Czarny czy biały łabędź? [rozmowa z tancerką baletową Emilią Sambor]

31.08.2024
Emilia Sambor

O różnych odcieniach świata baletu opowiada Emilia Sambor – tancerka baletowa L’École de Danse de L’Opéra National de Paris we Francji, czyli najstarszej szkoły baletowej na świecie.

Bartosz Buczyński: Czy od zawsze chciałaś tańczyć balet?

 

Emilia Sambor: Balet pojawił się całkiem przypadkowo w moim życiu. Moja przygoda z tańcem zaczęła się, gdy miałam 4 lata i rodzice zapisali mnie do ogniska baletowego w Częstochowie. Byłam jeszcze wtedy za mała na zapisy do szkoły muzycznej, a moi rodzice chcieli, abym mogła się już rozwijać artystycznie, tak jak moje rodzeństwo. Rok później poszłam także do szkoły muzycznej i wkrótce uczęszczałam już do trzech szkół jednocześnie – szkoły baletowej, muzycznej i ogólnokształcącej. Mówiąc szczerze, nie od zawsze marzyłam o karierze baletnicy. Lubiłam ruszać się, tańczyć, tak samo jak chodzić do szkoły czy grać na pianinie. Wkrótce jednak nauczyciele zobaczyli moje fizyczne predyspozycje, poczucie rytmu i poradzili moim rodzicom bardziej profesjonalne ukierunkowanie. Stąd w wieku 8 lat pojechałam do Łodzi do Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella.

 

Jakie Twoim zdaniem są fizyczne uwarunkowania do tego, aby zacząć ćwiczyć taniec klasyczny? Czy balet to domena kobiet?

 

Kiedy jeszcze uczyłam się w Polsce, to rzeczywiście popularnie uważano, iż balet to głównie zajęcie dla dziewczynek. Czy to w ognisku baletowym, czy nawet w Państwowej Szkole Baletowej było ich rzeczywiście o wiele więcej niż chłopców. Ale jest to błędna opinia. W momencie gdy mówimy już o profesjonalnych szkołach baletowych czy zespołach międzynarodowych, liczba kobiet i mężczyzn jest… taka sama! Wynika to z tego, że do baletów, duetów, pas de deux czy tańców tradycyjnych potrzeba obu płci. Do tańca trzeba dwojga, jak to się mówi.

Według mnie nie ma „fizycznych uwarunkowań”, aby uprawiać balet. Jeśli jest wykonywany prawidłowo i z szacunkiem do anatomii ciała, każdy może tańczyć klasykę! Jest to nawet zalecane przy niektórych problemach zdrowotnych. Gdy mówimy już o ukierunkowaniu profesjonalnym i o momencie, gdy chcesz, aby balet stał się twoim zawodem, jest w istocie kilka kluczowych aspektów i uwarunkowań anatomicznych, jak na przykład ustawienie bioder. Jest to kwestia naturalnego wykręcenia, tak zwanego en dehors. Kształt kości biodra czy uda pozwala lub nie na zakres pewnych ruchów. Kolejnym warunkiem jest forma stopy i to, jak wygląda jej podbicie – krótko mówiąc: gdy naciągamy stopę, ważne jest to, czy układa się ona w ładną i harmonijną linię z nogą…

 

Czy spotkałaś się z jakimiś sztywnymi warunkami odnośnie do wyglądu podczas nauki baletu?

 

Wszystko zależy od szkoły. Kiedy zaczynałam tańczyć w ognisku baletowym, każdy mógł uczęszczać na zajęcia. To też zaleta szkółek i ognisk baletowych – każdy jest mile widziany i każdy może nauczyć się podstaw tańca, dobrej postawy i muzykalności. W szkołach takich jak Opera Paryska wymogi są zupełnie inne. Gdy chciałam dostać się do placówki, mierzono mi długość nóg w proporcji do góry ciała, a także mierzono szerokość nadgarstka. W ten sposób sprawdzano, czy dziecko ma grube, czy cienkie kości. W zależności od tego przewidywano, czy będzie ono lekkie lub ciężkie po okresie dojrzewania. Jest to ważne, ponieważ w Operze Paryskiej szkoła jest darmowa, więc wiąże się to z pewnego rodzaju „inwestycją”. Nawet po osiągnięciu pełnoletności oczekuje się, że dana osoba zachowa swoją figurę. Proszono również o dane rodziców – ich budowę, wagę…

 

Naprawdę?!

 

Tak! Wszystko po to, aby być pewnym wyboru. Wiadomo, że kiedy rodzice są niscy i krępi, to istnieje predyspozycja do upodobnienia się do nich w przyszłości.

 

Czy pamiętasz czas, kiedy postanowiłaś wyjechać do Francji i uczyć się od tamtejszych mistrzów?

 

Postanowiłaś… W wieku 12 lat niewiele postanawiasz… (z lekką ironią). Bardzo lubiłam taniec, dawałam się mu ponieść… Ale to moi rodzice odegrali bardzo ważną rolę i bez nich moje życie pewnie by się zupełnie inaczej potoczyło. Po wygraniu konkursu Youth America Grand Prix pani dyrektor L’École de Danse de L’Opéra National de Paris, Elisabeth Platel, zaproponowała mi, abym podeszła do egzaminów wstępnych szkoły Opery Paryskiej. Jest to wielki zaszczyt. Szkoła Opery Paryskiej to najstarsza szkoła baletowa na świecie z ponad 300-letnią tradycją oraz specyficzną, francuską techniką. W polskich szkołach pedagodzy znają i przekazują bardziej technikę rosyjską. Praca rąk port de bras, technika w stopach… Przyjeżdżając do Paryża, musiałam nauczyć się delikatniejszego ruchu, sprawniejszej pracy stóp, kosztem uboższych trików technicznych. Nigdy nie proszono nas, abyśmy wysoko podnosili nogi lub wyginali się poza nasze możliwości. Priorytetem L’Ecole de Danse było stworzenie zwartej grupy tancerzy, tak zwanego corps de ballet, a nie wychwytywanie kilku pojedynczych gwiazd i solistów.

 

Jak wyjazd z kraju w tak młodym wieku wpłynął na Ciebie?

 

Nie mówię, że było łatwo… Często płakałam i chciałam wrócić do domu. I rodzice również często przyjeżdżali odwiedzać mnie w internacie (a bardziej przed internatem, gdyż nie mieli wstępu do szkoły), a co dwa miesiące ja przyjeżdżałam do domu. Byli ze mną. Rozmawiałam z nimi rano przed śniadaniem, wieczorem po zajęciach, czasami nawet trzy razy w ciągu dnia. Bardzo mi zaufali i myślę, że był to bardzo dobry krok z ich strony. Gdybyśmy nie zrobili tego kroku, nigdy nie byłabym tu, gdzie jestem. Jeżeli nie wejdziesz do opery w wieku kilku lub kilkunastu lat, to nigdy nie będzie już na to szansy. Szkoła Opery Paryskiej otworzyła mi wiele furtek, umożliwiła kontakty i kontrakty oraz oczywiście dała niesamowitą wiedzę.

 

Kariera baletnicy lub baletmistrza chyba nie trwa długo?

 

Bardzo wiele osób o to pyta. To zależy od osoby. Są tancerze, którzy tańczą nawet do 50. roku życia. Zazwyczaj jest to wówczas taniec bardziej współczesny niż klasyczny. W operze na tak zwaną emeryturę idzie się w wieku około 40 lat, ale wiele osób już wcześniej znajduje nowe zainteresowania i ukierunkowuje się w stronę choreografii, pedagogiki, scenografii, fotografii. Niektórzy z tancerzy nawet akompaniują podczas lekcji. Po 35. lub 40. roku życia nie trzeba szukać nowej kariery. Naturalnie pojawiają się nowe opcje. A taniec już na zawsze będzie częścią twojego życia (…). Ja już teraz – mimo że mam 24 lata – udzielam lekcji, pracuję jako choreograf…

 

Jak wygląda Twój typowy dzień treningowy?

 

Nie mam typowego treningu (śmiech). Każdy mój dzień jest troszkę inny. Mówiliśmy o szkole Opery Paryskiej. Na przykład Opera Paryska liczy 150 tancerzy, stąd na jednym porannym treningu/rozgrzewce nie zmieszczą się wszyscy tancerze. Dlatego mamy 3–4 poranne lekcje do wyboru. Jeżeli nie masz ochoty, możesz na przykład iść na pilates, jogę lub do fizjoterapeuty. Jest to czas dla ciebie. Po południu mamy próby. Są one obowiązkowe, bo przygotowują do spektakli. (…) W szkole opery plan był dopracowany co do minuty, prawie jak w wojsku. Kiedy jesteś już profesjonalistą, powinieneś na tyle znać siebie i swoje ciało, aby po pierwsze nie doprowadzić do kontuzji i oczywiście utrzymać formę do końca sezonu. Stąd czasem lepiej jest iść do fizjoterapeuty niż wykonać trening na sali.

 

Obiegowa opinia mówi, że kontuzja w świecie baletu oznacza dyskwalifikację z uprawiania tańca na zawsze lub na naprawdę długie lata…

 

(wskazanie na stopę) Była złamana. Rusza się. (wskazanie na drugą stopę) Była skręcona – rusza się.

 

(śmiech)

 

Kontuzje się zdarzają… Ważne jest, aby zawsze być pod okiem profesjonalistów i oczywiście słuchać siebie i tego, co daje nam do zrozumienia nasze ciało (…). Po kontuzji świat się nie kończy. Nie znam tancerza, który nie miałby żadnej kontuzji w trakcie swojej kariery.

Czy są jakieś konkretne występy, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?

 

Zanim dojdziemy do Opery Paryskiej, to pierwszym występem-egzaminem, który był dla mnie bardzo istotny, był egzamin w OSB w Łodzi. Przetańczyłam wtedy cały egzamin z gwoździem w stopie…

 

Jak to?!

 

Egzamin to moment, w którym nas się ocenia. Albo przechodzi się do następnej klasy, albo nie. To bardzo stresujący czas. Tańczymy na puentach, w których podeszwa trzymana jest dwoma lub trzema gwoździami. Podczas mojego występu jeden z nich wbił się pod stopę. Okropnie bolało, ale bałam się zatrzymać. „Show must go on” mówiłam sobie w myślach. Po egzaminie wszyscy się przestraszyli, powtarzali, że mogłam się zatrzymać, wyjąć gwóźdź, poprawić puentę i założyć ją jeszcze raz. Ale przecież to nie jest tak, że widownia poczeka – spektakl trwa. Nie zdarzyło mi się na szczęście nic podobnego od tamtego czasu. Tańczyłam również w spektaklu „Jezioro Łabędzie” w Operze. Oprócz mojego miejsca na scenie musiałam znać też wszystkie inne miejsca łabędzi. Wszystkie ruchy zapisywałam w małym notatniku. Zdarzały się spektakle, że tańczyłam pierwszy i drugi akt na swoim miejscu, a potem w trakcie przerwy baletmistrz podchodził do mnie i informował, że kolejne akty będę tańczyć za kogoś innego, kto na przykład doznał kontuzji.

 

Na deskach jakich teatrów mogłaś podzielić się swoją pasją do tańca?

 

Tańczyłam w Stanach: San Francisco i Nowym Jorku, byłam w Japonii, Rosji, gdzie występowałem na tournée. Tańczyłam w Niemczech, Francji, Chinach, Polsce czy na Wyspach Kanaryjskich…

 

Jaka jest Twoim zdaniem przyszłość baletu?

 

Coraz mniej osób pracuje w tym zawodzie na etacie. Pojawia się więcej tak zwanych freelancerów. Daje to dużo swobody, ale trzeba być w ciągłej gotowości, rozwijać się, podróżować, dowiadywać się, kto, co, gdzie robi, a także kto, co, gdzie tańczy. Jeszcze 20 lat temu w Operze Paryskiej wszyscy pracowali na stałych kontraktach, a krótkoterminowe, około roczne kontrakty dotyczyły 2 lub 3 osób. Obecnie w zespołach na całym świecie połowa tancerzy pracuje na krótkich kontraktach. Jest to pewna niestabilność, ale z drugiej strony daje to więcej doświadczeń, kontaktów Praca jest interesująca. We Francji mamy duże ułatwienie od państwa, gdyż nawet jeżeli tancerz, muzyk, choreograf nie pracuje, posiada tak zwany status artysty i dostaje regularną pomoc od państwa. Dzięki temu artyści nie muszą „dorabiać”. Mogą spokojnie funkcjonować i skupiać się na sztuce.

 

Twoim zdaniem – jeśli nie balet, to co?

 

Zawsze wiedziałam, że nie będę tańczyć w zespole do 40. roku życia. Może będę tańczyć dla siebie, ale nie profesjonalnie. Oprócz baletu uprawiam też inne style: hip-hop, jazz. Skończyłam licencjat jako tłumacz francusko-niemiecko-angielski. Uwielbiam uczyć, prowadzić warsztaty, uprawiać jogę Interesuję się też terapią sztuką i przygotowaniem fizycznym sportowców.

 

Na zakończenie – czy masz marzenie, które chciałabyś już teraz zrealizować?

 

Marzenie… hmm… Jestem w trakcie realizacji wielu projektów, do których jestem mocno przywiązana i które mam nadzieję poprowadzić jeszcze dalej. Współpracuję również z francuskim producentem, który zamawia u mnie układy choreograficzne, które następnie nagrywamy jako teledyski. Łączymy w ten sposób świat poezji i tańca. To taka synteza sztuk, nad którą obecnie pracujemy. Aby stworzyć choreografię, nie wystarczy jedynie słuchać muzyki, bo ze względu na słowa trzeba umieć je poczuć i wyrazić. Muszę zatem wejść do głowy autora i zrozumieć, czemu je napisał. Jest to bardzo ciekawa praca.

Inny ciekawy projekt to spektakl „Abby”, który stworzyłyśmy w tym roku z moją siostrą Karoliną Sambor w Filharmonii w Częstochowie. Mieszanka śpiewu, tańca i muzyki na żywo… Moim marzeniem byłaby organizacja tournée po Polsce i Francji.

 

Zatem życzę powodzenia i dziękuję za przemiłą rozmowę!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.