Moniuszko gra w zielone [o festiwalu Moniuszko na Trakcie Królewskim]

20.06.2022

„Jest plakat, jest życie” – słowa wypowiedziane przez jednego z fascynatów festiwalu Moniuszko na Trakcie Królewskim brzmią jak afirmacja. W istocie, baner umieszczony na budynku pałacu Staszica, w którym jesiennie i wiosennie rozbrzmiewają koncerty moniuszkowskie, i u mnie wywołuje niezmienne radosny uśmiech. Jeśli jest to jeszcze baner zielony, to mamy dodatkowo punkt nadziei.

Festiwalowa sobota 4 czerwca była dniem specjalnym, emocjonującym maratonem naukowo-artystycznym, który miał uczcić 150. rocznicę śmierci Stanisława Moniuszki. Od rana sala lustrzana zamieniła się w miejsce obrad. Podczas I ogólnopolskiej konferencji popularnonaukowej „Stanisław Moniuszko i wyobraźnia romantyczna” wiele miejsca poświęcone zostało kolorystycznemu idiomowi dzieł Moniuszki oraz niezwykłej wrażliwości kompozytora na słowo. Podejmowane były też konteksty politologiczno-socjologiczne (dr Ewelina Wojciechowska) a także dotyczące librettologii (dr hab. Agnieszka Muszyńska-Andrejczyk). Dr hab. Grzegorz Zieziula podkreślał, że Moniuszko tworzył w czasach niełatwych dla rozbłysków artystycznych fajerwerków, mimo to jego ambicją było, aby zeuropeizować życie muzyczne najpierw w Wilnie, potem w Warszawie. Prof. dr hab. Marcin Gmys w erudycyjny sposób wykazał, że „Halka” warszawska, chociaż bardziej osławiona, częstokroć gubi dramatyczną wartkość w stosunku do jej wileńskiej poprzedniczki. Zdaniem Gmysa to wcześniejsza wersja opery posiada znamiona arcydzielności. Aspekt tytułowej wyobraźni romantycznej pojawił się w odniesieniu do ballad Moniuszki (dr hab. Jolanta Pszczółkowska-Pawlik), natomiast prof. dr. hab. Stanisław Dąbek wskazał na stylistyczno-ekspresyjne podobieństwa do twórczości Rossiniego, Schuberta i Mendelssohna w „Litaniach Ostrobramskich”. Konferencja po raz kolejny uświadomiła mi, że potrzebny jest pogłębiony i żywy dyskurs nad twórczością Moniuszki, że to przestrzeń pełna tajemnic, domagająca się też studiów porównawczych.

 

Wieczorny koncert składał się z części klasycznej oraz jazzowej. Ewelina Wojciechowska dysponuje silnym, dramatycznym sopranem, którym zarządza doskonale. Niuanse i odcienie dynamiczne jej głosu zbudowały emocje pełne prawdy. Wojciechowska z tak silną ekspresją wyśpiewała żałość i tragedię Halki, że w pewnej chwili straciłam poczucie koncertowego „dziania się”. Zostałam zaproszona wprost do wnętrza rozdartego serca bezradnej matki i porzuconej kochanki. Podobnych, żywych emocji doświadczyłam, słuchając Wojciechowskiej w jej kreacji Neali z II aktu „Parii”.

 

„Świtezianka” do słów Adama Mickiewicza jest utworem, który wymaga od wokalisty giętkości budowania nastrojowych planów, bowiem epickość i dramatyczność tworzą z liryzmem trójjednię doskonałą. Elwira Janasik przekonała mnie w siedemdziesięciu pięciu procentach do swojej balladowej opowieści o niestałym strzelcu. Jej mezzosopranowy głos o głęboko aksamitnej barwie natomiast moje uszy polubiły bez reszty.

 

Druga, jazzowa część koncertu przyprawiona była miętą i pieprzem. Włodek Pawlik wraz z Damianem Kostką (kontrabas) i Adamem Zagórskim (perkusja) wykonali trzy utwory Moniuszki w aranżacji lidera zespołu. Zabrzmiały też kompozycje Pawlika napisane do poezji C.K. Norwida, które wyśpiewał Marek Bałata. We „flagowym” utworze mistrza, czyli „Prząśniczce”, przędza muzycznej narracji szła wartko i nieskora była do rwania się. Wrzeciono natomiast lekko kręciło salsą. Teraz przyszła kolej na szumiące jodły.

 

Gdyby Jontek grał na fujarce tak mistrzowsko, jak Włodek Pawlik, z pewnością miałby wielkie szanse u Halki. Trzeba do tego jeszcze posiadać wyobraźnię improwizatorską, a to dar nie dla wszystkich. Intro do arii Jontkowej Pawlik wymyślił pysznie, zasłuchałam się! „Kum i kuma” w odsłonie tria jazzowego brzmiała jak kolorowa maszyna dowcipu. Szwung, energia, zabawa no i szaleństwo – oto hasztagi tej aranżacji. Tak sobie myślę, że zaprezentowane podczas jubileuszowego koncertu utwory z płyty „Pawlik/Moniuszko-Polish jazz” mogłyby być wizytówką doskonałą polskich standardów jazzowych.

 

Materia wierszy Norwida nie poddaje się łatwo muzycznej oprawie. To poezja wymagająca słuchu absolutnego frazy, rytmu, czasu w ich nieregularnościach. Utwory z projektu „Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj”, zaprezentowane podczas sobotniego koncertu, poruszyły mnie do głębi. Muzyczna rzeźba kompozycji Pawlika stworzona została z kontemplatywnych w charakterze fraz, które przejmująco korespondowały z norwidowskim romantyczno-filozoficznym paradygmatem. Wokal Marka Bałaty absolutnie wpisał się w medytacyjny charakter utworów. Norwidowskie metafory rozbłyskały w ekspresyjnych improwizacjach wokalisty. Przyznać muszę, że utwory, które Włodek Pawlik przygotował na jubileuszowy koncert („Piosnka”, „Trzy strofki”, „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie), zabrzmiały niezwykle aktualnie. Pieprz wzbogaca smak każdej potrawy, a Pawlik z finezją, erudycją i bardzo inteligentnie go używa.

 

Dzień pełen wrażeń zwieńczyła zaśpiewana przez prelegentów, artystów oraz publiczność „Pieśń wieczorna”. Moniuszko łączy. A my grajmy z nim w wieczne zielone!
 

4 czerwca 2022 r.
Festiwal Moniuszko na Trakcie Królewskim, I ogólnopolska konferencja popularnonaukowa i artystyczna „Stanisław Moniuszko i wyobraźnia romantyczna”

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.