Viola organista wg projektu Leonarda da Vinci – eksperymentalny pomost między renesansem a współczesnością
By zbudować instrument muzyczny, potrzebny jest nie tylko doskonały słuch ale również znajomość matematyki, zasad fizyki i mechaniki. Jak poradził sobie z tym Sławomir Zubrzycki? Właśnie zaprezentował światu kolejną violę organista wg projektu Leonarda da Vinci – udoskonaloną, o wysmakowanych barwach, z pięknym cytatem na wnętrzu klapy zamykającej mechanizm instrumentu. Są to słowa samego Leonarda da Vinci charakteryzujące istotę muzyki: la figurazione delle cose invisibili, czyli przedstawienie niewidzialnego.
Z konstruktorem violi, pianistą, Sławomirem Zubrzyckim rozmawia Dorota Pietrzyk
Dorota Pietrzyk: Dlaczego pan zbudował drugą violę organista?
Sławomir Zubrzycki: Od dziewięciu lat gram koncerty na violi i jako konstruktor, a zarazem wykonawca, obserwuję ten instrument, określając też pewne potrzeby. Wiadomo, że tego typu konstrukcja, zbudowana na podstawie przesłanek i analiz, musi być cały czas dopracowywana. Uczę się violi i ciągle poznaję ją od nowa. Ona też mnie uczy. To taka wzajemna zależność, która prowokuje moje poszukiwania związane z ulepszeniem instrumentu. Szukanie odpowiedniego repertuaru też mi podpowiada, w którą stronę pójść.
Słyszałam, jak pan grał XVI-wieczny taniec Pierre'a Attaingnant Tourdillon.
No właśnie! Repertuar ciągle się rozszerza. Także na współpracę z innymi instrumentami, przede wszystkim z klawesynem, który jest znakomitym partnerem do grania z violą.
Tak, pamiętam znakomity koncert z Lilianną Stawarz.
To była bardzo inspirująca współpraca.
A duet z fletami glissandowymi?
W czerwcu grałem w Sion w Szwajcarii z Anne Kirchmeier Casularo grającą na fletach szczelinowych zwanych też glissandowymi. Pani Anne napisała do mnie, że ma nowe flety, a ja odpisałem, że mam nową violę! To była inauguracja mojej nowej, kremowo-kawowej violi organista. Jest to bardzo ciekawa współpraca, ponieważ obydwa instrumenty zostały wymyślone przez Leonarda da Vinci. W przypadku niewielkiego instrumentu, jakim jest flet szczelinowy, zasada konstrukcyjna wymyślona przez Leonarda jest całkowicie klarowna, więc i dokładna realizacja tego pomysłu jest możliwa. Jeśli chodzi o violę organista, to mamy tutaj do czynienia z poszukiwaniem przez Mistrza różnych rozwiązań. Narysował aż osiem różnych instrumentów klawiszowo-smyczkowych! Tworząc je, Leonardo nakreślił kilka obszarów, które uważał za istotne w konstrukcji. Przede wszystkim jest to sam mechanizm strunowy, sama idea. Widać, jak poszukiwał, z jednej strony inspirując się lirami korbowymi, (czyli tzw. organistrum, bo tak wcześniej ten instrument się nazywał) i jednocześnie, odchodząc od organistrum, szukał sposobu, by zmieścić wiele strun pocieranych przez smyczek kołowy. Wymyślił więc smyczek paskowy, ale żadna z koncepcji go nie zadowalała. W historycznych, podejmowanych co jakiś czas, próbach konstrukcji violi organista oba te rozwiązania były stosowane. Ja wybrałem smyczek kołowy. Lecz nie jeden, tylko cztery. Dało to możliwość odpowiedniego ułożenia strun tak, żeby mogły być w kontakcie ze smyczkiem kołowym. Szkice Leonarda koncentrują się na kilku różnych formach instrumentu, a wiele rysunków oraz opisów poświęconych jest na opracowanie samego napędu smyczków.
Czy musiał pan także czytać opisy, czy wystarczyły same rysunki?
Wszystkie znane szkice violi organista Leonarda da Vinci znajdują się obecnie w trzech zbiorach: Kodeksie Atlantyckim (Codex Atlanticus) w Bibliotece Ambrozjańskiej w Mediolanie, Manuskrypcie H w Instytucie Francuskim w Paryżu oraz w Manuskrypcie II w Bibliotece Narodowej w Madrycie. Rysunki nie są może dosyć oczywiste, ale można z nich wywnioskować, o co chodziło artyście. Już pobieżny przegląd szkiców wskazuje na możliwości tego instrumentu polegające na tworzeniu dźwięku ciągłego, który może brzmieć podobnie jak instrumenty smyczkowe, ale poprzez posiadaną klawiaturę stwarza możliwość wykonywania bardziej złożonej struktury muzycznej niż ta, która zwykle na instrumentach smyczkowych jest wykonywana.
Na czym więc polegał pana eksperyment?
Żaden rysunek Leonarda nie przedstawia dokładnych planów konstrukcyjnych instrumentu. Są to raczej szkice o różnym stopniu precyzji, w których przedstawiona została ogólna idea instrumentu w kilku wariantach. Przedstawione też zostały liczne detale konstrukcji. Ich czytelność jednak nie zawsze jest wystarczająca do ostatecznego zrozumienia zamysłu konstruktora. Można je zinterpretować jako przedstawienie pewnego procesu twórczego, którego celem było rozpoznanie możliwych rozwiązań i hipotetycznych efektów, jakie mogą przynieść. Niewątpliwie szkice przedstawiają instrument strunowy o różnych kształtach korpusu, posiadający klawisze, które przybierają w niektórych przypadkach formę przycisków o kształcie okrągłym lub prostokątnym. Przedstawiony w nich przez Leonarda instrument wyposażony jest w zmechanizowany smyczek w formie paska utworzonego z włosia lub skóry przesuwającego się na rolkach lub kółkach ponad strunami lub też w formie koła. W każdym przypadku smyczek funkcjonuje podobnie jak pas bezkońcowy, czyli w zamkniętym obiegu. Na szkicach przedstawione zostały także detale mechanizmu klawiaturowego oraz mechanizmu napędowego, którego zadaniem jest wprawianie w ruch smyczka. Czytelna jest też konstrukcja płyty rezonansowej (czy raczej zamkniętego pudła rezonansowego), która przeważnie występuje w formie płaskiej, chociaż w jednym przypadku jest figurą sześcioboczną, a w jednym ma również kształt wklęsły.
A czy musiał pan korzystać z wiedzy współczesnych konstruktorów, np. liry korbowej?
Nie, nie było takiej konieczności. Oczywiście liry korbowe są mi znane, lecz to zbyt mało, by móc na tej podstawie skonstruować violę organista. Leonardo poszedł znacznie dalej, gdyż zastosował normalną klawiaturę, która była wtedy używana np. w klawikordach czy klawesynach. Jeśli weźmiemy pod uwagę rysunki, to jest to tylko zamysł. Leonardo nigdy violi organista nie zbudował, by potwierdzić swoją koncepcję. Istotnym tutaj jest to, co dalej stało się z tym pomysłem. O tym właśnie jest książka, którą napisaliśmy wspólnie z moją żoną, Magdaleną – wiolonczelistką i pasjonatką filozofii klasycznej.
Grając tak długo na violi, pewnie napotkał pan już rodzaj bariery, wyczuwalne niedoskonałości oraz ograniczenie interpretacji – stąd pomysł zbudowania drugiej violi?
Przede wszystkim w szkicach Leonarda dostrzegłem niezauważone wcześniej niuanse. To mnie niezwykle zainspirowało. Poczułem również potrzebę pewnych przeróbek, które się pojawiły podczas grania na poprzedniej violi. Tu chodzi o konkretne rozwiązania samego mechanizmu. Zmiany te okazały się bardzo dobre. Poza tym udało mi się zbudować instrument nieco krótszy. Zmodyfikowałem również kilka elementów, które wpływają na dźwięk, na jego klarowność, nośność oraz na dynamikę gry.
Nie dało się tego zrobić na starym instrumencie?
Nie wiem, czy przebudowywanie violi jest słuszne. Jest to pierwsza moja viola, która grała na tylu koncertach. To pamiątka, znak czasu. Drugą violę zbudowałem także dlatego, by móc uczyć gry na tym instrumencie. W tym roku zamierzam przeprowadzić krótkie kursy gry oraz zacząć myśleć, jak ten instrument powielać. Chciałbym doprowadzić do jego pewnej optymalizacji, by dobrze służył do nauki.
A czy uczyć się na nim będą mogli tylko pianiści?
Również klawesyniści i organiści. Instrument ten ma bowiem duże walory edukacyjne.
Jakie dokładnie?
Każdego z wymienionych instrumentalistów może uczyć czegoś innego. Pianistów – większej dbałości o prowadzenie dźwięku. Na fortepianie dźwięk jest gotowy, gdy się już go zagra, nie można go zmienić. Na violi dźwięk trzeba rozpocząć, podtrzymać, rozwinąć i zakończyć tak jak np. na skrzypcach. Dla organisty, który dysponuje dźwiękiem ciągłym, będzie to większe wyczulenie na zmianę barwy. Dla klawesynisty będzie to konieczność kształtowania dźwięku. Na violi będzie można grać muzykę renesansu, baroku, tworzoną między innymi na violę da gamba, ale też muzykę napisaną na instrumenty klawiszowe.
To jeszcze może kilka słów o książce Leonardo da Vinci. Historia pewnego instrumentu napisanej przez pana wspólnie z żoną.
Tak, moja żona opublikowała kilkadziesiąt tekstów na portalu Szkoła Teologii i jej doświadczenie bardzo się przydało w pracy nad książką, która spogląda na renesans od strony filozofii, obyczajów, a przede wszystkim od strony muzyki i Leonarda. Książka ma charakter popularno-naukowy, jest wzbogacona wieloma ilustracjami i zawiera niemal całą obecnie dostępną wiedzę na temat violi organista. Jeżdżąc po świecie, zrobiliśmy też film Damy Leonarda da Vinci.
Moje gratulacje, bo film zaczyna się bardzo poetycko – kropelkami rosy na liściach i kwiatach.
Tak, bo jest to opowieść o Leonardzie, o Vigevano, gdzie urodziła się Bona Sforza, o Mediolanie, Florencji, Vinci… Natomiast książka zawiera niemal wszystko, co obecnie jest dostępne na temat violi organista.