Więcej niż "Polonez" [Filharmonia Krakowska w hołdzie Wojciechowi Kilarowi w 10. rocznicę śmierci]

02.02.2024
Łukasz Borowicz 10. rocznica śmierci Wojciecha Kilara

Wojciech Kilar zapisał się dla większości odbiorców jako kompozytor muzyki filmowej. Ten nurt twórczości przyniósł mu nie tylko rozpoznawalność, ale też sławę. Współpraca z arcymistrzami kina, jak Wajda, Zanussi, Kieślowski, Polański, Coppola, okazała się nadzwyczaj owocna, choć sam Kilar traktował ją nieco drugoplanowo, jedynie chwilami równolegle do drogi, którą przedkładał i o której myślał, że jest tą naznaczoną prawdziwą misją twórczą. Niemniej, żartował, że i tak zostanie zapamiętany jako twórca Poloneza z filmu Wajdy.

Aż trudno uwierzyć, że w grudniu minęła 10. rocznica śmierci kompozytora. Filharmonia Krakowska przygotowała nadzwyczaj piękny koncert w hołdzie Mistrzowi. Repertuar dwóch uroczystych wieczorów obejmował przekrój twórczości Wojciecha Kilara, choć zgodnie z przepowiednią kompozytora na początek wybrzmiał wspomniany już, słynny Polonez z Pana Tadeusza w reżyserii Andrzeja Wajdy. Z tym filmem wiąże się ciekawa historia. Podobno cała ścieżka dźwiękowa została nie tylko napisana, ale też nagrana, zanim przystąpiono do ekranizacji Mickiewiczowskiego poematu. Kilar wręczył Wajdzie gotowy materiał i z przymrużeniem oka powiedział: „oto inspiracja do filmu”. W rezultacie powstał film który wpisał się do historii kina, film, który uchwycił piękno poezji wieszcza, emanował rozmachem, a jednocześnie subtelnością, cudownie prowadzonym światłem i genialnie pokazaną przyrodą. Muzyka Kilara stała się integralną częścią obrazu, wspaniale podkreślając zmysłowość poszczególnych scen. Oglądając przygotowywanie kawy, widz czuje się otulony jej bogatym aromatem… Muzykę filmową Kilara cechuje jeszcze jeden, bardzo istotny aspekt – łatwo wpada w ucho, jest melodyjna, atrakcyjna w swej szerokiej instrumentacji. Łukasz Borowicz akurat w Polonezie poprowadził Orkiestrę Filharmonii Krakowskiej nieco zachowawczo. Zabrakło mi blasku, choć całość wypadła elegancko i lekko.

 

Filharmonia Krakowska 10. rocznica śmierci Wojciecha Kilara

Utworem o diametralnie innym charakterze jest II Symfonia Sinfonia Concertante na fortepian i orkiestrę. Kompozycja dedykowana ojcu powstała rok po ukończeniu studiów kompozytorskich i jest wyrazem poszukiwań twórczych, bardziej lub mniej świadomym przemierzaniem muzycznych ścieżek innych twórców. Dla słuchacza to rodzaj zabawy w odkrywanie inspiracji i źródeł natchnienia. Pobrzmiewa tu Strawiński, Ravel, Bartók, Prokofiew, Szymanowski. Doszukać się można mgnienia Beethovena i Rachmaninowa. Wszystko zgrabnie zebrane, przetworzone i przefiltrowane własną wrażliwością, talentem, spojrzeniem i wyobraźnią. Tendencja do łączenia – choć oczywiście nie w tkance formalnej utworu, a raczej w jego charakterze – wielu bardzo różnorodnych wpływów pozostanie z Kilarem na zawsze, ale, co należy zaznaczyć, nie we wszystkich utworach skreślonych ręką kompozytora. Trzyczęściowa Sinfonia Concertante miała swe prawykonanie w 1958 roku w Katowicach. Za pulpitem dyrygenckim stanął wtedy Jan Krenz, a partię fortepianową zaprezentował sam autor dzieła, który był także bardzo uzdolnionym pianistą. Tym razem w Filharmonii Krakowskiej usłyszeliśmy pianistę Mateusza Krzyżowskiego. Zaproponował on brawurową wersję partii fortepianowej. Zagrał wyraziście, z pasją i temperamentem. Znakomicie technicznie, pięknym dźwiękiem i wielością barw. Pomimo solistycznej roli fortepianu, który w zamyśle jest jednym z wielu głosów w nadzwyczaj bogatej instrumentacji, chwilami miałam wrażenie, że słuchamy jednak koncertu fortepianowego, a nie symfonii koncertującej. Koncertu bliskiego charakterem Gershwinowi i jego Błękitnej rapsodii.

 

W drugiej części koncertu usłyszeliśmy Preludium chorałowe z 1988 roku dedykowane pamięci Witolda Rowickiego. Utwór całkowicie odmienny, napisany wyłącznie na smyczki, pełen kontrastów dynamicznych, minimalistyczny, przywołujący ludową muzykę góralską. Przepojony rodzajem mistycyzmu, wymagający od słuchacza skupienia, bliski modlitwie, oddający coraz bardziej narastające w kompozytorze zbliżenie do tematów religijnych i duchowych.

 

Filharmonia Krakowska 10. rocznica śmierci Wojciecha Kilara

Tu nastąpił krótki antrakt - na estradę wyszli dwaj uznani architekci: Krzysztof Ingarden oraz Tomasz Konior, redaktor Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, prowadząca w Filharmonii Dyskusyjny Klub Muzyczny, oraz dyrektor Mateusz Prendota. Celem tego wspólnego wystąpienia było uporządkowanie faktów dotyczących sytuacji związanej z planowaną od lat 60. budową własnej siedziby Filharmonii Krakowskiej. Ten wymarzony i z utęsknieniem wyczekiwany przez krakowskich melomanów i artystów projekt nie może doczekać się realizacji. Przeszkody, na jakie wciąż napotyka, opiszę w oddzielnym artykule poświęconym wyłącznie temu zagadnieniu, bo to lokalne neverending story zasługuje na szersze omówienie. Apel, który popłynął w stronę wypełnionej po brzegi widowni, został przyjęty z entuzjazmem i ogromnym aplauzem, pełnym serdecznego wsparcia i nadziei na sfinalizowanie najważniejszej inwestycji w obszarze dotyczącym muzyki w mieście, które od lat dumnie nazywane jest kulturalną stolicą Polski… Jeśli Kraków w dalszym ciągu chce być tak właśnie postrzegany, odwlekanie w nieskończoność tej realizacji spowoduje utratę prestiżu, a wystawiani na ciężką próbę artyści występujący przy akompaniamencie zgrzytu przejeżdżających tramwajów czy też karetek na sygnale zaczną w końcu omijać to miejsce…

 

Mam nadzieję, że wieńczący wieczór Exodus nie jest mroczną przepowiednią opisanego stanu rzeczy… Utwór miał prapremierę w początkach lat 80. W tym szarym, ponurym czasie zamienił się dość przypadkowo i ku zaskoczeniu kompozytora w swoisty manifest. W kontekście sytuacji politycznej zyskał miano symbolu i nikt już nie pamiętał, że zaczynem do jego napisania była notatka sporządzona na małej karteczce i na długo schowana w czeluściach szuflady biurka. Na tym skrawku papieru widniało kilka taktów melodii żydowskiego kantyku, który potem rozrósł się do pełnowymiarowego dzieła na chór mieszany i orkiestrę symfoniczną. W zamiarach miał to być wyraz wolności i utwór o początkach, stąd natychmiastowe skojarzenie z biblijną Księgą Wyjścia, ale przewrotnie jedną z inspiracji była też płyta Boba Marleya Exodus, a więc muzyka reggae… Niewątpliwie pobrzmiewa tu także nie tylko Ravel i jego słynne Bolero, ale też Manuel de Falla i rytmy iście iberyjskie. Tym razem Kilar zadedykował kompozycję Krzysztofowi Zanussiemu. Instrumentarium tego utworu jest ogromne - z braku miejsca na ciasnej estradzie instrumenty perkusyjne grały prawie z ukrycia, umiejscowione w niszy, harfy ściśnięte jedna obok drugiej, nie mówiąc o fortepianach… W wykonaniu Orkiestry i Chóru Filharmonii Krakowskiej pod nadzwyczaj czujną i uważną batutą Łukasza Borowicza monumentalne dzieło wybrzmiało fascynująco, soczyście, przejmująco i było nadzwyczaj mocnym akordem wieńczącym wieczór in memoriam Wojciechowi Kilarowi, kompozytorowi barwnemu, który z pewnością zostanie zapamiętany nie tylko z Poloneza.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.