Od niebieskiego mundurka do kolczyka w nosie. Jak ewoluowała moda szkolna

19.10.2024
mundurek, moda szkolna

Niewiele chyba spośród ubrań cywilnych jest źródłem odczuć i emocji tak ambiwalentnych jak szkolny mundurek. Bywa znienawidzonym przez dzieci, bezkształtnym, gniotącym się i deformującym sylwetkę „workiem” lub prestiżową oznaką przynależności do elitarnego grona uczniów prywatnej szkoły, w której wysokość czesnego stanowi odbicie ambicji i oczekiwań wychowanków (a często także ich rodziców).

Nie wszyscy z nas zetknęli się z tym rodzajem stroju podczas własnej edukacji szkolnej. Nie ma jednak prawdopodobnie osoby, która nie zna go z opowieści mamy, babci lub cioci, nie widziała go na starych filmach czy fotografiach.

 

Kołnierz wyciągnięty ze starej skrzyni

 

Większość czytelników mających za sobą lekturę Wspomnień niebieskiego mundurka Wiktora Gomulickiego pamięta rozpoczynającą książkę scenę, w której „Ze starego kufra dzieci wyciągnęły i ojcu przyniosły kołnierz z sukna niebieskiego, oszyty srebrzystą tasiemką”. Oczywiście nikt z nas nie pamięta szkolnych mundurków noszonych w latach 1860–1870, czyli wówczas gdy toczy się akcja powieści, niemniej jednak wzruszenie ojca na widok noszonego niegdyś elementu szkolnej garderoby wydaje się ponadczasowe i całkowicie zrozumiałe. Któremu/której z nas oczy nie zaszkliły się na widok odnalezionej niespodzianie szkolnej tarczy, wypłowiałej czapki lub fartuszka za małego o wiele rozmiarów? Symbole młodości zwykle owiane są sentymentem, co może poniekąd tłumaczyć fakt, iż wiele dojrzałych osób wspomina dawną modę szkolną z nostalgią, narzekając na panującą w dzisiejszych szkołach dowolność stroju, która zmienia szkolne korytarze w rewię mody lub też sprawia, iż dzieci i młodzież szkolna prezentują się zbyt awangardowo, nieskromnie lub po prostu niechlujnie.

 

Czapka z daszkiem i tarcza na rękawie

 

Znane łacińskie powiedzenie poucza, że o gustach nie powinniśmy dyskutować. Nie dodaje wprawdzie, iż nie należy o nich mówić, zwłaszcza gdy dotyczą modowych wyborów młodych ludzi, których od ferującego wyroki „arbitra elegantiarum” dzieli przepaść jednego, dwóch, a nawet i trzech pokoleń. Niemniej wielu spośród piewców skromności, elegancji i dobrego smaku dawnych szkolnych strojów niegdyś pracowicie odpruwało od rękawa przyszytą tam przez matkę szkolną tarczę, zakładało czapkę na bakier, aby nadać jej nieco bardziej zawadiackiego charakteru, oraz usilnymi zabiegami starało się sprawić, by spod nieco przaśnego fartuszka wyzierała jak największa część pachnącego zachodnim luksusem, szetlandzkiego sweterka „z darów”.

mundurek, moda szkolna

 

Symbol przynależności, narzędzie ucisku

Mimo że obowiązkowe i jednakowe dla wszystkich uczniów (choć często występujące w dwóch wersjach – dla chłopców oraz dla dziewcząt) ubrania mogą się obecnie kojarzyć z epoką słusznie minioną, historia mundurków, czyli „ujednoliconej odzieży noszonej przez młodzież szkolną”, jest dużo dłuższa, o czym świadczy choćby książka Gomulickiego. Rzecz jasna podlegały one modyfikacjom, przeobrażając się wraz ze zmianami zachodzącymi w modzie, świadomości społecznej oraz podejściu do celów i zadań szkolnictwa. Wyraźne różnice w mundurkach zachodziły również pomiędzy poszczególnymi jednostkami szkolnymi, co, przynajmniej w teorii, miało służyć budowaniu poczucia wspólnoty uczniów danej szkoły oraz stanowić wyraz dumy z możliwości jej reprezentowania (niejednokrotnie wymóg noszenia mundurków obowiązywał także poza szkolnymi murami). Faktycznie częstokroć możliwość rozpoznawania się „po mundurkach” stanowiła przyczynek do zażartych bojów toczonych przez młodzież uczęszczającą do „zwaśnionych” szkół.

 

Dyskretny urok fartuszka

 

Niezależnie od tego, czy uzna się mundurki za wspaniały wynalazek pozwalający uczniom w pełni identyfikować się ze swoją szkołą, czy raczej zabijające indywidualność narzędzie represji, trudno zaprzeczyć, że tkwi w nich pewna powściągliwa, wysmakowana elegancja. Być może jej sekret kryje się w – z powodzeniem wykorzystywanym przez służby mundurowe (w końcu „za mundurem panny sznurem”) – nimbie otaczającym mundury. Nieprzypadkowo wszak mundurek szkolny to zdrobnienie od pełnowymiarowego, „dorosłego” munduru. Pierwotnie mundurki szkolne, zwłaszcza te chłopięce, stanowiły bowiem pomniejszone i nieco uproszczone wersje realnie istniejących mundurów wojskowych. Dziewczęta natomiast często nosiły ubiory inspirowane mundurami marynarskimi, składające się z sukienki z dużym wykładanym kołnierzem lub z bluzki i spódniczki układanej w fałdy, na które niekiedy nakładały jeszcze fartuszek. Stroju dopełniały czapki lub berety. Nieodzownym uzupełnieniem była doszyta do rękawa tarcza z nazwą i numerem szkoły. Szczegółowe przepisy dotyczące rodzaju i wyglądu mundurka zawierał statut danej szkoły.

klasa w mudurkach szkolnych

 

Relikt PRL-u

 

Po drugiej wojnie światowej chłopcy wkładali do szkoły granatowe garnitury z krawatem, dziewczynki zaś granatowe fartuszki z białymi kołnierzykami oraz berety w tym samym kolorze. Jesienią i zimą noszono też granatowe płaszcze, które pozwalały już z daleka rozpoznać idącą ulicą młodzież szkolną (zaś na wagarach stanowiły niezbyt pożądany i kompromitujący balast). W latach 50. do powszechnego użytku wprowadzono mundurki, które były przez swych „nosicieli” określane mianem fartuszków lub chałatów. Zakładano je na zwykłe ubranie. Ich krój bywał nieco różny dla chłopców oraz dziewczynek, których fartuszki były nieco dłuższe, a niekiedy także taliowane. Do najczęściej spotykanych kolorów „chałatów” należał szkolny granat, czerń oraz ciemne bordo. Luźny, wizualnie dodający kilogramów fason, okrągły „dziecinny” kołnierzyk oraz kiepski, łatwo podlegający zagnieceniom materiał, z którego je szyto, to najczęstsze powody, dla których idea wprowadzenia mundurków szkolnych u wielu noszących je niegdyś osób do tej pory wywołuje mimowolne wzdrygnięcie.

 

Wolność wyboru, dowolność ubioru

 

Obowiązek noszenia szkolnych mundurków zniesiono pod koniec lat 80., zaś nastanie nowego ustroju, wiążące się z zalewem niedostępnej wcześniej na polskim rynku zachodniej konfekcji, położyło nieodwołalny kres szkolnemu mundurkowi. W zbiorowej pamięci zapisał się on odtąd jako budzący pewne lekko wstydliwe rozrzewnienie, zarezerwowane dla bezgrzesznych lat szczenięcej młodości, artefakt epoki błędów, niedoborów, wypaczeń i pierwszych zachwytów olśniewającym pięknem odkrywanego świata. Poza krótkim epizodem roku 2007, kiedy to decyzją ówczesnego Ministra Edukacji Narodowej Romana Giertycha mundurki wprowadzono obowiązkowo do szkół podstawowych i gimnazjalnych, zaś zaledwie po roku ów obowiązek zniesiono, uczniowie mogą obecnie nosić dowolne stroje, o ile dyrektorowie ich szkół nie zadecydują inaczej.

 

Harry Potter, Wednesday i anime – mundurki w popkulturze

 

Od tego czasu szkolne mundurki to coś, co oglądamy głównie na zachodnich filmach, których akcja dzieje się np. w prywatnych prestiżowych liceach dla młodzieży. Przedstawione na nich stroje nie mają jednak wiele wspólnego z siermiężnym charakterem noszonych w PRL-u fartuszków. Doskonale skrojone, często trzyczęściowe garnitury i krawaty dla chłopców oraz żakiety, plisowane spódniczki i długie podkolanówki dla dziewcząt stały się firmowym znakiem rozpoznawczym bogatej młodzieży, tudzież modnym gadżetem, który wszedł już na dobre do popkultury (wystarczy przywołać tu kultową Plotkarę czy znacznie nowszą, lecz równie popularną Wednesday). Warto zauważyć, że pewnego rodzaju mundurkiem są również szkolne szaty noszone przez bohaterów Harry’ego Pottera, zaś charakterystyczny strój japońskich uczennic, na który składają się: krótka kraciasta plisowana spódniczka, biała bluzka, krawat i podkolanówki, wystąpił w niezliczonych filmach anime i komiksach z nurtu mangi oraz był na najrozmaitsze sposoby interpretowany podczas konkursów i występów cosplayerów, czyli osób, których artystyczne hobby polega na przebieraniu się i wcielaniu w fikcyjne postacie znane np. z filmów, książek lub legend. Tak postrzegany mundurek dawno przestał być powodem do wstydu, zmieniając się w przedmiot pożądania, oznakę wysokiego statusu materialnego, a często również supermodny ubiór, który, twórczo przetworzony, pojawia się na wybiegach projektantów największych domów mody.

 

Zapomniał wół…

 

Trudno zaprzeczyć oczywistemu faktowi, iż szkolne korytarze są obecnie o wiele weselsze, bardziej kolorowe i modniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Uczniowie i uczennice chętnie korzystają z prawa do swobodnego (niekiedy aż nadto) wyrażania siebie za pomocą ubioru. I nawet jeżeli karą za zbytnią ekstrawagancję bywa krzywe spojrzenie koleżanki czy cierpka uwaga nauczyciela, to właśnie wczesne, szkolne lata wydają się czasem stworzonym do budowania własnej tożsamości, również w jej estetycznym wymiarze, który w dużej mierze związany jest z tym, jak postrzegamy siebie samych i w jaki sposób chcielibyśmy być postrzegani przez innych. Jednym z narzędzi kształtowania naszego wizerunku jest zaś moda, a umiejętność dokonywania trafnych wyborów na tym polu niewątpliwie zaowocuje w przyszłym życiu prywatnym lub zawodowym.

 

Nie należy zapominać, że (podobnie jak większość umiejętności) jest ona rozwijana metodą podejmowanych prób i popełnianych błędów. Możliwość decydowania, w granicach rozsądku, o swoim wyglądzie stanowi doskonałą nomen omen szkołę kreatywności, wrażliwości na piękno oraz tego wszystkiego, co moglibyśmy nazwać szeroko rozumianą kulturą estetyczno-wizualną. Kto wie, czy ów tytułowy kolczyk w nosie nie okaże się całkiem niewysoką ceną za bilet wstępu do fascynującego świata mody i wysokiego krawiectwa? Dlatego widząc, iż syn lub córka kolejny raz wybierają się do szkoły, wyglądając „jak clown”, może warto zmilczeć i przypomnieć sobie chłopca/dziewczynkę, którzy kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu spędzali przed lustrem długie minuty, starając się nadać swojemu wyglądowi modny i światowy sznyt?

 

Więcej informacji:

https://mundurki.com/blog/historia-mundurkow-w-polsce

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.