Racjonalność rzeczywistości, tajemnica snu [María de Buenos Aires Astora Piazzolli]
Wiedzieliście o tym, że Piazzolla, rewolucjonista i wizjoner tanga, skomponował również operę? Właściwie to nie operę, lecz operitę María de Buenos Aires, która już 16 marca 2023 r. będzie miała swoją premierę w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej.
Nie jest to operetka, jak niektórzy tłumaczą słowo operita, lecz mała opera. Dlaczego mała? Bo niewielka obsadowo i z niedużym zespołem muzycznym. Balet klasyczny, tak niezbędny w wielu operach, zastąpiły tu pary tańczące tango. „Ludzie myślą, że jestem tylko kompozytorem muzyki czysto instrumentalnej – cóż, zobaczą…”, ostrzegał Piazzolla w 1967 roku.
Dlaczego powstała właśnie opera-tango, a nie balet czy wodewil? Cóż ta powstała w XVII w.we Florencji niezwykła forma muzyczna nęciła niejednego kompozytora. Wyjście do opery to znacznie więcej niż pójście na koncert, to skonfrontowanie w ciągu jednego wieczoru wielu środków wyrazu wymyślonych przez człowieka w celu gloryfikacji piękna i przekroczenia jego skończoności.
Do powstania Maríi de Buenos Aires przyczyniło się również spotkanie z poetą, Horacio Ferrerem. Czytanie jego libretta to jak wpadanie do studni bez dna. „W poezji osiągasz to samo, co ja w muzyce”, deklarował kompozytor, zapraszając argentyńskiego poetę do „znalezienia pomysłu na poetycko-muzyczny spektakl teatralny”.
W Teatrze Wielkim – Operze Narodowej 16 marca 2023 roku będzie miała miejsce premiera Maríi de Buenos Aires. Reżyser spektaklu, Wojciech Faruga, odważył się sięgnąć po dzieło nie najnowsze, ale i nie stare. Operita ma zaledwie pięćdziesiąt pięć lat. Jej premiera miała miejsce w Argentynie, w Sali Planeta w Buenos Aires, 8 maja 1968 roku. Interesujące będzie poznanie polskiej wersji libretta (na ekranach, artyści śpiewają i recytują hiszpański tekst oryginalny!), opowiadającego skomplikowaną, oniryczną historię Maríi, dziewczyny z półświatka, stworzonej przez „pijanego Boga”, uwiedzionej szaloną muzyką tanga. María to alegoria Buenos Aires – cierpiąca, zatracająca się w tańcu i melancholii, ginąca w muzyce. María to także tango!
Czym jest tango?
Wielu badaczy próbowało podać jego definicję, ale chyba najtrafniej określił je poeta, twórca tang, Enrique Santos Discépolo: „Tango – smutna myśl, którą się tańczy”.
Za prawdziwe narodziny tanga przyjmuje się koniec XIX wieku. Powstało ono w biednych dzielnicach Buenos Aires. To tam właśnie do portu u ujścia rzeki La Plata nieprzerwanie przypływały statki wiozące emigrantów z Europy. Byli to głównie Włosi, ale również Francuzi, Żydzi, Polacy, Rosjanie… Przybywali z owładniętego kryzysem starego kontynentu w poszukiwaniu pracy. Kobiet między nimi prawie w ogóle nie było. Podobno w tamtej epoce w Buenos Aires na pięćdziesięciu mężczyzn przypadała jedna kobieta. Samotni, zagubieni w obcej kulturze, pozostający daleko od ojczyzny, nieszczęśliwi emigranci szukali namiastki czegoś, co pozwoliłoby im chociaż na chwilę zapomnieć.
Powstało tango – mieszanina tradycji kulturowych przywiezionych z Europy oraz muzyki, mającej swe korzenie w folklorze Ameryki Łacińskiej. Milonga i candombé to dwa tańce, z których najwięcej przeniknęło do tanga. Był to taniec głównie dla mężczyzn. Tańczyli go na rogach ulic. Często kończył się walką na noże. Tango królowało również w domach publicznych, gdzie kobietę można było wynająć i zatańczyć, a gdy taniec się skończył, powracała samotność. Melancholijnej osobowości emigranta nie wystarczało już tango jako taniec. Zaczęto więc je śpiewać. Słowa pierwszych tang były bardzo erotyczne, lecz nie tylko o to chodziło samotnemu mężczyźnie z Buenos Aires. Tęsknił za miłością kobiety, jej ciepłem, akceptacją. Użalał się nad swym losem wygnańca, wspominał piękne czasy, w których żył, zanim opuścił ojczyznę. Czuł się wiecznym intruzem na ziemi, która go przyjęła.
Jak doszło do powstania operity María de Buenos Aires
Astor Piazzolla w 1960 roku po niezbyt udanym pobycie w Nowym Jorku postanowił wrócić do Argentyny, do Buenos Aires. Marzył o nowych wyzwaniach, niezadowolony ze swego amerykańskiego projektu jazz-tango. Za sprawą nowych trendów narodowych i zagranicznych zmieniała się panująca w Buenos Aires muzyka. Piazzolla postanowił to wykorzystać. Marzył o stworzeniu czegoś na wzór amerykańskiego musicalu West Side Story, zachwycał się Świętem wiosny Strawińskiego. W tym czasie zawirował również intymny świat Piazzolli. Zaczął zdradzać swoją żonę, Dédé Wolff, świetną malarkę, bardzo lubianą przez wspólnych znajomych i przyjaciół. Został dziadkiem i jednocześnie byłby po raz trzeci ojcem, gdyby Dédé nie dokonała aborcji. Gdy doszło do separacji pary (rozwody w Argentynie były do 1988 roku zabronione), Astor po kilku krótkich przygodach związał się na dłużej z aktorką, Eagle Martin. To wspólnie z nią Piazzolla rozpoczął pracę nad operitą. Nie było łatwo. Eagle była w udanym związku, miała męża i małą córeczkę. Piazzolla był dla niej objawieniem, czystą muzyką. To był bardzo intensywny romans. Eagle żyła w obłoku muzyki, zakochana i niezwykle twórcza. Mimo to zdecydowała się wrócić do męża. Piazzolla bardzo to przeżył. Był w głębokiej depresji. To ona miała być Maríą, to jej pomysł rozwinął Horacio Ferrer. Poeta, pracując nad librettem, często dzwonił do niej, prosząc o opinię na temat konkretnych fragmentów. Zafascynowany tym tekstem był także Piazzolla. Gdy wysłuchał pewnego wieczoru tego, co na kanwie opowieści Eagle napisał Horacio, tej samej nocy skomponował jeden z głównych tematów operity. By wspólnie pracować nad spektaklem, Astor zatrzymał się z Ferrerem i jego żoną w wakacyjnym domku rodziców poety w Urugwaju. Nie było tam fortepianu, więc muzyka operity powstawała na bandoneonie!
Bandoneon
To najwierniejszy przyjaciel Astora, jego „psychoanalityk”. Instrument dęty, kuzyn akordeonu, lecz z klawiaturą guzikową dla obu rąk. Wydaje dźwięki pojedyncze lub wielokrotne przez wibracje dwóch metalowych stroików, ulokowanych w dwóch pudłach rezonansowych, połączonych miechem.
Na początku XX w. bandoneon zastępował organy w uroczystościach religijnych. Do Argentyny, gdzie rozwinął się muzyczno-estetyczno-konstrukcyjnie przywieźli go zapewne niemieccy emigranci. Ma dobrą głośność oraz możliwość tworzenia większej liczby akordów niż fortepian. Kiedy Astor zdecydował się być jedynym bandoneonistą w swoim zespole, nauczył się grać jednocześnie partie dwóch, a nawet trzech instrumentów! Dlatego jego kwintet brzmiał tak, jakby na scenie było dwudziestu muzyków.
O czym jest operita María de Buenos Aires
To opowieść o narodzinach i śmierci Maríi, z której ducha rodzi się nowa María. Pamiętajmy, że to czas realizmu magicznego w literaturze iberoamerykańskiej. Jest już Gra w klasy Cartázara, jest Sto lat samotności Marquéza. Buñuel stworzył Piękność dnia, a Philippe de Broca Króla kier. To wszystko otacza Ferrera, który z miłości do poezji i tanga porzuca studia architektoniczne w Urugwaju i przenosi się do Buenos. Z historii tego niezwykłego miasta, jego legend, przerażających opowieści z piekła slamsów dzielnicy portowej La Boca poeta tworzy swoje dzieło. Znajdziemy tu postaci stereotypowe, takie jak payador – śpiewak ludowy w starym stylu, czy Gorrion – roztropny ulicznik. Są też panienki, złodzieje, pijacy, marionetki, kucharze, masońscy magicy i, co najciekawsze, chór psychoanalityków! To czas wielkiego boomu w Buenos na korzystanie z psychoanalizy. Podobno w żadnym innym mieście świata nie było tylu terapeutów na głowę mieszkańca! Trudno wyjaśnić dokładnie wątki Maríi de Buenos Aires. Rzeczywiście, każdy z obrazów wprowadza swoistą atmosferę, emocje, uczucia. Mamy Boże Narodzenie (rodzi się nowa María), jest śmierć, czarna, przerażająca otchłań nocnego miasta, są anioły dziwnie podobne do pijaków i zagubionych muzyków. Język, bardzo poetycki, oparty na powtórzeniach i zaklęciach, zapożycza wiele wyrażeń z lunfardo, buenosaireńskiego slangu (co bardzo utrudnia pracę tłumaczom). Surrealistyczna i barokowa poezja Ferrera miesza racjonalność rzeczywistości z tajemnicą snu. Język i muzyka mają ten sam charakter: czasem gęsty, liryczny, czasem zmysłowy lub dramatyczny. A kim jest El Duende? Narrator, opowiadający historię Maríi, duch miasta, bandoneon? Przecież duchem Buenos jest María! Może to wrażliwość każdego z nas, odmienna, uwarunkowana wieloma czynnikami, nieodgadniona. Po prostu to, co każdy z nas ma w duszy? Opowieść o Maríi z Buenos Aires to także historia tanga. Od jego narodzin w piekle portowych zaułków i domów publicznych, poprzez przeprowadzenie przez śpiewaków „z nóg do ust” oraz zanurzenie w różnych, muzycznych stylach, by móc zakwitnąć genialnym tango nuevo.
Muzyka Piazzolli
Astor był rewolucjonistą gatunku, zrobił coś, czego nie odważył się zrobić nikt przed nim – zmienił tango! W Argentynie to był szok! A to właśnie on przywrócił tangu świetność, grając je na scenach wielkich sal koncertowych całego świata. Łączył w nim różne gatunki muzyczne, przede wszystkim tango i jazz. Powstała muzyka pełna dramatyzmu i namiętności, introwertyczna, o melodyce silnie schromatyzowanej, o posmaku niezwykłej melancholii. Tango Piazzolli ma to, co odpowiada swingowi w jazzie.
Operita zawiera fragmenty najbardziej poruszającej muzyki Piazzolli. Mamy niezwykle piękny, łagodny temat Maríi, pieśń ducha Maríi do okolicznych drzew i kominów, chór psychoanalityków, pogodną Milonga de Annunciación (Milongę Zwiastowania) oraz genialną, instrumentalną Fuga y Misterio, gdzie na tle melodyjnego tematu słyszymy częste w tej muzyce cykady (chicharra) – czyli pocieranie smyczkiem skrzypcowej struny d tuż za podstawkiem. Utwór ten to prawdziwe arcydzieło sztuki fugi. Nie bez powodu Al di Meola porównał spotkanie z Piazzollą do spotkania z Bachem. Fuga y Misterio zyskała niezależne życie. Jest tak samo rozpoznawana jak słynne Libertango. Tworząc na potrzebę tego spektaklu dziesięcioosobową orkiestrę, Piazzolla do swojego kwintetu (bandoneon, skrzypce, gitara, kontrabas i fortepian) dodał drugie skrzypce, wiolonczelę, drugą gitarę, flet i perkusję oraz bardzo interesująco wykorzystany ksylofon i wibrafon. Delikatnie pobrzmiewa tutaj stylistyka Leonarda Bernsteina, a nawet można usłyszeć muzyczną inspirację El amor brujo Manuela de Falli. Bardzo jestem ciekawa, jak opracował muzycznie operitę dyrygent Piotr Staniszewski w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. To duże wyzwanie i ogromna praca koncepcyjna. Piazzolla jest łatwy do grania tylko z pozoru. By dobrze opowiedzieć o drapieżności tanga, muzycznych fascynacjach kompozytora konieczna jest sztuka czytania pomiędzy nutami, umiejętność improwizacji oraz wielka miłość do tego rodzaju muzyki. Tego nie da się potraktować jak kolejne „zamówienie”. To trzeba poczuć!
Premiera Maríi de Buenos Aires
Gdy Eagle Martin powróciła do męża, Piazzolla z Ferrerem zaczęli szukać nowej Maríi. Pewnego wieczoru Astor wraz z przyjaciółmi udał się do klubu Nuestro Tiempo, by posłuchać śpiewającej kontraltem piosenkarki folkowej. Na scenie pojawiła się smukła dziewczyna z gitarą. Robiła wielkie wrażenie i świetnie radziła sobie z folkowym repertuarem. Piazzolla spytany, co o niej sądzi, westchnął z zachwytem: „Co za nogi!”. No i zaiskrzyło! Amelita Baltar, bo to jej nogami zachwycił się Astor, została Maríą de Buenos Aires. Szybko utożsamiła się z bohaterką, bo nie miała łatwego życia i mogła wiele z siebie włożyć w tę postać.
Premiera operity odbyła się 8 maja 1968 roku. Sam Ferrer wystąpił jako narrator. Byli więc na scenie we troje – poeta, kompozytor i Amelita-María. Zabrakło Eagle.
Reakcje krytyków były mieszane. Twierdzono, że to bardziej oratorium niż opera. Widownia jednak przez pierwsze tygodnie była pełna. Bandoneonista Federico był na około sześciu przedstawieniach, za każdym razem płacząc ze wzruszenia. Uważano, że gdyby María de Buenos Aires była produkcją USA lub brytyjską, sala przez wiele sezonów pękałaby w szwach. Do końca czerwca spektakl grany był przy pełnej widowni, lecz w sierpniu 1968 roku zszedł już z afisza.Astor Piazzolla nie godził się jednak na odwołanie spektaklu, nawet gdy operitę chciało zobaczyć tylko kilka osób. María de Buenos Aires prawie doprowadziła go do bankructwa. Na ten projekt Piazzolla wyłożył około 4 miliony pesos (ok. 11 500 dolarów). Sprzedał samochód, zaciągnął pożyczki. Jednak dzielnie twierdził w jednym z wywiadów, że: „Lepiej polec na Maríi de Buenos Aires, niż zarobić na jakimś śmieciu”. Największą nagrodą, jaką otrzymał Piazzolla, tworząc operitę, była rozpoczęta, regularna współpraca z Ferrerem. No i sześcioletni romans z Amelitą Baltar. Nie będąc zadowolonym z niej jako Maríi, skomentował to bardzo nieelegancko, mówiąc, że: „miłość nie tylko jest ślepa, ale i głucha…”.
Losy dzieła María de Buenos Aires
Operita nie została zapomniana. Piazzolla po około dwóch latach zakończył intensywną współpracę z Ferrerem, która zaowocowała genialnymi balladami w kolorze tanga, takimi jak Ballada para un loco, Ballada para mi muerte czy słynnym walcem Chiquilín de Bachín. Lata 1968–1970 to był bardzo dobry czas dla obu artystów. Wiele się wydarzyło. Niestety, Piazzolę zaczęła męczyć nieustanna walka o pieniądze w Argentynie. Wyruszył więc z Amelitą w pięciomiesięczną podróż po Europie. Za nimi podążył Ferrer. „Czuję się, jakbym miał osiemnaście lat. Jestem pełen iluzji, planów, ochoty do pracy”, cieszył się Astor. Po powrocie do Buenos założył Nonet, z którym grał swoją muzykę. Do operity powrócił, nagrywając ją na płyty w Hiszpanii i we Włoszech. W latach osiemdziesiątych nagrano w USA (bez Piazzolli) poprawioną wersję María de Buenos Aires. Gidon Kremer w 1998 roku nagrał urzekającą nową wersję tego dzieła. Powstało wiele wznowień na CD, wiele ciekawych, nowych interpretacji. A co ze spektaklem? Żyje i co jakiś czas jest wystawiany na którejś ze scen teatralnych lub operowych.
To nieprawda, jak twierdzą media, że muzyka Piazzolli zaistniała w Polsce, gdy Maestro już nie żył. My, gitarzyści, wiedzieliśmy o nim od dawna. Szczególnie od chwili, gdy powstało Cinco Piezas na gitarę solo, napisane w 1981 roku dla Roberto Aussela. Gdy Roberto wykonał je w 1986 roku w Krakowie, zachwycony Krzysztof Penderecki też chciał napisać dla niego utwór. Byli już po wstępnych rozmowach. Kiedy przywiozłam z Paryża płytę z operitą, długo krążyła wśród znajomych, gdyż każdy chciał ją skopiować na kasetę magnetofonową, by wielokrotnie móc słuchać i analizować tę muzykę. Piazzolla został zaproszony ze swoim zespołem do filharmonii warszawskiej na początek roku 1991. Niestety, 5 sierpnia 1990 roku wylew krwi do mózgu kompletnie sparaliżował prawą stronę ciała Astora. Laura, jego druga żona, poprosiła Prezydenta Argentyny, Carlosa Menema, by pomógł w transporcie chorego muzyka z Paryża do Buenos Aires. Astor zmarł w swojej ojczyźnie w 1992 roku. Bardzo chciał wystąpić w Polsce. Powiedział mi to na niezapomnianej, wspólnej kolacji z moimi i jego przyjaciółmi w paryskiej restauracji.
Po jego śmierci Eagle Martin poznała obie żony Astora – Laurę i Dédé, dwie piękne i mądre kobiety. Laura stwierdziła, że Astor cały czas czekał na jakiś znak od Eagle, że bardzo ją kochał. Podarowała „prawdziwej Maríi” egzemplarz partytury María de Buenos Aires z piękną dedykacją.
Najbliższe spektakle Marii de Buenos Aires w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej
16.03.2023 godz. 18:00 (premiera)
21.03.2023 godz. 19:00
23.03.2023 godz. 19:00
29.03.2023 godz. 19:00
12.05.2023 godz. 19:00
14.05.2023 godz. 18:00