Terapia hipnozą i przypadek Rachmaninowa
Choć do tej pory nie wytłumaczono mechanizmów jej działania, efekty terapii z wykorzystaniem hipnozy bywają spektakularne.
Dzięki niej Bruce Willis przezwyciężył jąkanie, Kevin Costner chorobę morską na planie filmu Wodny świat, księżna Diana stres związany z wystąpieniami publicznymi, a Anthony Hopkins palenie. Sportowcy, jak Michael Jordan czy Mike Tyson, za jej pomocą podnosili swoją odporność psychiczną, by pokonać rywala. Albert Einstein codziennie korzystał z jej dobrodziejstwa i pod jej wpływem rozwinął swoją teorię względności, twierdząc, że nie można rozwiązać problemu w tym samym stanie umysłu, w którym się go stworzyło. Lista sławnych osób korzystających z hipnozy, bo o niej mowa, jest o wiele dłuższa, a wśród nich znajduje się również Sergiusz Rachmaninow, który hipnoterapii zawdzięcza odbudowanie pewności siebie i odblokowanie mocy twórczych po załamaniu nerwowym związanym z porażką prawykonania swojej I Symfonii.
Historia hipnozy z Mozartem w tle
Samo określenie „hipnoza” pojawia się dopiero w połowie XIX wieku i sugeruje stan pokrewny lub tożsamy ze snem (gr. hypnos, czyli sen), choć współczesne wyniki badań pokazują, że sen i trans hipnotyczny to dwa zupełnie różne stany umysłu. Już w starożytnym Egipcie i Grecji istniały „świątynie snu”, gdzie kapłani leczyli chorych za pomocą cudownych dotknięć podczas snu, który dziś możemy określić poprawnie jako stan hipnotyczny. Z dużą dawką prawdopodobieństwa możemy również założyć, że z działania hipnozy korzystali m.in. średniowieczni egzorcyści czy ludowi uzdrowiciele.
W XVII wieku w literaturze naukowej pojawia się pojęcie „magnetyzmu zwierzęcego” jako określenie specyficznej siły występującej w żywych organizmach, nazywanej „fluidem”, która może wywoływać i leczyć choroby. Teorię magnetyzmu rozwinął Franz Anton Mesmer (1734-1815), działający w Wiedniu i Paryżu lekarz – nota bene wielki miłośnik muzyki i przyjaciel rodziny Mozartów (na jego zamówienie 12-letni Mozart napisał singspiel Bastien i Bastienne). Mesmer zaczął świadomie praktykować magnetyzm zwierzęcy jako rodzaj terapii na różne schorzenia, a zachowane opisy jego seansów terapeutycznych pozwalają stwierdzić, że chorzy byli wprowadzani przez niego w stan hipnotyczny. Jego seanse, często zbiorowe z uwagi na dużą liczbę chętnych, wyglądały bardzo efektownie i odbywały się w atmosferze mistycyzmu: chorzy czekali na mistrza przy przyćmionym świetle w drewnianych wannach wypełnionych wodą, prętami żelaznymi i opiłkami żelaza. Następnie pojawiał się Mesmer w powłóczystej szacie i żelazną pałeczką dotykał kolejno każdego chorego, przekazując mu „uzdrowicielski fluid”.
W tym miejscu powróćmy na chwilę do Mozarta, który raczej do wyznawców mesmeryzmu nie należał, na co znajdziemy dowód w jego operze Cosi fan tutte. Pod koniec aktu I dwaj młodzieńcy, przebrani za Albańczyków, udają, że wypijają truciznę na skutek nieszczęśliwej miłości w kierunku dwóch sióstr. Obydwaj padają martwi, oczywiście na niby. Przerażone siostry wzywają na pomoc pokojówkę, Despinę, która – wtajemniczona w całą intrygę – po chwili powraca w stroju medyka, którego pierwowzorem jest właśnie Franz Mesmer, tutaj ukazany w sposób komiczny, gdyż za pomocą magnesu udaje mu się wskrzesić przebierańców do życia.
Środowisko lekarskie szybko podało w wątpliwość działalność Mesmera. Powoływano liczne komisje mające za zadanie sprawdzić wiarygodność stosowanej przez niego metody. Werdykty owych komisji były różne – raz negatywne, raz pozytywne, co nie zmniejszało jednak zainteresowania wśród pacjentów i lekarzy taką metodą leczenia, a hipnoza zaczęła znajdować coraz szersze zastosowanie, również jako środek znieczulający podczas zabiegów chirurgicznych. W XIX wieku Francja stała się najsilniejszym ośrodkiem badań nad hipnozą, która, wraz z rozwojem nauk przyrodniczych, zaczęła zyskiwać podstawy fizjologiczne i psychologiczne. Zauważono, że podczas transu hipnotycznego można rozmawiać z pacjentem i jest on podatny na sugestie, a efekty hipnoterapii w dużej mierze zależą od pozytywnego nastawienia pacjenta do stosowanej metody i do samego terapeuty. Jednak spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami hipnoterapii, przede wszystkim ze względu na brak dostatecznych badań naukowych i ich jednoznacznych wyników, nigdy nie został zażegnany i trwa do dzisiaj.
Przypadek Rachmaninowa
Premiera I Symfonii Sergiusza Rachmaninowa, która odbyła się 28 marca 1897 roku w Petersburgu podczas jednego z Rosyjskich Koncertów Symfonicznych, była totalną porażką. Z zachowanych opisów wiemy, że dużą winę ponosił dyrygent, Alexander Głazunow, wówczas szanowany profesor Konserwatorium Petersburskiego. Utwór nie został dobrze przygotowany przez zbyt małą ilość poświęconego mu czasu na próbach. Niektóre źródła sugerują dodatkowo, że Głazunow podczas koncertu był pijany. Reakcja publiczności nie pozostawiała złudzeń co do oceny dzieła, miażdżące były też krytyki prasowe. Dla młodego, zaledwie 24-letniego, kompozytora, który wiązał z prawykonaniem utworu duże nadzieje, był to prawdziwy cios. Wrócił do Moskwy załamany – zupełnie stracił wiarę w swoje umiejętności kompozytorskie, a partyturę I Symfonii zamknął na klucz w szufladzie swojego biurka. Rozpoczął się okres trwającej ponad 3 lata depresji. W tym czasie, choć aktywny jako dyrygent i pianista, nie napisał prawie żadnego utworu, myśląc poważnie o porzuceniu kariery kompozytorskiej.
Rodzina i znajomi, widząc zły stan psychiczny Rachmaninowa, starali się mu pomóc. Zaaranżowano nawet spotkanie z sędziwym już wówczas Lwem Tołstojem, którego młody kompozytor szczerze podziwiał. Wizyta ta nie należała jednak do przyjemnych i nie przyniosła spodziewanych efektów. Tołstoj, którego proszono o słowa wsparcia w kierunku młodego Rachmaninowa, potraktował go raczej protekcjonalnie – grając w szachy, wygłaszał frazesy o tym, że każdy – nawet on – miewa w życiu gorsze chwile, a lekarstwem na wszystko jest ciężka praca.
Drugi pomysł okazał się bardziej trafiony. Otóż niegdyś ciotka Rachmaninowa korzystała z usług mieszkającego parę domów dalej psychoterapeuty. Cierpiała ona z powodu zaburzeń nerwowych, które objawiały się obrzękiem jej twarzy. Jej terapia zakończyła się sukcesem, więc zaproponowano ją także Rachmaninowowi, który bez oporu przystał na propozycję. Nicolai Dahl był lekarzem, a także znawcą i miłośnikiem muzyki. Sam grał w amatorskich orkiestrach na altówce. Swoje wykształcenie medyczne uzupełnił w Paryżu, gdzie spotkał się z popularną wówczas metodą hipnoterapii, którą zaczął praktykować w Moskwie w swoim prywatnym gabinecie. Z jego usług korzystali również później m.in. śpiewak operowy – Fiodor Szalapin i kompozytor – Aleksander Skriabin.
Rachmaninow zaczął więc uczęszczać na terapię do Nicolaia Dahla w styczniu 1900 roku. Terapia trwała około trzech miesięcy i była dość intensywna, gdyż półgodzinne sesje odbywały się codziennie. We wspomnieniach Rachmaninowa spisanych przez Oskara Riesemanna znajdziemy następujący opis terapii: „Słyszałem te same hipnotyczne zdania powtarzane dzień w dzień, gdy leżałem zatopiony w półśnie w fotelu w gabinecie Dahla: Zaczniesz pisać swój koncert… Będziesz pracować z wielką łatwością… Koncert będzie świetnym utworem…”. Mowa tutaj o koncercie fortepianowym, który Rachmaninow zobowiązał się napisać dla londyńskiego Towarzystwa Filharmonicznego.
Terapia przyniosła zamierzony skutek. Kompozytor zaczął przesypiać noce i wrócił mu apetyt. Jednak największym jej owocem był to, że Rachmaninow odzyskał wiarę w siebie i postanowił wrócić na ścieżkę kompozytorską. W kwietniu 1901 roku ukończył II Koncert fortepianowy c-moll, który zadedykował Dahlowi. Choć dalej miewał chwile kryzysu, to jednak kolejne sukcesy i gorące przyjęcia jego dzieł utwierdziły go w przekonaniu, że podjął dobrą decyzję. Na całe szczęście.