Poza strefą komfortu [rozmowa z Bruce’em Liu podczas 20. Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Chopin i jego Europa]

06.09.2024
Bruce Liu, fot. Bartek Barczyk

Niedługo przed występem Bruce’a Liu w Teatrze Wielkim mieliśmy okazję porozmawiać z tym genialnym pianistą – jednym z najwybitniejszych interpretatorów muzyki Fryderyka Chopina. Dziś, kiedy opadły już emocje po jego wyjątkowym występie, zapraszamy do lektury rozmowy z artystą, którą przeprowadził Igor Torbicki.

 

Panie Liu… Jest pan zwycięzcą Konkursu Chopinowskiego, w tym momencie tuż po wykonaniu Koncertu fortepianowego e-moll Fryderyka Chopina podczas największego festiwalu muzyki poważnej w Polsce, nazwanego ku pamięci tego kompozytora. Trudno być w bardziej „chopinowskiej” sytuacji.

 

Wybrał pan ten Koncert na finał Konkursu i wykonywał go wiele razy od tamtego czasu. Czy zmienił się pana odbiór i interpretacja tego dzieła?

 

To prawdopodobnie koncert, który wykonywałem najczęściej, odkąd wygrałem. I jeden z najtrudniejszych do zgrania, ponieważ zwykle orkiestry nie darzą go zbytnią sympatią ze względu na Chopinowską orkiestrację. Uczynienie go rzeczywiście ciekawym wymaga dużego wkładu od każdego zaangażowanego muzyka. W innym wypadku brzmi jak bardzo sprawna gra na fortepianie z paroma harmoniami w tle.

 

Tak więc nie jest to wysiłek tylko solisty, ale i dyrygenta, aby realnie zainteresować wszystkich tą muzyką. Znaleźć wszystkie te drobne frazy i wypełnienia. W przeciwnym wypadku wykonanie może być bardzo płaskie. Innym wyzwaniem jest to, że gdy ćwiczymy ten utwór, zwykle nie mamy za wiele czasu. Tak to już jest z graniem koncertów.

 

Moje spojrzenie na ten Koncert zmieniło się. Teraz wiem lepiej, co chcę z nim zrobić. Próbuję utrzymywać moją koncepcję i nie iść na żadne kompromisy. Do tego wiem teraz o wiele więcej o proporcjach dzięki ogrywaniu się w dużych salach. Myślę, że w pewien sposób zawsze było to moją słabością, ponieważ jestem wielbicielem bardzo intymnej gry. Ale oczywiście gdy gramy w wielkich salach, na przykład właśnie w Teatrze Wielkim w Warszawie, ważne jest skupienie się na grze dla ostatniego rzędu, jak mawiał Rubinstein.

 

To wielka radość zagrać z London Symphony i Sir Pappano. Jest on dyrygentem operowym, co moim zdaniem wpisuje się w idealną obsadę dla tego Koncertu. Pewne elementy muzyki Chopina, jak cantabile i rubata, są w pewien sposób bardzo zbliżone do opery. Wolność, z jakiej śpiewacy korzystają w ariach, ich cantabile, to obszary, które według mnie pasują do Chopina.

Bruce Liu, fot. Bartek Barczyk

 

 

Odnośnie do instrumentacji Chopina – w powszechnym przekonaniu miał on więcej do powiedzenia przy pomocy fortepianu niż orkiestry. Istnieją różne inne wersje instrumentacji tego koncertu, jak Adama Munchheimera. I Michaiła Pletniowa, którą – z tego, co wiem – wykonywał pan niedawno.

 

Tak, występowałem z nim parę tygodni temu. Ta aranżacja to ciekawa wersja. Wszyscy są w niej bardziej zaangażowani, nikt w niej nie przysypia [śmiech].

 

 

Nigdy nie słyszałem jej na żywo. Czy jest bardziej dostosowana do dużych, nowoczesnych sal niż oryginał?

 

Trudno powiedzieć. Myślę, że jego wersja jest bardziej intymna, ponieważ orkiestracja właściwie jest mniejsza. To coś w rodzaju wersji kameralnej.

 

 

Wspomniał pan o graniu dla ostatniego rzędu. Spójrzmy na kwestię odbioru z nieco innej strony. Czy zaobserwował pan różnice w reakcjach na muzykę Chopina w różnych stronach świata?

 

Z pewnością jest kilka krajów, w których muzyka Chopina jest szczególnie wielbiona. Ale generalnie, mówiąc szczerze, wie pan, oczywistością jest, że Chopin ma dużą renomę w repertuarze pianistycznym, ponieważ fortepian to jeden z niewielu instrumentów, na jakie faktycznie komponował, i skupił się właśnie na nim. Sposób, w jaki pisał melodie, jest zawsze bardzo prosty do zrozumienia przez publiczność – to jeden z powodów, dla których jest uwielbiany. A w romantyzmie wrażliwość i szlachetność są w pewien sposób połączone. Mam wrażenie, że to właśnie dlatego, posłuchawszy Chopina, wszyscy czują pewien rodzaj wspólnych emocji. A jego emocje są tak szerokie, tak… chciałem powiedzieć „skomplikowane”, ale tak naprawdę są złożone. Myślę, że wszyscy w pewnym momencie swojego życia odczuwają podobne doświadczenia do tych, które Chopin przekazuje w swojej muzyce.

 

 

Istotna jest również osoba, która ją wykonuje. Jak stwierdził pan w jednym z wywiadów, kultura chińska stworzyła „tradycyjną część” pańskiego charakteru. Bardzo ciekawią mnie pozostałe części.

 

Trudno powiedzieć, ponieważ kultura może być trudna do opisania, a bardzo prosta w rzeczywistości. Rzecz w tym, w jaki sposób wygląda twoja codzienność. Jakie masz przyzwyczajenia? Jakie jedzenie lubisz? Jakie książki i filmy cię interesują? Kim są przyjaciele, z którymi spędzasz czas?

 

Fakt, że dorastałem i zostałem w Kanadzie, pozwolił mi doświadczyć dużej mieszanki kultury francuskiej i angielskiej. Osiadło tam też wiele osób z Azji. Pozwala to bez przerwy zaznajamiać się z różnymi sposobami myślenia. Jest w tym dużo elastyczności – trochę jak w Chopinie – nigdy nie ma jedynej właściwej drogi, co chyba dla mnie stanowi czar tego kompozytora. I jednocześnie gdy tylko ktoś zagra Chopina, jego osobowość natychmiast ukazuje się w tej muzyce. Możemy zobaczyć, czy ta osoba jest bardziej męska, czy kobieca, czuła albo patriotyczna. W tej muzyce może odzwierciedlić się każdy rodzaj osobowości.

Bruce Liu, fot. Bartek Barczyk

 

 

Pytanie wagi lekkiej. Z pańskich najnowszych nagrań w pewien sposób najbardziej wyróżnia się współpraca z włoskim zespołem muzyki elektronicznej Meduza. Jakie to było doświadczenie, z perspektywy klasycznie wykształconego muzyka, zrobić coś z zupełnie innego gatunku?

 

Cóż, będę szczery. Nie poznałem ich osobiście. Po prostu zrobiłem nagranie fortepianowe, więc to było coś w rodzaju projektu COVID-owego – wszyscy nagrali swoje partie oddzielnie. Było to coś w rodzaju przerwy po moim głównym nagraniu. A eksplorowanie innych stylów to dla mnie świetna zabawa. Zawsze interesowałem się również jazzem.

 

 

Improwizuje pan jazzowo?         

 

Jeszcze nie. Chyba muszę się tego nauczyć. Na ten moment dużą przyjemność sprawia mi słuchanie jazzu i granie utworów napisanych w tym stylu. Eksperymentowanie z różnymi gatunkami otwiera horyzonty, a wiele innowacyjnych pomysłów bierze się z wychodzenia poza naszą strefę komfortu.

 

 

Czy to jeden z powodów, dla których nagrywał pan muzykę Erika Satie?

 

To było coś w rodzaju dodatkowego projektu na potrzeby nagrania Waves, skupionego na muzyce francuskiej. Oprócz wersji fortepianowej zrobiłem również nagrania na pianinie. To album cyfrowy.

 

Erika Satie, jak wszyscy wiemy, traktowano z przymrużeniem oka – jak ekscentryka, jedzącego tylko białe jedzenie. Ale dla mnie jego muzyka przypomina pisanie na czystej kartce, wie pan, jakby nie była niczym konkretnym. Na tej kartce można narysować właściwie wszystko, a sposób, w jaki się to robi, odzwierciedla jakąś część ciebie. Ta muzyka nie zna pewnych granic, brzmi niejednoznacznie.

 

To był też pierwszy raz, gdy nagrywałem na pianinie. Przypominało mi to trochę moje dawne lata, gdy uczyłem się grać. Wejście w inną dźwiękowość pianina było dla mnie bardzo ciekawe. Mikrofon jest tak blisko klawiszy, że tworzy pewną intymność – wie pan, jak podczas domowego muzykowania… A nagranie na fortepianie przypomina słuchanie na sali koncertowej. Obecność dwóch wersji sprawia, że ta muzyka staje się bardziej przystępna.

 

 

Dziękuję za pański czas i gratuluję występu na Festiwalu!

 

Również dziękuję.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.