„Muzeum w Liceum” – przypominajka na zawsze

Projekt Muzeum w Liceum, fot. © Waldemar Piotrowski | Wfoto.pl

Z Joanną Majewską, wiceprezeską łódzkiej Fundacji „Niezła Sztuka”, o projekcie „Muzeum w Liceum” i edukacji kulturalnej rozmawia Grzegorz Szczepaniak.

 

Kiedy czytałem o waszym projekcie, złapałem się na tym, że nagle zabrzmiał mi w głowie taki oto cytat ze Słowackiego: „Chodzi mi o to, aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomyśli głowa (…)”. Na ten cytat wiszący nad tablicą w sali, w której przez trzy lata uczyłem się ojczystego języka w podstawówce, patrzyłem kilka razy w tygodniu i siedzi mi w głowie do dzisiaj. Wy przygotowaliście taką „przypominajkę na zawsze” z ikonicznymi postaciami polskiej sztuki. Nie epatujecie jednak młodzieży datami i tytułami dzieł, tylko przedstawiacie swych bohaterów poprzez czasami bardzo ostre zakręty ich życiorysów. No bo nie brakowało ich w życiu Matejki, Wyspiańskiego, Witkacego, Boznańskiej czy Gierymskiego.

 

Rzeczywiście: z jednej strony projekt ma działać trochę tak, jak ten cytat zadziałał na pana. Ma zostać w pamięci, ale przede wszystkim zainspirować sztuką. Ekspozycja składa się z 10 wydruków bardzo dobrej jakości, na bawełnianym papierze, z gwarancją trwałości na wiele lat, a każda z nich to reprodukcja wybranego dzieła z informacją, jakie to i czyje dzieło, oraz QR-kodem odsyłającym do strony internetowej, gdzie można posłuchać o danym artyście czegoś w rodzaju opowieści. Są one niezwykle pieczołowicie przygotowane przez historyków sztuki i znawców twórczości i życiorysów wybranych artystów. Biografie zostały napisane w pierwszej osobie, co daje taki efekt, jak gdyby sami artyści nam opowiadali o swoim życiu. Po przejściu na stronę muzeumwliceum.pl są też dostępne dodatkowe materiały o twórcy, a także zaprezentowane są inne jego prace. Dodam, że aby się tam znaleźć, można też po prostu odszukać naszą stronę w Internecie. Zatem nawet jeśli nie mamy planszy, możemy korzystać z tego projektu.

Olga Boznańska, Dziewczynka z chryzantemami, 1894, Muzeum Narodowe w Krakowie – jeden z wydruków do projektu Muzeum w Liceum

 

Wspomniane teksty czytają pierwszoplanowe postaci polskiego kina i teatru. Rozumiem intencję, bo to daje szansę na przykucie uwagi młodych ludzi. Ale gdzieś tam w środku jakiś diabełek szepcze mi do ucha: „Naprawdę? Nie wystarczy sam Wyspiański? Trzeba go promować Tomkiem Kotem?”. Nie wydaje się to pani… trochę straszne, że dziś tak ważni ludzie dla nie tylko naszej przecież kultury, jak wspomniani Wyspiański czy Matejko, muszą być odgrzebywani z niebytu w świadomości młodzieży przez Tomka Kota czy Macieja Stuhra?

 

Nie patrzę na to tak ekstremalnie jak ten szepczący do pańskiego ucha „diabełek”. Oczywiście chodziło o to, żeby w projekcie pojawiły się współczesne gwiazdy. To go uatrakcyjnia, sprawia, że jest on bardzo dobrze „opakowany”, wzbudza zainteresowanie i pozwala na to, że taki młody odbiorca nie będzie rozczarowany. Myślę, że to duża zaleta projektu.

 

 

Dobra, punkt dla pani. Do młodych trzeba mówić ich językiem. Mimo wszystko mam trochę problem z tym, że ikony naszej kultury trzeba dziś „opakowywać”, żeby nimi zainteresować.

 

Nie ma co się obrażać na czasy, trzeba robić dobre rzeczy, które się w nie wpiszą, a ten projekt jest taką właśnie dobrą rzeczą. Ważne, żeby być skutecznym, żeby był efekt. Mam świadomość tego, że jest jakiś problem, bo młodzi ludzie często mają trudność z takimi „oczywistościami” jak rozpoznawanie ikon pokroju artystów, których wybraliśmy do projektu. Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie jest jednak naszym celem analizowanie tego problemu, tylko stworzenie czegoś, co daje szansę na zmianę tego stanu rzeczy. Zgadzam się, że chcąc rozmawiać i oddziaływać na młodych ludzi, trzeba używać języka i narzędzi, których oni używają. Ale nie można też popaść w banał. Dlatego ten projekt ma taki właśnie kształt: wybrani zostali wybitni polscy artyści, których łączy to, że wszyscy mają życiorysy pełne trudnych momentów, bardzo często pogmatwane i skomplikowane. To – uznaliśmy – jest nie tylko ciekawe samo w sobie, ale także daje ogromne możliwości, by taką ikoniczną postać z encyklopedii czy Wikipedii niejako znowu przywołać do życia. Pokazać jej ludzkie oblicze, a przy okazji pokazać czasy, w których żyła, wytłumaczyć w niektórych sytuacjach, jak powstały jej największe dzieła. Te postaci same tego opowiedzieć nie mogą, dlatego robimy to głosami znanych aktorów. Ci z jednej strony przykuwają uwagę, a z drugiej bardzo profesjonalnie interpretują te teksty. Są doświadczeni nie tylko w aktorstwie, ale w niezwykłej pracy ze słowem, w dubbingu. Żeby to wszystko jeszcze bardziej ubarwić, udźwiękowiamy te opowieści, tworząc tło dla czytanego tekstu. Powstaje coś w rodzaju słuchowiska. Uciekamy od informowania o datach i tytułach, które trzeba zapamiętać. Zapraszamy do spotkania z człowiekiem, który także był artystą. Dowiedzenia się, co tworzył, ale też z kim się przyjaźnił, kogo kochał czy jakie trudności musiał pokonać.

Tomasz Kot i Fundacja „Niezła Sztuka”, fot. Michał Greg

 

Jak wybraliście postaci, które są bohaterami tego projektu, już wiemy. Z czego wynikał dobór aktorów?

 

Myśleliśmy o „demokracji” i pytaliśmy tych, do których projekt jest skierowany, kogo chcieliby usłyszeć. Pojawili się raperzy, youtuberzy, gwiazdy Instagrama itp. Uznaliśmy, że jednak tak tego projektu nie zrealizujemy, bo te teksty muszą być przeczytane i zinterpretowane przez fachowców, czyli aktorów. I tu już uruchomiliśmy naszą wyobraźnię i oparliśmy się na naszych gustach. Zaczęło się od pani Joanny Trzepiecińskiej i to zupełnie przypadkowo. Byłyśmy z moją koleżanką i prezeską Fundacji Daną Tomczyk-Dołgij na wernisażu, na którym akurat była też pani Joasia. Pomyślałyśmy, że taka okazja drugi raz się nie zdarzy i odważyłyśmy się na rozmowę. Prawda jest taka, że nie miałyśmy i w sumie nadal nie mamy jakichś znajomości w środowisku gwiazd kina i teatru. Ale sama idea projektu bardzo pomaga. Pani Joanna zgodziła się w zasadzie od razu, kiedy usłyszała, o co chodzi, ale zastrzegła, że nagrania dokona w jakiejś wolnej chwili. To są jednak osoby mocno zajęte. No, ale udało się. Dokonaliśmy tego nagrania i odważyłyśmy się szukać kolejnych kontaktów i składać propozycje następnym wielkim naszego kina i teatru. Być może uprzedzę pytanie: honoraria są naprawdę symboliczne. W zasadzie te role są grane za kawę. Droższe jest studio, które musimy wynajmować w Warszawie do dokonania nagrań.

 

 

I co, szkoły rzuciły się na te ekspozycje edukacyjne?

 

Na starcie, a było to jeszcze przed pandemią, wytypowaliśmy kilka szkół w Łodzi i sami się do nich zgłosiliśmy. Bardzo wzruszający był sam początek projektu, bo po wstępnych rozmowach ze szkołami, kiedy jeszcze nie mieliśmy finansowania, młodzież z XV LO w Łodzi postanowiła sama zrobić zbiórkę na ekspozycję. Uzbierali część potrzebnej sumy, ale tak bardzo się zaangażowali i pokazali nam, że chcą tego projektu, że stanęliśmy na głowie, żeby im tę ekspozycję ufundować. Dziś rzeczywiście szkoły same się już zgłaszają, informacja rozchodzi się drogą pantoflową. Nasze ekspozycje trafiły już do kilkudziesięciu szkół, w tym do jednej szkoły polonijnej we Francji. Mamy kolejne zgłoszenia. Tylko finanse ograniczają nas w dużej skali projektu.

Projekt Muzeum w Liceum, fot. © Waldemar Piotrowski | Wfoto.pl

 

Powiedziała pani, że do kilkudziesięciu? Przecież to kropla w morzu potrzeb!

 

To nie jest tak, że rozsyłamy jakąś ofertę, zresztą produkcja takiego zestawu to też są określone pieniądze, o które musimy się starać. Teraz korzystamy z dobrodziejstwa, jakim jest wsparcie PGE, i kolejne ekspozycje trafią do szkół. Bazujemy właśnie na takich darczyńcach. Bardzo się cieszymy, że w PGE uwierzono w ten projekt, jego niecodzienność i to, że jest skuteczny. Dzięki decyzji o wsparciu nas znowu zaświeciło w Fundacji słońce, znowu kilka szkół będzie mogło te ekspozycje powiesić w klasie i zrobić lekcje muzealne, nie ruszając się ze szkoły. A może w ślad za nimi wybrać się na wycieczkę do Warszawy czy Krakowa, by zobaczyć oryginały. I o to nam właśnie chodzi. Przy okazji warto podkreślić, jak wielu spotkaliśmy fantastycznych nauczycieli, ludzi mających świadomość misji związanej z zawodem, jaki wykonują. Takich, którym się chce. Oni się dzisiaj sami do nas zgłaszają i wyrażają chęć posiadania takiego zestawu.

Ekspozycja Muzeum w Liceum w przestrzeni szkoły, fot. © Waldemar Piotrowski | Wfoto.pl

 

Poprzez wasz projekt próbujecie, na ile możecie, działać w obszarze edukacji kulturalnej. Czego można wam życzyć na tej drodze?

Długiej kolejki po ekspozycje Muzeum w Liceum i sprawnego jej skracania. Firm, które tak jak PGE chciałyby zostać Mecenasem naszego edukacyjnego projektu i pomóc realizować go zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, położonych z dala od muzeów narodowych. A przede wszystkim frajdy dla młodzieży z naszego projektu.

Niech tak będzie. Dziękuję za rozmowę.

 

 

Czytelniku! Ty też możesz wesprzeć ten projekt! Zajrzyj na stronę https://niezlasztuka.net/muzeumwliceum/ 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.