrażać. Myśleć, że coś z nami nie tak, gdy stojąc przed obrazem, nie czujemy nic. Malarstwo nie mówi do każdego z nas tym samym językiem. Wręcz przeciwnie, każdemu szepcze do ucha to, co tylko my jesteśmy w stanie usłyszeć.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.