Muzyką namalowane [Muzyka do filmu Chłopi na festiwalu Eufonie]
Długo wyczekiwane, piękne, koncertowe wykonanie kompozycji Łukasza L.U.C.-a Rostkowskiego do malowanej ekranizacji powieści Władysława Reymonta w reżyserii DK Welchman i Hugh Welchmana odbyło się 18 listopada w Filharmonii Narodowej w ramach V Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie.
Film kandyduje do Oscara w kategorii najlepszej muzyki filmowej, w dużej mierze dzięki swojemu nietuzinkowemu soundtrackowi. Twórca kompozycji inspirował się ludowym pejzażem dźwiękowym Europy Środkowo-Wschodniej. Do swojego projektu zaangażował uznany zespół Rebel Babel Orchestras, który specjalnie na potrzeby filmu wzbogacił o instrumentalistów specjalizujących się w tradycyjnej muzyce polskiej. Członkowie orkiestry to artyści z Białorusi, Ukrainy i Serbii, a także wykonawcy znani z takich formacji jak Percival Schuttenbach czy InFidelis.
Obok artystów Filharmonii Narodowej wystąpiło około stu twórców, wśród nich Bela Komoszyńska, Maria Pomianowska, Laboratorium Pieśni (trójmiejski kobiecy zespół pieśniarek wykonujący i aranżujący tradycyjne śpiewy polifoniczne), trzyosobowy żeński skład zespołu Sutari. Koncert poprowadziła dyrygentka Anna Sułkowska-Migoń, a przed publicznością wystąpił sam L.U.C. Rostkowski. Do współpracy artysta zaprosił również innych muzyków, związanych z polskim folkiem i ludowością, takich jak: Kayah, Dagadana, Apolonia Nowak (kurpiowska śpiewaczka), Tęgie Chłopy.
O przygotowaniach do stworzenia muzyki filmowej opowiedziała nam Katarzyna Kapela z zespołu Sutari: „Ze strony naszego trio Sutari praca nad muzyką do filmu »Chłopi« to była czysta spontaniczność. Latem 2021 roku, na zaproszenie L.U.C.-a, pojechałyśmy do Gdyni na dwa dni prób i nagrań w studio. Bardzo miło wspominam ten czas – wymagającej, intensywnej i kreatywnej pracy. Z pewnością bezcenne okazało się tu nasze wieloletnie doświadczenie z muzyką teatralną – mam na myśli pracę z dużym ładunkiem emocjonalnym niesionym zarówno przez instrument, jak i śpiew. Oprócz nagrania wielu partii smyczkowych naszym zadaniem była improwizacja wokalna wokół sceny bitwy oraz linczu, podążyłyśmy więc za obrazem i emocją. Muzyka filmowa L.U.C.-a to mozaika wielu inspiracji. Większość przygotowań przebiegała indywidualnie według partytur. Na zgranie z orkiestrą Filharmonii Narodowej mieliśmy niewiele czasu, dwie próby, a wizja L.U.C.-a na połączenie światów orkiestry symfonicznej z zespołem folkowym była dość odważna. Udało się to świetnie pod batutą niezwykłej Anny Sułkowskiej-Migoń, która poprowadziła oba zespoły z wielką charyzmą i cierpliwością”.
W papierowym wydaniu koncertowego programu czytamy: „L.U.C. dostrzegł w »Chłopach« dwa fascynujące elementy przeszłości i teraźniejszości, ale to przeszłość wydała mu się muzycznie najciekawsza. Rostkowski sięga do tradycji polskiej muzyki ludowej XIX wieku, wykorzystuje brzmienia liry karbowej, bębnów, akordeonów, fletów, instrumentów mniej znanych, jak fidel płocka oraz suka biłgorajska, które wyróżnia specyficzna, paznokciowa technika gry. Rostkowski czyta jednak muzyczną przeszłość po swojemu, stąd niektóre z rozwiązań, np. połączenie tradycji artykulacji i nowoczesnego sprzętu. To świadome przełożenie na język muzyki filmu duetu DK Welchman i Hugh Welchman. Kompozytor usiłuje dla dawnych środków wyrazu znaleźć współczesny rytm, przy czym określenie »współczesny« oznacza dla niego pewną konkretną estetykę. (…) L.U.C. wplótł w »Chłopów« własne doświadczenia i inspiracje muzyczne, przede wszystkim wpływy Philippa Glassa, jednego z najważniejszych dla niego artystów. Flirtuje też i pokazuje w polskim folku stylistykę francuskiego kompozytora i multiinstrumentalisty Yanna Tiersena, którego charakterystyczna muzyka do filmu »Amelia« cieszy się niesłabnącą popularnością (…)”.
W rozmowie z Magdą Miśką-Jackowską twórca podkreślił: „Kluczowe jest dość podejście do brzmienia. Reymont wykorzystał prosty, chłopski język i stworzył z niego proste, barwne dzieło na najwyższym poziomie lingwistycznym. Podobnie podchodzimy do muzyki. Na ludowych instrumentach gramy nienaturalnie pięknie, nawiązując tym samym do wysokiego poziomu literackiego powieści. Sięgamy zarówno do typowego metrum trójdziałowego z obecnością rytmiki mazurkowej, jak również do parzystego metrum, na przykład z polki”.
Było to nie tylko muzyczne, ale i wizualne widowisko. Koncert został wzbogacony o wyświetlane, ruchome kadry z filmu oraz naturalistyczne obrazy Józefa Chełmońskiego, o co zadbał producent Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej, Mateusz Grzesiński. Widzowie usłyszeli wszystkie utwory ze ścieżki dźwiękowej do filmu: „Babie lato”, „Wycinanki”, „Jarmark”, „Deszcz”, „Jagna”, „Zaręczyny”, „Bijatyka”, „Rozczesała, rozpuściła”, „Mazur weselny”, „Jesień – tańcuj”, „Polka”, „Miłosny opętaniec”, „Zapusty”, „Bitwa”, „Odwilż”, „Chciwość”, „Alleluja”, „Śmierć”, „Antek”, „Nienawiść”, „Katharsis”, „Babie lato”. Energetyczny utwór „Jesień – tańcuj” został dopełniony ludową choreografią zaprezentowaną przez artystów z Teatru Tańca UW „Warszawianka”. Tancerze ubrani byli w ludowe, mazowieckie stroje i z przytupem zabawiali publiczność. To samo wykonanie zostało jeszcze raz zaprezentowane na koniec koncertu. Owacjom na stojąco nie było końca.
Artyści grający i śpiewający na scenie również zadbali o ludowe akcenty w swoim ubiorze: kobiety miały na głowach wianki i odziane były w długie, zdobione haftami i barwnymi kolorami spódnice. W pamięć zapada utwór towarzyszący finałowej scenie filmu. Końcówka lata zamyka czwarty tom powieści Reymonta, a w filmie utwór „Koniec lata” ilustruje końcowe napisy. Łączy w sobie trzy kobiece wokale (Kwiat jabłoni, Karolina Skrzyńska, Bela Komoszyńska) z dźwiękami mandoliny Jacka Sienkiewicza. Piosenka nawiązuje do zmienności przyrody i czasowego następstwa czterech pór roku: „Kiedy znów zawieje tu, kiedy znów zawieje zimny wiatr”. To magiczna podróż nie tylko po czasie i przestrzeni powieści młodopolskiego twórcy, ale też do umysłu i wnętrza Jagny, którą charakteryzują „sarnie oczy i wilczy duch”. Wrażliwa, kochliwa i zmysłowa bohaterka uosabia biologiczną siłę życiową, nie jest w stanie zapanować nad popędem płciowym. Zarówno film, jak i książka kończą się bezlitosnym wypędzeniem Jagny z Lipiec. Do tego wydarzenia nawiązują słowa piosenki: „Frunę teraz w stronę gór, w stronę morza, w stronę snów. We mnie płonie wilczy duch, wiele zdartych ran i skór”. Utwór ten zwieńczył koncert. Muzykę ilustrowały filmowe kadry pokazujące romans Jagny i Antka. Ta zakazana relacja znacznie przyczyniła się do potępienia Jagusi przez lipiecką społeczność.
Trzeba przyznać, że L.U.C. zadbał o każdy szczegół podczas pracy nad soundtrackiem. Kiedy byłam w kinie na „Chłopach”, od razu zauważyłam artyzm i wnikliwe dopracowanie doboru scen do poszczególnych motywów dźwiękowych. Muzyka podąża za plastycznym obrazem i akcją, buduje emocje i działa na wyobraźnię widza. Kiedy trzeba, jest dynamiczna, energetyczna i żywiołowa. Są momenty, gdzie bywa nostalgiczna i melancholijna, co jest typowe dla młodopolskiego dekadentyzmu, charakterystycznego dla czasów Reymonta. Dźwięki, przyśpiewki, piosenki, nucenia – odzwierciedlają zmienność pór roku, porządek narodzin i śmierć: kończy się jesień, nastaje zima, by na wiosnę wszystko odrodziło się do życia. Wtedy schorowany Boryna wychodzi na pole, by ostatni raz wykonać gest siewcy i umrzeć na swojej ukochanej ziemi. Scena ta została podkreślona przez podniosłą, melancholijną muzykę i szepty. Polski noblista w powieści wykorzystał wiele modernistycznych nurtów: impresjonizm, ekspresjonizm, symbolizm, co bezbłędnie odczytał L.U.C. i zapisał w nutach. Zmienność pór roku, cykliczność przyrody, zależność człowieka od natury – to wszystko płynnie oddaje muzyka.
„Chłopi” Reymonta są prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat obrzędów i obyczajów wiejskich z końca XIX wieku. W lipieckiej społeczności tradycje były niezwykle istotne. Gromada żyje według naturalnego, kolistego porządku pór roku oraz obrzędu liturgicznego, dlatego w powieści szczegółowo przedstawiono zwyczaje związane z ludowością i wiarą katolicką. Muzyka L.U.C.-a płynnie za tymi wyznacznikami podąża. Tak jak w powieści dużo miejsca ścieżka dźwiękowa poświęca wątkom związanym z zaślubinami Macieja Boryny i Jagny Paczesiówny. Skoczna muzyka towarzyszy także szatkowaniu kapusty, zapustom czy odwiedzinom kolędników. Nie opuszcza książkowych punktów wesela: błogosławieństwa, pierwszego tańca młodych, sutych posiłków, oczepin.
Choć muzyka L.U.C.-a nie wyrasta z rodzimej, łowickiej tradycji, a bardziej tworzy kolaż słowiańskich rytmów (w warstwie muzycznej można zaobserwować połączenie tradycji: Wielkopolan, Małopolan, Mazurów, Łęczycan i Sieradzan), to przenosi współczesnego widza w folklor i ludowość XIX-wiecznej wsi. Artysta, zdaje się, chciał nawiązać dialog nie tylko z polskim, ale i światowym odbiorcą, by przybliżyć mu realia tamtych czasów i odmalować na nowo intymny świat bohaterów. Niewątpliwie muzyka ta wskrzesza do życia postaci znane nam z lektury szkolnej. W naszym odbiorze są prawdziwe, ludzkie, dzisiejsze, bliskie.