A co, jeśli świat jest labiryntem, a labirynt – całym światem? [wystawa Bajki Minotaura prof. Andrzeja Bednarczyka]

03.02.2024
Andrzej Bednarczyk, Całun

Nie ma chyba człowieka, który nie doświadczyłby w swoim życiu zagubienia i samotności. Towarzyszący mu ból może okazać się nie do zniesienia. Przestrzenią, która oddaje stan ciągłych poszukiwań, błądzenia i niepewności każdego z nas, jest labirynt. A co, jeśli świat jest labiryntem, a labirynt – całym światem?

 

Nie będzie nigdy wyjściowych drzwi. Jesteś we wnętrzu,

a twierdza obejmuje wszelki punkt wszechświata

i ni awersu, ni rewersu nie posiada,

ni zewnętrznego muru, ni tajnego centrum.

Nie oczekuj, że niezłomność twej marszruty,

co uporczywie się rozwidla,

mieć będzie kres. Z żelaza twój los ukuty

jak i twój sędzia. Nie sądź, że będzie nacierał

byk, co jest człowiekiem i którego zadziwiająca

forma mnoga karmi przerażeniem gąszcze

z niekończącego się utkane kamienia.

Nie istnieje. Niczego się nie spodziewaj,

nawet w czerni zmroku najdzikszego zwierza.

 

Jorge Luis Borgés

przekład Edward Stachura

Labirynt

 

Motyw labiryntu od lat jest obecny w twórczości profesora Andrzeja Bednarczyka. Jeśli jest labirynt, to musi również być Minotaur, bohater zapożyczony z mitologii greckiej, a panoszący się w życiu artysty jako jego niezwykłe alter ego. Zaczęło się od pierwszego labiryntu narysowanego w 2008 r. Chęć bycia Minotaurem pogłębiły być może te olbrzymie, bycze rogi, które artysta w 2012 roku ustawił przed jedną ze swych zagmatwanych kompozycji, która oglądana z bliska wprowadzała nas w plątaninę tekstów i znaków. Krętą ścieżkę w głąb labiryntu wybierało się samodzielnie. Był jeszcze „Wędrowiec”, gdzie szklana kula wyznaczała nam drogę, były „Dzienniki Minotaura”, by wreszcie powstała książka „Listy Minotaura do Zakażonych”. Powstawały stopniowo, dzień po dniu, gdy pandemia zatrzymała bieg zdarzeń i zmusiła nas do ukrycia się w domach. Wreszcie w foyer kina Kijów w Krakowie stanęła książka. Tak, stanęła ukryta w natłoku naklejonych na ściany rysunków, na wysokim, czarnym postumencie, będącym jakby śladem idei słupa kosmicznego, który w wierzeniach starosłowiańskich zapewniał idealną komunikację pomiędzy wiarą a światem realnym. Na szczycie słupa ukryta w czarnym pudełku książka była kolejnym labiryntem myśli autora i jego rysowanych opowieści. Brzeg książki przemawiał do nas rysunkiem (jak stary modlitewnik kolorem). Kartkując książkę, zmienialiśmy go! Przy pomocy informatyków artysta przygotował aplikację AR i audiobook z 246 mikroopowiadaniami. Podróż po otaczającym książkę jakby pokoju, wytapetowanym odbitkami ksero rysunków artysty, dopełnił efekt cyfrowy, pozwalający cząstkę grafiki przenieść do realnego świata. Wybrane kompozycje nagle wydobywały się z chaosu, jaśniejąc, pulsując jak ludzkie serce, a umieszczone między nimi teksty stawały się czytelne.

Andrzej Bednarczyk, Syn Marii

 

Bajki Minotaura

 

Tym razem w Galerii Starmach, mieszczącej się w dawnym Domu Modlitwy Dawida Zuckera, budynku niezwykłym dzięki swej historii i architekturze, artysta zaprezentował nam Bajki Minotaura. Miejsce zobowiązuje. W panującym półmroku punktowych świateł skierowanych na dzieła dominuje kolor brunatny, smutny. Wszystko jakby pokryte kurzem, zardzewiałe, wyblakłe, poszarzałe… Tylko gdzieniegdzie dominują malowane plamy ultramaryny, którego to koloru w sztuce chrześcijańskiej często używano do malowania szat Maryi, symbolizując jej boskość. W Indiach ultramaryna była stosowana w sztuce, by pokazać nieskończoność. Jest też amarant katolickiej stuły z krzyżem jerozolimskim i stary, czerwony kask motocyklowy. Nie są to obrazy, ale przestrzenne obiekty, najbardziej zbliżone do tzw. environmant, czyli rodzaju działań artystycznych, w czasie których twórca wykorzystuje różne sposoby oddziaływania i miesza rozmaite poziomy realności, tworząc tym samym trójwymiarową kompozycję, dysponującą swoją przestrzenią, oraz włączając do niej otoczenie wraz z widzem. Bajek Minotaura jest dwanaście. Przypominają otwarte księgi, stojące na szklanych płytach drewniane jakby obrazy, czy może raczej jakby szuflady, w których pomiędzy multiplikacją rysunków kłębią się przedmioty, naczynia, narzędzia, które często spływają w dół ku szklanej podstawie lub wychodzą do przodu. Po szaro-białych ścianach pełzną siedemdziesiąt dwie kompozycje jakby skrzynek czy przestrzennych ram. Co to jest? Nić Ariadny? Te niezwykłe jakby relikwiarze czy może XVII-wieczne kolekcje osobliwości to fragmenty „Legendy o całunie, w który Jego ciała nie zawinięto”. Czujemy pokrewieństwo ze stojącymi przed nami Bajkami. Właśnie, dlaczego są to bajki, a nie kolejne mity czy bodajże listy lub opowieści? Stanąwszy w półmroku galerii, w pierwszej chwili zauważyłam wiszący u sufitu wielki kamień, mogący w każdej chwili spaść i zabić. Następnie pokiereszowane, stare, gołe lalki, z wyłupionymi oczami, przyklejonymi na brzuszkach, i upiorny tłumok-becik z kaskiem zamiast głowy oraz tarczową piłę! Od razu przypomniało mi się okrucieństwo bajek braci Grimm, Andersena i Perraulta – horrorów z wymęczonym happy endem. Mroczna dusza germańska i francuska bylejakość jest jednak mimo wszystko odległa od naszej słowiańskiej wyobraźni. W naszych bajkach zawsze przywoływane są kary, które spotykają złych ludzi. Nadzieja pojawia się tam zgodnie z zasadą, którą każdy z nas poznał w dzieciństwie, że „w bajce dobro zawsze zwycięża”. Najwyraźniej zapomnieliśmy, że logiczną konsekwencją tej ważnej zasady jest również fakt, iż „zło zawsze ginie”. Minotaur o tym pamięta, tworząc intymną bajkę o miłości. Jest piękna, ale bez serduszek, kwiatuszków i różowości. Są buty mamy artysty, która – choć niezbyt lubiła wędrówki po górach i narty – dzielnie towarzyszyła mężowi, dając tym świadectwo ogromnej miłości. Są laski wędrowców z nabitymi na nich pamiątkowymi szyldami, które dawniej nabywało się w schroniskach. Jakże wspaniała alegoria wspólnej wędrówki małżonków przez życie! Jest ukryta za drewnianą, przesuwaną jak w dawnych szkolnych piórnikach deseczką fotografia nieżyjącej już mamy artysty. Pilnuje jej Krucyfiks oraz Oko Opatrzności. Gdy przesuwam deseczkę, czuję się nieswojo, bo weszłam do czyjegoś świata. W kolejnej bajce mamy haft na tamborku – od średniowiecza obecny w sztuce symbol kobiecości. To żona Minotaura wyszywa dla niego fragment z zamieszczonych tutaj rysunków. Przykład wierności i współodczuwania. A uwiązany u sufitu kamień i oparty o szybę nocnik? To, według mnie, ostrzeżenie przed zbyt bliskim pochyleniem się widza nad intymnością tej bajki.

Andrzej Bednarczyk, Intymność

 

Jedna z bajek mnie przeraziła. To opowieść autora o zrzuceniu bomby na Teatr Dramatyczny w Mariupolu, gdzie oprócz dorosłych zginęło około 300 dzieci, pomimo wielkich, ostrzegawczych napisów „ДЕТИ” przed i za budynkiem. W bajce tej, jak się to robi w miejscach, gdzie zginęły dzieci – przygniecione, wypłowiałe pluszowe zabawki! I ostre, wystające z naklejonych rysunków bolce. I lalka przyciśnięta szufladą z imadłem. Stojąca na brzegu stołu filiżanka to kruchość naszego życia. Jeszcze sekunda i spadnie, tłukąc się na wiele kawałków. Całość opowiada o wielkiej zbrodni na cywilnej ludności, z którą nikt z nas nie potrafi się pogodzić.

 

Niesamowitą, prawie bluźnierczą bajką jest biały kokon, przypominający owinięte niemowlę z kaskiem zamiast głowy! Ma przyczepioną karteczkę „Jan, syn Marii”. Czyżby to była parodia szopki? Minotaur, wychowany w rodzinie chrześcijan baptystów, być może zastanawia się nad świętością Maryi oraz innych świętych ludzi? Może tak właśnie próbuje wyrazić wątpliwość w symbol Bożego Narodzenia?

 

Wzruszyła mnie również piękna, chociaż smutna bajka o tym, jak poważny wypadek na wiele miesięcy przykuł Minotaura do łóżka. Cierpiąc, artysta nie tracił ducha. Starał się, będąc na zwolnieniu, opanować tablet graficzny, czego dowodem są obecne w bajkach cyfrowe rysunki. To kolejna opowieść o kruchości życia, o zatrzymaniu w czasie, o braku mobilności. Pomiędzy multiplikacją czarno-białych rysunków, jak atramentowe kleksy lub krew pojawiają się czarne plamy. Mamy tu również drewnianą nogę-protezę, z mosiężnym kranem. Może to nawiązanie do działań holenderskiego chirurga Filipa Verheyena, który ponad 300 lat temu „uwieczniał” ludzką nogę przy pomocy mieszaniny „nantejskiej brandy i czarnego pieprzu”? Protezę, jak nóżkę marionetki, utrzymują w pionie liczne sznurki oraz metalowe ciężarki. Jak bomba zegarowa we wnętrzu protezy kłębią się wnętrzności zardzewiałego budzika, ozdobione „snem o lataniu”, czyli piórami orła. Dwie piły wspomagają współodczuwanie bólu, podkreślone opartą o obiekt starą, drewnianą kulą inwalidzką.

 

Ostatnią bajką (jeżeli ktoś porusza się według towarzyszącemu wystawie katalogu), dla mnie będącą jedną z pierwszych, którą próbowałam „przeczytać”, jest bajka z klęcznikiem. Owszem, możną ją czytać, tak jak i pozostałe bajki. W drewniane „stronice” w każdej bajce wklejone są rysunki z tekstami. Są do czytania osobno lub w łączności z będącymi wokół obiektami. Ja na razie „czytam” tylko obiekty. Wydaje mi się, że obecność klęcznika z godłem Maryi, woreczka kamyków dla Cadyka, zwoju „jakby Tory” i – najświętszego miejsca judaizmu – Ściany Płaczu, z wetkniętymi w otwory karteczkami z prośbami do Boga, to marzenie Minotaura o jedności religii. O zakończeniu sporów i prześladowań. Wierzy, że jego marzenie się spełni, bo w bajce wszystko dobrze się kończy. Boskie Oko, które na nas spogląda z tej bajki, daje nadzieję. Umieszczony pod nim rysunek ludzkiego, widzianego od tyłu kręgosłupa podtrzymuje tę nadzieję. Wszak wiemy, że każdy kręg ma inny kształt, a połączony z pozostałymi wspólnie tworzy organ, dający nam możliwość poruszania się, pionowej postawy i odczuwania. Wspaniały symbol synkretyzmu religijnego! Nadzieję i wiarę dopełnia różaniec, genialny „przyrząd” do medytacji.

Andrzej Bednarczyk, Klęcznik

 

Legendy

 

No właśnie! „Legendy o całunie, w który Jego ciała nie zawinięto”. Czy przeszkadzają, czy wręcz uzupełniają bajki? Ten projekt – jak nić Ariadny – snuł się w umyśle Minotaura przez wiele lat. Można go było między innymi zobaczyć na Triennale Tkaniny w Łodzi, gdy bardziej przypominał akwaria niż relikwiarze. Siedemdziesiąt dwa obiekty, w nieregularny sposób wiszące na ścianach galerii, to taka trochę prowokacja, dająca podstawę myślenia o Całunie Turyńskim. My, katolicy, ciągle zastanawiamy się, czym tak naprawdę jest Całun? Kawałkiem płótna, to pewne. Materiałem, którego również artyści-malarze (czyli także Minotaur) używają często i chętnie. Może nie ma tu tajemnicy, może w ten materiał Jego ciała nigdy nie zawinięto? A legenda? Czym się różni od bajki? Legenda zawiera częściową prawdę, natomiast bajka nie. Poza tym legenda ma określony czas – tutaj I w n.e. Niestety, według najnowszych badań nie jest to wcale takie pewne. Podobno Całun jest dużo młodszy! Czyżby legenda stała się bajką? Artysta do uzyskanych metodą odbijania wizerunków fragmentów płótna dodaje na każdej z kolejnych prac odpowiednie elementy. Kompozycje nie mają tytułów, mają napisy, a czasem właściwie tylko zbiory liter, niewiele sugerujące. Tu autor liczy na naszą wrażliwość, wiedzę i wyobraźnię. Czy uważne analizowanie tych prac pomaga nam w odbiorze bajek? Myślę, że niewiele. To jest osobny labirynt, lecz niektórzy mogą zbłądzić do bajki, pokierowani przesłaniem ściennego „relikwiarza”. Tak dzieje się z pracą, gdzie odbitka płótna pozorująca kształt serca wzbogacona jest o zamkniętą za szybką jakby relikwię, wyglądającą jak kosmyk włosów. Nie bez powodu kompozycja ta wisi obok bajek intymnych, wspominających nieobecnych, najbliższych krewnych Minotaura. Snując się przez labirynt, wyczuwamy jednak, że zarówno bajki, jak i relikwiarze to następujące po sobie korytarze, że mimo wszystko jest tutaj jakiś ład. Lecz kiedy wydaje nam się, że już złapaliśmy nić Ariadny, okazuje się, że to rurka intubacyjna, wąs do koncentratora tlenu lub elektroda encefalografu! Minotaur wpuścił nas do najdziwniejszego labiryntu – naszego mózgu! Przecież tylko dla tej rogatej Bestii labirynt jest przyjaznym domem, natomiast dla Tezeusza, czyli także dla nas, widzów, na zawsze pozostanie miejscem niebezpiecznym. Jesteśmy obcy w labiryncie Minotaura, boimy się, nie do końca rozumiejąc jego bajki. Przywołujemy myśl o zagubieniu i poszukujemy dróg wyjścia, spoglądając na splątanie wątków filozofii, kultury, religii oraz doświadczeń egzystencjalnych człowieka. Koi nas słowo „bajka”. To ono jaśnieje w plątaninie korytarzy, pozwala otworzyć zmysły i skupić się na procesie powolnych i przemyślanych kroków. Taka podróż nie ma określonej postawy. Może być radosna lub smutna, może służyć do przemyśleń lub medytacji. Jedno wiemy – bajki zawsze kończą się dobrze

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.