W świecie instrumentów dętych [o Corno Brass Festival]
Najpierw było buuu, buuu, buuu…
Lub może bardziej bam, bam, bam…
Potem tru tu tu tu…OK, przecież to festiwal „dęciaków”.
A w końcu: pou, pou, piiim. Aaaa, czyli jest też pianino... :)
Przekręciłam się na drugi bok zadowolona. Wszystko w porządku. Dzieliłam hotel z muzykami występującymi podczas Corno Brass Festival.
Już po raz szósty (jak co roku od 2017) na sześć dni Zielona Góra zmieniła się w miejsce spotkań miłośników instrumentów dętych, a miasto przepełniły dźwięki muzyki. I to nie w przenośni. Już idąc od dworca, trafiłam na banery festiwalu rozmieszczone w obrębie zielonogórskiego Starego Miasta. Pierwszy pod Muzeum Ziemi Lubuskiej, drugi przed Szkołą Muzyczną, kolejny przy Filharmonii. Oczywiście było ich więcej. Najważniejsze jednak było to, że zazwyczaj towarzyszyły im dźwięki muzyki wydobywające się z sal, gdzie trwały warsztaty lub próby festiwalowe, oraz uśmiechnięte twarze muzyków, którzy zawsze byli gdzieś w pobliżu (łatwo ich było rozpoznać po instrumentach).
Widać było, że Corno Brass jest już stałym elementem kulturalnego życia Zielonej Góry.
Festiwal skierowany jest do miłośników instrumentów dętych, uczestnikami są zarówno soliści najlepszych europejskich orkiestr, jak i uczniowie, i studenci średnich oraz wyższych szkół muzycznych. Ci ostatni przyjeżdżają do Zielonej Góry, by doskonalić się w grze pod okiem światowej sławy nauczycieli. Rano przewidziane były warsztaty i próby, wieczorem koncerty.
Koncert inauguracyjny odbył się w Piekarni Cichej Kobiety. To miejsce klimatyczne i bardzo oryginalne – zachowały się nawet fragmenty wyposażenia starej piekarni. Od razu było widać, że przyszły osoby, które kochają muzykę i się na niej znają. Występowali Brandon Ridenour, amerykański trębacz, aranżer i kompozytor, oraz Trio Stryjo w składzie: Nikola Kołodziejczyk – fortepian, Maciej Szczyciński – bas, Michał Bryndal – perkusja, plus goście: Jan Harasimowicz – flugelhorn, Tomasz Hajda – puzon. Była to improwizacja oparta na muzycznym dialogu. Za pomocą instrumentów artyści rozmawiali, czasami idealnie się ze sobą zgadzając, a czasami przekomarzając lub nawet robiąc sobie żarty. Zapamiętałam to jako wspaniały koncert – nie tylko ze względu na świetną muzykę i artystów, ale też miłą atmosferę i rewelacyjny kontakt z publicznością. Bez zadęcia, ale z klasą.
Wtorkowy koncert pod hasłem „Dęte kameralnie” odbył się w Sali Kameralnej Filharmonii Zielonogórskiej. W eleganckim wnętrzu Filharmonii zabrzmiały m.in. utwory Telemanna, Schumanna, Bizeta w wykonaniu artystów festiwalu i w aranżacji na różne obsady instrumentalne. Było zupełnie inaczej niż we wtorek, ale równie pięknie.
Niestety był to ostatni z koncertów, w którym mogłam uczestniczyć. Wyjeżdżałam z żalem, wiedząc, że ominą mnie pozostałe wydarzenia, w tym koncert muzyki filmowej (i takie muzyczne hity jak: Star Trek, Rocky czy Gwiezdne Wojny w opracowaniu na duże składy dęte blaszane), piątkowy koncert Radka Baboráka z orkiestrą Filharmonii Zielonogórskiej (w programie: Vivaldi, Mozart, Telemann, Punto) oraz wielki finał z muzyką Adama Rapy oraz Corno Brass Ensemble (czyli pełnowymiarowy big-band złożony z artystów festiwalu).
Wrażenia? Bardziej niż dobre. Jest to piękne i wartościowe wydarzenie kulturalne, na które może wybrać się zarówno ktoś profesjonalnie zainteresowany muzyką brassową, jak i zupełny laik. Ja na pewno z chęcią wrócę za rok.
Corno Brass Music Festival
15.08-20.08.2022
Zielona Góra