Jedyny bliski wróg [o wierszu ukraińskiego poety Pawło Tyczyna]
Był taki czas w moim życiu, gdy zawzięcie zbierałam antologie poezji z całego świata. Głównie współczesnej, bo i kultura współczesna najbardziej mnie interesowała. To, co obok nas, w nas, przed chwilą, za chwilę, teraz. Uwielbiałam też tworzyć i poznawać osobiście innych twórców. Czasem poznawałam ich wyłącznie na kartach książek… Ale i tak ulegałam złudzeniu, że są bardzo blisko, że gdzieś żyją.
W niektórych antologiach obok współczesnych znalazły się wiersze z różnych epok, inne stanowiły podsumowanie poezji z XX w. i niekoniecznie doczekały się kontynuacji w wieku XXI. Cóż, zmysł kolekcjonerki kazał mi nie patrzeć na drobiazgi, chciałam mieć u siebie twórczość poetów japońskich, afrykańskich, gruzińskich… Wielokulturowa, wspólna wszystkim poetycka wrażliwość, a przy tym poezja widziana z różnych perspektyw (choć po prawdzie wiele tu jeszcze zależy od jakości przekładów). W mitologii nordyckiej wierzono, że poezja i muzyka zbliżają nas do bogów… Po paru latach obsesja kolekcjonowana mi przeszła, ale do dziś zdarza mi się podejść do półki z książkami, wyjąć którąś na chybił trafił i „wylosować” wiersz, który później zostaje ze mną na cały dzień. Co ciekawe, raz w ten sposób znalazłam ukryty banknot, i to – nomen omen – w książeczce z poezją księdza Jana Twardowskiego, śmiałam się, że to mały „cud”, aby akurat tak wyciągnąć sobie słowo na dany dzień, by przy okazji „zarobić”…
Czasem jednak nie losuję, ale szukam i znajduję trop. Tak było i pod koniec lutego, gdy nastąpiła rosyjska inwazja na Ukrainę, a obserwowanie tragedii naszych sąsiadów stało się częścią naszej codzienności. Rzuciliśmy się na pomoc uchodźcom, wreszcie zjednoczeni jako naród w słusznej sprawie – niemal pierwszy raz od II wojny światowej, gdyśmy to my potrzebowali pomocy…
Poruszona wieściami z Ukrainy, zaczęłam przeszukiwać swoją bibliotekę w poszukiwaniu antologii poezji ukraińskiej. Dotychczas rzadko do niej zaglądałam, a już zupełnie tego nie planowałam, odkąd Lwowska Rada Obwodowa ogłosiła 2022 rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Bliskie mi były słowa kompozytora Krzesimira Dębskiego, którego rodzina bezpośrednio doświadczyła ludobójstwa na Wołyniu: „Ukraińcy żyją w straszliwym rozkroku, wypierają się, a to trzeba przetrawić, że takie okrucieństwo było”. Nie oznaczało to bynajmniej, że się na Ukrainę jako taką obraziłam – w każdym kraju żyją różni ludzie, mam też znajomych, przyjaciół Ukraińców, których darzę najwyższym szacunkiem i na co dzień wiele się od nich uczę. Po prostu potrzebowałam czasu, aby być gotowa na refleksję na temat trudnej historii obu naszych narodów. I nagle okazało się, że gotowość trzeba mieć teraz, zaraz, ale w zupełnie innym kontekście. I że w obliczu zagrożenia liczy się tylko drugi człowiek, inny język nie ma znaczenia – to mogłabym być ja, ty, nasz sąsiad z bloku… Płacząc, że cierpią nasi ukraińscy sąsiedzi, kompletnie rozbita, zaczęłam więc przeglądać znalezioną w domowej bibliotece „Antologię poezji ukraińskiej” i znalazłam wiersz, który zabrał mnie na step i dotąd szumi mi w głowie. Powstał dość dawno, napisał go Pawło Tyczyna (ur. w 1891 r. we wsi Piski, zm. w 1967 r. w Kijowie) – jeden z najwybitniejszych ukraińskich poetów XX w., tłumacz, publicysta – a dzisiaj jest tak aktualny, gdy patrzy się na zdjęcia dymów nad Kijowem. Mimo że poeta ponoć ostatecznie podporządkował się sowieckiemu reżimowi i komunistycznej propagandzie partyjnej (!). Jednak gdy czytam jego wiersz „Wojna”, czuję tylko współczucie dla ukraińskich bohaterów i ofiar oraz dla tych, którzy po obu stronach konfliktu może nie chcieli być uwikłani w tę wojnę. Coś, o czym w konsumpcyjnej cywilizacji rzadko się pamięta. Dziś to wszystko się w nas budzi w godzinie próby, patrzymy na inny naród niedaleko nas i możemy zrozumieć lepiej samych siebie. Szkoda tylko, że takim kosztem. Wojna pozostaje wojną.
I
Zasypiam. Sen:
Trzej anieli u mego wezgłowia.
Anioł pierwszy wzrokiem wszechogarnia.
Anioł drugi słuchem wszechprzeczuwa.
Anioł trzeci mądrość wszechposiada.
I śni mi się dziwnie
Mój syn.
Walczy sam. Pierś swą od ciosów ochrania.
Osaczony – okrwawiony się słania!
(Anioł pierwszy oblicze zasłania.)
I jakby pole zielone jak łąka.
„Żegnajcie, matko!” – głos w wichrze się błąka.
(Anioł drugi krzyż ku mnie wyciąga.)
A wicher niesie: „Nie płaczcie, matko, nie zginę,
Gdy w boju legnę za Ukrainę!”
(Anioł trzeci zwiastuje nowinę.)
I śni mi się dalej
Mój syn.
II
Słońce na prawo.
Miesiąc – na lewo.
Jutrzenka w oczy spogląda.
– Błogosławię cię, synu, na wroga.
A on: „O, matko droga –
Nie ma, powiada, wroga
I nigdy go nie było.
Nasz wróg jedyny bliski –
To nasze serce.
Błogosław, matko, abym posiadł męstwo,
Znalazł lek-ziele na ludzkie szaleństwo.”
– Wyciągam dłonie do krzyża –
Wokoło pustka i cisza.
Kruk czarny jeno: kra! kra!…
Słońce – na prawo.
Miesiąc – na lewo.
Jutrzenka w oczy spogląda.
(Pawło Tyczyna, „Wojna” , z „Antologii poezji ukraińskiej”, red. Florian Nieuważny, Jerzy Pleśniarowicz, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977
tłumaczenie: Julian Wołoszynowski)
Uderza mnie w tym wierszu czujność poety, który wie, że jedyny bliski wróg jest w sercu człowieka, którego ogarnęła żądza władzy i lęk. Każdą walkę zaczyna się w samym sobie, o tym wie i buddysta, i chrześcijanin, i ateista… I wielu innych, jeśli poszukują odpowiedzi na najistotniejsze pytania. A pacyfistą można być tak długo, jak długo nie trzeba siebie lub swoich bliskich, niewinnych, bronić. Jednak i to nie zwalnia nas z męstwa i miłosierdzia w samym sobie.