W poszukiwaniu dialogu [Siedem bram Jerozolimy Krzysztofa Pendereckiego w krakowskim ICE]
Szóstą już edycję Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie, a zarazem nowy cykl Filharmonii Krakowskiej „FeelharmonICE” otwarto z wielkim rozmachem w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie. Jako pierwszy festiwalowy utwór wybrzmiało Siedem bram Jerozolimy Krzysztofa Pendereckiego.
Wiele uwagi poświęcono szczegółom i drobiazgom łączącym się w większą całość. Koncert odbył się w sali koncertowej imienia Krzysztofa Pendereckiego 2 listopada, a więc w Dzień Zaduszny, co przydało powagi i refleksji i tak już dostojnemu wydarzeniu. VII symfonia Siedem bram Jerozolimy była jedynym punktem programu, co nie dziwi – jest to utwór pokaźnej objętości, trwający około 60 minut, a dorównujący w wyrazie największym dokonaniom Brucknera, którego dzieła kompozytor bardzo cenił i chętnie je dyrygował.
Przywiązanie do szczegółów nie dziwi – sam kompozytor uwielbiał ukryte smaczki i iście polifoniczny rozmach. Z biblijną liczbą 7 łączy się wiele detali, przemyślnie przez Pendereckiego poukrywanych w utworze: siedem osób w centrum sceny (dyrygent, pięcioro solistów i recytator), słowo „siedem” w tytule, siódmy numer porządkowy symfonii i wiele innych drobiazgów, będących wielką radością dla muzykologów i dyrygentów odkrywających je z satysfakcją w partyturze.
Parę słów o utworze. Został on skomponowany na zamówienie Jerozolimy, która szykowała się do obchodów swojego trzeciego tysiąclecia, i tam też prawykonany w 1997 roku pod batutą Lorina Maazela. Pomyślany został początkowo jako tradycyjnie zbudowana symfonia, choć ze względu na ważną rolę chóru i solistów (dwa soprany, alt, tenor, bas, recytator) forma zbliżyła się do oratorium. Kompozytor zdecydował się uznać Siedem bram za swoją VII symfonię po polskim prawykonaniu.
Oczywistym elementem dzieła, który od razu przyciąga uwagę, jest olbrzymia obsada wykonawcza. Wielka orkiestra z rozbudowaną sekcją perkusyjną (w tym niezwykle efektowne tubafony, powstałe z połączonych rur PCV, pełniące ważną funkcję w tanecznej V części), wspomniani soliści, chór, a do tego zwiększona obsada instrumentów dętych, które znajdują się poza sceną – w ICE zostały one umieszczone na balkonach, co nadawało świetlistości, a brzmienie było bardziej przestronne. To wszystko sprawia wrażenie wielkiego tłumu, nad którym dyrygent musi heroicznie zapanować.
I faktycznie, wielkim heroizmem wykazał się Maciej Tworek, wieloletni współpracownik Maestro, namaszczony przezeń jako jego następca. Jego prowadzenie orkiestry Filharmonii Krakowskiej i połączonych chórów Filharmonii Krakowskiej, a także Polskiego Radia Lusławice było precyzyjne i wyraziste, a jednocześnie emocjonalne i bardzo żywe. Dyrygentowi udało się połączyć wieloczęściową strukturę Siedmiu bram w jedną całość, a także niezwykle koherentnie poprowadzić narrację utworu, starannie rozkładając dramaturgiczne akcenty w niespodziewanych czasem, ale nigdy nie przypadkowych miejscach. Współpraca dyrygenta z kompozytorem daje nieustającą rękojmię wykonania, pod którym ten drugi zdecydowanie by się podpisał.
Wielkie pochwały należą się także zespołowi solistów (Iwona Hossa, Karolina Sikora – sopran, Anna Lubańska – alt, Rafał Bartmiński – tenor, Artur Janda – bas), którzy stworzyli bardzo interesujący i efektowny dialog, uzupełniając wzajemnie swoje partie. W newralgicznych momentach czasami brakowało mi jednak większego wolumenu dźwięku basa – lepiej jednak, gdy któraś z partii jest wycofana, kosztem balansu, niż gdyby miała być przeforsowana. I oczywiście wielkie wyrazy uznania dla Sławomira Hollanda, którego przejmujące proroctwo Ezechiela w języku hebrajskim w połączeniu z trąbką basową wywarło ogromne wrażenie.
Teatralność i epicki rozmach zostały oddane w pełni, co publiczność doceniła, pokazując swój zachwyt długą owacją na stojąco, wyrazami uznania i gratulacjami w trakcie późniejszego spotkania z artystami, w trakcie którego głos zabrała również wdowa po kompozytorze, Elżbieta Penderecka.
Dlaczego Siedem bram Jerozolimy to dobra opcja, aby rozpocząć festiwal Eufonie? Pomijając oczywisty aspekt, czyli jakość muzyki i jej wpływ na publiczność, utwór ten pokazuje ekumeniczne nastawienie do życia i świata, jest wyrazem poszukiwania dialogu w skłóconym i spieszącym się świecie. Kto nie miał okazji posłuchać, ma jeszcze na to szansę aż trzy razy: 23 listopada (czyli w dzień urodzin kompozytora) w Lusławicach, 24 listopada w Filharmonii Narodowej i 13 grudnia w Dębicy – miejscu urodzenia Krzysztofa Pendereckiego.