Wariacje z niespodzianką [rozmowa z z Mikołajem Piotrem Góreckim]
Czy język muzyczny kompozytora jest zawsze efektem świadomych zabiegów? A może kształtuje się w sposób trudny do uchwycenia nawet dla samego twórcy? O zaskakujących nieraz odkryciach słuchaczy i krytyków z Mikołajem Piotrem Góreckim – kompozytorem o polskiej duszy żyjącym w USA – rozmawia Anna Markiewicz.
Najnowszy utwór kompozytora: Wariacje podwójne na harfę i gitarę op. 56b będzie można prapremierowo usłyszeć podczas V Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie 25 listopada o godz 17:00.
Klika dni temu rozpoczął się V Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie, na którym będzie Pan gościem. Czy to Pana pierwsza współpraca z Festiwalem?
Tak, utwór, który wykona ACh Duo podczas koncertu 25 listopada, to pierwsze zamówienie związane z Festiwalem.
W Warszawie odbędzie się premiera, po raz pierwszy publiczność usłyszy Wariacje podwójne na harfę i gitarę op. 56b. Na stronie Festiwalu przeczytałam, że jest to nowa wersja utworu napisanego wcześniej na mandolinę i gitarę. W pierwotnej instrumentacji dotychczas nie został on wykonany – dlaczego?
Pierwsza wersja utworu została napisana w czasie pandemii i planowane prawykonanie zostało przesunięte. Choć jeszcze do niego nie doszło, soliści poinformowali mnie, że są plany związane z prawykonaniem tego utworu.
Hasłem tegorocznego festiwalu są Tradycje ludowe. Do jakich tradycji odwołują się Wariacje?
Słuchacze moich utworów często odnajdują wątki tradycji ludowych, które niekoniecznie były przeze mnie zamierzone. Podejrzewam, że w Wariacjach również są elementy, choć ukryte, których geneza może być powiązana z muzyką ludową.
A inne utwory? Czy sięga w nich Pan po ludowe inspiracje, a jeśli tak, to jakie? Czy, jeszcze mieszkając w Polsce, miał Pan jakiś ulubiony region – jego muzykę, kulturę?
Ze względu na to, że wielokrotnie spędzałem wakacje na Podhalu, od wczesnego dzieciństwa bliska mi jest muzyka góralska. Muszę jednak podkreślić, że inne polskie regiony także mają niesłychanie bogate i inspirujące tradycje muzyki ludowej.
Czy polska muzyka ludowa – ale też z kręgu Europy Wschodniej – jest znana w Ameryce, czy też jest to zupełna egzotyka? A może docierają tylko mocno przetworzone parafrazy, jak występy zespołów Mazowsze i Śląsk lub Trebunie-Tutki z Twinkle Brothers? Albo i oni są znani tylko Polonii?
Na bazie mojego doświadczenia i obserwacji muszę stwierdzić, że generalnie muzyka ludowa Europy Wschodniej nie jest zbyt dobrze znana poza Polonią i Amerykanami pochodzenia wschodnioeuropejskiego.
Muszę o to spytać – jak czuje się Pan jako syn słynnego, doskonałego kompozytora, z którym w dodatku łączy Pana imię – Pana pierwsze, jego drugie – i nazwisko? Wpisując w Google „Mikołaj Górecki”, mam gwarancję, że na pierwszym miejscu pokażą się wyniki dotyczące Pana ojca. Przyjmuje Pan to z dumą, pokorą, a może zdarza się, że komuś osoba Pana i ojca zlewa się w jedną, myli więc zdarzenia, utwory i już to Pana niecierpliwi? Czasem sobie myślę, że podobnie musiało być w rodzinie Bachów. Walczy Pan z tym czy nie ma to dla Pana znaczenia? Wiem, że podjął się Pan dokończenia instrumentacji niektórych kompozycji ojca, często dzieła Panów są umieszczane w programie jednego koncertu, na jednej płycie, jest nawet album „Góreccy”…
Oczywiście, że dokonania mojego ojca są dla mnie niezwykle inspirujące i jego sukces w latach 90. niesamowicie mnie cieszył. Drugą sprawą jest brak rozeznania wśród niektórych słuchaczy lub, co gorsza, zawodowych komentatorów czy krytyków. Ekstremalnym przypadkiem był artykuł z 2014 roku, w którym wspomniano o prawykonaniu nowo napisanego utworu Henryka Mikołaja Góreckiego – zmarłego w 2010. Dodano, że na koncercie był obecny sam kompozytor…
Jak może Pani zauważyła, w ostatnich latach używam drugiego imienia Piotr w celu unikania podobnych nieporozumień. Gdy byłem młodszy, wydawało mi się, że brak imienia Henryk jest wystarczająco jasny. Najwyraźniej jednak się myliłem.
Na Festiwalu będzie wykonana Pana kompozycja kameralna. A jakie gatunki są Panu bliższe – symfonika i duże obsady wykonawcze czy może kameralistyka? Gdy patrzę na listę najważniejszych kompozycji, myślę, że rozkłada się to po równo, choć nie mam pełnego wglądu w dorobek ostatnich lat. Wiadomo, że często pisze się na zamówienie od zespołu lub festiwalu – a jakie są Pana osobiste preferencje?
Trudno powiedzieć. Kiedy byłem młodszy, miałem upodobania, które z czasem się zmieniły – ponieważ przekonałem się, że czasami w niepozornych lub mało obiecujących kombinacjach instrumentów można odnaleźć wiele ciekawych możliwości.
Ma Pan rozpoznawalny styl, pisze Pan na prawdziwe, klasyczne instrumenty – może poza małymi odstępstwami jak fortepian ćwierćtonowy… Nie ciągnie Pana w stronę elektroniki, muzyki eksperymentalnej np. z taśmą? A jak z muzyką filmową? Niedawno jeden z polskich kompozytorów, Pana rówieśnik, „obraził się” na muzykę klasyczną i zarzeka się, że będzie już komponował tylko dla filmu i teatru, napisał nawet pożegnalny utwór. A Pan? Wszystko przed Panem czy w ogóle wyklucza Pan takie próby?
Elektronika interesuje mnie pod względem brzmieniowym. Elementem hamującym moje próby jest fakt ciągłych zmian w świecie elektroniki. To, co jest najnowszym rozwiązaniem dzisiaj, za pięć miesięcy lub rok uchodzi za archaizm. Powiem szczerze, że ta sytuacja nie zachęca mnie do prób, choć jak powiedziałem, same brzmienia są często bardzo interesujące. Jeśli chodzi o film, to popełniłem ścieżkę dźwiękową do filmu Strzępy, który był zrealizowany w zeszłym roku.
Czy ma Pan ulubionych artystów, którzy inspirują Pana, zachęcają do pisania dla nich kolejnych utworów? Jestem z wykształcenia wiolonczelistką, zapytam więc, dla kogo Pan napisał np. Elegię – jest piękna.
Elegię napisałem dla Tomasza Strahla, podobnie Zaćmienie czasu. Dwa koncerty fletowe napisałem dla Jadwigi Kotnowskiej, a szereg utworów na klarnet lub z zespołem, w którym on występuje, powstał głównie dzięki współpracy z Romkiem Widaszkiem. Oczywiście jest długa lista innych wspaniałych artystów, z którymi miałem zaszczyt współpracować.
Mówi się, że dla każdego kompozytora takim sprawdzianem, opus magnum jest kwartet smyczkowy. Pan napisał utwór Druga przestrzeń od razu na kwartet i jeszcze orkiestrę smyczkową. A sam kwartet? Zagrałabym…
Napisałem dawno temu mały utwór Uwertura na kwartet smyczkowy, który również istnieje w wersji na orkiestrę smyczkową – możliwe, że jest ona troszeczkę częściej wykonywana. Jest całkiem prawdopodobne, że w przyszłości zmierzę się z pełnowymiarową formą kwartetu. Co do Drugiej przestrzeni, chciałbym wykorzystać okazję i wyjaśnić słuchaczom, którzy mieli nieszczęście przeczytać – przypisany mnie – komentarz do tego utworu w wydanym niedawno albumie. Chcę zakomunikować, że w tym utworze nie ma ani krzty spektralizmu czy aleatoryzmu.
No cóż, o ile jestem w stanie uwierzyć w niezamierzone wplatanie motywów lub harmonii inspirowanych muzyką ludową, to w nieuświadomione zastosowanie wspomnianych technik chyba już nie. Ciekawe, czy autor naprawdę je usłyszał, czy raczej chciał oczarować czytelników jakimś wyszukanym określeniem i takie mu przyszło do głowy. Sprostowanie idzie niniejszym w świat, a ja czekam na kwartet. I, oczywiście, na Wariacje – ciekawe, co mnie uda się w nich usłyszeć. Dziękuję za tę rozmowę i życzę Panu dużo słońca w Warszawie.
***
W tym roku uczestnicy organizowanego przez Narodowe Centrum Kultury festiwalu Eufonie, będą mogli wysłuchać prapremierowego wykonania kompozycji Mikołaja Piotra Góreckiego. Kompozytor jest doceniany i nagradzany na całym świecie, a jego utwory wykonują wirtuozi o międzynarodowej sławie. On sam przyznaje, że muzyka jest dla niego podstawowym sposobem mówienia o świecie. Kompozytor opowiada o swoim najnowszym utworze w ramach Audycji Kulturalnych. Podcastu można posłuchać TUTAJ