Wszyscy chcemy grać [Paweł Romańczuk i Małe Instrumenty na Festiwalu Eufonie]
Rozdali nam małe instrumenciki i się ucieszyłam. Bo mogłam pograć na koncercie wraz z tymi, którzy stali na scenie, choć sama akurat siedziałam na widowni. A przecież nie zawsze można. Jednak Paweł Romańczuk wraz z zespołem doskonale wie, że tak naprawdę w głębi serca wszyscy chcemy być w muzyce razem. Więc na koncercie Małym Instrumentów, w którym miałam okazję wziąć udział w ramach Festiwalu Eufonie, po prostu daje nam w pewnym momencie pograć.
Zabawa była przednia – naszym oczom ukazało się ogromne wahadło, które wskazywało, czy mają w danym momencie grać osoby po prawej, czy po lewej stronie sali. Ponieważ (jak nietrudno było przewidzieć) wszystko działo się bardzo szybko, trzeba było być uważnym, można się było też nieźle całym tym eksperymentem ubawić. Pomyślałam wtedy, że dzięki Małym Instrumentom odkrywamy w sobie dziecięcą radość z odnajdywania źródeł dźwięków i z wydobywania z nich najróżniejszych brzmień. Dorośli są tu traktowani jak dzieci, które na nowo poznają świat i uczą się zwracać uwagę na drobiazgi oraz współpracy. W ten sposób ożywa sentyment do dzieciństwa, ale i budzi się kreatywność. Koniec końców po koncercie w warszawskim Teatrze Palladium 18 listopada 2022 roku nie było osoby, która wyszłaby na ulicę bez uśmiechu na ustach. Chciałabym, aby tak wyglądali ludzie po każdym wydarzeniu artystycznym w stolicy (i nie tylko). Podobne zadowolenie widziałam kiedyś na twarzach… bywalców Carnegie Hall podczas mojego krótkiego pobytu w Nowym Jorku.
O tak, tęsknię za nowojorskimi ulicami, za długimi rozmowami, które toczyły się jeszcze w metrze wśród tych, którzy właśnie wracali z jakiegoś koncertu. Tłumy na Broadwayu, wypchane loże w Metropolitan Opera… W Palladium wprawdzie nie było pełnej sali, ale wynikało to z wielu względów – przede wszystkim inauguracyjny koncert Eufonii (IV Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej) skończył się nieco później niż oczekiwano i choć z Filharmonii Narodowej do teatru było blisko, to już nie wszyscy zdążyli. Ale to nie szkodzi – byli ci, którzy być mieli, którym naprawdę zależało. Ci, którzy lubią posłuchać muzyki w atmosferze bardziej swobodnej – przy lampce wina, niekoniecznie na galowo. Wcale nie musi to oznaczać braku szacunku dla artystów. Jeśli wcześniej umówiliśmy się na pewien „luz”, to nikt tu się na nikogo nie obrazi. Tutaj każdy cieszy się ze spotkania, to wszystko.
W Teatrze Palladium grupa artystyczna zagrała w składzie: Paweł Romańczuk (jakżeby inaczej, założyciel zespołu!), Iwona Sztucka, Justyna Skoczek i Tomasz Szczepaniak. Prapremierowo, specjalnie na zamówienie Narodowego Centrum Kultury, zagrano program o zmyślnym tytule: Composers/Compobirds, czyli autorskie interpretacje utworów z regionu Austro-Węgier (w tym kompozycji np. Györgya Ligetiego, którego z pewnością kojarzą nie tylko melomani, ale i kinomani, jako że jego muzykę wykorzystywał w swoich filmach Stanley Kubrick) oraz kompozycje zainspirowane śpiewem ptaków (również głównie węgierskich). Ostatecznie Małe Instrumenty w swojej dyskografii mają i autorskie interpretacje Chopina, umuzycznione wyliczanki, i szereg innych inspiracji – wydaje się więc, że na swoim niekonwencjonalnym instrumentarium faktycznie są w stanie zagrać niemal wszystko. Dobór repertuaru mógł ponadto skłonić do refleksji – przecież ptaki inspirują twórców od wieków. Bodaj najbardziej oczywistym skojarzeniem może tutaj być twórczość Oliviera Messiaena i utwory, takie jak: Réveil des oiseaux (Przebudzenie ptaków), Catalogue d’oiseaux, La fauvette des jardins, Oiseaux exotiques czy mój ulubiony Le merle noir. Jeśli mowa o mojej prywatnej „top liście” utworów „ptasich”, to jeszcze poleciłabym Cantus arcticus: Koncert na ptaki i orkiestrę op. 61 z 1972 roku napisany przez fińskiego kompozytora Einojuhaniego Rautavaarę. Ale jednocześnie nie można zapominać, że fascynacje śpiewem ptaków możemy usłyszeć już w XIII-wiecznym kanonie Sumer is icumen in czy w słynnej VI symfonii F-dur „Pastoralnej” op. 68 Ludwiga van Beethovena, na co zwrócono uwagę już w opisie koncertu. Łukasz Komła w przepięknie wydanej książce programowej festiwalu wymienia także wśród artystów zafascynowanych ptakami twórców, takich jak: Vivaldi, Haendel, Mendelssohn, Liszt, Mahler, Prokofiew, de Falla, Dvořák czy mniej znani szerszemu gremium: brytyjska wiolonczelistka Beatrice Harrison, francuski kompozytor włoskiego pochodzenia Luc Ferrari i amerykański klarnecista, kompozytor, a do tego profesor filozofii David Rothenberg. O tych wszystkich aspektach, kontekstach i inspiracjach ciekawie opowiadał ze sceny także Romańczuk, z godną podziwu charyzmą i naturalnością nawiązując kontakt z publicznością (co również wpływało na swobodną aurę wydarzenia).
Nie bez powodu wcześniej wspomniałam o filmowych skojarzeniach, jakie mógł obudzić warszawski koncert Małych Instrumentów. Choć istniejąca od 2006 roku grupa koncentruje się na poszukiwaniach dźwiękowych przy użyciu profesjonalnych, aczkolwiek z reguły niewielkich, instrumentów lub w profesjonalny sposób wykorzystuje dźwiękowe zabawki, to debiutowała na Festiwalu Filmowym „Era Nowe Horyzonty”, co więcej współpracowała m.in. z Dziecięcą Wytwórnią Filmową. W 2013 roku o Małych Instrumentach nakręciła film dokumentalny Edyta Wróblewska – dokument stanowi reżyserską wizję pasji, wręcz obsesji na punkcie muzyki, jaką zaraża swoich kolegów i koleżanki Paweł Romańczuk.
Warto też wspomnieć, że w ramach festiwalu Eufonie odbyła się specjalna wystawa w Kordegardzie, Galerii Narodowego Centrum Kultury, zatytułowana: „Budujemy nowy ton, Jeszcze jeden nowy ton” (a od „tonu” do znanego z oryginalnego cytatu „domu” dla niektórych jak widać niedaleko), poświęcona eksperymentalnym instrumentom oraz fascynującym z uwagi na czas powstania wiedeńskim okarynom z manufaktury Heinricha V. Fiehna. Dla pasjonatów zorganizowano dodatkowo warsztaty „Małe Instrumenty – Samoróbka” z budowy nietypowych instrumentów muzycznych. W ten sposób Małe Instrumenty królowały w tym roku na Eufoniach, ucząc nas bycia dorosłym dzieckiem, mądrym dorosłym dla dzieci i tym, kim w istocie jesteśmy, poza wszelkimi ograniczeniami wiekowymi, gdy wchodzimy w rolę eksperymentatora, odkrywcy, wynalazcy. Ucząc nas radości z wydobycia i kontrolowania dźwięku, po prostu!