Zacznij od Bacha, czyli od siebie [rozmowa z prof. Romanem Peruckim o Gdańskim Lecie Muzycznym]
28 czerwca rozpocznie się Gdańskie Lato Muzyczne, cykl muzycznych wydarzeń organizowanych przez Polską Filharmonię Bałtycką. Zainauguruje je koncert z okazji rozpoczęcia Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej w Oliwie z udziałem orkiestry PFB. Udział w koncertach symfonicznych, organowych, kameralnych czy recitalach fortepianowych będzie niepowtarzalną okazją, by na żywo posłuchać utalentowanych i znanych artystów z różnych zakątków świata. Dyrektor Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, profesor Roman Perucki, opowiedział nam o walorach tego wydarzenia, jakimi są niewątpliwie popularyzacja polskiej i zagranicznej muzyki zarówno dawnej, jak i współczesnej. A co najważniejsze, festiwal przyciąga do historycznego i muzycznego Gdańska tłumy z całego świata.
Marta Kociszewska-Hoffmann: Proszę opowiedzieć o cyklu „Gdańskie Lato Muzyczne 2024” – chciałam zapytać o koncepcje i okoliczności jego powstania. Które to już wydarzenie na przestrzeni lat?
Wydarzenie Gdański Festiwal Muzyczny rodziło się na przestrzeni wielu lat, a właściwie dziesiątek lat. Najstarszym festiwalem, jaki w ogóle jest w Polsce, poza Dusznikami, czyli festiwalem chopinowskim, jest Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w oliwskiej katedrze. Odbędzie się w tym roku już po raz 67. To najstarszy festiwal muzyki organowej, znany na całym świecie i kultywujący ją muzykę organową. Do lat 90. koncerty organizowane były wyłącznie w piątki, jednak ze względu na ogromne zainteresowanie zaczęły się również odbywać we wtorki. Dawniej w organizację koncertów zaangażowani byli wybitni profesorowie i muzycy, tacy jak Leon Bator, prof. Jan Jargoń i prof. Feliks Rączkowski, a wcześniej pojedyncze koncerty wykonał Jan Janca. Od 1957 r. były to stałe koncerty w lipcu i sierpniu. Festiwal trwał nieprzerwanie. Żadne wydarzenia polityczne, epidemiologiczne czy losowe nie miały wpływu na jego przebieg. Warto podkreślić, że to jedno z wielu wydarzeń w ramach Gdańskiego Festiwalu Muzycznego. Czeka nas 19 koncertów, zagoszczą znakomici, uznani artyści, reprezentanci różnych państw świata. Aby wziąć udział w tym prestiżowym festiwalu, organiści muszą liczyć się z długim oczekiwaniem. Zakwalifikowanie się jest dużym wyróżnieniem dla danego artysty. Gdańskie lato muzyczne to 70 różnych wydarzeń, ponad 200 artystów, w tym około 100 solistów. Punkty programu, które uatrakcyjnią festiwal, to słynne recitale fortepianowe zatytułowane: „Chopin nad wodami Motławy”. W tym roku odbędzie się 10 recitali fortepianowych. O godz. 20:30 ludzie będą mogli wejść nie do sali koncertowej, ale na urokliwe foyer Filharmonii – Salon Gdański. Publiczność ma okazję podziwiać piękną panoramę starego Gdańska. Dzięki temu ludzie wiedzą, że filharmonia tętni życiem. Jeśli mówić o długowieczności festiwali, warto wspomnieć o wydarzeniach muzycznych odbywających się w pobliskiej Stegnie. Tam będzie miał miejsce tegoroczny 42. Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej. Stegna jest nadmorskim kurortem, który co roku przyciąga rzeszę turystów. Znajduje się tam piękny, drewniany, zabytkowy kościół, w którym podziwiać można unikatowy prospekt organowy gdańskiego mistrza Friedricha Rudolpha Dalitza, pochodzący z XVIII wieku. Oko zwiedzających cieszy także zabytkowe, sufitowe malowidło, największe w Europie, malowane farbami naturalnymi. Latem odbywają się wspaniałe koncerty, zawsze o godz. 16:00. Nieopodal w Niedźwiedzicy stoi gotycki kościół, gdzie w ramach odpustu organizujemy wydarzenia muzyczne. Z kolei w niedalekim Żarnowcu w ramach Cysterskiego Lata Muzycznego, w Kościele pw. Zwiastowania Pana, od kilkunastu lat odbywają się koncerty organowe. Mamy tam piękną madonnę z XVI wieku, a posiadłość niegdyś należała do zakonu cysterskiego, który podlegał kiedyś pod Oliwę. Obiekt kościelny odznacza się niesamowitą akustyką. Tamtejsze zabytkowe organy zostały wyprodukowane w 1889 r. W organizacji koncertów pomagał nam dawniej ksiądz Krzysztof Stachowski. Z jego inicjatywy powstały tam letnie koncerty, a myśmy jako filharmonia wspierali całe przedsięwzięcie. Miejscowość usytuowana jest 20 km od morza, a jednak przyciąga tłumy ludzi. Kolejnym istotnym punktem na mapie naszych koncertów jest kościół św. Ignacego Loyoli w Jastrzębiej Górze. W tym nadmorskim kurorcie niegdyś wypoczywał i tworzył swoje dzieła świętej pamięci kompozytor Krzysztof Penderecki. Nieżyjący artysta notabene jest patronem tego wydarzenia. Ciekawostką jest to, że dziś w miasteczku znajduje się jego ulica, pozostał apartament, w którym gościł. Miał taką swoją tradycję, że tworzył w godzinach bardzo wczesnych, od 4:00 nad ranem do 7:30. Wracając do festiwalu, mamy jeszcze w swoim programie tradycyjny cykl „Muzyka w Zabytkach starego Gdańska”. Wydarzenie odbywa się na początku sierpnia od wtorku do soboty. Polega na tym, że nasi artyści grają w zabytkowych obiektach dawnego Gdańska. Od XVI wieku nieprzerwanie trwa Jarmark św. Dominika, dlatego też właśnie z okazji tej tradycji w kościele Ojców Dominikanów zawsze w niedzielę i poniedziałek odbywają się koncerty. 9 sierpnia Orkiestra PFB pod wodzą naszego koncertmistrza Roberta Kwiatkowskiego zagra słynne Cztery Pory Roku Antoniego Vivaldiego. Wydarzenia związane z naszą filharmonią zwieńczone zostaną 16 sierpnia „Wieczorem amerykańskim” w sali koncertowej Filharmonii Bałtyckiej.
W trakcie festiwali wystąpią polscy artyści czy poznamy jeszcze jakieś inne zagraniczne nazwiska?
Jeśli chodzi o słynną Katedrę Oliwską, to są to głównie zagraniczni wykonawcy, tacy jak Daniel Roth, który w tym roku kończy 82 lata. Wystąpią także wykonawcy z całej Polski. Cykl przyciąga wszystkich najważniejszych wykonawców z całego świata, m.in. artystów z Sycylii, z Berna. Dzięki temu, że festiwal znany jest na całym świecie, odpowiednio wcześniej zgłaszają się do nas muzyczne instytucje, by ich artyści mieli szansę wystąpić w tym prestiżowym miejscu.
Podczas Inauguracji MFMO w Oliwie orkiestrę poprowadzi znakomity Jacek Rogala, a Pan, jako organista, zagra u boku flecisty Łukasza Długosza. Proszę powiedzieć, jak to jest być jednocześnie wykonawcą muzycznym, ale też dyrektorem festiwalu. Łączenie tych dwóch obszarów zawodowych jest niewątpliwie bardzo wymagające.
To prawda. Trudnym zadaniem jest łączenie działalności artystycznej z organizacyjną. Doba ma niestety tylko 24 godziny i ten czas trzeba podzielić na wszystkie obowiązki. Bycie muzykiem wiąże się z tym, że trzeba codziennie ćwiczyć. Muzykowi potrzebna jest pamięć manualna – mam na myśli technikę obcowania z instrumentem. Niezbędne jest skupienie, ale też współdziałanie i to robimy w ostatniej fazie. Ale żeby to współdziałanie mogło nastąpić, trzeba przygotować partyturę. W tym roku chcieliśmy z Łukaszem Długoszem wprowadzić coś, czego jeszcze nie było: u polsko-belgijskiego kompozytora Zbigniewa Kruczka zamówiliśmy skomponowanie trzyczęściowego dzieła: Koncert podwójny na flet, organy i orkiestrę. W historii muzyki nie jest zresztą to pierwszy taki koncert – pojedyncze koncerty na organy i flet były tworzone, natomiast na flet z organami nie. Z Łukaszem Długoszem przyjaźnimy się od lat, na poziomie artystycznym rozumiemy się znakomicie. Flet prowadzi narrację, opowiada, kreśli, oddaje jakieś uczucia, ilustruje modlitwę. Z kolei organy to rozbudowana, dominująca partia symfoniczna. Te dwa instrumenty można porównać do dwóch różnych osobowości, które muszą się dotrzeć. Taki dialog trzeba umiejętnie zapisać w nutach. I nawiązując do Pani pytania: tak, potrzeba kilkudziesięciu, a czasami nawet kilkuset godzin samodzielnej pracy. A następnie na próbach z orkiestrą należy wszystko połączyć. Oprócz trzyczęściowego koncertu Zbigniewa Kruczka odbędzie się jeszcze koncert Mieczysława Surzyńskiego, wybitnego organisty, dyrygenta, pedagoga, kompozytora, artysty trochę niedocenionego. Mówimy dziś o nim „polski Bach”. Muzycznie kształcony w Niemczech skomponował polski koncert romantyczny. Podczas gdy Polski nie było na mapie Europy, on naszą rodzimą kulturę popularyzował, tworzył pieśni religijne, budząc w trudnych czasach ducha narodu. Dzięki temu możemy zagrać na inauguracji 28 czerwca w piątek dwa koncerty organowe. Cieszymy się z tego niezmiernie. To zaszczyt dla mnie i ogromna satysfakcja grać z orkiestrą PFB. Występuję z zespołem maksymalnie dwa razy w roku. A cieszę się tym bardziej, jeśli powstaje z tego dokument artystyczny.
Filharmonia ma ciekawe położenie, a letni festiwal to sezon: letnicy, obcokrajowcy. To nietypowa sytuacja i lokalizacja jak dla filharmonii na wyspie, tuż przy kole widokowym. Jak Pan się odnajduje w takim miejscu jako dyrektor Polskiej Filharmonii Bałtyckiej? Jaki to ma wpływ na program?
Jesteśmy instytucją samorządu województwa pomorskiego pod wodzą marszałka. Działamy na całym Pomorzu. Jesteśmy zobowiązani do tego, aby muzyka, jaką tworzymy i promujemy, trafiała do różnych miejsc. Latem mamy mnóstwo turystów z całego świata. Jest to okazja do promowania nie tylko orkiestry, ale też zespołów kameralnych, zabytkowych obiektów, w których odbywają się wydarzenia muzyczne. A są w większości to gotyckie katedry i kościoły z zabytkowym anturażem. Całe Pomorze oferuje zwiedzającym imponującą, piękną różnorodność architektoniczną. Takie imponujące obiekty, jak kościół Dominikanów czy właśnie Katedra Oliwska, nie zostały podczas wojny zniszczone, dlatego zwiedzający mogą podziwiać zabytkowe organy i malarskie dzieła sztuki. Popularny i często odwiedzany jest słynny park oliwski. To wszystko powoduje, że promując muzykę, wykorzystujemy naturalną scenografię i naturalne możliwości. Warto wspomnieć, że Gdańsk leży niedaleko ujścia Wisły, dlatego gramy Chopina nad wodami Motławy. W byłej elektrociepłowni, wybudowanej w 1897 r., z mojej inicjatywy ponad 30 lat temu powstał budynek Filharmonii Bałtyckiej. Jak patrzy się z drugiego brzegu na filharmonię, to cudownie ona króluje, a swoim wyglądem przypomina trochę Sydney. Natomiast Spichlerz Królewski został przerobiony na hotel, a przestrzeń dziedzińca przeznaczona jest do wydarzeń muzycznych. Otoczenie filharmonii jest niewątpliwie piękne i przyciąga uwagę nie tylko miłośników muzyki, ale też każdego, kto odwiedzi Gdańsk. Jako instytucja promujemy kulturę. Chcemy, by ludzie, którzy korzystają z morskiego klimatu, poznali również historię Gdańska, a przede wszystkim – zabytki. By posłuchali muzyki, naładowali baterie i wrócili do codziennych obowiązków pełni pozytywnej, muzycznej energii.
Kiedyś pewien barman w Niemczech w prestiżowym klubie jazzowym powiedział mi: „Ja to mam fajnie. Nie muszę podróżować, a poznaję wielu ludzi. Świat przyjeżdża do mnie”. Ciekawe, czy Ołowianka też przyciąga każdego.
Tak, to prawda. Mamy kilka narodowości, które chętnie odwiedzają Gdańsk. To Niemcy, Ukraińcy, Norwedzy, Szwedzi, przede wszystkim turyści ze Skandynawii. Lotnisko w Gdańsku jest przesiadkowe, dlatego nasze miasto odwiedza wiele osób. Goście są zachwyceni piękną architekturą Gdańska, ale też jego historią, notabene dramatyczną. Miasto zostało odbudowane na wzór starych planów, dlatego Gdańsk jest pomnikiem historii RP. To przestrzeń, którą warto odwiedzić. Wielką dumą Gdańska jest Filharmonia Bałtycka – instytucja otwarta na wielorakie formy muzyczne. Promujemy nie tylko muzykę klasyczną, ale też rozrywkową. Mamy tu około 300 imprez rocznie.
Pracuje Pan również z młodymi ludźmi, zajmuje się Pan działalnością dydaktyczną. Piastuje Pan stanowisko wykładowcy, pedagoga w gdańskiej Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki. Proszę powiedzieć, czy według Pana młodemu pokoleniu, które żyje w szybkim, stechnicyzowanym świecie, potrzebne jest obcowanie z muzyką dawną? Czy młodzi ludzie chętnie biorą udział w gdańskich letnich wydarzeniach muzycznych?
Wychodzę z założenia, że ta technika wcale nam nie przeszkadza. Dzięki niej nazwiska utalentowanych ludzi pojawiają się w social mediach, np. YouTubie. Coraz bardziej popularne są rolki na Instagramie. Nowoczesne technologie powodują, że możemy poznać innych, mniej znanych artystów. Nie zawsze jednak taka „rolkowa” promocja jest adekwatna do reprezentowanego poziomu artystycznego. Oczywiście nie dzielimy muzyki na „dobrą” czy „złą”. Unikam również określeń „muzyka klasyczna” czy „muzyka tradycyjna”, gdyż są bardzo uogólniające. Zmieniają się przecież gusty, sprzęty, technika, poziom wykonawstwa. Natomiast nie zmienia się możliwość oddawania swojego wnętrza, talentu i własnej niepowtarzalności poprzez tworzenie muzyki dla innych. Każdy człowiek jest inny, ma odmienną wrażliwość, sposób odczuwania. My, ludzie dzisiejszych czasów, mamy problem z koncentracją, żyjemy szybko, niekiedy poddajemy się tej bylejakości. Stawiamy na szybkość, wielkość, ilość, natomiast nie na coś, co gwarantuje spokój i pełne przeżycie dające radość człowiekowi. Człowiek współczesny jest zapędzony, nie ma czasu dla siebie. Komunikacja jest uproszczona, przez co krótsza i płytsza. Lubię takie powiedzenie: „Zacznij od Bacha, czyli od siebie” (śmiech). Najważniejsze jest to, by mieć swoją głębię, by pozostać człowiekiem, by mieć czas na refleksję, zadumę, przemyślenia. By człowiek pozostał człowiekiem, nie zbliżał się do automatu. Maszyna może zrobić coś szybko i sprawnie, ale nie tak prawdziwie i pięknie jak człowiek.
Dziękuję za rozmowę.