Głęboko, emocjonalnie, intymnie [Sunrise+ Polska Filharmonia Kameralna Sopot w Filharmonii Narodowej]
Tego wieczoru dla wielu słuchaczy czas się zatrzymał. Sopocka orkiestra, debiutująca w Filharmonii Narodowej pod batutą nowego dyrektora artystycznego, Szymona Morusa, pozwoliła zatopić się wszystkim uczestnikom wydarzenia w niezwykłych dźwiękach.
Zestaw utworów był wymagający (dwie godziny bez przerwy), ale właśnie taki programowy sznyt wydaje się nadawać zespołowi jego nowy szef. Na razie – mocne uderzenie w Warszawie, a my sprawdzamy, co będzie dalej – mamy co prawda pewne pozytywne podejrzenia, bo za nami także koncert w macierzystej sali PFK Sopot, podczas którego zanurzyliśmy się w przepiękne kompozycje m.in. Harveya Hope’a, Maxa Richtera i Edwarda Elgara. Ale wróćmy do stolicy.
W poniedziałek 11 marca w Filharmonii Narodowej w Warszawie odbył się „Ekskluzywny koncert światła Sunrise+”. Dominowała estetyka minimalizmu połączona z odniesieniami do muzyki dawnej – począwszy od Arvo Pärta, przez trzy utwory współczesnego norweskiego kompozytora Oli Gjeilo, a także kompozycję Macieja Zakrzewskiego, w której kompozytor opracowuje tematy z Sarabandy z V Suity wiolonczelowej J.S. Bacha. Poza tym program uzupełnił Edvard Grieg i jego Suita w dawnym stylu „Z czasów Holberga” na orkiestrę smyczkową. Momentami na scenie znajdowało się nawet ok. 70 artystów: muzycy z Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod dyrekcją Szymona Morusa, członkowie chóru Music Everywhere z dyrygentką Beatą Śnieg oraz Mikołaj Sikała na fortepianie i Aleksander Pankowski vel Jankowski na gitarze klasycznej.
Koncert rozpoczęły utwory orkiestrowe. Pierwszy z nich, Da pacem Domine Arvo Pärta, to dzieło pierwotnie skomponowane jako chóralna modlitwa o pokój po atakach terrorystycznych w madryckim metrze w 2004 roku, a jego wersja na orkiestrę smyczkową miała swoją polską premierę właśnie podczas poniedziałkowego koncertu. Następnie orkiestra wykonała Suitę w dawnym stylu „Z czasów Holberga” Griega. Suita ta, skomponowana w 1884 roku z okazji 200-lecia urodzin najsłynniejszego norweskiego komediopisarza Ludviga Holberga, także nawiązuje do dawniejszych konwencji – tym razem właśnie barokowej suity – oferując jednak nieco radości i wytchnienia od majestatu i zadumy z utworu Pärta.
W kolejnej części koncertu na pierwszy plan wyszedł chór Music Everywhere w dwóch utworach Oli Gjeilo: The Lake Isle oraz Dark Night of the Soul. Zwłaszcza ten pierwszy, skomponowany na czterogłosowy chór, fortepian, kwartet smyczkowy oraz gitarę akustyczną, oferował nietuzinkowe połączenie barw instrumentalnych. Przyjemnie było też obserwować artystów, którzy – pod precyzyjną batutą dyrygentki Beaty Śnieg – ewidentnie cieszyli się tworzoną przez siebie muzyką.
Punkt kulminacyjny koncertu stanowiła msza Sunrise Mass Oli Gjeilo na chór i orkiestrę smyczkową, o której tak wypowiada się sam kompozytor:
„Chciałem, aby rozwój muzyczny Sunrise Mass ewoluował od najbardziej przejrzystego i przestrzennego do czegoś całkowicie ziemskiego i osadzonego. Od mglistego i nieskazitelnego do bardziej emocjonalnego i dramatycznego. Ostatecznie zaś ciepłego i solidnego – jako metafora rozwoju człowieka od dziecka do dorosłego lub jako duchowa podróż”.
Koncert Sunrise+ to z pewnością ciekawe przeżycie dla słuchaczy chcących zapoznać się ze stylem muzycznego minimalizmu czy brzmień najnowszych, sięgających do inspiracji muzyką dawną, oraz dla tych, którzy szukają doznań medytacyjnego transu, zadumy i mistycyzmu. Niemniej dwugodzinny koncert (podczas którego nie ma żadnej przerwy) o tak homogenicznej stylistyce, opierający się na powolnym i stopniowym rozwoju, może stanowić wytrzymałościowe wyzwanie nawet dla najbardziej wytrwałych melomanów.
I ten ambitny element muzycznego programowania dla PFK Sopot to dobry kierunek. Szczególnie że nowy dyrektor ma też duże wyczucie publiczności, dzięki czemu nie zapomina o tym, aby słuchacze czerpali z udziału w koncertach po prostu przyjemność. Manifestacją tej świadomości był znów koncert w macierzystej sali w Sopocie, gdzie na finał zabrzmiała kompozycja Aarona Coplanda, niezwykle bogata, dynamiczna, ognista.
Stojące owacje podczas obu koncertów wskazują na trafność repertuarowych wyborów, czego życzymy sopockiemu zespołowi i sobie samym, czekając na kolejne koncerty i festiwal Sopot Classic, którego najnowsza odsłona szykowana jest na początek lata.