Papierek od śpiewania [54. edycja Festiwalu Chóralnego „Legnica Cantat” z Ogólnopolskim Turniejem Chórów]

Za nami konkurs, który przez lata uchodził za najważniejszy i najtrudniejszy w Polsce. Czy jest taki nadal?

„Do Legnicy nie wypada jechać, jeśli zespół nie jest w najwyższej formie” – zgodnie mawiają dyrygenci. Inni uważają, że to „za wysokie progi” i nawet przez myśl im nie przechodzi, by zgłosić się do tego konkursu. To efekt legendy, jaką obrósł konkurs wymyślony i stworzony w drugiej połowie lat sześćdziesiątych przez charyzmatycznego Henryka Karlińskiego. Cantat jest młodszy o dwa lata od najstarszego polskiego konkursu chóralnego – Międzynarodowego Festiwalu Pieśni Chóralnej – który odbywa się w Międzyzdrojach. Tyle że nadbałtycka impreza jako jedyna w kraju zachowała ciągłość i odbywała się co roku od jej początku (w przyszłym roku obchodzić będzie 60-lecie), a w Legnicy gdzieś w dziejowych zakamarkach „zagubiły” się trzy edycje.

 

Nie brak jednak głosów, że najlepsze lata dolnośląski konkurs ma za sobą. Jednym z powodów jest fakt, że w kraju przybyło innych chóralnych turniejów, zespoły przebierają w możliwościach wyjazdów. Jeśli wspomniana opinia o obniżeniu jakości legnickich zmagań jest prawdziwa, to tak naprawdę dlatego, że rzeczywiście do Legnicy nie zjeżdżają już wszystkie najlepsze polskie zespoły. Część woli pojechać do Rumii, Barczewa czy Bielska-Białej albo Bydgoszczy (z tym że tam w szranki stają chóry szkolne). Obok obu najstarszych festiwali te wymienione wyżej współtworzą rozgrywany w Poznaniu konkurs o Grand Prix Polskiej Chóralistyki. Zwycięzcy tych sześciu turniejów są zapraszani do stolicy Wielkopolski i walczą w konkursie konkursów, jak swą imprezę nazywa profesor Marek Gandecki.

 

Zatem chóry i ich dyrygenci mocno kalkulują, gdzie pojechać, by dostać się do Poznania i zamknąć rok z przytupem. Grand Prix sprawiło też, że zwycięzca Cantatu, odbywającego się chronologicznie jako pierwszy konkurs z „wielkiej” szóstki, w zasadzie nie ma już żadnego powodu, by pojawić się na którymkolwiek z pozostałych – chyba że skusi go nagroda finansowa. Z drugiej strony nie brak i takich kalkulacji, by na przykład na Dolny Śląsk nie jechać ze względu na tradycyjnie bardzo wysoko zawieszoną tu poprzeczkę przez jurorów, a spróbować wygrać konkurs z nieco mniej surowym jury. Wszystkie te rozważania dotyczą oczywiście przede wszystkim tych zespołów i dyrygentów, którzy zdecydowali się na rozwój poprzez udział w konkursach. Tyle o tajnikach chóralnych strategii wobec festiwali.

 

Opinia o tym, że poziom konkursu w Legnicy się obniżył, może być zatem częściowo prawdziwa. Częściowo, bo na pewno nie obniżyły się owe wyśrubowane i uświęcone tradycją oczekiwania jurorów. Obawa dyrygentów przed przyjazdem do Legnicy wynika właśnie z autentycznej i bardzo silnej weryfikacji, jakiej są poddawane chóry uczestniczące w Cantacie. Organizatorzy, czyli Legnickie Centrum Kultury, od lat dbają o to, by w jury zasiadali najlepsi fachowcy w kraju, jak profesorowie Stanisław Krawczyński, Benedykt Błoński, Dariusz Dyczewski, Agnieszka Franków-Żelazny, Marek Gandecki, którzy pojawili się także w tym roku. Oczywiście lista znakomitości oceniających chóry w trakcie Cantatu jest znacznie dłuższa.

 

Przez lata regulamin był tak skonstruowany, że nie zakładał podziału na kategorie. Twórcy festiwalu wychodzili z założenia, że wygrać może każdy z każdym – bez względu na to, czy to zespół akademicki, grupa wokalna, czy chór dziecięcy. Tylko musi zaprezentować się w sposób wybitny. To niezwykle wymagająca formuła, która dodatkowo odstraszała od tego turnieju. Kryzys wywołany w chóralnictwie przez pandemię sprawił, że w Legnicy zdecydowano się odejść od tej bezkompromisowej strategii i przywrócono kategorie, co sprawiło, że zgłaszać zaczęło się nieco więcej zespołów. No bo też teraz łatwiej wrócić z Legnicy z jakąś nagrodą, niż to było wcześniej.

Jury

 

Na marginesie warto dodać, że chóry oczekują, by konkursy oferowały jak największą pulę nagród ilościowo, a organizatorzy konkursów starają się tym oczekiwaniom sprostać. Z jednej strony nieco dezawuuje to wartość wręczanych laurów, z drugiej pozwala dyrygentom udowodnić donatorom chórów, że one dobrze pracują i jest to zauważane. Niestety niekiedy praktyka ta przybiera wręcz kuriozalne rozmiary, ale na tych najważniejszych konkursach udaje się zachować zdrowy rozsądek.

 

Do Legnicy Cantat chóry mogą dostać się dzięki nominacjom współpracujących konkursów lub poprzez eliminację, której dokonuje Rada Artystyczna konkursu. W tym roku zdecydowała ona, że wszystkie zespoły, które się zgłosiły (nominacji Rada nie weryfikuje), zostaną zakwalifikowane. To był błąd, a w zasadzie dwa. Mowa o Kameralnym Chórze Męskim „Cantilena”, który jest bardzo zasłużony, ale wymaga pokoleniowej zmiany. Z kolei Chór „Con Anima Musica” z Żagania to grupa muzykujących osób i ich pasji trzeba przyklasnąć, ale tak trudny konkurs jak Cantat to zdecydowanie zbyt „głębokie wody”. Obecność obu zespołów popsuła ogólne wrażenie zupełnie dobrego poziomu konkursu. A to wrażenie ma znaczenie, bo Legnica Cantat jest jednym z najważniejszych „papierków lakmusowych” pozwalających ocenić, w jakim stanie jest polskie chóralnictwo.

 

Przyjeżdżające do Legnicy chóry muszą wykazać się swą wszechstronnością. Konkursowe programy budowane są w pewien charakterystyczny sposób, by zaprezentować, że zespół radzi sobie z muzyką dawną, utworami tradycyjnymi, muzyką współczesną, sakralną, a wreszcie potrafi też zaśpiewać coś rozrywkowego. Chóry mogą praktycznie wszystko, są instrumentem doskonałym, ale też trudnym i nieprzewidywalnym. Konkurencja między nimi, zwłaszcza na takich festiwalach jak Cantat, dotyczy zazwyczaj niezwykle minimalnych i „niesłyszalnych” dla postronnego odbiorcy detali. Czasami chór śpiewa za głośno, co jest bardzo ważne choćby w wyjątkowej Sali Królewskiej Akademii Rycerskiej, w której odbywa się legnicki konkurs. Niekiedy śpiewacy są zbyt skoncentrowani na zadaniu i w ich muzykowaniu brakuje lekkości, radości ze śpiewania, czasami dyrygenci źle dobierają repertuar i zwyczajnie męczą swój zespół, nie wykorzystując jego potencjału. Dźwięk może być niezbalansowany: pięknie brzmią alty i soprany, gorzej z głosami męskimi. Może być na odwrót. Takich subtelności wyczuwalnych głównie przez wybitnych specjalistów jest znacznie więcej i potrzeba ogromnego doświadczenia, by je wyłapać, a to w praktyce one ważą przy wyborze tych najlepszych zespołów.

 

Nie jest też żadną tajemnicą, że w konkursach o wyniku decyduje „forma dnia”. Zdarzają się oczywiście chóry-dominatory, które potrafią utrzymać bardzo wysoki poziom przez dłuższy czas, i jeśli nie wygrywają konkursów, to jest to sporą niespodzianką. I tacy dominatorzy wykuwali się w ostatnich latach właśnie w Legnicy. Był to Chór Politechniki Warszawskiej Dariusza Zimnickiego, a potem Chór „Rondo” z Wrocławia stworzony przez Małgorzatę Podzielny. Pierwszy zdobył Diamentową Lutnię na własność (po wygraniu trzech konkursów) w 2016 roku. Drugi w 2022 Lutnię im. Jerzego Libana, a sukcesy te jednocześnie w zasadzie zamykały konkursową karierę obu zespołów. Po erze „Ronda” ubiegłoroczną imprezę wygrał Chór Kameralny AM w Łodzi i jako laureat był w tym roku zaproszony w charakterze gościa specjalnego, zatem w turniejowe szranki nie stawał. Dopiero więc w przyszłym dowiemy się, czy stanie się on nowym dominatorem, czy przyszedł może czas na to, by stawka czołowych polskich zespołów była bardziej wyrównana i szersza.

 

Tegoroczny konkurs wydaje się zwiastować to drugie rozwiązanie. Największe wrażenie zrobiły trzy zespoły: lubelska La Musica pod dyrekcją Karoliny Filipczak-Sulimy, zespół Dariusza Zimnickiego, powracającego do Legnicy z nowym projektem, czyli stołecznym Chórem Kameralnym „Tibi Domine”, oraz Chór Gdańskiego Uniwersytetu Muzycznego Błażeja Połoma. Ten pierwszy to chór dziecięcy, ale zrobił piorunujące wrażenie, wygrywając swą kategorię, i kto wie, czy konkurs nie skończyłby się ogromną sensacją i zwycięstwem chóru dziecięcego, gdyby nie drobne problemy intonacyjne. Dziewczynki zestresowały się atmosferą konkursu i śpiewały zazwyczaj pół tonu wyżej, niż powinny. Ogromne wrażenie robiło za to przygotowanie emisyjne tego zespołu. Zresztą pod tym względem jest w Polsce ostatnio znacznie lepiej. Ostatecznie więc na „placu boju” zostały zespoły z Gdańska i Warszawy. Oba zaprezentowały się wybornie, a o zwycięstwie decydowały właśnie drobne detale. „Cóż, trochę zapomniałem, jaka jest specyfika tej sali” – mówił po ogłoszeniu werdyktu Dariusz Zimnicki. „Ona jest znakomita na konkurs, ale też weryfikująca. Trzeba się umieć w nią »wśpiewać«”.

 

Lutnia im. Jerzego Libana

 

Być może właśnie te zatarte nieco wspomnienia dra hab. Dariusza Zimnickiego zdecydowały, że w tym roku Lutnia im. Jerzego Libana pojechała do Gdańska. Ale nie ma cienia wątpliwości, że to gdańscy medycy zaprezentowali się wybitnie, czyli tak, jak trzeba, by wygrać Legnicę Cantat. O ile Błażej Połom da się porwać atmosferze festiwali, co wcale takie pewne nie jest, bo od lat prowadzi zespół własnymi ścieżkami, to gdańszczanie będą bardzo poważnymi kandydatami do zdobycia tegorocznego Grand Prix w Poznaniu i do zdominowania konkursów w najbliższych latach.

 

Cantat otworzył sezon najważniejszych festiwali. Przed nami konkursy w Barczewie, Bydgoszczy i Międzyzdrojach, a jesienią w Bielsku-Białej i Rumii. Po tym, co usłyszeliśmy w Legnicy, można spodziewać się sporych emocji, bo nie zaprezentowały się na Dolnym Śląsku znakomite przecież zespoły choćby z Białegostoku i Poznania. Zabrakło też chórów szczecińskich (zwłaszcza świetnego projektu pochodzącej z Legnicy Sylwii Fabiańczyk-Makuch, czyli Chóru Politechniki Morskiej). Być może walka o zdobycie na własność głównej nagrody w Grand Prix Polskiej Chóralistyki w Poznaniu zmobilizuje do kolejnych konkursowych zmagań także wrocławskie „Rondo”. Festiwalowa publiczność spotka się też zapewne z którymś z projektów Izabeli Polakowskiej-Rybskiej, a to nie koniec listy potencjalnych faworytów tegorocznych konkursów.

 

Co wykazał legnicki „papierek lakmusowy”? Przede wszystkim to, że nie widać już w zasadzie kryzysu wywołanego pandemią. Wciąż drażni, że sporo zespołów w trakcie konkursowych występów korzysta z nut, a to świadczy, iż ich przygotowanie pozostawia jednak trochę do życzenia. To się po prostu nie powinno zdarzać, choć nie brakuje też głosów, że jest to zbyt represyjne oczekiwanie, bo wciąż mamy jednak do czynienia z zespołami amatorskimi. Gorzej, że powtarza się od lat inny zarzut. Nasi dyrygenci nie chcą się nieco bardziej wysilić, by poszukać nowych utworów, a ich bogactwo jest niemal nieskończone. Wolą skupić się na sprawdzonych i wielokrotnie wykonywanych kompozycjach – a szkoda. Na szczęście i w tej materii jest pewien postęp, bo pojawiło się też trochę nowej literatury – chyba nieco więcej, niż przewiduje konkursowa „norma”. Więcej pozostało także dobrych wspomnień i spostrzeżeń, dobrej muzyki, a wreszcie nadziei, że przed nami czas chóralnej hossy

Laureaci konkursu kompozytorskiego

 

Na koniec kilka słów o inicjatywie sprzed kilku lat, z którą wyszedł profesor Stanisław Krawczyński, by przy Legnicy Cantat powołać konkurs kompozytorski. Na czele jury stanęła profesor Grażyna Pstrokońska-Nawratil z Wrocławia. Pierwsza edycja zainteresowała niewielkie grono kompozytorów, ale w tym roku jurorzy mieli już masą roboty, bo na konkurs zgłoszono 52 partytury. Wygrała kompozycja Patryka Wróblewskiego ze Szczecina, która ma szansę zainteresować chóry, także te konkursowe. Piękna muzyka do słów modlitwy „Ojcze nasz” na pewno zwraca uwagę, ale jeszcze bardziej cieszy, że pomysł profesora Krawczyńskiego trafił na tak podatny grunt.

 

Przed nami niemal cały festiwalowy sezon. Warto się na takie wydarzenia wybierać, bo gwarantują one możliwość obcowania z naprawdę dobrymi chórami i wykonywaną przez nie muzyką na najwyższym poziomie. Do tego można też uczestniczyć w zawsze wielkich emocjach, które wywołuje ogłoszenie wyników. W Legnicy kolejne dopiero za rok.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.