Pejzaż - bezkresna inspiracja [przed nami Festiwal Katowice Kultura Natura w NOSPR]
„…jest taka chwila, kiedy nagle, na mgnienie oka spostrzega się inny świat i czuje się, że to wszystko jest tylko cieniem tego innego, prawdziwego świata”.
J. Iwaszkiewicz
Co to jest pejzaż? Pytanie niby proste, ale nie do końca jednoznaczne. Tym słowem określa się jeden z tematów malarskich, ukazujący otoczenie człowieka, przyrodę. Jest też pejzażem ogół zdarzeń składający się na zjawisko. Krajobraz, słowo najbliższe francuskiemu paysage, w języku polskim głównie określa typowe cechy geograficzne danego terenu. Pejzaż to o wiele bardziej pojemny termin, bliższy metafizyce. Wybór pejzażu jako kolejnego tematu przewodniego tegorocznego Festiwalu Katowice Kultura Natura w NOSPR, który odbędzie się w dniach 11-21.05.2023 r. potwierdza, iż inspiracje naturą w muzyce, sztuce czy literaturze są niezwykle silne.
Kategoria pejzażu chociaż zaczerpnięta z malarstwa z równym powodzeniem funkcjonuje w pozostałych sztukach – wraz z tańcem, rzeźbą, fotografią, a przede wszystkim z filmem. Pejzaż nie tylko ujawnia estetyczne upodobania artystów, lecz także ich sposób widzenia świata, lub – jak w przypadku malarstwa czy poezji – prawie ukazuje światopogląd twórcy. Przyglądając się zmysłowej i znaczeniowej stronie natury, nie mogę jako jej pierwszego wyznacznika nie przyjąć sztuki wizualnej, czyli malarstwa. Mając jednak na uwadze katowicki festiwal, rozpocznę opowieść od inspiracji pejzażem w muzyce.
Muzyka i pejzaż
„Muzyka nie jest ograniczona do mniej lub więcej dokładnego odtworzenia natury, lecz zdolna do wykrywania związków utajonych między naturą a wyobraźnią”.
C. Debussy
Świat pełen jest wspaniałości. Istnieją cudowne, zapierające dech miejsca, których autorką jest natura. Takich dzieł nie stworzą nawet wszyscy razem wzięci artyści Ziemi. Nadmorskie klify, oceany, wysokie góry, deszczowe lasy tropikalne… Marzymy o podziwianiu dzieł, które stworzyła przyroda. Obcowanie z naturą zawsze było mocno inspirujące dla człowieka, a zwłaszcza dla artysty, który zachwyt nad światem starał się przeobrazić w dzieło. Tak też postępowali muzycy, dla których przetworzenie natury w muzykę było sprawą o wiele bardziej skomplikowaną niż dla poety czy malarza. Muzyk, patrząc, a przede wszystkim słuchając głosów natury, zostaje pobudzony do twórczego myślenia oraz interpretacji. To on teraz staje się twórcą, szuka narzędzi, sposobów. Od niego i tylko od niego zależy, jak wykorzysta swoją wizję. Równie często kompozytor, tak jak inni artyści, spogląda w niebo, gdy, licząc gwiazdy, próbuje usłyszeć muzykę sfer. Kosmos jest ogromny i przerażający. By go obłaskawić (jak ludzie pierwotni obłaskawiali mamuty i bizony, tworząc ich portrety na ścianach jaskiń), muzycy próbują dźwiękiem odpowiadać na wołania galaktyk, mgławic i gwiazd. Nie potrafimy pogodzić się z faktem, że Kosmos milczy. Musi być jakiś dźwięk w Kosmosie! Skoro go nie ma, to trzeba go wymyślić. U Beethovena jest to w „Sonacie księżycowej” zaledwie inspiracja odbiciem księżyca w tafli wody, muzyka Haydna w „Księżycowym świecie” też się z kosmosem nie kojarzy. Poważniej o astralnej muzyce zaczęto myśleć dopiero w XX w. Znakomite są „Planety” Gustava Holsta, przyporządkowujące każdej z planet, czyli części utworu, specyficzne cechy charakteru człowieka, np. „Wenus” jest łagodną melodią, której przeciwstawia się pełen kontrastów i muzycznych napięć „Mars”.
Tak, Kosmos jest niezwykły, ale żyjemy na Ziemi, której cuda są dla muzyka wspaniałym źródłem natchnienia oraz inspiracji. Najbliżsi są mu mali, skrzydlaci geniusze śpiewu, czyli ptaki. Są elementem pejzażu inspirującym wyobraźnię wielkiej liczby kompozytorów. Jednym z najwcześniejszych zachowanych świadectw wykorzystania ptasiego śpiewu jest XIII-wieczny anonimowy kanon angielski, gdzie głos ludzki imituje śpiew kukułki. Tę kukułczą tercję wykorzystuje również w XV w. Frescobaldi, następnie Haendel, Haydn, Beethoven, Głazunow, Britten i wielu innych. Clément Janequin w swojej chanson „Śpiew ptaków” wykorzystał efekty przestrzenne, takie jak samogłoski czy onomatopeje. Wspaniały jest „Zakochany słowik” Jana Filipa Rameau, gdzie ruchliwa melodyka wraz z ozdobnikami naśladuje ptasie trele. Oczywistym i chyba najbardziej znanym przykładem muzycznej inspiracji są „Pory roku” Antonia Vivaldiego, które genialnie ilustrują nastrój zmieniającego się pejzażu. Piękne jest wykorzystanie śpiewu grupy ptaków u Bedřicha Smetany w „Mojej ojczyźnie” czy u Dymitra Szostakowicza w „Pieśni o lasach”. Wiek XIX otworzył cały rozdział twórczości opartej na inspiracji naturą i pejzażem, a dodawanie ptasiego śpiewu niezwykle to podkreślało. To oczywiście muzyka Claude’a Debussy’ego, Maurice’a Ravela, Piotra Czajkowskiego, Gustava Mahlera, Sergiusza Prokofiewa. Następnie XX-wieczni kompozytorzy to: Paul Hindemith, Igor Strawiński, Arnold Schönberg, Ralph Vaughan Williams, George Crumb. Poza tym wiadomo, że Mozart hodował szpaka i zastosował elementy jego śpiewu w temacie głównym III cz. Koncertu fortepianowego G-dur (KV 453). Podobno Richard Wagner w II akcie „Zygfryda” użył śpiewu: kosa, słowika, trznadla i wilgi. Stylizowany śpiew słowika słyszymy również w utworze „Skargi albo dziewczyna i słowik” Enrique Granadosa. Heitor Villa-Lobos natomiast wzbogacił muzykę klasyczną o głosy ptaków z brazylijskiej dżungli. W wielu utworach notacje śpiewu ptaków nie są transkrypcjami. Jest to często symboliczne przedstawienie tego fascynującego fenomenu natury. Muszę wspomnieć o Olivierze Messiaenie, który na początku lat pięćdziesiątych XX w. rozpoczął wnikliwe badania nad śpiewem ptaków, by w swojej twórczości wykorzystać strukturę formuł dźwiękowych ptasiego głosu, jego barwę, dynamikę oraz charakter i nastrój śpiewu poszczególnych gatunków. Dalekie jest to już od muzyki ilustracyjnej. Inne pejzażowe opowieści spotykamy u Schuberta, gdy w „Pstrągu” serią pasaży naśladuje odgłos płynącej w strumieniu wody, a u Mahlera w „O czym opowiadają kwiaty na łące” ciekawe zestawienia brzmieniowe instrumentów, dynamika oraz rytm dają całą paletę barw kwiatów i łąki. U Rimskiego-Korsakowa i Bartóka mamy ilustracyjną opowieść o dźwiękach fruwających owadów.
Programowość muzyki oraz jej ilustracyjność powoli zanikają na rzecz zupełnie nowego podejścia do muzyki w XX i XXI w. Mamy dźwięki światów wyobrażonych, połączenie najnowszych technologii, etniczne inspiracje z całej planety. Wielu kompozytorów proponuje muzykę wymykającą się jednoznacznej klasyfikacji. Poza zachowawczymi przykładami utworów neoklasyków mamy cały wachlarz eksperymentów opartych wprost na dźwiękach natury. Nie są to już tylko odgłosy łąk i lasów. Mamy nagrania dźwięków metropolii, maszyn, samolotów. Wykorzystane są wprost lub jako dźwiękowe symbole. Kompozytorzy stają się „instrumentami, na których gra Wszechświat”. Ciągle poszukują najciekawszego przekazu, gubiąc się w coraz gęstszych klasterach, obfitych gronach akordów, ćwierćtonach, dźwiękowym chaosie, który staje się dla słuchacza coraz boleśniejszym doświadczeniem. Ktoś kiedyś powiedział, że im straszniejsze czasy, tym sztuka staje się bardziej nieprzystępna. Niestety…
Pejzaż i sztuka
„Sztuka współczesna powinna nie tylko prowadzić do piękna i metafizyki, lecz także wzbudzać zainteresowanie albo intensywne doznania”.
R. Ingarden
Tutaj nareszcie mogę opowiedzieć o prawdziwej inspiracji pejzażem! Był on obecny w sztuce od jej zarania, lecz towarzyszył mu „sztafaż”, czyli dodanie do namalowanego parku lub lasu jednej lub kilku postaci. Pejzaż jako samoistna kompozycja praktycznie w malarstwie nie istniał. W zależności od epoki były sztafaże mitologiczne, biblijne, rodzajowe itp. Dopiero wiek XIX – trochę jako odbicie od futurystycznych, ekspresjonistycznych czy modernistycznych kompozycji – zachwycił się naturą. Po raz pierwszy malarze wyszli ze swoich pracowni w plener, czyli „na powietrze”, na paryskie przedmieścia – łąki, lasy lub parki. Następnie zaczęto jeździć dalej, by malować morza i góry. Zachwycano się badaniami nowoczesnej optyki. Królowało Słońce. Znowu było Bogiem, a studiowanie światłocienia – religią. Malowano z pasją, szaleńczo, pod wpływem impresji, czyli wrażenia. To impresjoniści zainspirowali muzyków, pisarzy, poetów. Fioletowe góry, pomarańczowo-czerwone cienie, cytrynowe łany zbóż, dziwaczna, 31 razy malowana Katedra w Rouen Moneta czy wirujące spirale na niebie Van Gogha początkowo drażniły mieszczan, potencjalnych nabywców obrazów. Dużo czasu upłynęło, zanim pokochano takie malarstwo. To była najznakomitsza inspiracja pejzażem, jaka przydarzyła się człowiekowi! Bez dodatkowych narzędzi, takich jak aparat fotograficzny, kamera, nie mówiąc o komputerze. Tylko płótno, pędzel, olej i farby! I ogromna wrażliwość artysty! Studia nad pejzażem zatrzymują się głównie na znaczeniu wyobraźni, na przedmiotach świata zewnętrznego. Impresjonistyczne patrzenie na pejzaż to nowy sposób postrzegania, doświadczania świata, często z uwzględnieniem drugiego wymiaru – wyobraźni. Zmienność świata w tym niezwykle rozjaśnionym, rozświetlonym pejzażu w sposób najbardziej dostrzegalny przez widza obrazuje barwa podporządkowana nieustannie zmieniającemu się światłu. Zmienność barw to dla malarza impresjonisty nie tylko zmiana pór roku czy dnia, lecz malarska odpowiedź na każde drgnienie światła. Notacja niuansów świetlnych, ich wiecznej gry z barwą powoduje nieustający w swej zmienności przepływ światła – koloru. Widzimy to nie tylko w wodzie na obrazie „Impresja – wschód słońca” Claude’a Moneta czy „Wieczór nad Sekwaną” Aleksandra Gierymskiego, ale równie kolor płynie poprzez skały w pejzażach z wybrzeża Belle-Île Claude’a Moneta czy nawet przez suknię „Kobiety w ogrodzie” Władysława Podkowińskiego.
Przedmioty udzielają swych barw innym przedmiotom, zatracają swe kształty. W pejzażach morskich Williama Turnera mgła spowija horyzont, a dzięki odbiciom wodnym u innych malarzy, jak na przykład u Jana Stanisławskiego w „Topolach nad wodą” czy „Nenufarach” Claude’a Moneta, rośliny podwajają swoją egzystencję. Drzewa, kwiaty, ptaki i chmury sprawdzają swe oblicza w wodzie. Jak malarze potrafili uwiecznić tę ulotność chwili? Monet malował ten sam motyw na kilku płótnach naraz, notując najdrobniejsze zmiany światła. Obrazy były jak klatki filmu. Oglądane jeden po drugim budowały istotę zjawiska. Podobnie czynił Leon Wyczółkowski, malując serie tatrzańskich stawów.
Pejzaż jest odtąd kompozycją samą w sobie. Nie dominuje już tutaj człowiek, nie przewyższa natury, ale na poziomie świetlisto-barwnym często się z nią jednoczy. Barwa w malarstwie impresjonistycznym, chociaż zaczerpnięta z natury, często uosabia świat wewnętrzny artysty, rządzi jego uczuciami, marzeniami, melancholią. Biel śniegu sugeruje czas dzieciństwa, szarość zmierzchu – smutek, czerwony zachód słońca to rozpacz i strach, a różowy świt to nadzieja. Opisaną wcześniej główną cechę pejzażu impresjonistycznego – zmienność – wyraża czas, który tutaj nie podporządkowuje się prawom chronologii. Czas teraźniejszy płynnie łączy się z czasem przyszłym i przeszłym, oczekiwanie – ze wspomnieniem.
A dzisiaj? Sztuka współczesna tak jak muzyka podąża dwoma torami. Powstają genialne dzieła zachowawcze, doskonale oddające nastrój i charakter pejzażu. Jest też olbrzymi nurt sztuki abstrakcyjnej również inspirującej się naturą i krajobrazem. Abstrakcja zbliża malarstwo do muzyki. Dzieło, na którym nie widzimy konkretnych kształtów, skłania do przemyśleń, zadumy i własnej interpretacji. Tylko malarz wie, czy dzieło powstało z inspiracji naturą, czy powstało w wyniku innych przemyśleń. Współczesne malarstwo abstrakcyjne jest przekazem osobowości, estetyki, własnego sposobu myślenia i kojarzenia. Czasem obraz abstrakcyjny daje nam jakiś znak. Kolorem lub nagromadzeniem abstrakcyjnych kształtów podpowiada nam – bywa, że zupełnie niezamierzoną przez autora – inspirację pejzażem. Cieszy nas to, zwłaszcza gdy ciepłe, jasne barwy kojarzą nam się z letnim obrazem łąki lub lasu. Wielu malarzy idzie dalej. Nie maluje już natury, lecz maluje naturą – kwiatami, liśćmi, glonami, ziemią. Gorzej, gdy pomiędzy wyobraźnię a filozofię wkrada się fizjologia i powstają pejzaże malowane wydzielinami, ekskrementami, krwią. Pograniczem pomiędzy etyką a estetyką są pejzaże z zasuszonych, ludzkich tkanek czy splastyfikowane nagie, odarte ze skóry „rzeźby” chińskich skazańców. Cóż, podobno artyście wszystko wolno…
Porównując inspiracje pejzażem dokonywane przez malarzy i muzyków, widzimy, że zarówno jedni, jak i drudzy przejawiają nieograniczony zachwyt nad przyrodą. Ze względu na różne dziedziny kreacji podchodzą do niej inaczej. Świat muzyki to świat dźwięków, inspiracja zamienia się w symbol, próbę wywołania właściwego nastroju, dzianie się w czasie, słuchanie ptaków, wiatru, lasu, strumieni, atmosferycznych zjawisk. Malarstwo to bieg za światłem, nieuchwytność, mgła. Czas nie jest tu sprzymierzeńcem, a nastrój budowany jest kolorem. Te dwa niezwykłe światy – królestwo dźwięku i królestwo koloru – chociaż trudno im tworzyć wspólne dzieło, stoją obok siebie, doskonale się uzupełniając. Jak wspomniałam, sztuka współczesna przeraża nas coraz bardziej. Na szczęście jeszcze wielu twórców pozostaje wiernych realnej inspiracji otaczającego nas świata. Mówi się o końcu sztuki, ale ja wierzę w artystów, którzy z powodu swej wrażliwości muszą tworzyć i będą to czynili, zmieniając media, łącząc dziedziny wypowiedzi oraz inspirując się naturą tak długo, jak długo będzie istniała.
Pejzaż będzie tematem przewodnim tegorocznego Festiwalu Katowice Kultura Natura w NOSPR. Zalążkiem tego wydarzenia było utworzenie z inicjatywy profesora Akademii Muzycznej w Katowicach, kompozytora Eugeniusza Knapika, Stowarzyszenia pod nazwą Katowice Kultura Natura. Słowo festival po łacinie oznacza między innymi: wesołość, święto. Stąd pomysł, by działanie Stowarzyszenia było radosnym spotkaniem z muzyką.
Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, by tegoroczna opowieść muzyczna przerodziła się w wielkie wiosenne święto. Nie było to sprawą prostą, bo chociaż inspiracje pejzażowe są dosyć często spotykane w utworach wielu twórców, to jednak prawie do każdego „muzycznego pejzażu” dodawana jest tzw. nadbudowa, czyli nawiązanie do wydarzeń historycznych, sytuacji politycznej czy nostalgii za krajem. Jest także bardzo trudne ustalenie priorytetów przy zaproszeniu artystów do wykonania takiej, a nie innej muzyki. Na szczęście tegoroczne negocjacje zakończyły się pomyślnie i festiwal Kultura Natura „Pejzaż” rozpocznie 11 maja Jakub Józef Orliński, który wraz z Orkiestrą Il Pomo d’Oro wykona operę Jerzego Fryderyka Haendla „Tolomeo”. Nazwa zespołu to „złote jabłko”, a nazwisko kontratenora kojarzy się z godłem Polski, więc może dlatego spotkamy się tutaj raczej z pejzażem politycznym, gdyż opera opowiada o egipskim królu, a złote jabłko także należy do królewskich realiów. W kolejnych festiwalowych koncertach nie zabraknie jednak bezpośrednich nawiązań do pejzażu, bo chociaż festiwal nie jest dogmatyczny, to miło będzie wsłuchać się w muzykę kompozytorów zainspirowanych otaczającą ich przyrodą. W „Finlandii” Jana Sibeliusa – w wykonaniu doskonałej London Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Paavo Järviego – usłyszymy mroczną opowieść o rusyfikacji prowincji fińskiej oraz wyczujemy chłód i melancholię fińskiej przyrody, zimniej wody i wiatru, krótkich dni i długich nocy. Będzie dużo muzyki Witolda Lutosławskiego, gdyż wielu zagranicznych wykonawców jako akcent polski zaproponowało właśnie jego utwory. Są bowiem niezwykłe i często nawiązują do pejzaży znad Narwi, Mazur, norweskich wybrzeży – wspomnień żeglarskich przygód kompozytora. Poczujemy, że inspirował go pejzaż polskich lasów, jezior i łąk. Usłyszymy także IX symfonię Franciszka Schuberta, rapsodię hebrajską „Schelomo” Ernesta Blocha, olbrzymi, wykonany w całości cykl poematów fortepianowych Franciszka Lista, rapsodię litewską Mieczysława Karłowicza oraz wiele innych kompozycji.
Wisienką na torcie będzie oczywiście VI symfonia „Pastoralna” Ludwiga van Beethovena. Najbardziej czekam na „Hebrydy” Felixa Mendelssohna i jego muzyczne nawiązanie do grającej wyspy Staffa, dziwnego tworu skalnych słupów wynurzających się z morza u brzegów Szkocji, w którego szczelinach wiejący wiatr tworzy piękne dźwięki!