"Porosty" i kompozycja, czyli recenzja koncertu oraz kilka słów o kulturze muzycznej

03.10.2024
fot. Kamil A. Krajewski

W piątek 13 września bieżącego roku w krakowskim Muzeum Manggha miałem okazję wysłuchać koncertu Bartosza Zaskórskiego – interdyscyplinarnego artysty, tutaj występującego jako solo project nazwany Porosty. Całe wydarzenie było w cyberpunkowej estetyce, to jest w klimacie science fiction, i podejmowało temat relacji człowieka i technologii oraz często niepohamowanego kapitalizmu. Wydarzenie to towarzyszyło wystawie japońskich mang, podczas której między innymi można się było przyjrzeć obłędnie zawiłym rysunkom przedstawiającym futurystyczne miejskie krajobrazy, pełne wieżowców, torów, rur i kabli.

 

Zaprezentowana publiczności i trwająca godzinę muzyczna forma składała się z dwóch części: pierwszej – nowo stworzonej, a także drugiej – będącej zbiorem starszych utworów artysty. Wszystkie elementy były ze sobą płynnie połączone. Ani na chwilę nie wybrzmiała cisza między kolejnymi ogniwami. Głośniki grały zapętlone długie dźwięki zarówno przed, jak i po koncercie. Cyberpunkowy klimat był bez wątpienia skutecznie uzyskany. Muzyka miała bardzo obrazowy charakter, który był podkreślony przez wyświetlane na projektorze oraz małym kineskopowym telewizorze urywki z kultowych filmów anime.

 

Koncert zaczął się bez nagłego zrywu. Świetlista ambientowa struktura powoli narastała i opadała, tworząc rodzaj pulsu/oddechu gigantycznego miasta. Towarzyszył temu ciężki, metaliczny, perkusyjny rytm, potraktowany – zdaje się – kilkoma różnymi efektami echa, co stworzyło impresję przemieszczającej się wielkiej maszyny (tudzież mecha). Problemowe okazało się budowanie większej narracji z tychże składników.

 

Zdaje się, że intencją artysty było zbudowanie formy, w której wszystko prowadzi do kulminacji w postaci głośnej piosenki (PIES z płyty Dungeon Crawler). Przez pierwsze pół godziny koncertowi towarzyszył pewien stan niezdecydowania, gdzie z jednej strony muzyka chciała stać w miejscu, z drugiej zaś rozwijać się. Rozwój jednak był zbyt mały, aby skutecznie utrzymać uwagę słuchacza przez tak długi czas, jednocześnie odczucie stałości i kontemplacyjności było za słabe, głównie przez wrażenie narracji wynikające z pojawiających się w fakturze ludzkich głosów i sampli perkusyjnych. Nie pomagała zupełna statyczność harmonii – nawet gdy tworzymy muzykę ambient/noise, współbrzmienia są dalej słyszalne, pomimo że nie nazwiemy ich w kategoriach harmonii funkcyjnej. Warto zaznaczyć, że perkusja w tym czasie przechodziła przez permanentne accelerando, a tak intensywny zabieg buduje naprawdę duże oczekiwania wobec dalszego rozwoju materii.

fot. Kamil A. Krajewski

 

Kulminacją tego długiego rozpędu okazał się być długo trzymany syntezatorowy dysonans, po którym muzyka wróciła do swoich wcześniejszych elementów. Koncert nabrał tempa oraz pewności własnego materiału, gdy weszła bardziej rozrywkowa perkusja. Tutaj zaczęły się pojawiać wcześniejsze utwory Bartosza Zaskórskiego, zrealizowane zdecydowanie pewniejszą ręką. Po koncercie jeszcze przesłuchałem płyty Dungeon Crawler. Jest to całkiem skuteczna, mocna, industrialna muzyka. Mając jeszcze ciemniejszą salę, z błyskającymi światłami i tańczącą publicznością, te utwory mogłyby okazać się bardzo ciekawym doświadczeniem.

Kolejno chciałbym podjąć refleksję nad tematem szerzej obserwowanych przeze mnie trendów. Koncert mi się z nimi skojarzył, jednak nie stanowił rażącego przypadku problemów, które za chwilę przedstawię, dlatego chcę zaznaczyć, że opisywane poniżej przeze mnie zagadnienia nie są już recenzją tego wydarzenia. 

Układając muzyczne bodźce w czasie, regulując ich natężenie i zróżnicowanie, należy pamiętać o modelu odbioru dzieła, jaki przyjmie nasza publiczność. Kompletnie inną muzykę piszemy dla publiczności, która tańczy lub robi pogo, a inną dla publiczności, która siedzi w milczeniu i poświęca artyście całą swoją uwagę. Ta druga będzie dużo bardziej wyczulona na detal i będzie oczekiwać znacznie więcej niż tylko klimatu i energii. 
 

fot. Kamil A. Krajewski

 

Rzeczy, które nie przeszłyby w muzyce filmowej czy jakimkolwiek innym rodzaju soundtracku, są często wręcz pożądane w muzyce, nazwijmy to, koncertowej. Oczywiście popadając w ekstremy, można mówić o nieprzebodźcowywaniu słuchacza nadmiarem treści, jednak obserwując twórczość naprawdę wielu współczesnych artystów, argumentowałbym, że o wiele częstszym zjawiskiem jest tworzenie, że tak powiem, muzyki homeopatycznej, gdzie mała ilość materiału zostaje rozcieńczona w repetycjach i braku ewolucyjności. W mojej opinii taki stan rzeczy jest w niemałym stopniu spowodowany wszechobecnością muzyki soundtrackowej, użytkowej, mającej przede wszystkim być tłem dla czegoś innego, a nie dziełem sztuki samym w sobie. Gdy tak wygląda przytłaczająca większość naszej kultury muzycznej, nie jest niczym dziwnym, że młodzi artyści, którzy wciąż czują potrzebę czysto muzycznej ekspresji, okazują się być nieadekwatnie przygotowani do pisania muzyki koncertowej.

 

To nie jest problem, który łatwo rozwiązać. Leży on na gruntach naszej kultury, edukacji muzycznej, ale też tego, jak w ogóle muzykę traktujemy. Młodym twórcom, chcącym wyrażać swoje myśli w czysto dźwiękowym medium, zalecam zgłębianie fachu kompozytorskiego, zmierzenie się z dziełami dawnych mistrzów, zwracając uwagę na to, jak pracują z pojedynczą myślą muzyczną, jak sprawiają, że jedna melodia może powrócić wiele razy, ale za każdym razem w nieco inny sposób, nie pozwalając, by wkradło się uczucie znudzenia.

 

Mam wrażenie, że brak świadomości różnicy pomiędzy muzyką użytkową/soundtrackową a koncertową – różnicy wynikającej ze sposobu, w jaki odbiorca tej muzyki będzie słuchał – może podcinać skrzydła twórcom. Pamiętajmy, że jest bardzo ważnym, aby nasza twórczość była właśnie tym, czym ona sama chce być. Jeśli wyjdzie nam kompletnie coś innego, niż planowaliśmy, może nie trzeba zmieniać dzieła, a kontekst, w jakim je pokażemy.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.