Efektownie, lecz nie poruszająco ["Tamerlano" Vivaldiego w Opera Streaming z Teatro Alighieri w Ravennie]
Ostatnio miałem okazję zobaczyć przedstawienie opery Antonia Vivaldiego Il Tamerlano w Teatro Alighieri w Ravennie. Pochodzące z 1735 roku dzieło (wykonywane również pod tytułem Bajazet) od kilku lat powraca na sceny teatrów operowych, choć jeszcze nie tak dawno nikt nawet nie myślał o jego wystawianiu.
Po raz pierwszy opera ta została zarejestrowana w 2005 roku. Poza tym istnieją jeszcze dwa inne nagrania tej kompozycji. Kilka lat temu wiedeńska Opera Kameralna zaprezentowała jej sceniczną produkcję, a nie tak dawno Irish National Opera również wystawiło Bajazeta. Ale czy dzieło to zasługuje na stałe miejsce w repertuarach teatrów operowych, czy jedynie na chwilę pojawia się jako swoiste muzyczne kuriozum? Opery Vivaldiego jeszcze kilka dekad temu były uznane za niewystawialne, dziś są prezentowane w Londynie, Wiedniu czy Berlinie.
Nową produkcję Il Tamerlano zaprezentowano w historycznym Teatro Alighieri w Ravennie. Miasto to jest częścią włoskiego regionu Emilia-Romagna. W poprzednich wiekach region ten znany był z tradycji operowych. Tutaj nawet niewielkie miasta, takie jak Ravenna, posiadają teatry operowe. Stąd wywodził się Giuseppe Verdi, a w XX wieku te tereny wydały najwybitniejszych śpiewaków operowych. Wystarczy wspomnieć tutaj jedynie kilka nazwisk: Carlo Bergonzi, Luciano Pavarotti, Leo Nucci oraz Mirella Freni. Kilka lat temu wspólnie miasta tego regionu powołały do życia projekt, który ma za zadanie promować Emilia-Romagna oraz jej bogate tradycje artystyczne. Efektem tej kooperacji jest Opera Streaming, platforma internetowa, która regularnie prezentuje przedstawienia z Bolonii, Piacenzy, Parmy, Reggio Emilii, Modeny, Ferrary, Ravenny i Rimini. Teatry w tych miastach współpracują przy programie, tworzą koprodukcje, ale co najważniejsze kontynuują lokalne tradycje operowe, a zarazem reklamują sam region.
Ravenna to miejsce posiadające historię sięgającą ponad trzy tysiące lat. Do dziś miasto to może się poszczycić świetnie zachowanymi wczesnochrześcijańskimi bazylikami, które znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, ale dla mnie przedstawienie Il Tamerlano było wystarczającym powodem, aby odwiedzić Rawennę. Opera ta jest tak zwanym „pasticcio”. Oznacza to, że Vivaldi napisał mniej więcej połowę muzyki do tego dzieła, a resztę zapożyczył od modnych ówcześnie kompozytorów, takich jak: Geminiano Giacomelli, Johann Adolph Hasse czy też Riccardo Broschi. Pojawiają się tutaj też arie Vivaldiego z jego wcześniejszych dzieł. Na dobrą sprawę jedynie recytatywy były nowe. Oczywiście takie dzieło nie jest w pełni spójne stylistycznie, ale twórcy nie chodziło o spójność. Zapewne podobnie jak w przypadku współczesnych nam musicali chodzi o stworzenie show, które porwie publiczność. Ludzie lubią melodie, które rozpoznają, zatem Vivaldi zaserwował dobrze znane wirtuozerskie arie, które publiczność tamtych czasów kochała. Muzyka jest tu wybujała, pełna niespodziewanych zwrotów i wokalnej pirotechniki. Il Tamerlano jest operą skomplikowaną wokalnie, ale też niezwykle trudną do wystawienia od strony scenicznej. Historia Cesarza Bizantyjskiego Bajazeta, który umiera w niewoli mongolskiego wojownika Timura, okraszona jest scenami zazdrości, nieporozumień i oczywiście miłości. Od strony dramaturgicznej jest to jednak marnie opowiedziana historia, która ani nie jest w stanie porwać publiczności akcją ani wykrzesać łez z nawet dość wrażliwych oczu. Libretto wydaje się co najmniej pretensjonalne, jeśli nie rozwlekłe i nudne.
Dziś jednak po prawie trzystu latach od premiery pod batutą Ottavio Dantone Il Tamerlano zabrzmiało świeżo, a nawet porywająco. Accademia Bizantina miała barwne i ekspresyjne brzmienie. Dantone dyrygował pewnie. Czuło się, że w tę muzykę wierzy i wykonuje ją z pełnym przekonaniem. Świetne wyczucie rytmów, elastyczne tempa i wizja całości, którą posiadał dyrygent, sprawiły, że była to wyśmienita uczta muzyczna. Filippo Mineccia był pełnym pasji, a zarazem uważnym wykonawcą roli Tamerlano. Nieskazitelną emisją i imponującymi koloraturami w roli Irene wykazała się Marie Lys. Jako Astria wystąpiła Delphine Galou. Zaprezentowała imponującą technikę wokalną, choć sam głos wydał mi się chwilami nieco mechaniczny, zabrakło tutaj pewnej swobody. Federico Fiorio wyróżniał się ciepłym, miękkim głosem, którym operował w naturalny sposób.
Reżyseria oper barokowych stanowi nie lada wyzwanie, gdyż często niemal niemożliwie jest dosłowne przedstawienie libretta. Aby zilustrować dzieła barokowe, producenci skazani są na poszukiwania metafor i symboli. Il Tamerlano jest o tyle trudniejsze w inscenizacji, iż nie jest jednolitym dziełem, składa się ono z arii pochodzących z różnych oper. Jako że same arie są często długie i powtarzają się, reżyser zmuszony jest do poszukiwania sposobów prowadzenia narracji poprzez różnego rodzaju triki inscenizacyjne. Tym razem reżyser Stefano Monti wprowadził do przedstawienia tancerzy, którzy poprzez współczesny taniec interpretują myśli i czyny bohaterów, co zdecydowanie przykuwa uwagę widowni. Pojawiają się tutaj też projekcje wideo, które choć niewiele wnoszą do wymowy przedstawienia, dodają jednak spektaklowi dynamizmu. Monti stworzył dość abstrakcyjne przedstawienie o emocjach bohaterów. Kostiumy, które również zaprojektował reżyser, mogą budzić skojarzenia z popularnym serialem „Gra o tron”. Dobrze oglądało się to przedstawienie, ale dla mnie zabrakło tutaj zmysłu dramaturgicznego i spójności. Efekty takie jak taniec czy projekcje wideo same w sobie nie nadadzą sensu przedstawieniu. Oczekuję od reżysera opery nie jedynie zbioru trików inscenizacyjnych, ale sprawnego opowiedzenia historii, nawet jeśli ma ona odbiegać od oryginalnego libretta.
Il Tamerlano w Teatro Alighieri to od strony muzycznej bardzo dobre przedstawienie, jednak mimo brawurowej muzyki myślę, że ta opera nie ma szans utrzymać się na dłużej w repertuarach teatrów operowych, gdyż nie jest w stanie poruszyć współczesnego widza. Brak tutaj spójnej dramaturgii, spójności zarówno od strony muzycznej, jak i teatralnej. Jednak warto choć raz zobaczyć tę operę, aby przekonać się o niezwykłej wirtuozerii zawartej w jej muzyce.