Smoki, Kraków i księżyc [Wielka Parada Smoków Teatru Groteska]
Wielka Parada Smoków to impreza organizowana od 2000 roku przez Teatr Groteska. Jej pomysłodawcą jest dyrektor tego teatru Adolf Weltschek. Wydarzenie na stałe wpisało się w kulturową mapę Krakowa – przyciąga nie tylko mieszkańców miasta, ale również tysiące miłośników smoków z całej Polski, Europy i świata.
W tym roku 22. Wielka Parada Smoków odbyła się pod hasłem „Wielki Odlot”. Jak nakazuje tradycja, smoki opanowały Kraków na cały weekend. Smoczy Piknik Rodzinny rozłożył się na bulwarach przy Smoczej Jamie, gdzie czekały smocze gry i zabawy oraz liczne konkursy i atrakcje w namiotach partnerów pikniku. Natomiast w sobotę 3.06 o godz. 22.00 w zakolu Wisły pod Wawelem odbyło się zapierające dech w piersiach Wielkie Widowisko Plenerowe z wykorzystaniem efektów pirotechnicznych, zaskakującej oprawy świetlnej i laserowej, gigantycznych kurtyn wodnych i pięknej muzyki. Największą atrakcją były oczywiście ogromne, latające smoki, animowane na barkach i statkach przez aktorów Teatru Groteska.
Smocze widowisko
Chociaż Święto Smoków odbyło się w Krakowie po raz 22, uczestniczyłam w nim po raz pierwszy. Nie wyobrażałam sobie, że to tak wielkie wydarzenie w naszym „smoczym” mieście. W sobotni wieczór na długo przed godziną 22.00 ulicami ciągnęły tłumy ludzi z wózkami, kocami, maskotkami (często większymi od dzieci!), by znaleźć dobre miejsce do obserwacji smoków. Mimo że w sobotę i w niedzielę w Krakowie obowiązywał zmieniony rozkład komunikacji miejskiej i zwiększono tabor pojazdów, autobusy, pociągi oraz tramwaje z trudem przewoziły pod Wawel wielotysięczny tłum. Naprawdę warto było poprzepychać się w tłumie, by znaleźć metr kwadratowy na rozłożenie kocyka na trawiastych, podwawelskich bulwarach. To, co działo się w zakolu Wisły pod Wawelem, zaparło mi dech! Ogromne, do 25 metrów, smocze cielska z lekkością przesuwały się przed oczyma tysięcy krakowian na tle efektów świetlnych i przy wybuchach sztucznych ogni.
Pomysł na formułę Wielkiego Plenerowego Widowiska na Wiśle zrodził się z inspiracji „fedami” barokowymi. Feux d’artifices, czyli po polsku pokazy ogni sztucznych, były w renesansie i baroku bardzo popularnym rodzajem widowisk dworskich. Już Leonardo da Vinci na dworze Sforzów przygotowywał takie widowiska, którymi ściągnął na siebie uwagę Sforzów jako współtwórca dekoracji teatralnych jeszcze w 1471 r., gdy Gian Galeazzo Sforza przybył do Florencji z żoną, Boną Sabaudzką. Oprawę do sztuk religijnych wystawianych dla uczczenia szlachetnych gości przygotował warsztat Verrocchia, w którym uczył się i pracował Leonardo. Przedziwne machiny często pojawiały się w renesansowych przedstawieniach oraz na miejskich festiwalach, a projektowali je nawet tak wybitni twórcy, jak Filippo Brunelleschi, Andrea Mantegna czy Rafael. Pirotechnika i prospekty, czyli malowane elementy scenograficzne, były powszechnie wykorzystywane w widowiskach plenerowych. Konstrukcja przestrzeni w smoczym widowisku została zainspirowana tymi wydarzeniami i składa się z nakładających się na siebie warstw.
Teatr na rzece
Na łodziach, cicho sunących po rzece, ubrani w pomarańczowe kapoki aktorzy krakowskiego Teatru Lalki, Maski i Aktora „Groteska” poruszali sznurami, powodując ruchy ogromnych, kolorowych smoczych bestii. Jestem świadoma ogromnej pracy aktorów biorących udział w widowisku. Chociaż marzę o sterowaniu smokiem, to wyobrażam sobie trudności, jakie wiążą się z poruszaniem tak ogromnym balonem. Podejrzewam, że smocze balony, tak jak ich małe odpowiedniki, są wypełnione helem, lżejszym od powietrza, by móc wzlatywać i opadać. Tu aktorzy, ciągnąc za sznury (każdy smok ma ich co najmniej cztery), wywołują ruchy potwora. Smoki całują się, przytulają, tańczą, wzlatują i opadają. Animatorzy smoków wsiadają na barki i ćwiczą na długo przed spektaklem. To nie jest tak, że łodzie płyną tam i z powrotem. Reżyser dokładnie rozrysowuje, w którym miejscu barka ma zrobić kółeczko, a w którym ósemkę. Wszystko jest wyreżyserowane pod kątem tego, jak będzie padało światło i grać muzyka. Na barce są animatorzy, którzy animują smoka za sznurki, i osoby, które są odpowiedzialne za ruchy, jakie wykonuje smok.
Tłem była zmieniająca się, grająca efektami kurtyna świetlna, a nad nią jako trzecia warstwa co chwilę wybuchały kapitalne sztuczne ognie. Świetnie dobrana była muzyka. Ucieszyły mnie, miłośniczkę muzyki rosyjskiej, doskonale pasujące i zgrane z ruchem smoków utwory Arama Chaczaturiana „Walc” z „Maskarady” oraz „Taniec z szablami” z suity „Gayenne”. Z zachwytem podziwiałam pracę aktorów na barkach i marzyłam, by kiedyś móc posterować taką ogromną marionetką balonem. Rozczuliło mnie wspomnienie mojej pracy w Teatrze Groteska w czasach, gdy o takim widowisku mogliśmy tylko pomarzyć. Jedyne, co mieliśmy, by tworzyć widowiska plenerowe – jak np. „Hej na smoka” w krakowskim Barbakanie – to klejony z płótna i starych gazet na ogromnym, glinianym modelu stwór z papier – maché (klajster gotowany z mąki i moczony w nim papier).
Smocza noc
Każdego roku Teatr Groteska wybiera około 16 smoków, które pasują do koncepcji pokazu. Łącznie mają ich już ponad 40. Co roku pojawia się jakiś nowy smok w rodzinie. Jest projektowany, przygotowywany, szyty i testowany. Wszystkie stwory wykonywane są w teatralnej pracowni plastycznej i krawieckiej, a następnie przechowywane w magazynie. To są olbrzymie powierzchnie, więc w trakcie szycia trzeba wychodzić z pracowni do Sali Kopułowej teatru. Bestie są piękne! Jest smok truskawka, smok żółw, smok z dziobem, przypominający pterodaktyla i mój ukochany smok larwa – bez skrzydeł czy kończyn, ale za to z wielkimi oczami i zębami. Jaka kreatywność projektantów! Wielkie brawa dla autora i reżysera widowiska – dyrektora Teatru Groteska Adolfa Weltscheka oraz koordynatora projektu – Jacka Stankiewicza. To wielka sztuka ogarnąć tak wielkie przedsięwzięcie i zapanować nad tyloma sprawami naraz. Organizatorzy pamiętają też o ekologii. To już na stałe zostało wpisane w program Smoczego Widowiska. W tym roku również została użyta pirotechnika typu silence, by zbytnio nie zakłócać krakowianom spokoju.
Parada Smoków
Wielka Parada Smoków to nie tylko pochód dzieci, dorosłych oraz smoczych podobizn, ale także rodzinny piknik, w tym roku połączony z akcją „Smoczy apetyt na zdrowie”. Celem tego przedsięwzięcia była profilaktyka nadwagi i otyłości u dzieci oraz młodzieży. Jak się okazało, dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie, a badania wskazują, że do 2025 roku na świecie będzie około 70 mln dzieci do piątego roku życia z nadmierną masą ciała. Finałem tej akcji był właśnie Smoczy Piknik Rodzinny na podwawelskich bulwarach, przebiegający tym razem pod hasłem „Zielone Królestwo”. Można było układać piramidę żywnościową, wyławiać skarby, czyli produkty prozdrowotne, oraz karmić nimi owieczkę. Pojawił się też tajemniczy koszyk Czerwonego Kapturka. Podczas pikniku rad udzielali lekarze, dietetycy i studenci Collegium Medicum UJ. Wielka Parada Smoków dała przestrzeń i pretekst do tego, by wyjść szerzej z akcją prozdrowotną. Możliwość dotarcia do jak największej liczby dzieci, które podczas zabawy na pikniku nauczą się podstawowych zasad zdrowego odżywiania, to wielka wartość. Jednak nie chodziło tylko o to, żeby tłumaczyć dzieciom, w jaki sposób powinny się odżywiać, ale starano się pomysłowo i z humorem zaangażować w projekt całe rodziny.
Z kolei hasło smoczej parady oraz konkursu na najpiękniejszego smoka to „Wielki Odlot”. Zadaniem uczestników konkursu było zbudowanie mobilnej figury smoka według przygotowanego projektu, zaakceptowanego przez Teatr Groteska. Figurę powinny stworzyć dzieci uczestniczące w zajęciach organizowanych przez instytucje, takie jak przedszkola, szkoły, domy kultury czy ośrodki terapii zajęciowej. A jak miały wyglądać te smoki? Musiały mieć minimum 3 m szerokości i maksymalnie 15 m długości, i nie więcej niż 3,5 m wysokości. A dzieci, jako twórcy i „treserzy” smoków, animowały je podczas parady. Przygotowanie smoka na Paradę Smoków w Krakowie to nie jest łatwe zadanie. Pierwszy etap przygotowań obejmuje stworzenie ciała smoka, które jest zazwyczaj wykonane z drewnianego stelażu. Następnie wykonywane są skrzydła, ogon, rogi i inne smocze atrybuty, które muszą być wykonane ręcznie, przy użyciu różnych materiałów. Kiedy smok jest już zbudowany, musi być wyposażony w uprząż, która pozwoli mu być niesionym podczas parady. Wreszcie doświadczony lalkarz lub wykonawca powinien być zatrudniony do obsługi smoka podczas samej parady. Jeżeli jednak smok wykonywany jest. np. przez grupę dzieci z przedszkola lub szkoły podstawowej, to zazwyczaj wszystkie włączane są w tworzenie smoka, ale także niesienie go w czasie parady. Jest to niezwykłe doświadczenie dla dzieci, ale także dorosłych, którzy mogą podziwiać swe prace na krakowskich ulicach. Były więc smoki z kolcami „zrobionymi” z przedszkolaków, smoki z kolcami ze zwiniętych gazet (Presto nie było – sprawdziłam!), z połamanych płytek CD, smoki zaprzężone do wózków inwalidzkich dzieci z niepełnosprawnościami (brawo!), smoki z balonów, z tkanin, folii. Najbardziej podobał mi się tekturowy smok przebranych za taitanki dziewczynek, którego brzuch wypełniony był owocami, kwiatami oraz fantazyjnymi pojemnikami z wodą i sokami, a ogon ozdabiała wiązka bananów. Z tyłu tego smoka szedł spocony rodzic, wioząc wózek z różowym flamingiem i butelkami wody do picia. Na końcu parady maszerowała „odlotowa” orkiestra dęta, grająca wesołe melodyjki oraz znane przeboje.