Miłość, poświęcenie, zwycięstwo ["Judyta triumfująca" w WOK]
Premiera „Judyty triumfującej” odbyła się 5 października 2023 r. na deskach Warszawskiej Opery Kameralnej. Barokowe oratorium Antonia Vivaldiego jest dziełem ponadczasowym, otwierającym różne możliwości interpretacji. Wielu melomanów czekało na to wydarzenie, zastanawiając się, po jakie rozwiązania sceniczne, scenograficzne i choreograficzne sięgną realizatorzy. Twórcy spojrzeli na libretto w kontekście wydarzeń bliskich człowiekowi XX i XXI wieku, a muzycy zaprezentowali wysoki kunszt barokowego stylu.
Dzieło zaliczane jest do kunsztownego utworu barokowego, jednak wystawiane jest rzadko. Kompozytor stworzył swoje oratorium „Judyta triumfująca” w 1716 r. W tym czasie w weneckiej szkole muzycznej dla dziewcząt Ospedale della Pietà Antonio Vivaldi pełnił funkcję dyrektora muzycznego. Ciekawostką jest to, że jako artystyczny opiekun zespołu celowo skomponował niełatwe muzycznie oratorium o bogatej instrumentacji. Chciał, by dziewczęca orkiestra zmierzyła się z niełatwym muzycznym wyzwaniem.
Libretto Giacomo Casettiego opiera się na kanwie „Księgi Judyty” znajdującej się w apokryfach Starego Testamentu. Judyta to kobieta heroiczna, pełna poświęcenia i miłości do ojczyzny. Pragnie uratować swój kraj od najeźdźców, jest gotowa – niczym romantyczny, mickiewiczowski Konrad Wallenrod – przechytrzyć wroga. Wraz ze swoją służącą Abrą opuszcza oblężone miasto i udaje się do obozu Asyryjczyków. Podstępnie uwodzi Holofernesa, dowódcę wojsk nieprzyjaciela. Wykorzystuje rodzącą się w nim silną namiętność oraz alkoholowe zamroczenie, po czym morduje go, a następnie ucina głowę. Jak zapowiada sam tytuł, bohaterka triumfuje. Heroiczny czyn Judyty sprawił, że Żydzi odnieśli zwycięstwo.
W czasie, gdy kompozytor pracował nad muzycznym odzwierciedleniem historii Judyty, Republika Wenecka broniła się przeciwko przeważającym siłom Imperium Osmańskiego. Utwór w przenośny sposób nawiązał do sytuacji Serenissymy – biblijna Judyta była alegorią Republiki Weneckiej, a wrogi Holofernes odniesieniem do obozu słabnących Turków.
W warszawskiej inscenizacji Judyta jak w soczewce skupia cechy bohaterki tragicznej. Mimo że ma niezwykle silną osobowość, przeżywa konflikt moralno-etyczny. W działaniu cechują ją: determinacja, dwulicowość, konieczność walki z ukrycia i podstęp. Poświęca się, by zniszczyć wroga. Działa z pobudek patriotycznych. Wartości, pomiędzy którymi musi wybrać, to ojczyzna, cnota i własne sumienie. Motywacje jej działania można określić jako patriotyczno-prometejskie, bowiem jest gotowa do najwyższego poświecenia w imię dobra własnego narodu. Dodatkowym cierpieniem jest dla niej sama relacja z Holofernesem. Bohaterka jest nim zauroczona, tworzy się między nimi erotyczne napięcie, jednak ich dialog jest pełen ambiwalencji. Judyta jest wyraźnie oczarowana mężczyzną, jednak wie, że wybierając ojczyznę, musi stłumić rodzące się uczucie do Holofernesa, który dąży do zguby jej ukochanej ojczyzny. Planowane morderstwo jest zatem dla kobiety szalenie trudne, nie do końca zgodne z jej wolą.
W programie czytamy: „Uniwersalność tematu »Judyty triumfującej« pozwala na swobodną interpretację miejsca i czasu akcji. Scenografia nowej inscenizacji ponadczasowego dzieła Antonia Vivaldiego nawiązuje do katastroficznego i klaustrofobicznego klimatu wojny – świat realny ginie, a jego pozostałości wchłania natura. Tło dla rozgrywających się wydarzeń tworzy stary, wymarły, jabłkowy sad z leżącymi na ziemi przejrzałymi owocami i z zawieszonymi na gałęziach pozostałościami przeszłości. (…) Akcja rozgrywa się w nieokreślonym miejscu i czasie”.
I rzeczywiście, realizatorzy, ukazując polityczny terror, nawiązali do czasów II wojny światowej, a dokładniej obozów koncentracyjnych. W tle pojawiają się projekcje ilustrujące surowy, szary, posępny, obozowy kadr: słupy i druty kolczaste. Okupanci Betulii w warszawskiej inscenizacji stylizowani są na hitlerowskich żołnierzy. Ich twarze naznaczone zostały czerwoną farbą, imitującą krew. Wyrazistość i grozę dopełniają naramienne łuski. Ubrania żydowskich więźniów nawiązują do pasiaków noszonych w obozach koncentracyjnych. W programie można zobaczyć galerię zaprojektowanych do spektaklu kostiumów, autorstwa Anny Chadaj.
Uwagę zwraca scenografia przygotowana przez Damiana Styrnę. Aspekty wizualne skłaniają widza do refleksji nad losami cywilizacji, nad przemianami kultury europejskiej. W przeważającej części spektaklu widzimy na scenie przewróconą, pękniętą kolumnę. W szczęśliwym finale ustawiona jest już pionowo, bez śladów zniszczenia. Po obu stronach kulis usytuowano ogromne, wysokie drzewa z korzeniami. Wyłaniają się z nich przeróżne rzeczy codziennego użytku: telewizor, lampa, meble. Wszystko to, zdaje się, tworzy rodzaj złomowiska cywilizacji. Obiekty są jakby wyrwane ze ściany, z podłogi, wymontowane skądś. Otwierają wejście ku innemu obszarowi, innemu światu. W moim odczuciu to wysypisko odłamków kultury, unaocznienie jej rozpadu. Techniczne gruzowisko jest świadectwem działalności człowieka, bo przecież są to przedmioty wykonane przez ludzi. Reżyser w ten sposób pokazuje na scenie obraz świata stworzonego przez człowieka naszej cywilizacji, ginącego wskutek niepotrzebnych wojen, terroru i cierpienia. Człowiek tworzy, wydaje na świat potomstwo, ale też zabija, niszczy. Jednak inscenizacja niesie też pewne pokrzepienie – kruszy się stary, zły świat i idzie nowy, lepszy porządek, co wizualnie podkreśla ostatnia zbiorowa, radosna scena. Po zamordowaniu wroga Judyta naznaczona piętnem morderczyni (odziana jest w białą suknię splamioną krwią) jest szczęśliwa, wojska Holofernesa muszą się poddać. Naród Judyty jest wolny i bezpieczny.
Istotną i ciekawą rolę odgrywało światło, o które zadbała Paulina Góral. Reflektory w pełni lub tylko częściowo oświetlały ludzi i przedmioty, plastycznie wydobywając ich mocne, ale też delikatne rysy. Dobrze to ilustruje scena, kiedy Abra i Judyta omawiają zabójstwo Holofernesa. I tu należy pochwalić projekcje Eliasza Styrny. Oparta o ramię Abry Judyta zapada w sen. W tle widać rozmazane, dryfujące wolno plamki. Przywodzą na myśl krople lub płatki śniegu. Podkreślają oniryzm i liryczność sceny.
Świetnie wokalnie, jak i aktorsko wypadł czeski baryton Michał Marhold w roli Holofernesa. Przystojny, demoniczny, władczy, namiętny, przy tym bardzo fascynujący. Brawa dla odtwórczyni tytułowej bohaterki, mezzosopranistki Aleksandry Opały, za wokalny kunszt artystyczny i piękne, aksamitne brzmienie. Solistka ponadto odznacza się solidną sprawnością warsztatową aktora, a co za tym idzie – zdolnością do stworzenia postaci adekwatnej do kreowanego na scenie świata. Dzięki niej przedstawienie niesie więcej treści na temat samej bohaterki. Dzięki scenicznej swobodzie stworzyła autentyczny, poruszający, psychologiczny portret kobiety-bojowniczki, która znalazła się w potrzasku. Bez wątpienia ujęła swoim śpiewem i sceniczną prezencją sopranistka Małgorzata Panek jako złowrogi Vagaus. Liryczna i prawdziwa w partii Abry była Joanna Moskowicz. Stworzyła portret kobiety zdeterminowanej, pragnącej śmierci wroga. To ona podsyca w Judycie nienawiść do Holofernesa.
Uwagę widza zwracają statystujące na scenie dzieci. Aktorsko wczuły się w powierzone im role zniewolonych, niewinnych istot. Choreograf Emil Wesołowski, dzięki dynamicznym strukturom tanecznym, nadał statycznemu oratorium więcej życia i świeżości. Nie zabrakło odważnych, zmysłowych scen, przekonująco zagranych przez tancerzy.
Brawa dla całego Wokalnego Zespołu Opery Kameralnej oraz Orkiestry Instrumentów Dawnych, którą płynnie poprowadził Hugo Reyne. Libretto otwiera nowe możliwości interpretacji tekstu, który jest ponadczasowy. Zwraca na to uwagę Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, dr hab. Alicja Węgorzewska-Whiskerd:
„»Judyta triumfująca« – opera będąca pochwałą piękna barokowej muzyki, dzieło każdą nutą stawiające pomnik dla jej twórcy – Antonio Vivaldiego. Ale czy zastanawiali się Państwo, skąd jej nieprzemijająca aktualność, trwałość moralnego przesłania i coś, co określamy studium postaw znanym nam z kart zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu? Zadziwiające jest, że tak genialnie wytrzymują próbę czasu, a w kontekście wydarzeń nam współczesnych wręcz stają się lustrzanym odbiciem teraźniejszości, stając się drogowskazem na drodze życia”.