Opowiadając kolorem o Wiśle [Wystawa Jarosława Modzelewskiego]
Wystawa Jarosława Modzelewskiego w Centrum Sztuki Współczesnej okazała się imponująca. Monograficzna, ukazująca różne nurty w twórczości malarza, absolwenta warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Stefana Gierowskiego. Nie brak tu zabaw formą, kolorem, aluzji politycznych, wszelakich kulturowych odniesień. To malarstwo charakterystyczne, zapadające w pamięć.
Zaprezentowana ekspozycja to zarazem pierwsza przekrojowa prezentacja twórczości artysty, zawierająca prace z kilku dekad. Jej kurator to Marcel Skierski. Całość podzielono z uwagi na wybrane tematy, zaś przestrzeń ekspozycyjną – jak czytamy w opisie wystawy – podporządkowano kształtowi przypominającemu symbol Rodła, zaczerpniętego z jednego z pierwszych obrazów Modzelewskiego („Bez tytułu [Rodło]”, 1980 r.). Ponadto wystawa została zatytułowana „Kraj nad Wisłą” i rzeczywiście rzeka stanowi tu motyw przewodni (warto tutaj wymienić m.in. uderzający intensywnoścą pomarańczowego koloru obraz „Wisła. Ostroga 2” czy będący zamkniętą opowieścią-impresją z opowieści „Wisła. Stół rybaka 2”), zresztą całe malarstwo Modzelewskiego przepojone jest akcentami polskimi, choć zinterpretowanymi w nieoczywisty sposób. Staje się to pretekstem do pogłębionych rozważań – np. „Milion kur utonęło” to bezpośrednie nawiązanie do powodzi z 1997 r. (czego domyślamy się z uwagi na datę powstania obrazu), zaś „Wisła. Stara barka” z 2003 r. nasuwa skojarzenia z ulubioną piosenką papieża Polaka św. Jana Pawła II – „Barką”. Z kolei „Dobry rybak” wydaje się odniesieniem do Biblii, a obraz „Malarz i znak” z 2021 r. stawia pytanie o granice wyobraźni artysty i jego twórczej wolności: czy malowany przezeń znak przerodzi się w swastykę, czy taka przemiana to prowokacja i czy w ogóle jest świadoma, a może to jedynie odbiorca doszukuje się w grubych czarnych kreskach czegoś, czego w rzeczy samej tam wcale nie ma…? Jeszcze bardziej „kole w oczy” dzieło „1953. Parami” z 1985 r., na którym dzieci poprzebierane w stroje ludowe tańczą tak, jak im się każe. Motyw dzieci pojawia się zresztą i na obrazie „Caritas – dziewczynki” z 1994 r., na którym widzimy lekcję chóru prowadzoną przez zakonnicę – znów wszystko musi być zgodnie z czyjąś wizją.
Wiele z prac zostało namalowane temperą żółtkową na płótnie, jak nostalgiczny, prosty formalnie „Widok na drogę” z 2000 r. Jeszcze bardziej czysty w formie wydaje się obraz „Pobieranie wody” z 1992 r., wykonany techniką olejną; dominują tu trzy kolory: biały, niebieski oraz pomarańczowy i właściwie jedynie pobierający wodę bohater został obdarzony różnymi odcieniami szarości.
Z kolei kontrastami operuje dzieło zatytułowane przewrotnie „Pion i poziom” z 1994 r., w sposób symboliczny grające osiami – oto mężczyzna podpierający się laską siada na brzegu ni to wanny, ni to ławki, ni to trumny; on jest zamalowany na czarno na białym tle, ona biała na tle czarnym, stanowią więc dla siebie nawzajem kontrę w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Bohater tego obrazu jakby opierał się przemijaniu, nie kładzie się tak długo, jak też długo daje radę siedzieć, znajdować punkt oparcia. Nieco podobny w duchu jest obraz o tytule „Pół huśtawki” z 1995 r., dzięki któremu naprawdę zastanawiamy się, czym byłaby dwuosobowa huśtawka, gdyby pozbawić ją połowy – czyż nie przejmującą samotnością tego, który akurat czeka na kompana do zabawy?
Niezwykle ciekawie na tym tle prezentuje się „Berlińska łaźnia” z 1989 r., znów oszczędna w kolorach, wyrazista w formie. Jednak i tak najbardziej zapada w pamięć swoisty dyptyk: „Stoit. Sidit. Idiot. Bieżit” z 1985 r. oraz „Umywajetsia. Utirajetsia. Odiewajetsia” z 1985 r., na którym widzimy jak gdyby kilka „stanów skupienia”: raz chłopca, a raz dziewczyny.
Wśród wielu pozyskanych z różnych muzeów i galerii prac znalazły się i te oparte na aluzji politycznej, przykładem może być tu zaskakujący w tym zestawieniu obraz „Winston Churchill i delfin” z 1981 r., olśniewający paletą barw „Bez tytułu (Pacyfa)” z 1980 roku czy biało-czerwone odrzutowce na żółtym tle z 1981 r. („Dwa odrzutowce”).
Pełne znaczeń wydaje się natomiast „Powolne upadanie” z 1984 r., na co dzień wystawiane w Muzeum Sztuki w Łodzi, na którym widzimy „rozczłonkowujące się” ludzkie ciało. „Austroneta – ruchomy na linie” z 1986 r. kojarzy się za to odrobinę z twórczością polskich awangardystów, chyba z uwagi na kompozycję oraz sposób zagospodarowania większości przestrzeni błękitem. Jednocześnie widać wyraźną różnicę pomiędzy tym obrazem a np. „Ekwilibrystą” z 1983 r. w sposobie nałożenia farby (na pierwszym z nich nie ma jednolitych plam barwnych), w zasadzie jedyne, co łączy te dwie prace, to ludzka postać obdarzona wyrazistymi konturami. Bo to właśnie wyraziste i wypełnione kolorem po brzegi kontury wyróżniają styl Modzelewskiego.