Poezja: czułość ocalonych [wiersze Natalii de Barbaro]
Natalia de Barbaro kojarzona jest głównie z kultową już książką „Czuła przewodniczka”. Jest to poradnik dla kobiet (stąd podtytuł: „Kobieca droga do siebie”), szczególnie dla tych wysoko wrażliwych – zachęta, aby pozostawać lojalną wobec samej siebie. Jednak jego autorka to nie tylko psycholożka społeczna, socjolożka i trenerka umiejętności społecznych, lecz także… poetka.
I śmiało można powiedzieć, że wyjątkowa – pisząca świetnym językiem, używająca obrazowych, ale subtelnych i niebanalnych metafor. Jej wiersze są tak zmysłowe, że niemal czuć w nich zapachy, smaki, widać kolory, słychać dźwięki, chce się ich dotknąć (jak np. w stosunkowo niedawno wydanym „Krwawniku, mniszku i ułudce” z fantastyczną, działającą na wyobraźnię fakturalnie okładką). Zarazem świadczą o głębokiej świadomości siebie u autorki oraz o odwadze zaglądania z uważnością w głąb drugiego człowieka.
Pylne obrazy przy drogach. Rzeczy lśnią:
szyny, grzbiet mostu, odciśnięte na jezdni
ślady po świetle, muzyka. Ten, co prowadzi
samochód, wciąż jedzie, kiedy to czytasz.
Czasem płacze: I wtedy ktoś inny, ktoś,
kogo nie ma, dotyka jego ramienia.
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
Czasem między słowami wkradają się tu zdarzenia dnia codziennego (jak w „Chłopcu na placu zabaw”), niczym rzeczywistości równoległe do akcji rozgrywającej się w naszym wnętrzu czy w naszych snach. Odrobinę nasuwa to skojarzenia z twórczością Krzysztofa Tomanka, choć tutaj nie ma takiej żelaznej dyscypliny w iście filmowym prowadzeniu kilku wątków naraz. Jest za to człowiek doświadczający świata i świat, który go w pewnym sensie doświadcza. Lśniące szyny, grzbiety mostów, „ślady po świetle” i „ktoś, kogo nie ma”, a kogo może bardzo potrzebujemy.
Czasem postaci z wierszy de Barbaro mają wiele twarzy – jakby to w wyniku psychoanalizy układały się w słowa; można dostrzec w tym podobieństwo do treści zawartych w „Czułej przewodniczce”, w której przedstawia się nam różne portrety kobiece, a także to, jak mogą się one przejawiać w jednej osobie, w zależności od tego, jaką rolę w danej w sytuacji ona przyjmie. Jednak w tekstach poetyckich Natalii de Barbaro oscylujemy na granicy niedopowiedzenia, w końcu to poezja – tutaj introspekcja ma swoje tajemnice, jest sekretna (a „widok bez podpowiedzi”).
Nitka, na której noszę moją głowę,
dziś bardziej wątła. Mur nie chce
drzwi powiedzieć. Wokół wszystkie
rocznice: stąd pomieszane pochody
gości weselnych i płaczek. Ten, kto wie,
że nie przyjdę, nakrył do stołu i czeka.
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
Nie brak też i inspiracji z różnych obszarów kultury (zresztą znów podobnie jak w „Czułej przewodniczce”, mimo że jedno to poezja, a drugie to proza). Widać poruszenia duchowe de Barbaro, jej poszukiwania, wrażliwość na piękno i pytania o jego istotę, kruchość, granice. Czasami gra skojarzeń poetki może wydać się kontrowersyjna – na szczęście, dzięki temu nasz intelekt pozostaje ożywiony, a lektura to nie niemal zmysłowa przyjemność poprzedzająca ukołysanie wewnętrznego dziecka, nasycenie głodnej duszy.
Najpierw jest światło, wiadomo. Jego biała woda
spadająca na głowę przez kościelny witraż,
jego bezbrzegi, jasne rozlewiska.
Potem droga gęstnieje, zanosi się światem.
Potem ziarno przechodzi zapachem kamienia,
dym wnika w korytarze i chce na pokoje.
Rano na ciele tego, kogo pokochałaś,
znajdujesz własne blizny. I na swoim ciele
szukasz miejsc niespłowiałych przez żal utracenie.
Ósmego dnia ktoś przychodzi pomimo drzwi zamkniętych.
I wtedy to się staje: drugie zanurzenie, ręka w Jego boku.
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
W wierszach de Barbaro można znaleźć nabożny zachwyt drugim człowiekiem, mimo jego niedoskonałości, wzruszenie bliskością, świętość spotkania. Jest ból, który spotyka drugi ból („noszę ostrożnie ten ból”), jest ulotna chwila warta zapamiętania. I są wspomniane sny.
Na jawie dopisujemy szczęśliwe zakończenia tym naszym uporczywym
snom. Ale one same nie chcą się zmieniać. W końcu żywią się nami:
dokąd miałyby pójść i po co.
Ten, który we sny nas zsyła, kimkolwiek jest,
nie pozwala nic zabrać stąd.
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
Aż dziwne, że o poezji Natalii de Barbaro nie słyszymy na co dzień więcej. Bądź co bądź de Barbaro to laureatka Nagrody „Zeszytów Literackich” im. Konstantego A. Jeleńskiego za debiut. Wydała dwa tomiki wierszy – „Ciemnię” (Zeszyty Literackie) i „Tkankę” (Wydawnictwo Literackie), notabene nominowaną do Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego „Orfeusz”, a wydany nakładem Wydawnictwa Agora, omawiany tu zbiór „Krwawnik, mniszek, ułudka” zawiera w sobie dwa poprzednie oraz cykl „Z nowych wierszy”. Twórczość Natalii de Barbaro była tłumaczona na sześć języków i publikowana w wielu pismach. Jej delikatność, subtelność emocjonalna oraz dobry warsztat językowy zostały więc szeroko docenione.
Anecie
A my zostaliśmy tutaj. Co noc dotykamy
mokrej skóry księżyca. Sine kratery rysują
kształty Afryki i Azji. Tam nas nie było,
tak mówię, jakby to miało koniecznie
znaczyć, że tam będziemy. Skuci blaskiem,
bijącym od tej myśli, siedzimy, długie godziny,
przy oknie. Nic jeszcze nie jest skończone,
mówimy gwałtownie, z płaczem,
prawie w tej samej chwili.
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
Choć może ryzykownie jest w ten sposób pisać o poezji, to odnosi się wrażenie, że sporo w niej… światła i wcale nie w kontekście wrażenia wizualnego z rozmieszczenia wersów na stronie. W przytoczonym wierszu „skuci blaskiem”, innym razem „plama słońca przesuwa się po jej twarzy i znika”, jeszcze innym: „dzień powietrza, poruszeń. Dzień fruwających na wietrze plastikowych torebek, szypułek klonu i cętek światła” czy po prostu „nad ranem światło trzepoce w kwadracie okna: jest kwiecień”. Z jednej strony „co dzień jest trochę ciaśniej: co dzień nie zdarza się parę rzeczy, co zdarzyć mogło się tylko dzisiaj”, z drugiej: „świat jest tobą podszyty”, „aż powietrze wyprowadzi przestrzeń”, „pomiędzy jednym wynurzeniem a drugim przerwy są coraz dłuższe”, „cicho, aż rzeczy przestają potrzebować nazwy”. Bo, jak sama Natalia de Barbaro przyznała w wywiadzie dla „Zwierciadła”, tęskni się (a zwłaszcza tęsknią kobiety): „za takim rodzajem przestrzeni, która będzie oparta na zupełnie innych zasadach niż rzeczywistość”.
I prawie zawsze jest droga („dalej był las: i tamtędy ktoś pisał ślad ku domowi,/z każdym krokiem był bliżej”), a potem „długo, długo patrzone jest to, co zobaczone”. Pojedyncze słowa, relacje między nimi i ich zestawienia zaś nagle brzmią z rozkoszą, jeśli wysłucha się ich „cierpliwie”. I – powtarzając za cytowanym w tytule tomiku Natalii de Barbaro wierszem (dedykowanym Mitce):
Krwawnik, mniszek, ułudka: aż dziw, że nie potrafią
ocalić nas
(Natalia de Barbaro, „Krwawnik, mniszek, ułudka”, wyd. Agora SA, Warszawa 2021)
Nie chce się wierzyć – dlaczego nie? Czytając twórczość de Barbaro, ja akurat czuję się ocalona. Choć na chwilę.