Opera nie taka naiwna [La finta semplice w WOK]

17.07.2025

La finta semplice (czy też po polsku Udana naiwność) – stosunkowo rzadko wystawiana młodzieńcza opera mistrza z Salzburga – zamknęła tegoroczny Mozart Junior Festival w Warszawie. W tej wersji nie była jednak ani klasyczną opera buffa, ani typową propozycją edukacyjną. Jazzowe harmonie, niekiedy rockowe klimaty i performatywna forma sprawiły, że z tradycyjnego libretta wyłonił się zupełnie inny teatr – bardziej współczesny, miejscami dekonstrukcyjny. Ale czy to jeszcze Mozart? I czy na pewno dla dzieci?

 

Dość prosta historia w duchu nieśmiertelnej commedii dell’arte oparta na sztuce Carla Goldoniego składa się z intryg i perypetii, które potrafią rozbawić do dziś. Chociaż muzycznie przyjemna dla ucha, nie da się jej porównać z późniejszymi utworami kompozytora. Napisana przez raptem dwunastoletniego Mozarta, zdawałoby się, że nie porusza tematów świata dorosłych. Nic bardziej błędnego – ba, ówczesne wiedeńskie środowisko dworskie napędzane intrygami rywalizującego ze sobą środowiska kompozytorskiego zastanawiało się, jak taki młody człowiek (żeby nie powiedzieć: dziecko) mógł dotknąć tematu skomplikowanych relacji damsko-męskich. Pojawiła się nawet hipoteza, jakoby to jego ojciec Leopold był autorem opery. Staje się więc jasne, że – poza dorosłymi – przedstawienie skierowane jest raczej do starszych dzieci, jeśli nie młodzieży w wieku nastoletnim.

 

Za muzyczną stronę spektaklu odpowiadał zespół o wyjątkowym brzmieniu: Trio Bastarda – w składzie klarnet, klarnet kontrabasowy i wiolonczela – wspierany gościnnie przez skrzypce, fortepian, harfę i gitarę elektryczną. Pod kierunkiem Tomasza Pokrzywińskiego muzycy stworzyli dźwiękowy świat pełen kontrastów: subtelny, liryczny, a chwilami ostentacyjnie buntowniczy wobec konwencji opery buffa. Nie była to przecież klasyczna orkiestra, lecz kameralny, świadomie wyostrzony komentarz do akcji scenicznej. Zespół świetnie dialogował ze śpiewakami. Na samym początku brzmienie mogło wydawać się nieco osobliwe, może i nawet szokujące. Czy to jeszcze Mozart, czy jedynie coś okołomozartowskiego? – pomyślałam. Jednak po kilku minutach ucho zaczyna dostosowywać się do tej specyficznej estetyki, a percepcja – zupełnie niepostrzeżenie – ulega całkowitemu przestrojeniu.

 

Bardzo mocnym punktem spektaklu była jego strona wokalna stworzona ze świetnych śpiewaków - każdy z nich z osobna jak i ensemblowo zasługuje na szczerą pochwałę. Wielką przyjemnością było dla mnie słuchanie tak pięknych głosów, z chęcią posłuchałabym premierowej obsady w którejś mozartowskiej operze z dojrzałego etapu twórczości kompozytora. Przekonał mnie o tym finał I aktu, w którym dała o sobie znać moc kunsztu wokalnego na najwyższym poziomie. Arie bohaterów La finta semplice nie są długie i skomplikowane, co zdecydowanie przemawia za tym, że nie znużą widza mało zaznajomionego z operą. Poza ładną linią melodyczną nie wyróżniają się też niczym szczególnym (przynajmniej w porównaniu do późniejszych dzieł Mozarta), dlatego stanowią idealną materię do ubogacenia ich akcją sceniczną i innymi dostępnymi w teatrze środkami. Reżyserka spektaklu Jitka Stokalska, artystka doświadczona i charyzmatyczna, wiedziała doskonale, jak uatrakcyjnić tę młodzieńczą muzykę od strony inscenizacyjnej i aktorskiej. Dzięki temu La finta semplice dostała w zasadzie drugie życie i ma szansę trafić do szerszego grona odbiorców.

 

Scenografia i kostiumy balansowały między epoką a współczesnością, tworząc psychodeliczny kalejdoskop barw i form. Stroje, nawiązujące do XVIII-wiecznych fasonów i maski z tradycji commedii dell’arte, zderzały się z nowoczesnymi akcentami, tworząc zaskakujące, kontrastowe zestawienia kolorystyczne. Ta wizualna mieszanka podkreślała teatralny eksperyment i dodała spektaklowi pulsującej, wręcz niepokojącej energii, która logicznie współgrała z muzyczną reinterpretacją Mozarta.

 

Integralną częścią przedstawienia okazali się trzej tancerze, którzy nie tylko świetnie tańczyli, poruszając się po tej niewielkiej i niekiedy zatłoczonej scenie (z wyjątkową precyzją i zwinnością), lecz pełnili również rolę swoistych mistrzów ceremonii. Stale obecni – przynosili stołki, ustawiali rekwizyty i sprawnie organizowali przestrzeń sceniczną, włączając w to widowiskowe popisy akrobatyczne. Ich obecność w takiej formie nadała ruchowi scenicznemu znacznej płynności i ubogaciła cały spektakl. Myślę, że robiło to wrażenie na widzu w każdym wieku.

 

Czy to jeszcze Mozart? Cóż, może nie do końca taki, jakiego znamy i do jakiego przywykliśmy, ale z pewnością Mozart, który żyje. Taki, który potrafi zaskoczyć w tej wersji każdego, nawet dorosłego. Opera w tej odsłonie udowadnia, że ów kompozytor może śmiało przemówić językiem współczesnych nam środków wyrazu, nie tracąc przy tym elegancji, dowcipu i lekkości. Może właśnie taka forma pozwala młodemu widzowi zaznajomić się z klasyką bez lęku i z autentyczną ciekawością?

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.