Opera o toksycznej męskości [„Peter Grimes” Brittena w ROH]
Opera Benjamina Brittena „Peter Grimes” miała swoją premierę w Londynie w 1945 r. Od tamtego czasu dzieło tego kompozytora stało się najważniejszą brytyjską operą wykonywaną od Tokio po Buenos Aires. Jest ono oparte na dość osobliwym poemacie Montagu Slatera. Postać obsesyjnego rybaka i ludzi z jego wsi nie wydaje się typowym tematem operowym. Jednak to właśnie z tej historii Benjamin Britten stworzył największe dzieło w historii brytyjskiej muzyki. Dziś Royal Opera House w koprodukcji z Opera de Paris, Teatro dell'Opera di Roma oraz Teatro Real, Madrid prezentują „Petera Grimesa” w reżyserii Deborah Warner i pod batutą Marka Eldera.
Deborah Warner stworzyła niezwykle teatralne przedstawienie, które nawet bez muzyki byłoby pasjonującym widowiskiem. Reżyserka prezentuje historię Petera Grimesa na tle współczesnej angielskiej wioski rybackiej. Ta prowadząca z pozoru idylliczne życie społeczność rybaków okazuje się zdegenerowaną wspólnotą opartą na przemocy i wykluczeniu. Reżyserka operuje scenicznym realizmem, ukazując brudną, biedną wieś, która rządzi się swoimi wewnętrznymi prawami. Nie ma tutaj miejsca dla obcych lub odmieńców. Peter Grimes został przedstawiony jako postać bardzo wieloznaczna, ale Warner odziera go z poezji i liryzmu. Liryzm istnieje tu jedynie w warstwie muzycznej, natomiast produkcja sceniczna stoi w jaskrawym kontraście do muzyki. Toksyczna męskość odgrywa tu rolę spiritus movens. Peter Grimes być może był kiedyś innym, wrażliwszym człowiekiem, ale aby przetrwać, musi się dostosować, być twardym, szorstkim mężczyzną. Zapewne sam on kiedyś doświadczył przemocy i teraz jest nią przesiąknięty. Nie jest w stanie wyrwać się z zaklętego koła.
Mark Elder prowadził orkiestrę Royal Opera House spokojnie, dając wybrzmieć niezwykle subtelnej orkiestracji muzyki Benjamina Brittena. Jego interpretacja miała w sobie coś hipnotycznego. Masywna orkiestra pod jego batutą brzmiała chwilami lekko i jedwabiście. Dyrygent przedstawił muzykę Brittena od impresjonistycznej strony, oddając jej delikatność i malarskość.
W rolę tytułową wcielił się Allan Clayton. Jego wykonanie było naznaczone liryzmem. Udało się mu stworzyć aktorsko i wokalnie wielowymiarową postać. Pewnie i wyraziście śpiewał Bryn Terfel, który wykonał partię Kapitana Balstrode’a. Brawa należą się również weteranowi brytyjskiej sceny Johnowi Tomlinsonowi za wokalną naturalność i świetne frazowanie. Jako Ellen Orford wystąpiła Maria Bengtsson. Jej śpiew był liryczny i poruszający.
„Peter Grimes” w Royal Opera House to przedstawienie kompletne. Nie ma tutaj słabych elementów. Jest to produkcja, której po prostu nie można przegapić. Być może jest to najlepsza interpretacja tej opery w tym pokoleniu.
Mark Elder prowadził orkiestrę Royal Opera House spokojnie, dając wybrzmieć niezwykle subtelnej orkiestracji muzyki Benjamina Brittena. Jego interpretacja miała w sobie coś hipnotycznego. Masywna orkiestra pod jego batutą brzmiała chwilami lekko i jedwabiście. Dyrygent przedstawił muzykę Brittena od impresjonistycznej strony, oddając jej delikatność i malarskość.
W rolę tytułową wcielił się Allan Clayton. Jego wykonanie było naznaczone liryzmem. Udało się mu stworzyć aktorsko i wokalnie wielowymiarową postać. Pewnie i wyraziście śpiewał Bryn Terfel, który wykonał partię Kapitana Balstrode’a. Brawa należą się również weteranowi brytyjskiej sceny Johnowi Tomlinsonowi za wokalną naturalność i świetne frazowanie. Jako Ellen Orford wystąpiła Maria Bengtsson. Jej śpiew był liryczny i poruszający.
„Peter Grimes” w Royal Opera House to przedstawienie kompletne. Nie ma tutaj słabych elementów. Jest to produkcja, której po prostu nie można przegapić. Być może jest to najlepsza interpretacja tej opery w tym pokoleniu.