Patent na dobre wakacje [rozmowa z Jakubem Jakowiczem]
Z okazji zbliżającej się inauguracji festiwalu Kolory Polski, organizowanego przez Filharmonię Łódzką w Łodzi i jej okolicach, z Jakubem Jakowiczem o letniej muzyce, kolorach i nie tylko rozmawia Anna Markiewicz
Anna Markiewicz: Już za kilka dni wystąpisz na festiwalu Kolory Polski organizowanym przez Filharmonię Łódzką. Zagrasz tam koncerty podwójne wraz ze swoim ojcem Krzysztofem Jakowiczem i Capellą Bydgostiensis pod kierunkiem jej szefa artystycznego Piotra Pławnera. Repertuar barokowy – koncerty Bacha, Manfrediniego – ale też orkiestra zagra stylizowaną na muzykę dawną urokliwą suitę Trzy utwory w dawnym stylu Pendereckiego. Dwie rzeczy zwróciły moją uwagę – Koncert polski Telemanna i… Oblivion Piazzolli. Podobno Telemann żył i komponował w Polsce – czy faktycznie można w jego koncercie dosłuchać się inspiracji polską muzyką ludową? No i zdradź, proszę, sekret, skąd w tym towarzystwie Piazzolla, bo myślę, że nie jest to przypadek.
Jakub Jakowicz: Program nie był moim wyborem. Piazzolla to obecnie najpopularniejszy kompozytor wykonywany w Polsce, nie dziwi mnie więc obecność jego muzyki na Festiwalu. Uwielbiam nagrania jego kwintetu. To, co my robimy, jest próbą odtworzenia wyjątkowego klimatu, barw, rytmiki, które były udziałem tego niesamowitego zespołu. Muzyka barokowa Telemanna, Bacha i Vivaldiego jest dla mnie stałym źródłem szczęścia i spełnienia, nie wyobrażam sobie dobrych wakacji bez niej.
Od wielu lat koncertujecie razem z ojcem. Czy coś się zmienia przez lata tej współpracy? Dotarliście się, a może przeciwnie?
Myślę, że mamy bardziej partnerski układ w porównaniu z czasem, kiedy zaczynaliśmy. W końcu byłem jego uczniem, więc podążałem za Mistrzem. To jest zresztą częścią tego zawodu. Wiedza jest przekazywana, nie da się jej wyczytać z książek. Grając tyle lat ze sobą, wypracowaliśmy pewnego rodzaju porozumienie poprzez dźwięki. Bardzo lubię tę formę komunikacji.
Festiwal nazywa się Kolory Polski. Gdy myślisz o naszym kraju, jaki pierwszy kolor przychodzi Ci do głowy? Jaki lubisz najbardziej? Złoto-fioletowe morze o zachodzie słońca, żółte pola rzepaku, a może po prostu zieleń? Tylko nie mów, że szarość autostrad i wielkich miast ;)
Nigdy nie myślę kolorami. Bliższe są mi zapachy. Nigdzie tak nie pachnie jak w Polsce. Wiosenny deszcz, bez, łopian latem, strumień w Tatrach, zapach rzeki, piasek na Helu. To są moje kolory.
Zaczyna się lato – najgorętsza pora roku chyba nie tylko pod względem temperatur. To czas festiwali. Zapewne melomani, którzy chcieliby Cię posłuchać, również w najbliższych miesiącach będą mieli taką okazję?
Tak, będę obecny na wielu festiwalach. W Danii (Openstrings), Puławach, Pile, Radziejowicach (Festiwal Ensemble), na festiwalu Chopin i Jego Europa. Bardzo lubię grać latem, muzyka łączy się z obcowaniem z przyrodą, spotykam wielu znakomitych kolegów, uczę się od nich. Gra się sporo kameralistyki, co jest zawsze w moim przypadku przyjemnością.
A kursy mistrzowskie? Od mniej więcej dziesięciu lat mamy prawdziwy wysyp z rogu obfitości, jeśli chodzi o letnie kursy. „Za naszych czasów” mieliśmy do wyboru Łańcut lub Żagań. Później Nowy Sącz. Dziś niektórzy artyści praktycznie całe lato spędzają „w służbie” muzyce i edukacji. Czy Ty również masz taki plan?
Kursy będą w Puławach, gdzie będę jak co roku, ponieważ jestem blisko związany z Fundacją Skrzypce im T. Wrońskiego, która je organizuje, oraz w Pile, gdzie będę pierwszy raz. Kursy to niesamowicie intensywna praca od rana do wieczora. Dają możliwość poznania młodego pokolenia skrzypków, którzy liczą na spotkania z doświadczonymi muzykami. Wspaniale, że mają w dzisiejszych czasach i taką możliwość
Czego Ci życzyć u progu nadchodzącego lata i… tak w ogóle?
Dobrego rozplanowania czasu i trzymania się planu treningowego – chcę zrzucić parę kilogramów.
Powodzenia w takim razie!