Tomik wędrowca [o książce „W samo południe” Agaty Stawskiej]
„Jedna z sióstr, krzepka jak góral, ratuje nam skórę, przywołując do porządku rozszalałe niespodziewaną wizytą psy. Druga, szara jak niebo w pochmurny dzień i piękna jak Najświętsza Panienka, prowadzi nas do cerkwi”. Oto fragment książki „W samo południe” Agaty Stawskiej – książki, która zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni.
I do tego ukazała się w dwóch wersjach językowych w dwustronnym (dosłownie!) wydaniu – jedna połowa to oryginalna, polska wersja językowa, a druga rumuńska, w przekładzie Radosławy Janowskiej-Lascar. W książce ujmują poetyckie porównania zawarte w krótkich opowiadaniach – właściwie to bardziej notatki prozaika, który koniecznie nie chce utracić wspomnień ze swojej wędrówki i opowiada o niej z iście poetycką wrażliwością… Dla poety każde opuszczenie domu to swoista pielgrzymka, uświęcająca każdy kamień i każde spotkanie, które ma miejsce na niepewnej celu drodze. Śledząc zachwyt za zachwytem, zbliżamy się do głębi duchowego piękna autorki. Bo mało kto mógłby opisać tak czule swoją podróż. „Współodczuwamy” z nią Rumunię, w której napisała wiele wierszy, po czym uznała, już po powrocie (jak wyznała w krótkim wywiadzie), że wymagają one uzupełnienia o kontekst. Dlatego w tomiku poetyckim mamy i prozę, choć poetycką właśnie. I przyznam, że niektóre metafory urzekły mnie oryginalnością i plastycznością wizji, szczególnie we fragmentach prozatorskich:
Wędrujemy na piechotę granią gór Parang. Ciepły wiatr łagodzi surowy krajobraz wokół. Na halach zakwitają wełniane owce. Horyzont, rzeźbiony w ciemne końskie profile, odcina się wyraźną kreską na tle błękitnego nieba. Tu konie na lato idą w góry. Kiedy nadchodzą chłody, połoniny nie mogą już ich wykarmić. Wtedy wracają do ludzi. Tu konie są równie dzikie jak legendy, a ludzie wciąż nie wymawiają na głos słów »niedźwiedź« i »wilk«. Mają dla nich jedno wspólne imię, które jak amulet chroni stada owiec przed rozszarpaniem
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
Czytając ten tekst, mam przed oczami przestrzeń, która dotyka mnie zarówno swoją tajemnicą, jak i ukrytym między słowami (kolorami?) zaproszeniem. Niemal czuję na twarzy wiatr, a wraz z nim powiew dzikości, możliwości; dostrzegam horyzont, który nigdy nic nie domyka, a tylko otwiera, wyczuwam leniwą sielskość słonecznego, skądinąd pracowitego dnia i szorstkość niedopowiedzianej nocy, na której nadejście jednak zgadzamy się z ufnością. O tak, w tekstach Agaty Stawskiej każda piędź ziemi jest świętością, każda pora dnia zasługuje na uwagę.
Jeden z wierszy do sacrum odwołuje się zresztą w sposób dość bezpośredni, aczkolwiek nadal subtelny:
Wieś bukowińska
w przydrożnych ramach Chrystus
rozpięty na krzyżu i Matka Boska od Prania
modlą się lniane koszule spódnice i zwykłe portki
szepcą pacierze dziecięce kaftany
dobrze jest mieszkać – myśli żona cieśli –
wśród ludzi o drewnianych dłoniach
gdzie koronki stroją domy i kobiety
mokry obrus na sznurze opatrzy rany jej syna
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
im są ludzie o drewnianych dłoniach? Głęboko wierzącymi mieszkańcami wsi? Pracowitymi wieśniakami, dla których każda, na pozór prozaiczna czynność stanowi wydarzenie dnia? Z jednej strony roboty jest dużo, z drugiej – na wszystko jest czas… „Jedziemy przez łagodne pagórki Bukowiny. Kolejne wsie nawlekają się na wstążkę drogi. Kolorowe jak korale, jak hafty na białych koszulach” – pisze Stawska dalej o Bukowinie, tym razem prozą. Możemy tu doświadczyć swoistej synestezji – słowa niosą ze sobą barwy. A do tego proza wynika z poezji, poezja z prozy, pełna symbioza.
Baie Herculane – Rumunia
(siarkowe uzdrowisko)
krótki dzień
słońce nie wschodzi tu od czterdziestu lat
świt jest cieniem świtu a tynki puchną z tęsknoty
kuracjusze sadzą kwiaty
pieni się róża samotna i glicynie na klombie
pleśnieją girlandy na malowanym stropie pijalni
patrzę w banał okna
reumatyzm skręca balustrady wychudzony
pomnik Herkulesa moknie na prospekcie
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
Powyższy tekst udowadnia, że w poezji i prozie Agaty Stawskiej możemy odnaleźć bardzo różne inspiracje, kontekst kulturowy jest szeroki. Autorka jako muzykolożka i muzykoteapeutka, pasjonatka wielu dziedzin (w tym i tańca irlandzkiego czy fotografii), posiada wiedzę, z której korzysta w swojej twórczości. Stąd i odniesienia do mitologii greckiej, choć już nie tak silne jak w pierwszym tomiku Stawskiej – „Mitobraniu” z 2020 r. Przyznam, że ten ostatni zaowocował twórczą współpracą, którą nawiązałam z autorką, jej efekty można zobaczyć poniżej:
„Trembling Water” (Maja [Maya] Baczyńska/Agata Stawska/Magdalena Hałoń), 2021:
Woda, kamienie, wreszcie cerkwie… nic nie umyka uwadze autorki. Ciekawie wypada np. bogaty opis rumuńskiego skansenu we fragmencie prozatorskim, w porównaniu z lapidarnym wierszem na ten temat:
W wąwozie rzeki Jiu znajdujemy spokój skał i niepokój spienionej wody. W pobliskiej wsi – pokój na dwie noce w ogromnym sadzie, gdzie drzewa uginają się pod urodzajem śliwek, a pergola kusi seledynową obfitością wina. Czas rusza znowu dopiero wtedy, gdy i my ruszamy w drogę. Z chwilą przekroczenia wrót Curtișoary wskazówki zegarów zmyliły kierunek, zapachniało oliwą z drewnianej beczki. Skansen wita nas wołoskim dworem obronnym Cula di Cornoliu. (…) W tych domach żyli ludzie roztropni. Budowali je wysokie na wypadek srogiej zimy. Drzwi do środka umieszczono dwa metry nad ziemią, wiedzie do nich krużganek drewniany i skrzypiący. Śniegi w tej okolicy musiały być wielkie, a ludzie przezorni
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
I jeszcze wspomniany wiersz na temat:
Curtişoara – skansen w Rumunii
przyszliśmy tu domy z różnych stron
za nami przyszły skrzynie talerze i dzbany
bramy wrosły w ziemię jak to mają w zwyczaju
przybiegły też stołki i stoły sztywno
odpoczywają w cieniu haftowanych firan
serca krzeseł biją nierówno zdyszane marszem
w obrazy sączy się miód oliwa rakija
ich duchy mają tylko zapach
duchy ludzi zostały w ogrodach
gdzie żyli
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
Podsumowując, Agata Stawska to autorka obdarzona wyjątkową wyobraźnią. Sposób, w jaki odbiera świat, jak zmysłowo i malowniczo go opisuje, oczarowuje i pozwala czytającemu odbywać wewnętrzne podróże, w których doświadczenie opowiadacza zlewa się w jedno z doświadczeniem czytelnika. Cóż, po wierszu, który zostawiłam na sam koniec, postanowiłam powrócić do Rumunii (bo kiedyś i ja ją odwiedziłam)… Doszłam do wniosku, że będąc tam, widziałam, ale nie patrzyłam – patrzeć nauczyła mnie dopiero Agata Stawska i jej „W samo południe”, dzięki temu Rumunia stała mi się nawet bliższa po lekturze książki niż podczas odwiedzin u moich rumuńskich znajomych. Nie zobaczyć Rumunii oczami Stawskiej to jakby wcale nie zobaczyć.
Monastirea Cioklovina – Rumunia
Gdzie dwóch się zbierze w imię moje…
dwie siostry jak zimowe jabłka
trzecia jak gładkie kartki brewiarza
winnica której wystarcza aby
napełnić kielich raz na dzień
tu cerkiew wyrosła z bukowego lasu
kopuła – łupina orzecha mieści złote niebo
świece za żywych i zmarłych sięgają sufitu
wzruszony bóg gdy zbiera się na burzę
nakrywa to miejsce bukowym liściem
(z książki „W samo południe”, Agata Stawska, wydawnictwo Fundacji Duży Format, Warszawa 2021)
Ilekroć odkładam książkę z prozą i poezją Stawskiej, wzdycham tęsknie i myślę: „Tak delektować się życiem może tylko ktoś, kto naprawdę potrafi je docenić”. A życie doświadczyło poetkę bardzo dotkliwie, przydarzył się też jej przynajmniej jeden cud. Więcej o tym możecie przeczytać w Motywie głównym w tekście „Zranieni uzdrowiciele” w Presto nr 34 „Wstyd”.