Vadim Brodski: Marzenie o karierze skrzypka to niebezpieczna sprawa

21.02.2022
Vadim Brodski, TWON

Vadim Brodski zmierzy się z legendą Niccola Paganiniego, wykonując jego I koncert skrzypcowy na instrumencie, który niegdyś należał do włoskiego wirtuoza skrzypiec. Legenda głosi, że w zamian za maestrię w grze ich właściciel sprzedał duszę diabłu. Ile w tym prawdy? I czego potrzeba dziś młodym skrzypkom, by cieszyć się uznaniem słuchaczy? Brodski ma dla nich wskazówki.

Rozmawia Agnieszka Lakner


Agnieszka Lakner: Magia muzyki włoskiej na skrzypcach Paganiniego” – tak zatytułowano koncert z Pana udziałem, który odbędzie się w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. Skąd ten tytuł?

Vadim Brodski: Koncert odbywa się w ramach święta kultury włoskiej i organizowany jest przez Ambasadę Włoch w Warszawie. W programie zabrzmią najpiękniejsze utwory włoskiej opery na chór i orkiestrę, którymi zadyryguje muzyczny szef Teatru Wielkiego-Opery Narodowej Maestro Patrick Fournillie. To on dokonał wyboru utworów, a sam koncert będzie naszym pierwszym spotkaniem. W pierwszej części wieczoru zabrzmi także potężne, czterdziestominutowe dzieło Paganiniego.

 

I koncert skrzypcowy największego włoskiego wirtuoza skrzypiec wykona Pan na instrumencie wyjątkowym, bo należącym dwieście lat temu właśnie do Paganinego.

Instrument zostanie sprowadzony przez Ambasadę Włoch do Polski specjalnie na ten koncert. Swoją nazwę Sivori nosi po przyjacielu i jedynym uczniu Paganiniego. Historia tych skrzypiec sięga roku 1832–1333, gdy Paganini pojechał do Francji, gdzie w Paryżu zamówił u słynnego lutnika Jean-Baptiste’a Vuillaume’a kopię swojego słynnego instrumentu Guarneriusa, Il Cannone, co oznacza „Armata”. Zrobiona przez niego kopia już wtedy brzmiała lepiej niż oryginał. Paganini podarował Camillowi Sivoriemu instrument tuż przed swoją śmiercią, a ten z kolei przekazał go miastu Genua. Tak zarówno Il Cannone, jak i Sivori są dziś własnością miasta i na co dzień znajdują się w tamtejszym muzeum Strada Nuova. Chociaż pierwsze z nich są aktualnie w naprawie, to Sivori stale wspaniale brzmią i są w doskonałym stanie.

Jeżeli instrumenty włoskiego lutnika Giuseppe Guarneriego z Cremony upodobał sobie sam Paganini, to musiały one być co najmniej tak samo popularne, jak najsłynniejsze dziś „stradivariusy”?

Instrumenty Guarneriego, przez swoje potężne i głębokie brzmienie, na początku XVIII wieku były nawet bardziej cenione przez skrzypków niż instrumenty Stradivariusa, które miały srebrzysty i delikatny dźwięk.

 

Legenda głosi, że Paganini, aby osiągnąć niezwykłą maestrię, grając na tych skrzypcach, sprzedał swoją duszę diabłu.

Prawdopodobnie Paganini był pierwszym artystą, który rozumiał, ile znaczy autopromocja i public relations. Powiedzenia, że sprzedał duszę diabłu, działały wtedy na wyobraźnię słuchaczy. Jak najbardziej był normalnym człowiekiem, chociaż wyróżniała go choroba, która przez anormalną długość palców upodobniła jego dłonie do dłoni stworka E.T. ze słynnego filmu Spielberga.

 

Sivori nie będą pierwszym instrumentem Paganiniego w Pańskich rękach. Można powiedzieć, że jest Pan koneserem instrumentów, bo warto w tym miejscu wspomnieć, że grał Pan także na skrzypcach Gennara Gagliano z roku 1747, jak i na wspomnianych Il Cannone. Czy jest to szczególne uczucie grać na instrumentach o tak długiej i wyjątkowej historii?

Po raz pierwszy skrzypce Paganiniego trzymałem w dłoniach 25 lat temu, gdy dostałem je na swoje profesjonalne tournée. Na początku są dreszcze, ale one mijają, bo jednak górę bierze profesjonalizm. Porównuję się do rzemieślnika, który po prostu dostaje narzędzie pracy.

 

Nie wiemy niestety, czy Paganini poza skrzypcami przekazał Sivoriemu wskazówki z zakresu wspomnianej już autopromocji lub public relations. Interesuje mnie jednak, czy jako profesor na akademii muzycznej, kształcąc młodych skrzypków, przekazuje Pan swoim studentom rady, jak dziś rozwijać karierę muzyczną?

Marzenie o karierze skrzypka to bardzo niebezpieczna sprawa. Jeżeli młodzi ludzie uczą się grać tylko dlatego, by lepiej poznać muzykę i instrument, to jest to jedna strona medalu. Jeżeli natomiast mają zamiar zarabiać w ten sposób na życie, to muszą pamiętać, że dziś młody muzyk, który chce zrobić karierę, potrzebuje co najmniej trzech podstawowych okoliczności: talentu od urodzenia, dobrego nauczyciela i dobrego promotora. Musi znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i przy odpowiednich ludziach. Right place, right time.

W swojej karierze zdobył Pan pierwsze nagrody na wszystkich międzynarodowych konkursach skrzypcowych, w których Pan uczestniczył. Czy udział w prestiżowych konkursach muzycznych gwarantuje wejście do świata wielkiej kariery?

Niekoniecznie. Konkursy bardzo często nie wyłaniają najlepszych, a wielu młodych skrzypków jest niedocenianych. Bardzo żałuję, że na muzyce i grze na skrzypcach ludzie nie znają się tak dobrze, jak na piłce nożnej, w której wszystko jest bardzo proste – wbiłeś gola, to wygrałeś, nie wbiłeś, to przegrałeś. Bieg na sto metrów? Kto szybszy, ten lepszy. Muzyka natomiast jest tak ulotna, że bardzo trudno jest do końca docenić wykonawcę. Na szczęście ostatni Konkurs Chopinowski wyjawił najlepszego konkurenta, który całkowicie zasłużył na wygraną i niebywałą karierę, którą zrobi, bo ma teraz też za sobą najpotężniejszego sponsora, którym jest Republika Ludowa Chin.

 

Urodził się Pan na Ukrainie, a życie dzieli Pan pomiędzy Polskę i Włochy. Ma Pan również żydowskie pochodzenie. Czy ta kulturowa różnorodność wpływa na interpretację muzyki?

Zupełnie nie. Skromnie powiem, że jestem bardzo uniwersalnym muzykiem. Nie wiem, ilu skrzypków na świecie potrafi zagrać jazz i koncert Beethovena. Może jestem jednym z nielicznych, którzy również orkiestrują utwory, dyrygują i komponują. Wszystko sprowadza się do talentu. Słynny pisarz Szolem Alejchem, klasyk literatury jidysz, który pochodził z Kijowa, a na początku dwudziestego stulecia wyemigrował do Ameryki, gdzie zrobił ogromną karierę, powiedział fantastyczną rzecz: talent jest jak pieniądz – albo go masz, albo go nie masz. Jeżeli ktoś ma talent, to zagra i jazz, i Chopina, Brahmsa, i Mendelssohna czy Czajkowskiego. Jeżeli nie ma talentu, to będzie gorzej. Bardzo dobrze ujął to także mój przyjaciel Michał Urbaniak, mówiąc, że muzyka jest albo dobra, albo niedobra. I to tyle.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.