Wygrana jest obietnicą [koncerty laureatów konkursów Wieniawskiego i Sibeliusa w Filharmonii Krakowskiej]

31.12.2022
Hina Maeda, źródło Biuro Prasowe MKS im. H. Wieniawskiego

Koniec roku sprzyja podsumowaniom, rankingom, ale też mocnemu akordowi – hucznemu finałowi, będącemu jednocześnie zaakcentowaniem działalności teatrów, filharmonii czy muzeów. Większość instytucji kultury przygotowuje szczególnie ciekawe wydarzenia właśnie na grudzień. Wśród bogatej oferty programowej Filharmonii Krakowskiej szczególne miejsce zajęły wieczory wypełnione koncertami skrzypcowymi.

Znakomitą tradycją stało się przedstawianie szerokiej publiczności zwycięzców konkursów instrumentalnych. Po zeszłorocznych prezentacjach laureatów Konkursu Chopinowskiego przyszedł czas na zdobywców nagród w konkursach skrzypcowych – im. Wieniawskiego i Sibeliusa. Z ogromnym zaciekawieniem czekałam na prezentacje młodych wiolinistów. Obserwując ich konkursowe zmagania, wyraźnie dało się odczuć potężny stres towarzyszący każdemu występowi. Świadomość stawki, rywalizacja znacząco wpływają na emocje, a co za tym idzie – również na jakość grania. Odnoszę wrażenie, że mnogość konkursów, tych mniejszych, lokalnych, sprawia z jednej strony wrażenie podobne do startu w zawodach sportowych, z drugiej jednak strony – te najważniejsze i prestiżowe konkursy dają szansę na świetny start do w pełni profesjonalnej kariery, otwierają drzwi do największych sal koncertowych, skupiają liczących się agentów. Są rodzajem castingu. Niemniej prawdziwym sprawdzianem dla laureatów jest spotkanie z publicznością już w zupełnie innej, pokonkursowej rzeczywistości. Nadzwyczaj ważna jest tu świadomość, że wygrana stanowi dopiero początek, jest obietnicą, a nie zwieńczeniem. Podium to rodzaj potwierdzenia predyspozycji mentalnych, muzycznych oraz umiejętności technicznych zdobytych w trakcie nauki. Domknięcie jednego rozdziału, by otworzyć kolejny, ugruntowujący pozycję artysty na muzycznym rynku koncertowym czy, idąc dalej – fonograficznym.

Meruer Karmenova, fot. Megane Fontaine

W sali Filharmonii Krakowskiej 2 i 3 grudnia odbyły się koncerty w ramach oficjalnej trasy Laureatów XVI Międzynarodowego Konkursu im. Henryka Wieniawskiego. Wystąpiły dwie znakomite solistki – Meruert Karmenova z Kazachstanu, która zdobyła drugą nagrodę, i Japonka Hina Maeda, która konkurs wygrała. Obie zaprezentowały się znakomicie, potwierdzając tym samym słuszność werdyktu poznańskiego jury. Dodatkowo zachwyciły świeżością wykonania, co było w pewnym stopniu zaskoczeniem po wyczerpującym maratonie przesłuchań, zwłaszcza że repertuar obejmował program prezentowany także w Poznaniu. Pierwszą część wieczoru wypełnił Koncert D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa w wykonaniu Karmenovej. Artystka okazała się wytrawną i w pełni dojrzałą interpretatorką. Grała nieco ciemną barwą, jak chciał kompozytor, z ogromnym rozmachem, doskonale podkreślając gęste, bliskie symfonicznemu brzmienie dzieła Brahmsa. Doskonała technicznie, potrafiła fantastycznie operować dźwiękiem. Miała też dużą swobodę prowadzenia dialogu z poszczególnymi instrumentami Orkiestry Filharmonii Krakowskiej kierowanej przez jej szefa, Alexandra Humalę. To szczególne porozumienie pomiędzy solistą i muzykami orkiestry wpływa na spójność wykonania, ukazuje znakomite przygotowanie estradowe charakterystyczne dla artystów z o wiele większym doświadczeniem. Pozwala też na konsekwentne budowanie formy utworu. Z pełnego rozmarzenia i medytacyjnego charakteru Adagio skrzypaczka z niezwykłym temperamentem, wręcz drapieżnie i nadzwyczaj żywiołowo, wykonała finałowe rondo naznaczone silnymi wpływami tanecznej muzyki węgierskiej. Jakże ciekawe okazało się zestawienie jednego wieczoru dwóch solistek o diametralnie odmiennej osobowości! Hina Maeda urzekała młodzieńczym entuzjazmem, nieokiełznaną radością muzykowania, bezpretensjonalnością i szczerością dziecka. W jej przypadku o wiele bardziej widoczna była różnica pomiędzy występem w konkursie a prezentacją nieobarczoną ciężarem rywalizacji. Grała nadzwyczaj czysto, bezbłędnie intonacyjnie, lekko. Jasnym, klarownym dźwiękiem, bardzo starannie konstruując dramaturgię i teatralność tak bardzo odczuwalną w wykonywanym II Koncercie d-moll op. 22 Henryka Wieniawskiego. Jej osiemnastowieczne skrzypce Giacomo pochodzące z pracowni Stradivariusa (wypożyczone przez Japońską Fundację Muzyczną) chwilami wręcz urzekały śpiewnością wykonywanej frazy. Zachwyciła subtelnością Romanzy i brawurowym, bardzo ekspresyjnym finałem Allegro con fuoco – Allegro moderato (à la Zingara). W programie koncertu znalazła się także Uwertura Akademicka op. 80 Johannesa Brahmsa, napisana w związku z nadaniem kompozytorowi tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego. Ten z założenia uroczysty utwór został określony przez jego autora w listach do przyjaciół jako swoiste „potpourri piosenek studenckich à la Suppè”. I tak właśnie odczytał intencje Brahmsa Alexander Humala, nadając poważny ton dopiero w końcowym hymnie Gaudeamus igitur.

Inmo Yang, fot. Heikki Tuuli

Bohaterem kolejnych dwóch wieczorów – 16 i 17 grudnia – był znakomity koreański skrzypek, Inmo Yang. Laureat pierwszej nagrody na XII Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Jana Sibeliusa w Helsinkach w 2022 roku, a w 2015 na 54. Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Nicolo Paganiniego w Genui. To zwycięstwo zaowocowało specjalnym recitalem wykonanym na skrzypcach Guarneriego należących niegdyś do samego Paganiniego. Obecnie solista gra na instrumencie G.B. Guadagniniego z Turynu udostępnionym dzięki J & A Beare Foundation oraz Beare’s International Violin Society for The International Jean Sibelius Violin Competition. Inmo Yang pomimo swoich dopiero 27 lat ma za sobą występy z wieloma światowej sławy dyrygentami, by wymienić Fabio Luisiego czy Myung-Whun Chunga, wielkimi orkiestrami – wśród nich Lucerne Symphony Orchestra czy Orchestre National de France. Grał w tak prestiżowych salach jak Carnegie Hall i Boston Symphony Hall. Na swym koncie ma także dwa albumy płytowe wydane pod egidą Deutsche Grammophon. Dorobek artystyczny młodego skrzypka przekłada się na wielkie obycie, nadzwyczajną swobodę i umiejętność budowania nastroju od pierwszych kroków stawianych na filharmonicznej estradzie. Artysta emanuje pewnością siebie, nadzwyczajną koncentracją, aurą jakiejś nieuchwytnej tajemnicy. Jest elegancki i nienaganny w każdym geście. Od samego początku przykuwa uwagę widzów-słuchaczy i sprawia wrażenie reżysera misterium muzycznego, jakim staje się koncert z jego udziałem. W Krakowie wykonał Koncert d-moll op. 47 Jeana Sibeliusa, wzbudzając entuzjazm melomanów. Urzekał nadzwyczajną muzykalnością, eterycznym dźwiękiem, cudownym liryzmem w Adagio di molto, wspaniałym prowadzeniem narracji, jakby ta muzyczna opowieść miała przenieść słuchacza w inny wymiar, inną przestrzeń… Był przy tym wyrazisty i nadzwyczaj konsekwentny. Pomimo wirtuozowskiego zacięcia nie szarżował, starannie cyzelował każdy dźwięk, zachowując umiar. Dopiero finałowe rondo Allegro, ma non tanto zabrzmiało nieco bardziej dynamicznie i nieco szybciej, niż wskazywałaby podpowiedź „non tanto”. Chwilami miałam wrażenie, że nie tylko zgromadzona w nadkomplecie publiczność uległa czarowi i zasłuchaniu tego porywającego wykonania, ale także Orkiestra Filharmonii Krakowskiej pod batutą Aleksandra Humali ukryła się gdzieś w tle, by po chwili w narastającym forte nieco pogubić się w jakości brzmienia. Podobnie rzecz się miała w rozpoczynającym program Poemacie symfonicznym Finlandia op. 26. W masywności dźwięków zabrakło ich gradacji, co sprawiło przytłaczające wrażenie monotonii. Zupełnie inaczej rzecz się miała w III Symfonii F-dur op. 90 Johannesa Brahmsa. Zagranej znakomicie, skrzącej się barwami, doskonale plastycznej, miejscami rzewnej i śpiewnej ze wspaniale prowadzonym tematem powracającym i nadającym charakterystyczny rys całości dzieła. Mistrzowsko melancholijna – jakby falowała wielością motywów zmierzających do wyciszenia w finale poprzedzonym grą skrzypiec osadzonych w klimacie dzieł Richarda Wagnera. Inmo Yang na bis porywająco i ogniście wykonał transkrypcję fortepianowego Preludium g-moll Rachmaninowa, dodając mimochodem efekt perkusyjny w postaci rytmu wybijanego obcasem buta. Tak więc zakończył swój krakowski występ dosłownie z przytupem. Iście brawurowo, co wspaniale!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.