Jedność w różnorodności [o płycie „Harmonia Polonica Nova”]
Trzy koncerty trzech różnych kompozytorów, trzy różne, acz podobne brzmieniowo instrumenty solowe. Połączenie tych elementów dało w rezultacie płytę o szerokim horyzoncie i interesującym podejściu do współczesnej muzyki polskiej.
Mamy problem jako słuchacze, miłośnicy, a nawet wykształceni muzycy z muzyką współczesną. Podchodzimy do niej ze sceptycyzmem, oceniając nawet nie posłuchawszy, co ma do zaoferowania. Wielu kojarzy się z trudnymi do zrozumienia współbrzmieniami i eksperymentami z fakturą czy obsadą wykonawczą. „Harmonica Polonica Nova” to płyta dla osób, które do muzyki współczesnej podchodzą właśnie w taki lub podobny sposób. Muzycy Filharmonii Kameralnej w Łomży pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego dołożyli wszelkich starań, by utwory Pawła Łukaszewskiego, Dariusza Przybylskiego oraz Krzysztofa Herdzina nabrały odpowiednich barw, a dzięki wspaniałym solistom: Klaudiuszowi Baranowi (akordeon), Hannie Dys i Romanowi Peruckiemu (pozytyw), a także Kacprowi Smolińskiemu (harmonijka ustna) słuchacze mogą poczuć na własnej skórze, czym polska muzyka współczesna stoi.
Zacznijmy od początku. „Koncert na akordeon i orkiestrę smyczkową” Pawła Łukaszewskiego to tak naprawdę „Koncert organowy”, napisany przez kompozytora jeszcze w 1996 r. Uwieczniona na płycie trzecia wersja utworu (zaraz po tej na fortepian) jest przeznaczona specjalnie dla wybitnego akordeonisty Klaudiusza Barana. Transkrypcja na ten właśnie instrument świetnie oddaje ducha pierwowzoru „Koncertu…” dzięki podobieństwu brzmienia organów i akordeonu – oba instrumenty są równie potężne brzmieniowo i selektywne, co słychać już od pierwszych taktów I części. Od samego początku zwraca uwagę dialogowanie między zespołem orkiestrowym a solistą, które będzie kontynuowane w dalszej części utworu. „Koncert…” zdradza charakterystyczne dla Łukaszewskiego ograniczenie w ilości środków wyrazu. Dominuje tu minimalizm harmoniczny, niewielki ambitus melodii i stopliwość brzmienia zarówno orkiestry, jak i akordeonu. Środki te zostają przełamane prostymi, lecz pięknymi liniami melodycznymi w części II („Adagio giocoso”), by ponownie powrócić i nawiązać do wcześniej wspomnianych rozwiązań w części III („Moderato marcato”). „Koncert…” jest przykładem doskonałego i przemyślanego wykorzystania prostej formy, w której jest miejsce na współdziałanie orkiestry i akordeonu, na fragmenty bardziej burzliwe, miejscem na popis możliwości solisty oraz na te bardziej liryczne.
Drugie podejście do formy koncertu prezentuje utwór Dariusza Przybylskiego „Concerto festivo”. Utwór wyjątkowy, bo napisany dla dwóch organistów grających na jednym instrumencie (w wersji płytowej dwa pozytywy). Pięcioczęściowe „Concerto…” skupia się głównie na popisie i wirtuozerii solistów, w tej roli genialni Hanna Dys i Roman Perucki, którym orkiestra towarzyszy niejako w oddali. Ciekawym dodatkiem jest tutaj partia fletu (Hanna Turonek), która miejscami wprowadza w pewien sposób słowiański charakter całej narracji. Utwór Przybylskiego to głównie wariacja na temat dobrze znanych środków wyrazu – liczne fragmenty polifoniczne (I. Ouverture, II. Air, V. Toccata), dialogowanie między solistami i zespołem orkiestrowym (III. Fantasie, IV. Sarabande). Same nazwy części wskazują na inspiracje formami barokowymi, głównie suitą. Intrygujące jest tutaj połączenie harmonii w klasycznie rozumianym podejściu do tonacji z nutą atonalności i współbrzmieniami przez wielu kojarzonymi z muzyką współczesną. Zawsze jednak z gąszczu tej harmonii wyłania się na koniec każdej części promyk prostych dwudźwięków sugerujących słuchaczowi powrót do dobrze mu znanego porządku harmonicznego. Motywika I i V części stanowi wspaniałą klamrę, którą tworzy główna linia melodyczna, pojawiająca się w tych dwóch ogniwach.
Na koniec (płyty i recenzji) wisienka na torcie, czyli „Concerto for harmonia and string orchestra” Krzysztofa Herdzina – utwór napisany specjalnie dla filharmoników łomżyńskich. Niezwykle ciekawy, bo łączący wiele na pozór niepasujących do siebie elementów, w dodatku przeznaczony na wydawałoby się kompletnie niesolistyczny instrument w orkiestrze, jakim jest harmonijka ustna (rewelacyjny Kacper Smoliński). Mamy tutaj klasyczne podejście do formy sonaty chociażby w I części (Allegro imperioso), gdzie słychać nieomal formę allegra sonatowego. Mamy elementy harmoniki rozszerzonej i współbrzmienia odbiegające od tych z czasów Bacha czy Mozarta. I w końcu mamy elementy muzyki jazzowej. Co prawda muzyka baroku ze względu na opieranie swoich utworów na systemie basso continuo wymagała od wykonawców sztuki improwizacji, więc możemy uznać to za punkt wspólny i łączący obie estetyki. Polecam ten utwór szczególnie osobom, które uważają harmonijkę ustną za prosty i nieskomplikowany instrument. Możliwości Smolińskiego i jego wspaniały warsztat udowadniają, że przysłowie „nie oceniaj książki po okładce” zyskuje nowe znaczenie.
Wspaniali soliści wspierani przez muzyków Filharmonii Kameralnej w Łomży pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego sprawili, że z każdej kompozycji czuć energię łączącą instrument główny z orkiestrą. W trzech utworach pokazali trzy różne oblicza, dzięki czemu każdy koncert zyskał indywidualne podejście. Współczesna muzyka polska ma się wyjątkowo dobrze, czego dowodem jest właśnie ta płyta.