Krzysztof Urbaniak: Organy mówią językiem regionu, w którym się znajdują
O instrumencie absolutnym, zabytkowych arcydziełach muzycznej sztuki, o twórczości i wykonawstwie organowym oraz o nadchodzących koncertach w Filharmonii Łódzkiej z Krzysztofem Urbaniakiem rozmawia Maria Kożewnikow.
Maria Kożewnikow: Jesteśmy jeszcze w trakcie Wielkiego Postu. Chyba mogę stwierdzić, że jest to wyjątkowy czas dla organów. W muzyce królują dzieła sakralne, a wiele z tych dzieł uwzględnia właśnie organy. Czy dla Pana, jako organisty, to również wyjątkowy okres w muzycznym kalendarzu?
Krzysztof Urbaniak: Odpowiedź jest oczywista – tak! Na ten okres przeznaczone są dzieła o szczególnej głębi. Wystarczy wspomnieć bachowskie pasje. Wyjątkowych dzieł jest oczywiście więcej, jednak kiedy mówimy o organach, trzeba zauważyć, że w pewnym momencie Wielkiego Postu milkną. Jest to szczególnie wymowne. To tak, jakbyśmy chcieli odmówić sobie specjalnych doznań, które w tym przypadku związane są z majestatem organów. Jest to okres pełen sprzeczności. Z jednej strony muzyka, która powstała na czas Wielkiego Postu, jest na tyle piękna, że chciałoby się słuchać jej bez przerwy. Z drugiej strony artystyczne doznania w okresie Postu redukujemy i kierujemy się ku ascezie. Można to zauważyć nawet w dawnych praktykach, kiedy to zamykano uchylne skrzydła, przesłaniając organy w czasie Triduum. Ich milczenie można uznać za konkretny symbol.
Wspomniał Pan o ascezie. Już za 27 marca 2024 r. muzycy Filharmonii Łódzkiej wystąpią na Koncercie Pasyjnym, który odbędzie się w Sanktuarium św. Antoniego Padewskiego. W trakcie wieczoru wykonane zostaną dwa dzieła Arvo Pärta: Passio Domini nostri Jesu Christi secundum Joannem oraz Nunc dimittis. Jest to kompozytor, który chyba idealnie obrazuje wielkopostną ascezę.
Tak, najpierw usłyszymy Pasję według świętego Jana – jeden z najbardziej znanych utworów Arvo Pärta. Artysta z wielką ascezą operuje tu środkami kompozytorskimi. Korzysta on ze specyficznej techniki, jaką jest tintinnabulizacja. W twórczości kompozytora widoczna jest także archaizacja materiału dźwiękowego. Tego wieczoru usłyszymy również modalność czy długie stojące dźwięki. W innych dziełach Pärta występuje też czasem ekstremalnie rozdrobniona faktura, brzmieniowo przypominająca dzwonki. W twórczości Arvo Pärta kluczowy jest przede wszystkim element czasu. Kompozytor nigdzie się nie spieszy. W jego kompozycjach pojawia się modlitewna powtarzalność. Z tej perspektywy – zatrzymania w czasie – spojrzenie na Pasję to doświadczenie wyjątkowo duchowe. W tym utworze przenikanie się brzmienia chóru i organów sprawia, że nie wiemy momentami, gdzie zaczyna się instrument, a gdzie głos, co w niesamowity sposób wpływa na zmysły i wyobraźnię odbiorcy.
Mimo miłości do organów jest Pan absolwentem zarówno klasy organów, jak i klawesynu. Najpierw na Akademii Muzycznej w Warszawie, następnie w Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Stuttgarcie. Skąd pasja do obu klawiszowych, ale jednak tak różnych instrumentów?
Historia jest długa. Teraz oczywiście gram przede wszystkim na organach. Klawesyn jest instrumentem, do którego wracam obecnie już dosyć rzadko. Wszystko zaczęło się na wczesnym poziomie edukacji, kiedy klawesyn był dla mnie instrumentem dodatkowym. Uczyłem się gry na nim między innymi w celu poszerzenia techniki czy zgłębienia nowego repertuaru. Zainteresował mnie jednak na tyle, że zdecydowałem się kształcić w obu kierunkach. Według mnie organy i klawesyn uzupełniają się w wyjątkowy sposób, a co za tym idzie – można traktować je jako nierozłączne. Widać to przede wszystkim w aspektach dotyczących muzyki dawnej. Jednak pewien introwertyzm klawesynu różni się diametralnie od tego, co mogą zaoferować organy. Chyba dlatego w moim przypadku to organy wygrały!
Jednak repertuar na organy i klawesyn jest dosyć różny.
Jest cała grupa repertuaru, który z sukcesem może być wykonany na obu tych instrumentach. Na przykład Das Wohltemperierte Klavier Bacha wykonywane jest i na klawesynie, i na organach. Według mnie na organach może zyskać dodatkowy wymiar. Do pewnego momentu trudno mówić o rozgraniczeniu muzyki na oba te instrumenty, mimo że ich dźwięk jest zupełnie inny. Jest oczywiście wiele różnic, ale są także elementy wspólne, jednak w brzmieniowości oba instrumenty różnią się diametralnie.
Z perspektywy słuchacza organy w związku z ich położeniem, czy to w kościołach, czy salach koncertowych, wydają się być instrumentem niedostępnym, a nawet enigmatycznym.
Spójrzmy na to inaczej. W społeczeństwach, których rys ma charakter religijny, organy mogą okazać się jedynym instrumentem, którego regularnie słuchamy. Instrument ten przecież odgrywa istotną rolę w aspekcie kultu religijnego. Z tej perspektywy możemy stwierdzić, że jest to instrument wyjątkowo dostępny. Nawet bardziej dostępny niż pozostałe instrumenty. W realiach sali koncertowej organy jednak zyskują inną rolę, niż miało to miejsce w kościele. Co za tym idzie – organy grają inaczej w kościele i w sali koncertowej.
Rozumiem, że brzmienie organów kościelnych różni się od tych, znajdujących się w salach koncertowych.
Przede wszystkim różni się akustyka. Zazwyczaj organy w salach koncertowych są dosyć duże, ponieważ pełnią wiele funkcji. Muszą mieć one szerokie spektrum dźwiękowe, które pozwoli na wpisanie się w najmniejsze pianissimo orkiestry, a także w partie tutti. Dramatyczne akordy w Symfonii organowej Saint-Saënsa muszą mieć przecież odpowiednią wagę, aby odpowiednio uzupełnić orkiestrę. Właśnie dlatego te instrumenty się różnią. Z założenia miały one inne cele.
Pana pasja do organów nie kończy się tylko na wykonawstwie. Jest Pan również kuratorem instrumentów Filharmonii Łódzkiej. Czym dokładnie zajmuje się Pan jako kurator?
Jest to temat rzeka. Do moich zadań wliczają się dwie grupy obowiązków – techniczne i artystyczne. Wśród artystycznych znajduje się planowanie sezonu artystycznego, tworzenie koncepcji, dobór solistów czy repertuaru. Jest to ciekawy wątek, ponieważ pracując nad organami w sali koncertowej, muszę pamiętać przede wszystkim o zapewnieniu zróżnicowania w użyciu instrumentu. Z jednej strony mamy recitale solowe, które będą ciekawe tylko w ograniczonym stopniu. Z drugiej strony pojawiają się organy z towarzyszeniem orkiestr czy chórów, kiedy to chciałbym pokazać jak najszerszy przekrój możliwości tego instrumentu. Co do zadań technicznych – jest to głównie comiesięczna ocena stanu instrumentów. Organy są strukturą monumentalną (niczym budynek), która siłą rzeczy wymaga ciągłej kontroli. Trzeba ich nie tylko doglądać, ale także słuchać.
Jest Pan również rzeczoznawcą do spraw zabytkowych organów przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także członkiem Zespołu ds. organów historycznych Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Dotykamy tematu, który nie ma brzegu. Zasoby zabytkowych organów w naszym kraju są gigantyczne. Jako rzeczoznawca zajmuję się zabytkowymi instrumentami, tworząc o nich opinie czy ekspertyzy. W swojej pracy regularnie spotykam się z wyjątkowymi organami, które – oprócz bycia instrumentami – są także dziełami sztuki, w których odbija się każda z epok, którą przeżyły.
Na pewno w trakcie swojej pracy poznał Pan wiele instrumentów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Czy któryś instrument zapadł Panu szczególnie w pamięć?
Regularnie słyszę to pytanie, ale nie mam na nie jednoznacznej odpowiedzi. Myślę, że w swoim życiu słyszałem kilkaset instrumentów. Każdy z nich był inny i wymagał innego podejścia czy kreatywności w obejściu. Organy wymagają od muzyka wyjątkowej elastyczności. Teraz wiem, że coraz mniej ciekawią mnie instrumenty średnie pod względem jakości. Nie chcę zastanawiać się, czy podoba mi się ich dźwięk. Lubię takie organy, których brzmienie podoba mi się od pierwszej nuty. Obecnie fascynuje mnie grupa instrumentów z Dolnego Śląska z przełomu XIX i XX wieku. Mają one wyjątkowe, gęste i romantyczne brzmienie, jednak ze słyszalnym elementem konserwatywności. Przez pewien czas przeżywałem okres fascynacji organami szkoły gdańskiej. Co do instrumentów zagranicznych – byłem ogromnie zachwycony instrumentem znajdującym się w Leufstabruk w Szwecji. Według mnie organy mówią językiem regionu, w którym się znajdują. Zupełnie inaczej brzmią organy polskie niż te, znajdujące się na przykład we Włoszech, Francji czy Hiszpanii. Usłyszymy w nich element języka społeczności, która żyła na danym terenie w momencie, kiedy powstawały. To także czyni je wyjątkowymi.
Wiemy, że najwięksi mistrzowie budownictwa organowego tworzyli w Europie Zachodniej. Mimo to chyba możemy stwierdzić, że polskie organy nie odbiegają poziomem od zachodnich instrumentów.
Żyjemy w bardzo ciekawym momencie, w którym to polskie organy zaczynają być dostrzegane we współczesnych międzynarodowych klasyfikacjach. Polskie organy dzielą się na wiele stylów i szkół. Mamy tu do czynienia z około dziesięcioma tysiącami zabytkowych instrumentów. Każdy instrument jest inny, fascynujący. Kiedy są dobrze odrestaurowane, budzą ogromne zainteresowanie wśród specjalistów z całego świata. Ja kocham polskie organy!
A jak ocenia Pan instrumenty, którymi się Pan opiekuje – organy znajdujące się w Filharmonii Łódzkiej?
Są to wspaniałe organy, które mogą odwdzięczyć się grającemu swym wyjątkowym bogactwem kolorystycznym. Nie są to jednak instrumenty, na których gra się łatwo. Małe organy to instrument w stylu barokowym. Te wielkie są za to utrzymane w konwencji późnoromantycznej. Mówi się, że są to „organy symfoniczne”. Kiedy podczas jednego koncertu przesiadamy się pomiędzy instrumentami, konieczna jest radykalna zmiana parametrów wykonawczych. Klawiatury są inne, wymiary i rejestry także się od siebie różnią. Mimo to, kiedy inwestuje się w nie czas w trakcie przygotowywania repertuaru, okazują się być niesamowicie wdzięczne.
Przed Panem także recital kuratorski, który odbędzie się 19 maja w Filharmonii Łódzkiej. Wystąpi Pan nie tylko jako jedyny solista, ale także jako kompozytor. W trakcie wieczoru słuchacze będą mogli podziwiać Pana dzieło pod tytułem Improwizacja.
Nie wiem, czy nazwałbym to komponowaniem. Są to improwizacje – praktyka, która jest domeną organistów od tysięcy lat. Oczywiście improwizacje są do pewnego stopnia zaplanowane. Ja nigdy nie zapisuję swoich utworów, notuję co najwyżej formę albo materiał tematyczny. Improwizacje mają też element spontaniczności. Oczywiście wiem, jakiego materiału czy modusu będę używał. Szczególny walor sztuki improwizacji polega jednak na tym, że nie da się ich powtórzyć. W tym przypadku celem improwizacji, które pojawią się podczas koncertu, będzie komentarz do pozostałego repertuaru. Na koncercie usłyszymy utwory Johanna Sebastiana Bacha, Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego, a także Césara Francka. Mimo epok, takich jak barok czy romantyzm, tego wieczoru improwizacje będą miały charakter współczesny.
Chcąc poznać lepiej organy – na którym z kompozytorów powinniśmy się skupić? Czyje kompozycje oddają najpełniej różnorodność i możliwości instrumentu?
Okażę się nieco nieoryginalny, ale według mnie będzie to oczywiście Johann Sebastian Bach. Jego utwory są esencją ekspresji, która zapowiada wiek XIX czy nawet XX. Jednocześnie kompozycje są genialnie zbalansowane i zoptymalizowane, a przede wszystkim pełne przekazu. Jego dzieła brzmią świetnie w dowolnej konwencji wykonawczej czy na dowolnym instrumencie organowym. Na tym polega jego siła!
Dziękuję! W takim razie życzę Panu jak najwięcej pięknego repertuaru, który będzie Pan mógł wykonywać na wyjątkowych instrumentach!