Ciągłość i zmiana [rozmowa z dr hab. Rafałem Wiśniewskim, dyrektorem Festiwalu Eufonie]
O piątej odsłonie Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie z dyrektorem Narodowego Centrum Kultury dr hab. Rafałem Wiśniewskim rozmawia Piotr Jagielski
Piotr Jagielski: Za nami piąta odsłona Eufonii, mały jubileusz. Jak zmienił się festiwal w ciągu tych pięciu lat? Jaką dziś zajmuje pozycję na krajowej scenie?
Dr hab. Rafał Wiśniewski: Lubię marzyć, odkrywać, przekraczać granice, udowadniając, że to, co się wydaje niemożliwe do zrobienia, jest jak najbardziej możliwe. Gdy ponad pięć lat temu pojawiła się idea tego festiwalu, wydawało mi się, że to przedsięwzięcie niezwykle trudne do zrealizowania, może nawet niemożliwe. Przygotować w ciągu roku festiwal o międzynarodowym charakterze, który ma prezentować to, co w muzyce najlepsze… Sprostaliśmy temu wyzwaniu i nie była to kwestia przypadku, ale efekt determinacji, zaangażowania i ciężkiej pracy zespołu Narodowego Centrum Kultury, Rady Programowej festiwalu, wiceministra Jarosława Sellina, który zachęcał nas do działania. Festiwal zadebiutował przy udziale Mistrza Krzysztofa Pendereckiego i już wtedy wiedziałem, że dopięliśmy swego, że ten festiwal przykuł uwagę publiczności – nie tylko krajowej, ale także międzynarodowej. Podczas kolejnych edycji gościmy wybitnych kompozytorów. Rok temu w festiwalu uczestniczył jeden z najwybitniejszych żyjących ukraińskich kompozytorów – Walentyn Sylwestrow, odznaczony Złotym Medalem Gloria Artis. Ceremonia odbyła się na scenie Filharmonii Narodowej, tuż przed koncertem z pierwszym wykonaniem jego VIII Symfonii poza Ukrainą. Był z nami Krzysztof Penderecki, był wybitny estoński kompozytor Arvo Pärt. Ci wielcy twórcy znajdują czas, by do nas przyjechać, choć festiwal jest przecież wciąż dość młody. W tym roku towarzyszyło nam troje twórców: Lotta Wennäkoski z Finlandii, Mikołaj Górecki z USA i Vaché Sharafyan z Armenii. W festiwalowych koncertach wzięły też udział rodziny Maestro Krzysztofa Pendereckiego i sir Andrzeja Panufnika, których utwory wzbogaciły festiwalowy repertuar. Warto też odnotować, że Tomasz Konieczny i Jeremy Panufnik zostali nagrodzeni podczas festiwalu za promocję polskiej kultury.
Jeśli chodzi o festiwale, zawsze zadaję sobie pytanie: co się stanie po czwartej edycji? Zakładam, że pierwsze trzy dzieją się za sprawą tej początkowej energii założycielskiej, rozpędu. Czwarta to swoisty rodzaj sprawdzianu potencjału imprezy. To, że nasz festiwal z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem, pokazuje też otwartość nie tylko polskiej publiczności. To ciągłość i zmiana jednocześnie. Ciągłość – ponieważ odkrywamy kolejne karty i jesteśmy koncepcyjnie przygotowani już na następne lata. Zmiana – bo każda edycja jest zamkniętą całością, koncepcyjnie zwartą. Mamy nadzieję, że zakończona kilka dni temu piąta odsłona festiwalu pozostawiła naszą publiczność z rodzajem niedosytu, który rodzi zaciekawienie tym, co pokażemy za rok. Prezentujemy artystów i muzykę Europy Środkowo-Wschodniej w szerszym kontekście, by publiczność na całym świecie, która mogła oglądać bezpośrednie internetowe transmisje koncertów, wiedziała, że mamy świetnych kompozytorów, nie tylko Chopina, i poznawała mniej znanych twórców i artystów polskich, czeskich, rumuńskich, bułgarskich, słoweńskich, fińskich czy armeńskich. Odkrywamy barwną paletę ich muzyki, różnorodność dokonań. Podczas tegorocznych Eufonii słuchaliśmy muzyki symfonicznej, filmowej, ale też brzmień jazzowych i ludowych. W poprzednich edycjach pojawiała się także elektronika. Wciąż poszerzamy ramy kulturowe, by otwierać się na wszystkich, którzy chcą uczestniczyć w tym święcie muzyki naszego regionu Europy.
Motywem przewodnim tegorocznej edycji były „tradycje ludowe”. Z jednej strony przenikają się one między krajami, a więc łączą nas kulturowo, z drugiej pozostają specyficzne dla danego regionu.
Mamy dziś do czynienia z pewnego rodzaju ujednolicaniem treści kulturowych, ale patrząc przez pryzmat miejsca – geograficznego i silnie nasyconego kulturowo – warto zauważyć, że muzyka wprowadza w obieg międzynarodowe treści wcześniej nieznane. Lokalne dziedzictwo to swoiste repozytorium wiedzy o historii, tradycji, obrzędach, szeroko rozumianej kulturze i przejawach życia. Polska kulturowo jest zróżnicowana, złożona z małych ojczyzn, w których działają muzycy lokalni, ludowi, pielęgnujący tradycje. Można przywołać tu festiwal Polskiego Radia „Nowa Tradycja” czy festiwal „Jawor u źródeł kultury”, organizowany przez Polskie Radio Kielce we współpracy z NCK i pozostałymi publicznymi rozgłośniami regionalnymi. Artyści lokalni prezentują swój dorobek nie tylko muzyczny, ale także taniec czy sztukę ludową. Poprzez sztukę nawiązuje się także dialog międzypokoleniowy.
Dyskusje na temat łączenia nowoczesności i tradycji, wierności historycznemu kontekstowi, uwspółcześniania go czy poszerzania wywołała muzyka do filmu „Chłopi”, która zabrzmiała podczas Eufonii.
Nie walczymy z nowoczesnością, ale pokazujemy, że to, co piękne, można znaleźć także u siebie, zaraz obok. Można się treściami kulturowymi bawić, jak robi to na przykład zespół Tulia, który wykonuje interesujące aranżacje przebojów Depeche Mode czy Metalliki. Eufonie były okazją do spotkania np. z jazzmanem Michałem Barańskim, którego inspiruje muzyka korzeni, Bester Quartet i Grażyną Auguścik, którą inspiruje kultura żydowska, Robym Lacatosem, który łączy muzykę węgierską z brzmieniami klasycznymi i jazzowymi. Prezentacja ścieżki dźwiękowej do „Chłopów” z udziałem barwnej plejady wspaniałych artystów, z kompozytorem Łukaszem L.U.C.-iem Rostkowskim na czele, dyrygentką Anną Sułkowską-Migoń, Marią Pomianowską, Belą Komoszyńską – to było widowisko, które porwało widownię. Dla mnie ważne jest też nawiązanie do tradycji słowa pisanego, która jest mi tak bliska. Wychodzimy od wspaniałej powieści Reymonta, która jest inspiracją do kolejnych wspaniałych ekranizacji. Masowo oglądamy i przeżywamy teraz nową, malowaną odsłonę tej opowieści. A podczas Eufonii mogliśmy uczestniczyć w wielkim muzycznym, tanecznym i filmowym show. Warto zaznaczyć, że muzyka Łukasza Rostkowskiego nie jest tłem, dodatkiem do obrazu, ale integralnym, równoprawnym elementem filmowego dzieła. Ten koncert udowodnił, że można efektownie połączyć nowoczesność z tradycją, literaturę z muzyką, malarstwem i tańcem, pokazując to, co w sztuce ludowej najpiękniejsze, z wykorzystaniem współczesnych mediów.
Który z tegorocznych koncertów poruszył Pana najbardziej? Wiem oczywiście, że dyrektorowi nie wypada wyróżniać jednych kosztem drugich, ale może jednak wybrane wydarzenia szczególnie zapadły Panu w pamięć?
Chciałbym i mógłbym długo opowiadać o wszystkich koncertach, bo były bardzo różnorodne i na bardzo wysokim poziomie, ale wiem, że nie mamy na to przestrzeni. Niewątpliwie znakomity był występ BBC Symphony Orchestra z Olarim Eltsem za pulpitem dyrygenckim, z solistą Vadimem Gluzmanem, otwierający tegoroczny festiwal: interesujący repertuar i najwyższy poziom artystyczny. Londyńczyków reklamować specjalnie nie trzeba – to świetnie znana na świecie marka i gwarancja najwyższej muzycznej jakości. Cieszę się ogromnie, że przyjęli nasze zaproszenie – festiwal ma przecież określone ramy czasowe, nie zawsze udaje się pogodzić je z planami koncertowymi artystów. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie występ kontrabasisty jazzowego Michała Barańskiego, a także premierowe koncertowe wykonanie muzyki do filmu „Chłopi” – hit tegorocznego festiwalu. Publiczność gorąco przyjęła Kapelę Lipka i Zespół „Olza” i licznie uczestniczyła w góralskiej potańcówce. Zachwyciła wokalna maestria państwowego kameralnego chóru z Armenii oraz sekstetu proMODERN w prapremierowym, przygotowanym specjalnie na Eufonie projekcie „Europolifonie”. Wielkim odkryciem był pokaz filmu „Janosik” z piękną muzyką Stanislava Palucha, któremu pięknie towarzyszyła Slovak Sinfonietta Žilina. Wspaniale zabrzmiały poematy cyklu „Moja ojczyzna” Smetany – dzieło z czeskiego kanonu muzyki narodowej w pięknej interpretacji Janáček Philharmonic Ostrava pod batutą Tomáša Netopila. Nie sposób też pominąć pozostałych doskonałych występów: Orkiestry Symfonicznej Radia i Telewizji Słoweńskiej z dyrygentem Thomasem Sanderlingiem i pianistką Leonorą Armellini, ukraińskiej Orkiestry „Nadiia” z Charkowa z Jurkiem Dybałem, AUKSO z Markiem Mosiem oraz kameralnego recitalu ACh Duo z ciekawym repertuarem, w tym prapremierowym wykonaniem utworu Mikołaja Góreckiego.
Podczas tegorocznej edycji w programie Eufonii nie mogło zabraknąć także twórczości Krzysztofa Pendereckiego, który od początku nas wspierał. „Jutrznia” K. Pendereckiego w finale festiwalu w murach kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie zabrzmiała bez wątpienia monumentalnie. To było bardzo poruszające wykonanie piątki solistów: A. Rehlis, B. Bujnickiej, T. Koniecznego, R. Bartmińskiego i V. Tyshkova, Chóru Filharmonii Narodowej, Poznańskiego Chóru Chłopięcego oraz Sinfonii Varsovii pod batutą Zsolta Nagy’a, które – mam nadzieję – przejdzie do historii. Dziewięćdziesiąte urodziny Maestra uczciliśmy również „Koncertem na flet i orkiestrę” w wirtuozerskim wykonaniu prof. Łukasza Długosza, który wielokrotnie koncertował wspólnie z K. Pendereckim, oraz „Pieśnią Cherubinów” w cudownym wykonaniu Hover State Chamber Choir z Armenii.
Przez cały czas trwania Eufonii w Filharmonii Narodowej towarzyszyła nam prezentacja nieznanych szerokiej publiczności akwafort sygnowanych przez Maestro Krzysztofa Pendereckiego z fragmentami prepartytury „Kosmogonii”. Mam nadzieję, że te zapiski, odkrywające warsztat Mistrza, okazały się inspirujące dla widzów.
Choć festiwalowe emocje jeszcze nie opadły i nadal przeżywam niezapomniany finałowy koncert, już dziś zapraszam wszystkich czytelników PRESTO na szóstą odsłonę festiwalu Eufonie za rok – zarezerwujmy sobie wszyscy czas od 15 do 23 listopada 2024 r.