Mój świat świateł [O osobistej relacji ze światłem w sztukach plastycznych i literaturze]

20.10.2023

Czy można namalować światło, gdy nie zawsze się wie, czym ono jest, na jakie sztuczki je stać? Czy łatwiej o nim opowiedzieć, że jest ważne? Na pewno zajmowanie się światłem jest wielką przygodą. Świeci się wszystko, nie tylko słońce. Każdy człowiek i każdy przedmiot mają swój własny blask, dlatego nie sposób go nie zauważyć, malując lub pisząc o nim wiersze.

 

Światło jest szybkie. Mówi się czasem o kimś, kto pędzi, że porusza się z prędkością światła. Jednak niemożliwe jest, by obiekt materialny osiągnął taką lotność. Jest duża. Nic nie zmieni podanie laikowi jakiejkolwiek wartości. Dla większości ludzi będzie ona abstrakcją.

 

Przeczytałam gdzieś, że światło może mieć metafizyczny charakter. Zgadzam się z tym. I dla mnie jest ono symbolem tajemnicy. Dzieje się w nim jakaś potężna magia, czary. Ono dodaje uroku życiu – szkłu, oczom, wodzie, białym zębom, włosom, koralikom czy diamentom. Jak więc je namalować na obrazie czy opisać w wierszu? To jest dopiero sztuka porównywalna z malowaniem wody, podobno najtrudniejszego do przedstawienia motywu. Genialnym malarzem zajmującym się światłem był Rembrandt.

 

Nie jestem Rembrandtem, choć kiedyś chciałam nim być. Potem dojrzałam i zrozumiałam, że każdy ma swoją drogę twórczą. Zresztą w ogóle każdy ma jedno życie, które ma szansę przeżyć tak, by zrealizować swój potencjał. Wspomniany potencjał jest najważniejszy, on czyni nasze życie wyjątkowym. Smutne więc byłoby, gdybym nadal chciała być Rembrandtem, gdybym nie wkroczyła na swoją ścieżkę rozwoju, nie pracowała nad własnymi zasobami, próbując wycisnąć z nich sens. Nie stoi to jednak w sprzeczności z tym, że inspiruje mnie twórczość niderlandzkiego malarza. Uwielbiam ją i nawet widziałam raz jego obrazy na żywo w muzeum. Podziwiałam mrok, z którego wyłaniały się świetliste postaci. Światło i cień były jednym z wyróżników malarstwa Rembrandta, cechą, o której trudno zapomnieć.

 

Od zawsze światło było dla mnie bardzo ważne. Nie raz cieszyłam się, gdy kończyła się zima, że teraz będzie więcej światła, zaleją nas promienie słoneczne. Dłużej będę malowała, więcej widziała i na pewno lepiej się poczuję. Światło dobrze mnie nastraja, ono sprzyja optymizmowi, ma właściwości lecznicze. Szybko jednak zrozumiałam na podstawie praktycznych zajęć na studiach, że żeby jego charakter wybrzmiał, potrzebna jest mi też ciemność. Światło nie istnieje bez mroku. No ale żyjemy w rzeczywistości, która ma dychotomiczny charakter.

 

Zatem mówi się w twórczości plastycznej o światłocieniu. Wydobywanie światła z ciemnych partii świata jest dla mnie ekscytujące. Gdy studiowałam plastykę, byłam mistrzynią blików. Umiałam narysować w dwanaście godzin taką martwą naturę, że potem mogłam przez pięć lat odcinać kupony od sukcesu. Moi profesorowie czuli chyba, że jeśli poradziłam sobie dobrze z hiperrealistycznym rysunkiem, w każdej innej dziedzinie sztuki dam sobie radę. Mówiło się, że rysunek jest podstawą innych dyscyplin plastycznych.

 

Działo się tak również w moim malarstwie. Początkowo malowałam światło na szkle i innych błyszczących, realistycznie ujętych przedmiotach – ceramicznych i emaliowanych garnkach oraz lakierowanym drewnie. Wykazywałam się ponad miarę, aż odkryłam ekspresjonizm. Moim zdaniem w ekspresjonizmie wszystko jest możliwe, a światło zaczęło tam odgrywać dla mnie nieco inną rolę. Przykładowo mogło być fioletowe. A przecież złamane barwy przypisane są powszechnie mrokowi. Mnie to jednak nie przerażało i bawiłam się kolorami, odkrywałam swój świat światła.

 

Tak, to mi nie przeszkadzało i fowistyczne formy, które malowałam, pełne były ekscentrycznie pojętego światła. Czułam się uprzywilejowana, że mogę z nim eksperymentować, gestem artystycznym umiem oddzielać jasność od cienia, dawać im nowe właściwości, stworzyć alternatywny świat. I wiele osób uważa, że dzięki temu, że byłam wsłuchana w siebie i potrafiłam interpretować po swojemu rzeczy, stworzyłam własną estetykę. A może rzeczywistość, której nie ogranicza nawet moja wyobraźnia.

 

Podobnie zadziało się u mnie na niwie literatury, którą zajmuję się od połowy studiów. Ona rozkwitła dzięki potrzebie światła i oświetlenia różnych doświadczeń, przeformułowania ich.

 

Myślę, że światło ma dla mnie ogromne znaczenie również wtedy, gdy piszę wiersze. Wolę pisać, gdy jest ciemno, i często zajmują mnie ponure tematy, ale to, co się pojawia w mojej głowie, musi być oświetlone. Nie jest pełne światła, ale jest, więc nie ma nic wspólnego z ciemnością, niebytem. Już w debiucie wydobywałam na światło dzienne mroczne tematy z przeszłości moich przodków. Podobnie w drugiej książce – nie oszczędziłam nawet siebie. Niejednokrotnie obnażałam swoje przywary, by zyskać dystans, nauczyć się czegoś od samej siebie.

 

Potem było więcej dosłownego światła. W trzecim tomie poetyckim z cieni wyłoniłam piszczące psy, do których wracałam przynajmniej w trzech wierszach. I w tej książce, podzielonej na dwie części zatytułowane „Słońce” i „Cień”, słońce urządza sobie w śliwkach histerię, „Joaśka używa do wybryków plam, które jesienne słońce maluje na podłodze” i może to oczywiste, ale gdy słońce zachodzi, kielichy kwiatów też.

 

W ostatnim tomie zaś poświęciłam słońcu cały wiersz. W „Zapalmy moją krew” opowiadam, jaką mam z nim relację. Że jest ona skomplikowana, choć miłosna. Zatem w „Odzie do światła” personifikuję słońce, twierdzę, że się upiło, a potem „wpada do pokoju i zamiast malować krzywe prostokąty okien – krzyczy”. Tak słońce rezygnuje z kontaktu ze mną „jakbyśmy nie byli blisko, nie przeszli razem przez piekło”. Gram więc tam też na narcystycznej strunie, kiedy stwierdzam, że gdy umrę, ono zniknie. Tłumaczę to jednak moją wiarą w to, że jesteśmy swoistymi monadami, każdy z nas żyje w swojej wersji rzeczywistości, dla każdego światło jest czymś nieco innym.

 

Również we wspomnianej książce „mama płynie do mnie wraz ze światłem”. Bo moment przebudzenia się, powrotu do rzeczywistości to ważna dla mnie rzecz. Rzeczony wiersz nie jest jednak o przyjemnych rzeczach. Bywa, że nie zawsze czuję spokój, ale często jestem zadowolona, czuję się bezpieczna, stąd mój pomysł, by pisać o tych gorszych chwilach, opiekować się nimi. Ale można też z moich słów wyciągnąć wniosek, że mama jest moim promykiem słońca, który dostrzegam, przez który robi mi się ciepło. Oczywiście po dożyciu wszystkich rodzinnych tajemnic i koszmarów, budząc się na nowo do życia, żyjąc pełnią. Pełna siebie mogę dostrzec wszystko, co mi mama dała, a przede wszystkim mogę docenić istnienie, dar nie do przecenienia.

 

Myślę, że coraz częściej czuję się na swoim miejscu i że budzi się we mnie dużo nadziei, i to musi wiązać się ze światłem, nie tylko tym dosłownym, z którym mam absurdalne, pijackie przygody. Miłość do ostrego światłocienia i kontrastów widoczna w mojej twórczości malarskiej znalazła odbicie w dobieranych przeze mnie słowach. Zawsze były mocne, wypowiedziane w szczery sposób, tak że niekiedy ludzie mówili mi, że czują się w ich obliczu jak prześwietlani promieniami rentgenowskimi. Ja sama myślę dziś, że moje słowa są po prostu prawdziwe, więc działają uwalniająco, leczniczo, jak światło.

 

Bez światła nie ma życia, ale wszystko potrzebuje odpoczynku, innej perspektywy, z której można zobaczyć, co jest wartościowe. Może przez to, że w moim życiu było dużo mroku, jestem w stanie docenić to, co jest jego przeciwieństwem? A może jasną stroną? Może w dualnej rzeczywistości jest perspektywa, z której można patrzeć na światło i mrok jako na dwa aspekty tego samego? I nie mrużyć oczu, tylko próbować to namalować, opisać, nawet jeśli nie pamięta się już fizyki ze szkoły, że światło ma podwójną naturę? To uczyniłam swoją ambicją.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.