Romantycy i elektronika w Filharmonii Łódzkiej

05.01.2025
Paweł Przytocki

Piątkowy wieczór 13 grudnia 2024 roku w Filharmonii Łódzkiej nie był wcale pechowy, a tyle rzeczy mogło się nie udać… ale po kolei.

Podczas tradycyjnego koncertu o 19:00 Paweł Przytocki – szef artystyczny łódzkich filharmoników – zaprosił publiczność na spotkanie z posągową twórczością Césara Francka oraz Antona Brucknera. Zestawienie w jednym programie dwóch dzieł o tak majestatycznym charakterze, jak Symfonia d-moll FWV 48 Francka i Te Deum Brucknera, mogło skończyć się dla słuchaczy wysokim stężeniem patosu we krwi, a nawet drzemką. Przytocki, którego znakiem rozpoznawczym jest znakomite wyczucie dramaturgii muzyki, skutecznie jednak rozbroił obie kompozycje z przytłaczającego monumentalizmu. Program Franck–Bruckner to nie tylko wyzwanie dla publiczności, ale też muzyczna kostka Rubika dla dyrygenta i wykonawców – tutaj nie ma miejsca na dekoncentrację czy luz. Obaj kompozytorzy, prawie rówieśnicy (Bruckner był młodszy od Francka tylko o dwa lata), genialni organiści i improwizatorzy, nie byli docenieni jako symfonicy. César Franck napisał swoją jedyną Symfonię d-moll, jak większość utworów symfonicznych, tuż przed śmiercią – i choć udało mu się doprowadzić jeszcze za życia do jej prawykonania, to nie usłyszał na jej temat pochlebnych opinii. Zarzucano Symfonii d-moll między innymi niezrozumiałą fakturę, która w wykonaniu łódzkich filharmoników była rzeczywiście gęsta, ale jednocześnie czytelna i przyjemnie miękka. Poszczególne grupy orkiestry brzmiały spójnie i precyzyjnie. Smyczki zaoferowały nam swoje najlepsze ciemne brzmienie, a lekkość blachy sprawiła, że potężne bloki dźwięków stały się sprężyste i pełne powietrza. Skrajne części trzyczęściowej symfonii mogłyby stanowić samodzielne utwory, a zaprezentowane przez łódzki zespół miały wręcz programowy charakter. Zdaje się, że tempo obrane przez dyrygenta dodało Franckowi zaskakującej lekkości.

Ingrida Gápová, Joanna Motulewicz

 

W drugiej części koncertu do wykonania Te Deum Antona Brucknera do orkiestry dołączyli soliści: sopran Ingrida Gápová, alt Joanna Motulewicz, tenor Aleksander Kunach, bas Wojciech Gierlach oraz Chór Filharmonii Łódzkiej.

 

Dziękczynną modlitwę, jaką jest Te Deum, napisało wielu kompozytorów przed i po Brucknerze. Barokowe Te Deum Marca-Antoine’a Charpentiera jest chyba najbardziej rozpoznawalne, ale Te Deum znajdziemy również w wypisie kompozycji Haendla, Mozarta, naszego rodzimego Palestra czy Pendereckiego. W XIX wieku poza Brucknerem co najmniej trzech kompozytorów gigantów skomponowało Te Deum: Hector Berlioz, Anton Dworzak i Charles Gounod, ale to Bruckner najdłużej z nich czekał na sukces i uznanie dla swojego dzieła. Podziwiany jako organista i pedagog twórczością symfoniczną odstraszał niektórych słuchaczy, a koncert w Filharmonii Łódzkiej dowiódł, że niepotrzebnie. To piękny prezent dla Brucknera w 200. rocznicę jego urodzin, która wypadła właśnie w 2024 roku.

 

Kiedy zabrzmiały pierwsze takty natchnionego Te Deum, chór zaśpiewał: „Te Deum laudamus, te Dominum confitemur. Te aeternum Patrem, omnis terra veneratur” (Ciebie, Boże, chwalimy, Ciebie, Panie, wysławiamy. Tobie, Ojcu Przedwiecznemu, wszystka ziemia cześć oddaje), kotły zawibrowały i dodatkowo odezwały się filharmoniczne organy, słuchacze poczuli, z jak ważkim przesłaniem religijnego kompozytora przyjdzie im się mierzyć. W interpretacji Pawła Przytockiego Bruckner był uduchowiony i żarliwy, lecz pozbawiony nadmiernego patosu. W wyważonej narracji dyrygent miał świetnych partnerów w postaci solistów. Szczególnie sopran i bas stanowili harmonijny kontrapunkt dla największych amplitud orkiestry. Nie zabrakło epickich momentów kulminacyjnych, ale słuchaczy poprowadzono przez nie spokojną i pewną ręką, dzięki czemu uniknęliśmy histerycznego finału, jaki usłyszeć czasem można w wykonaniu innych zespołów. W Brucknerze znowu imponowały instrumenty dęte i fenomenalny chór, którym Łódź może i powinna się chwalić przy każdej okazji. Bruckner jasny i dźwięczny, Bruckner melodysta – dla wielu słuchaczy to mogło być odkrycie tego wieczoru.

 

Dla udręczonych serc” – to cytat z dedykacji, jaką Bruckner opatrzył swoje dzieło, a także tytuł koncertu; koncertu, który był dla tychże serc prawdziwą przedświąteczną przystanią i ukojeniem. To jednak nie koniec.

Wojtek Urbański

 

Kiedy publiczność symfonicznego koncertu ruszyła do domu, do filharmonii napłynęła nowa grupa słuchaczy. O godz. 22:00 w Sali koncertowej pod hasłem Elektronika w FŁ miało miejsce kolejne spotkanie z Wojtkiem Urbańskim i jego reinterpretacją klasycznych kompozytorów.

 

Urbański – kompozytor, aranżer, producent muzyczny, współtwórca kapitalnego duetu sceny elektronicznej Rysy – wypełnia kluby, ba! całe hale fanami swojej muzyki. Chciałoby się i tego wieczoru takiej frekwencji na widowni, ale nietypowa dla filharmonii muzyka potrzebuje nietypowej promocji. Niewielu fanów Urbańskiego wpadnie na pomysł, żeby szukać wydarzenia z udziałem swojego idola w filharmonii.

 

W koncercie-projekcie Szymanowski/Lutosławski reinterpreted Wojtek zaprosił publiczność do podróży w jego dzieciństwo, gdzie wspomnienie odsłuchiwania płyt-pocztówek mamy łączy ze wspomnieniem eksploracji komputerowego świata w towarzystwie taty, a to i dalsze życiowe doświadczenia artystyczne Urbańskiego sprawiają, że na „naszych uszach” powstaje dzisiaj zupełnie nowy, inny, przepuszczony przez przetworniki i pokrętła Witold Lutosławski i Karol Szymanowski. Dlaczego akurat Lutosławski i Szymanowski? Bo artystyczne dewizy oraz bezkompromisowość i odwaga w twórczości obu kompozytorów są dla Wojtka tak samo ważne.

 

Urbański wystąpił na scenie bez swojego naturalnego instrumentu, czyli komputera. Zaprezentował się jako instrumentalista, grając na syntezatorze modularnym, a do współpracy zaprosił nieduży dwunastoosobowy zespół instrumentalny, który zapewnił mu brzmienie kwintetu smyczkowego, fortepianu, trąbki, instrumentów perkusyjnych, saksofonu tenorowego, a nawet organów. W tym składzie szczególną, bo wokalną, rolę odgrywał znakomity kontratenor Michał Sławecki. Udziałem Sławeckiego byłam zaintrygowana najbardziej i niestety najbardziej się rozczarowałam. Fantastyczny śpiewak nie otrzymał od Urbańskiego żadnej ciekawej partii. To, co zaśpiewał, było doskonałe, ale było tego za mało, chciało się więcej, więcej, więcej! Niedosyt werbalny kontratenor ukoił wizualnymi atrakcjami, przebierając się na każde swoje wyjście niczym gwiazda pop na masowym koncercie.

 

Cały skład wykonawczy, szczególnie uwzględniając tę elektroniczną jego część, brzmiał zarówno w mniejszych, jak i większych grupach jak zgrany zespół z innego muzycznego świata. Nikt z nas nie wiedział, czego można się spodziewać, ale chyba nikt nie przewidział cytatów z Harnasi Szymanowskiego czy czytelnego opracowania Symfonii nr 1 Lutosławskiego. Urbański wraz z zespołem zagrał bardzo delikatnymi płaszczyznami, sample, które mogłyby znudzić w nadmiarze, były użyte z wyczuciem, a instrumenty niepreparowane, prowadzone w klasyczny sposób, brzmiały swojsko. Czy wszystko udało się tak, jak chciał Urbański? „Jestem zadowolony” – powiedział zapytany o wrażenia po koncercie i dodał: „To było dla nas wszystkich duże wyzwanie, więc czuję zmęczenie, ale przyjemne i satysfakcjonujące”.

 

Zapewniam, że publiczność zmęczona nie była. To wspaniale, że Filharmonia Łódzka funduje swoim słuchaczom koncerty, które zaskakują świeżością i pokazują, że trzyma się tam rękę na muzycznym, nie tylko klasycznym pulsie. Współpraca Wojtka Urbańskiego z orkiestrą symfoniczną live? Kto wie, może w 2025 roku?

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.