Muzyka w drodze [o 25. Wędrownym Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski” opowiada dyr. Tomasz Bęben]
W wyjątkowy sposób tegoroczne lato zostanie wypełnione muzyką – od małych miejscowości po większe miasta. Zadzieje się tak za sprawą jubileuszowego 25. Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski”. O jego roli opowiada Tomasz Bęben – dyrektor Filharmonii Łódzkiej oraz pomysłodawca projektu.
Bartosz Buczyński: „Kolory Polski” to Festiwal wyjątkowy. Do kogo jest on adresowany?
Festiwal nigdy nie był dla wszystkich, bo nie jest tak, że każdy interesuje się muzyką, którą promuje Filharmonia Łódzka. Od 2007 lub 2008 roku świadomie organizowaliśmy koncerty „o charakterze wakacyjnym”. Korespondowało to z pojęciem muzyki „łatwiejszej w odbiorze”, „bardziej popularnej”, „otwierającej drzwi do Filharmonii”. Taka formuła sprawiała także, że słuchacze letnich koncertów mogli przestać obawiać się Filharmonii jako instytucji odległej – raz fizycznie, a dwa niedostępnej poprzez swoją standardową ofertę artystyczną. Dlatego właśnie zamieniliśmy cykl koncertów organowych i kameralnych w ciąg wydarzeń, które zapraszały do podróży po regionie województwa łódzkiego jego mieszkańców.
Co stało za tym, aby Filharmonia wyszła naprzeciw ludziom, organizując koncerty w różnych miejscach, czasem w małych lub bardzo małych miejscowościach?
Filharmonia w 2002 roku zaadoptowała Festiwal, który urodził się poza Łodzią kilka lat wcześniej, dokładnie w Sieradzu. Ówczesny dyrektor naczelny Filharmonii, Zbigniew Lasocki, dostrzegł w tym pomyśle szansę na zdobycie nowego odbiorcy. Przez wiele lat Filharmonia Łódzka była wypełniona słuchaczami – lecz tylko do pewnego momentu. Jak się okazało, spadek publiczności był ogromny. Pamiętam, gdy zacząłem pracę tutaj w 2001 roku, czasem bywało tak, że widownia była mniej liczna niż liczba muzyków obecnych na estradzie. Sądzę, że dyrektor Zbigniew Lasocki dostrzegł w tym Festiwalu, w jego lokalizacjach oraz sposobie organizacji pewną szansę. I tak rok po roku doszło do dużej popularyzacji projektu – zaczęliśmy mówić o regionie, w którym jest mnóstwo urokliwych miejsc. Z dzisiejszej perspektywy trudno to sobie nawet wyobrazić, jak bardzo nie byliśmy świadomi, gdzie żyjemy i jak wiele piękna nas otacza.
Co czyni daną lokalizację na tyle atrakcyjną, by znalazła swoje miejsce na wakacyjnej trasie koncertowej?
Czasami czymś charakterystycznym jest na przykład akustyka miejsca. Ona nas inspiruje. W ten sposób czynimy z niej jednego z wykonawców koncertu. (…) Ciekawe miejsca to nie tylko kościoły, ale i miejsca związane z historią, losami Polaków… Swojego czasu zorganizowaliśmy nawet wycieczki do miejsc koncertów wiodące szlakiem parków krajobrazowych. To właśnie ten wędrowny dodatek sprawił, że „Kolory Polski” stały się niezwykle rozpoznawalne.
W treść „Kolorów Polski” wpisane jest wiele wydarzeń…
Festiwal organizowany był przez wiele osób, nie tylko tych zatrudnionych w Filharmonii. Na program „Kolorów” składały się nie tylko koncerty, ale i przygotowane przez naszych partnerów atrakcje. Melomani mieli okazję uczestniczyć w warsztatach kowalskich, garncarskich, szklarskich, wielu innego rodzaju. Przy okazji podróży odwiedzaliśmy wystawy lokalnie działających artystów i twórców. Takich pretekstów, które posłużyły nam do tego, aby zagrać nimi i ująć je w kontekście poszczególnego programu koncertu, było bardzo dużo. To ważne, bo nigdy nie zawoziliśmy mieszkańcom tzw. kultury wysokiej i nie mówiliśmy „teraz Filharmonia pokaże wam, jak się robi kulturę”. Nigdy nie było na takie rzeczy miejsca. Wydarzenia przygotowywaliśmy razem z gospodarzami miejsc wybranych na koncerty.
Sukces wychodzenia naprzeciw ludziom trwający 25 lat to wielki muzyczny fenomen. W jaki sposób będzie celebrowany tegoroczny jubileusz?
Pół żartem, pół serio – łatwiej uzyskać fundusze na takie okrągłe rocznice (śmiech). (...) Na pewno tegoroczna edycja nie obędzie się bez symbolicznych gestów, które pojawią się w trakcie festiwalu. Jest to również moment, który posłuży nam do spełnienia dotychczas niespełnionych marzeń. Przy 25. edycji skorzystaliśmy z pewnej koincydencji i udało się zaprosić AUKSO, który lata temu miał pecha, bo koncert kilka razy przerywany był z powodu braku prądu – szalały wtedy w Polsce silne burze i Marek Moś wreszcie odwrócił się do słuchaczy i stwierdził: „cóż, będziemy musieli do państwa kiedyś wrócić i zagrać raz jeszcze”. I AUKSO wraca zagrać m.in. premierową kompozycję Leszka Kołodziejskiego z bardzo zdolnym akordeonistą, Aleksandrem Stachowskim. (...) Inne marzenie ziści się w tym roku m.in. dzięki Sławkowi Jaskułke. Finałowy koncert zaprojektowany i wykonany z jego udziałem – również jako kompozytora – to szczególny moment, gdyż mija 25 lat jego aktywności twórczej.
Czy według pana istnieje recepta na sukces? Mamy za sobą wiele zmian społecznych, politycznych, nie wspominając już o pandemii, a Festiwal wytrzymuje tę próbę czasu.
Próbujemy diagnozować i rozumieć, czym są zmiany, które zachodzą z roku na rok szybciej i szybciej i zmieniają sens naszej działalności. Siłą Filharmonii (nie jednej, ale w sumie każdej oraz każdego festiwalu) jest trwałość konwencji, która będzie punktem odniesienia dla pewnej części potencjalnych odbiorców. Mogą oni poczuć, że przychodzą do świata, który zachowuje wartości dla nich istotne i ważne. (...) Myślę, że zatopienie się dzisiaj w świecie internetu, komórek, aplikacji nie zastąpi realnych kontaktów. Gdyby było odwrotnie, to nasze sale koncertowe nie wypełniłyby się ponownie odwiedzającymi zaraz po zakończeniu pandemii. Wiemy stąd, że nasza działalność jest niezbędna. Ktoś, kto trzyma w ręku bilet albo zaproszenie na koncert, trzyma tym samym klucz do wyjątkowego momentu, impresji, która staje się tu, teraz i nigdzie indziej. Wychodząc z filharmonii, koncertu lub kościoła, zabieram to, co osobiście poczułem. To jest to, co jest moim emocjonalnym zyskiem. Oczywiście nie zawsze wszyscy wychodzą zadowoleni…
(śmiech)
…ale zakładam, że w większości to oddziałuje pozytywnie. Myślę, że jest to czymś, co wciąż – nam jako ludziom – będzie potrzebne, czyli przebywanie ze sobą razem.
Czy „Kolory Polski” mają szansę stać się Festiwalem ogólnopolskim?
Kilkanaście lat temu jeden z moich poprzedników, pan Andrzej Sułek, powiedział: „Panie Tomku, niech Festiwal udźwignie swoją nazwę. Niech pan spróbuje przekształcić Festiwal w wydarzenie ogólnopolskie”. Pojechałem zatem do kilku województw, odwiedziłem kilka urzędów marszałkowskich, spotkałem się z osobami, które zarządzały wtedy instytucjami podobnymi do naszej, prezentując im pewien model marketingowy wykorzystywany przy organizacji naszego Festiwalu. Podróżowałem z przekonaniem, że wykorzystując go, bylibyśmy w stanie zwielokrotnić siłę naszego, wtedy już wspólnego przekazu na poziomie kraju. Jakiż byłem zdziwiony, kiedy zrozumiałem, jak silne mentalnie podziały wyznaczają granice województw i że bez wsparcia instytucji centralnych na przykład Ministerstwa Kultury czy Narodowego Centrum Kultury nie ma szans na przekształcenie wydarzenia z regionalnego w ogólnopolskie. W związku tym warto było zadać sobie pytanie, jakim festiwalem mają być „Kolory Polski”. Doszliśmy do wniosku, że sensem rozwoju czy ewolucji jest być większym, bogatszym w budżet lub głośniejszym w mediach. To pomogło nam zrozumieć, że Festiwal w tej formule, w jakiej jest organizowany, jest najlepszym Festiwalem, jaki może być.
Jeżeli spojrzeć całościowo na plan Festiwalu – czy jest tam jakaś szczególna perła muzyczna, miejsce, na które kładzie Pan szczególny akcent?
Myślę, że nikt nie będzie miał mi tego za złe, jeżeli wspomnę o moim rodzinnym Sieradzu, gdzie 25 lat temu z pomocą moich kolegów z liceum, a potem ze studiów uruchomiłem pierwsze koncerty. Będziemy tam również w tym roku. Zespół Jerycho wykona kompozycje Cypriana Bazylika z Sieradza. W ubiegłym roku kalendarzowym zostały one zarejestrowane z wykorzystaniem kopii instrumentów z epoki i oczywiście mają dla miejsca narodzin Festiwalu symboliczny charakter. Nie mogę oczywiście zapomnieć o tym, co będzie finalizowało „Kolory” tutaj, w Łodzi. Będzie to premiera zarazem wieńcząca cały Festiwal.
Jako melomani nie możemy doczekać się nadchodzącej edycji, ale (co oczywiste) czekamy zawsze na więcej. Zatem jakie mogą być plany na przyszłość?
Powiedziałbym, że tę odpowiedź będę w stanie sformułować tuż po zakończeniu tegorocznej edycji. Wiem, że tego, co chcieliśmy zrobić w tym roku, nie udało się nam zorganizować w pełnym wymiarze. Zdaję sobie sprawę, że moi koledzy i koleżanki zatrudnieni w Filharmonii oraz partnerzy współpracujący z nami w regionie bardzo chcą tego Festiwalu, bo wciąż pamiętają jego siłę. Znalezienie się na trasie „Kolorów Polski” to fantastyczna okazja, aby się ucieszyć z tego, że ktoś do nas przyjedzie, zaś druga strona może pochwalić się tym, co ma pięknego. Dodatkowa kwestia to to, że my gwarantujemy skalę wydarzenia, którą samemu trudno osiągnąć. Chciałbym, aby 26. edycja była bogatsza o te elementy, które zostały wygaszone wskutek doświadczeń pandemii. Pragnę również, aby była edycją przygotowaną nie tylko przez Filharmonię, ale rzeczywiście w porozumieniu z mieszkańcami województwa łódzkiego, z ich zaangażowaniem, bo wtedy będzie to także ich Festiwal.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić wszystkich do wspólnego świętowania w ramach zbliżającego się Festiwalu, a Panu Dyrektorowi podziękować za rozmowę!