Od rogówki do miniówki – czego nie wiemy o damskich „dołach”?
Obecnie trudno nam wyobrazić sobie bardziej kobiece elementy ubioru niż spódnica oraz sukienka (wyjątek stanowią Szkoci, lecz oni poczuliby się urażeni, słysząc, iż ich tradycyjny kilt ktoś nazywa bezceremonialnie „spódniczką”). Jednak nie zawsze tak było.
Mimo iż obecnie może się to wydawać nieco dziwne, w dawnych czasach w spódnicach chadzali mężczyźni. Miały one postać owiniętych wokół bioder skór zwierzęcych, trzcinowych plecionek lub dużych płacht płótna. Kobiety zaś nosiły głównie różnego rodzaju suknie, czyli typ stroju wykonanego z jednego kawałka materiału, okrywającego jednocześnie biodra i piersi (uprzywilejowane były pod tym względem jedynie kobiety Orientu, mogące bez obrazy moralności założyć arcywygodne skądinąd spodnie – szarawary).
Gdy bramy raju są wąskie
Aż do lat 90. XIX wieku mianem damskiej spódnicy określano po prostu dolną część sukni. W zależności od aktualnie panującej mody mogła ona przybierać różne formy – od szerokiego „dzwonu”, po wąski, bandażowy „futerał”. Za szczególnie imponujący rodzaj spódnicy należy uznać rogówkę (panier). Jej nazwa pochodzi od specjalnego stelaża wykonanego z fiszbinów (wielorybiej kości), na którym rozpinano materiał, uzyskując modny w XVIII stuleciu, półkolisty kształt. Był to strój najprawdopodobniej wywodzący się od criarde, czyli sięgającej połowy łydki spódnicy z impregnowanego płótna, jaką aktorki teatralne wkładały pod ubranie wierzchnie, by stworzyć optyczne złudzenie posiadania niebywale wąskiej talii. Ówczesne elegantki pokochały panier i prześcigały się w wyścigu o najobszerniejszą i najbardziej rozkloszowaną suknię, co sprawiało, iż niektóre modnisie miały problem ze zmieszczeniem się w drzwiach lub zajęciem miejsca w fotelu.
Amazonki w amazonkach
Pod koniec XIX wieku, wraz z rozpowszechniającą się modą na hippikę, spódnice zaczęły stawać się oddzielną częścią garderoby. Amazonki (myśliczki, kawalerki), czyli damskie stroje przeznaczone do jazdy konnej, składały się wówczas zwykle z długiej spódnicy lub wiązanego z tyłu spódnico-fartucha oraz żakietu o kroju wzorowanym na męskim. Dodatek stanowił zwykle kapelusz, często ozdobiony woalem oraz buty z wysokimi cholewkami. Był to typowy komplet przeznaczony do jazdy „po damsku”, czyli takiej, w której nogi jadącej na koniu osoby znajdują się po jednej stronie siodła.
Sztandar spódnicy
Na początku XX wieku barokowe formy XIX-wiecznych krynolin i tiurniur zaczęły się upraszczać. Wraz z rozwojem ruchów na rzecz równouprawnienia oraz praw wyborczych kobiet, tzw. sufrażystek, zapanowała moda na stosunkowo skromny strój składający się z prostej spódnicy oraz zabudowanej bluzki z żabotem i okalającą szyję stójką. Wizerunku niezależnej, pewnej siebie kobiety dopełniał niewielki, płaski kapelusz, który zastąpił wielopiętrowe konstrukcje, na których wytworne damy końca XIX wieku nosiły całe ogrody (ze wstążkami, piórami, sztucznymi i żywymi kwiatami, a nawet wypchanymi ptakami).
Spódnice na ulicę
Ten nowy, nieco surowy styl uległ pogłębieniu po zakończeniu I wojny światowej, kiedy to zubożenie społeczeństw europejskich oraz osłabienie wpływu burżuazji wymusiły cięcia kosztów… oraz materiału. Kobiety, które dotychczas zajmowały się głównie domem i dziećmi, zaczęły wykonywać prace dotychczas zarezerwowane dla mężczyzn. By sprostać zawodowym obowiązkom, zamieniły powiewne falbanki na praktyczne modele, które w latach 20. i 30. uległy skróceniu do łydek, a nawet kolan. Wraz z odejściem do lamusa mody belle époque zapanował nowy, prosty styl, którego wyznacznikami były krótkie, luźne spódnice, obcięte „na pazia” włosy oraz brak odbierających swobodę gorsetów. W takim ubraniu kobiety mogły swobodnie pracować, tańczyć modne, dynamiczne tańce oraz jeździć na rowerze. Niezwykle popularna stała się także gra w tenisa, do której służyły specjalne plisowane spódnice, zwykle utrzymane w jasnej kolorystyce.
Wojenna moda
Mogłoby się wydawać, że wyjątkowo trudny i dramatyczny okres II wojny światowej to czas, w którym nie było miejsca na myślenie o strojach. A jednak. Mimo niepewności i życia w poczuciu wszechobecnego zagrożenia kobiety tamtych czasów starały się wyglądać schludnie i elegancko, często dokazując przy tym cudów zręczności, np. poprzez radzenie sobie z brakami towarowymi przerabianiem starych ubrań. Uszyta ze znoszonego płaszcza, dopasowana garsonka, składająca się z żakietu i wąskiej spódnicy, nie tylko poprawiała nastrój i pozwalała oderwać się od wojennej rzeczywistości, ale i stanowiła swoisty manifest niezłomności ducha.
Wamp nosi haute couture
Wraz z przetoczeniem się wojennej zawieruchy znacząco zmieniły się warunki bytowe wielu rodzin. Choć przedwojenny dobrobyt odszedł w niepamięć, kobiety były spragnione normalności oraz tej szczypty elegancji, którą mogły uzyskać dzięki znacznie już okrojonym środkom. Wkrótce zresztą sytuacja na polu odzieżowym zaczęła się poprawiać. Wraz ze stopniową odbudową rynku konfekcyjnego do łask powracało „wielkie krawiectwo” (haute couture), opierające się na doskonałości kroju oraz użyciu najwyższej jakości szlachetnych materiałów. Na arenę międzynarodowej sceny mody wkroczyli wielcy projektanci. Jednym z nich był Christian Dior, który w ramach tzw. new looku zaprezentował swoją wizję sylwetki kobiecej przypominającej klepsydrę. Ów wymagany kształt był uzyskiwany dzięki obcisłemu żakietowi i szerokiej, usztywnianej spódnicy, która stała się prawdziwym odzieżowym hitem tamtego okresu. Sięgające kolan, szerokie spódnice „z koła” były osadzone na mocno wykrochmalonych halkach, podkreślając talie osy, którą szczyciły się goszczące na srebrnym ekranie gwiazdy tamtego okresu: Audrey Hepburn, Elisabeth Taylor i Marilyn Monroe. Równolegle lansowane były opinające biodra, ołówkowe spódnice, pomagające w wykreowaniu wizerunku emanującego erotyzmem wampa.
Rewolucja seksualna i dzieci kwiaty
Lata 60. i 70. XX wieku to okres szybkich przemian społeczno-obyczajowych, określanych mianem tzw. rewolucji seksualnej. Dowartościowanie kobiecej seksualności oraz postulaty zmiany opresyjnych norm społecznych znalazły swoje odzwierciedlenie w modzie. Ich żywym wcieleniem stała się Twiggy (właśc. Lesley Lawson), angielska modelka, która dała początek trendowi na minispódniczki. Niezwykle drobna, dziewczęca figura modelki w charakterystycznej, trapezowatej spódnicy stała się prawdziwą ikoną kobiecości. Równie wielkie emocje budziła spódnica ledwie zakrywająca pośladki, wywołując zachwyt nowoczesnych dziewcząt oraz amatorów ich skąpo odzianych wdzięków lub przeciwnie – oburzając i prowokując kaznodziejów do straszenia postępowych parafianek wizją czekającej je kary piekielnej.
Równolegle na fali coraz większego wpływu ruchów młodzieżowych, będących jednym z owoców powojennego wyżu demograficznego oraz odmłodzenia społeczeństw, na znaczeniu zaczęła zyskiwać moda młodego pokolenia. Najbardziej wyrazista i najbarwniejsza była niewątpliwie stylistyka lansowana przez przedstawicieli społeczności hippisów. Kontestujące tradycyjne mieszczańskie wartości, jak i konserwatywną, burżuazyjną elegancję nasto- i dwudziestolatki ubierały się zgodnie ze stylistyką boho. Charakteryzowała się ona m.in.: licznymi nawiązaniami do ubrań ludowych różnych krajów, swobodą łączenia barw i materiałów, częstym wykorzystaniem frędzli, koralików oraz haftów, a także powiewnością i swobodą w noszeniu oraz zestawianiu rozmaitych elementów garderoby. Dla spódnic oznaczało to jedno – ma być zamaszyście, czyli obszernie, wygodnie i bezpretensjonalnie. Wizerunek propagowany przez „dzieci kwiaty” przyjął się nadspodziewanie szybko i niebawem ulice miast oraz miasteczek rozkwitły powiewnymi, barwnymi spódnicami w cygańskim stylu. Jednocześnie spódnice zyskały wielkiego rywala – spodnie, który zaczęły się upowszechniać jako element niezwykle chętnie noszony przez obie płcie.
Spódnica pracująca
Lata 80. były erą tzw. power dressingu, czyli silnie sformalizowanego „ubioru sukcesu”, mającego pomóc kobietom w odnalezieniu się w mocno zmaskulinizowanym środowisku biznesu. By dodać sobie powagi i prestiżu, przedstawicielki „słabszej płci” zakładały damski garnitur, składający się z marynarki z charakterystyczną poszerzoną linią ramion (osiągano ją, wszywając po wewnętrznej stronie specjalne „poduszki” z watoliny) oraz wąskiej, ołówkowej spódnicy midi, kończącej się w okolicy kolana lub w połowie łydki. Dopiero tak ubrana business woman mogła śmiało ruszyć na podbój świata!
Spódnice w subkulturach
Schyłek wieku XX i początek XXI to czas rozkwitu rozmaitych subkultur młodzieżowych, tym samym zaś równoległego współistnienia rozmaitych stylów ubierania, propagowanych systemów wartości, odmian preferowanej muzyki, wyznawanych poglądów czy sposobów spędzania wolnego czasu. To również wielość spódnic; od nabijanych ćwiekami, skórzanych lub jeansowych mini rock’n’rollowych dziewczyn, przez inspirowane wiktoriańską modą, obfitujące w falbany i koronkę oraz utrzymane z reguły w ciemnej kolorystyce spódnice gothek, po charakterystyczne, włóczkowe lub dzianinowe, celowo „babcine” i modnie-niemodne spódnice hipsterek.
Wolność i dowolność
Dostępna dziś na rynku wielość fasonów, długości oraz wzorów spódnic może oszołomić. Spódnice midi, mini i maksi. Proste, plisowane, skórzane, lniane i wełniane. Gładkie i we wzory, haftowane, z aplikacjami, przeszyciami oraz ażurowe. Grzeczne, niczym na szkolną akademię, i drapieżne, nadające się na koncert lub do nocnego klubu. Kobiety bezsprzecznie mają w czym wybierać oraz w czym obchodzić przypadający 30 października Dzień Spódnicy. Owo lekko żartobliwe święto to zresztą znakomitym pretekst, by chwilę zastanowić się nad ciekawą historią elementu garderoby, który przez tyle wieków stanowił nieodłączny atrybut kobiet i kobiecości. Może dlatego warto, by nawet te z nas, które na co dzień wybierają wygodne i komfortowe w noszeniu spodnie, miały w swej szafie choć jedną spódnicę na „specjalne okazje”.