Mała wielka sztuka [Wystawa Marca Chagalla w Muzeum Narodowym w Warszawie]
Wystawa Marca Chagalla w Muzeum Narodowym w Warszawie z pewnością przyciągnie nie tylko miłośników jego malarstwa. To wielkie wydarzenie w polskiej kulturze, na skalę europejską, i nie szkodzi, że obejmuje kilkanaście mniej znanych prac, co w porównaniu z wystawami światowymi wydaje się błahostką. Ostatecznie pasjonat i tak obejrzy całość z nabożeństwem.
Ma to jednak swoje walory. Przede wszystkim mamy szansę przyjrzeć się nieznanemu obszarowi twórczości artysty. Prezentowane prace wykonane na podłożu papierowym miały różnorodne przeznaczenie – niektóre były ilustracjami, inne powstawały na zamówienie marszandów itd. Wszystkie jak zawsze w wypadku tego malarza zwracają uwagę charakterystyczną kolorystyką, posiadają też inne cechy wspólne, jak np. pomysłowo ukryta sygnatura, powracający motyw miłości, inspiracje biblijne, nawiązania muzyczne, zachwyt nad pięknymi detalami otoczenia…
Zbiór czternastu powojennych prac Marca Chagalla trafił do Muzeum Narodowego w Warszawie w wyniku bezprecedensowego zakupu. „Dzieła pochodzą z kolekcji rodziny Chagalla, a zakupione zostały w renomowanym szwajcarskim domu aukcyjnym Kornfeld” – czytamy we wstępie do wystawy pod dyrekcją Łukasza Gawła i opieką kuratorską Anny Manickiej.
W swoich rysunkach i grafikach Chagall sięgał po gwasz, temperę, kredkę, ołówek i kolorowy tusz. A choć najbardziej znany jest z prac niemal eksplodujących kolorem, to przecież np. prezentowana w Muzeum Narodowym akwaforta „Zakochani na ławce” z cyklu ilustracji do „Mein Leben” Marca Chagalla urzeka lapidarnością, niedopowiedzeniem widocznym w ledwie naszkicowanym tle, z którego wyłaniają się wyraziste linie namiętnego pocałunku. Warto zauważyć, że rok powstania pracy – 1922 – był szczególny w życiu Chagalla, właśnie wtedy wyjechał po raz drugi do Paryża (po raz pierwszy w 1910 r.). Ilustrowaną książkę „Moje życie” miał zamiar wydać berliński wydawca Paul Cassirer, jednak dopiero w 1931 r. wydano ją w całości, a polski przekład ukazał się w roku 2003.
O miłości mówi także powstałe ponad pół wieku później „Różowe święto zakochanych” (gwasz, pastel, tusz i tusze barwne, papier kremowy). To kwintesencja miłości artysty do jego drugiej żony, Valentiny Brodsky, nazywanej Vavą (pierwszą żoną Chagalla była Bella, skądinąd istotna w jego życiu była także Virginia Haggard, matka jego syna Davida). Praca może nasuwać skojarzenia ze „Śniadaniem na trawie” Maneta z uwagi na fakt przedstawienia nagiej kobiety i ubranego mężczyzny, co z kolei swoją tradycją sięga jeszcze czasów renesansu. Całość jest subtelna, oniryczna, delikatna niczym płatki róży.
Bardzo ciekawe koncepcyjnie wydaje z kolei „»Moje życie« między Witebskiem a Paryżem” z 1954 r. Jakkolwiek Chagall to artysta, który konsekwentnie rozwijał własny styl, a wszelkie eksperymenty adaptował stricte na jego potrzeby, to akurat w tej pracy stworzył krótką opowieść o wdzięczności. Tym razem w stonowanej kolorystyce opowiada o dwóch ważnych miastach swojego życia; twarze jego i Belli wypełniają lewą, górną stronę niecodziennego „pejzażu”, kobieta trzyma ogromny bukiet kwiatów, co jest w tym kontekście bardzo symboliczne. Notabene, Bella również napisała wspomnienia z dzieciństwa („Płonące świece”, 1946), które Chagall zilustrował, niewątpliwie parę musiało wiele ze sobą łączyć: wspólna wrażliwość, przeżycia, zapatrzenie w kierunkach, które odnajdujemy w Chagallowskich pracach.
Kwiaty jako takie powracają i w pracy „Konwalie na święto 1 maja w pracowni”(odwołującej się do francuskiego święta konwalii), i w pracy „Hołd – wielki bukiet”, gdzie stanowią pretekst do ukazania scenki rodzajowej między dwojgiem ludzi, oraz w pracy „Wielki wiosenny bukiet na stole malarza”, daleko inspirowanej metodą drippingu stosowaną przez artystów amerykańskich z kręgu ekspresjonizmu abstrakcyjnego w latach 60. XX w.; to bardzo ciekawy przykład, bo przecież Chagall jednocześnie drwił na kartach autobiografii: „Niech się najedzą do woli swoich kwadratowych gruszek na trójkątnych stołach…”, zarazem podkreślając: „… moja Sztuka (…) jest być może sztuką szaloną, płomienną rtęcią, błękitną duszą wybuchającą z płócien”.
Ową błękitną duszę widzimy, a właściwie doświadczamy jej w pewnym sensie, podczas kontemplacji czarownej „Zatoki Aniołów” (1971–1978). Chagalla od zawsze fascynowało światło, szczególnie w Paryżu, ale i na południu Francji, czego dowód stanowi wspomniane tu przedstawienie portu w Nicei, namalowane najprawdopodobniej ze wzgórza Mont Boron; i tutaj pojawia się motyw bukietu, który stanowi dominujący akcent całości.
Oprócz kwiatów powracają także wątki muzyczne (Chagall grał w dzieciństwie na skrzypcach, był też kształcony przez kantora), jak w pracy „Światło i skrzypek” z 1979 r. Podobna postać pojawiła się i na malowidle „Muzyka” wykonanym przez Chagalla dla moskiewskiego Teatru Żydowskiego, co zainspirowało autorów słynnego musicalu „Skrzypek na dachu”, który miał swoją premierę w 1964 r. Podobno to właśnie dzięki „Skrzypkowi na dachu” Chagall został wreszcie zaakceptowany w środowisku żydowskim w Ameryce, które jak dotąd wypominało artyście fascynację postacią Chrystusa (negowanego jako Mesjasza przez wyznawców judaizmu).
A przecież kiedy patrzy się na „Ukrzyżowanie” (1954–1959), jesteśmy zadziwieni, że można opowiedzieć historię Chrystusa na nowo tak, jak to uczynił Chagall. Onirycznie, metaforą, niekonwencjonalnym zakomponowaniem postaci. I znów kolorem… Jest w tej pracy też pewna duchowa głębia, której nie odnajdziemy nawet w „Scenie fantastycznej na różowo-zielonym tle”, w której kompozycja zostaje wprost podzielona na świat ducha (zielona góra) i rzeczywistość materialną (różowy dół) … Możliwe zresztą, że rzecz w tym, że ten podział może być nieco nazbyt dosadny.
Chagall przez całe życie mówił głównie w języku jidysz, często powracał do motywów biblijnych, jak we wzruszającej i zaskakująco aktualnej w kontekście obecnego kryzysu uchodźczego (choć Chagall akurat odnosił się do roku 1941 i ucieczki Żydów z Rumunii do Palestyny) pracy „Wokół Księgi Wyjścia”. Inny przykład to „Wizyta Mojżesza i złotego cielca w pracowni”, gdzie rzeczywistość malarza zderza się z wielką, pradawną historią, czy na swój sposób imponującej pracy „Król Dawid z lirą” z 1967 r., w której Chagall tym razem wyłącznie za pomocą dwóch kolorów bezbłędnie uchwycił królewski majestat i przepych.
Biblijne wątki można rozpatrywać w jego twórczości wieloznacznie, niejednokrotnie stanowiły też pewnego rodzaju komentarz do losów narodu wybranego i ówczesnej historii Izraela, jak wojna sześciodniowa z Egiptem (1967). Pierwsze ilustracje do Pisma Świętego artysta wykonał jeszcze w latach 30., w technice akwaforty, na zlecenie Ambroise’a Vollarda, który niestety w 1939 r. zginął w wypadku. Jak jednak widać, Chagall swoje wizje rozwijał na przestrzeni lat, jego kreatywność znacznie też wykraczała poza papier czy płótno. Dość powiedzieć, że ilustrował także własne wiersze, czego uroczy przykład może stanowić zamieszczony na wystawie „Żółty koziołek na wsi” z 1968 r.
Dziękuję za pomoc w powstaniu tego tekstu Ilinie Sawickiej z redakcji Presto.
Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie potrwa do 24 lipca 2022