Ferwor debiutu [recital Bartłomieja Burakowskiego w ramach cyklu Chopin nad wodami Motławy]

09.09.2022
recital Bartłomieja Burakowskiego w ramach cyklu Chopin nad wodami Motławy

Ostatnie dni cyklu Chopin nad wodami Motławy ukazały słuchaczom oblicza najróżniejszych pianistów związanych z gdańską Akademią Muzyczną. Wystąpili wykładowcy i studenci, mistrzowie i adepci. Istotnym powiewem świeżości były również występy debiutantów, którzy po raz pierwszy zaprezentowali się w Salonie Gdańskim Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Jednym z nich był Bartłomiej Burakowski, który uniósł na swych barkach (palcach?) wymagający i skomplikowany program.

Ten zaś rozpoczął się od pozycji monumentalnej i ogromnie ważnej – Ballady F-dur op. 38 Fryderyka Chopina. Trzeba przyznać, że wybór tego utworu na sam początek koncertu był ze strony pianisty krokiem odważnym. Względy praktyczne powodują, że często utwory otwierające recitale fortepianowe są pozycjami służącymi do rozegrania się, opanowania stresu scenicznego (jeśli takowy występuje), wyczucia akustyki, a także nawiązania wstępnego kontaktu z publicznością. I choć Ballada F-dur z pewnością umożliwia dwie ostatnie z tych rzeczy, trudno się na niej rozegrać i „odstresować”. Przyczyna jest prosta – trudność techniczna i dramatyzm utworu wymagają od wykonawcy całkowitego skupienia i kontroli, gorącego serca i zimnej głowy.

 

Bartłomiej Burakowski rozpoczął Balladę dźwiękiem intymnym, bardzo wyrównanym, umiejętnie kładąc fundament pod dalszy ciąg dzieła. Dramatyczna część utworu rozpoczynająca się w a-moll, którą Artur Rubinstein określał jako „sztorm”, była wybuchem nieposkromionych emocji, które w paru miejscach nieznacznie wymknęły się wykonawcy spod kontroli. Kilka przybrudzonych harmonii nie przeszkadzało jednak w słuchaniu Ballady jako całości, której narracja pozostała konsekwentna i niezachwiana aż do ostatniej nuty.

 

Kolejnym punktem programu były Preludium, Fuga i Wariacja op. 18 Cesara Francka. Bartłomiejowi Burakowskiemu niewątpliwie udało się wprowadzić publiczność w misterium neobarokowej polifonii. Jego rubata zawsze były przemyślane, wspierając ogólną dramaturgię dzieła, a dźwięk był jakościowy, kontrolowany, nieforsowany. Zabrakło mi jednak (otwarcie tu przyznam, że mogą być to przejawy mojego „czepialstwa”) pewnej egalitarności w traktowaniu poszczególnych głosów – Preludium wydawało mi się dość praworęczne, a prowadzenie głosów w Fudze skupiało się głównie wokół wystąpień tematu, traktując resztę frazowania w sposób nieco konturowy. Przypominało mi to casus rysunków Leonarda da Vinci, które w ramach jednego dzieła potrafiły być zarówno zdumiewająco szczegółowe, jak i nonszalancko rozmyte w zależności od obserwowanego fragmentu.

 

Trzecią pozycją recitalu fortepianowego Bartłomieja Burakowskiego był widowiskowy, salonowy Grande Polonaise op. 6 Juliusza Zarębskiego. Nigdy nie słuchałem tego dzieła na żywo, co zdecydowanie wzmocniło doznania podczas odbioru gry pianisty. Utwór był zdumiewająco wielowątkowy i prezentował szerokie spektrum wymagających technik pianistycznych, z którymi Bartłomiej Burakowski poradził sobie bez problemów. Warto odnotować, że Grande Polonaise wykonany był zdecydowanie najbardziej interesującym dźwiękiem z całego recitalu – wyjątkowo jasnym, ale nigdy nie przeforsowanym. Wykonanie utworu było bardzo interesujące, ale jednocześnie pozostawiało odrobinę niezaspokojonego apetytu – chciało się usłyszeć jeszcze więcej przytupu, żartobliwej gry „do tyłu”, zabawy agogiką, ogólnego salonowego blasku.

 

Recital zamknęły dwie pozycje – Nokturn e-moll op. post. 72/1 oraz Chaconne d-moll z II Partity skrzypcowej BWV 1004 Jana Sebastiana Bacha w opracowaniu Ferruccio Busoniego. Pierwszy z tych utworów został zagrany frazą subtelną i delikatną, z pewnością będącą wyrazem zasłużonego odpoczynku gwiazdy wieczoru pomiędzy Polonezem a Chaconną. Odpoczynek ten poskutkował zdecydowanie udanym wykonaniem Chaconny, która pod względem czysto technicznym wyróżniła się na tle innych pozycji w programie. Zróżnicowana dramaturgia utworu dostarczyła słuchaczom prawdziwej mocy wrażeń – wszystko dzięki, zupełnie jak w Balladzie Chopina, konsekwentnie prowadzonej narracji, lecz tym razem bez niewątpliwego stresu scenicznego, który wystąpił na początku recitalu. Recital Bartłomieja Burakowskiego nasycił mnie przede wszystkim ciekawością – dotyczącą zarówno interesujących wykonań podczas występu, jak i tego, w jakim punkcie rozwoju artystycznego znajdzie się ten pianista w niedalekiej przyszłości.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.